Recenzując przed prawie dwoma laty pierwszą płytę norweskiego tria jazzrockowego Krokofant, wyraziliśmy obawę, że z uwagi na zaangażowanie jednego z jego członków w różnorodne projekty artystyczne, zespół ten może okazać się efemerydą, po której pozostanie tylko jedno wydawnictwo. Na szczęście stało się inaczej. Jesienią ubiegłego roku grupa wydała album „Krokofant II”, który – choć niektórym trudno może być w to uwierzyć – jest jeszcze lepszy od debiutu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Okoliczności powstania zespołu przedstawiliśmy dość dokładnie, przyglądając się wiosną ubiegłego roku jego debiutanckiemu albumowi. Płyta zatytułowana po prostu „ Krokofant” (2014) nagrana została w składzie trzyosobowym, którego trzon stanowili pochodzący z Kongsbergu gitarzysta Tom Hasslan oraz perkusista Axel Skalstad. Nowicjusze na scenie muzycznej zaprosili wówczas do współpracy jednego z najbardziej cenionych norweskich saksofonistów jazzowych i rockowych Jørgena Mathisena (znanego z takich projektów, jak Shagma, The Core, Trondheim Jazz Orchestra, Zanussi Five, Marc Lohr & GERÄT7 czy Humvee), który – co zapewne dla nich samych okazało się sporym zaskoczeniem – przyjął propozycję. Pierwsze wspólne nagrania wypadły znakomicie, nic więc dziwnego, że rękę na nich szybko położyła niezwykle zasłużona dla skandynawskiej sceny wytwórnia Rune Grammofon (z Oslo). Ta sama, dzięki której światło dzienne ujrzały również płyty takich wykonawców, jak Hedvig Mollestad Trio, Bushman’s Revenge, Elephant9, Grand General czy Fire!. Debiut Krokofant (warto dodać jeszcze, że zespół zaczerpnął swą nazwę od bajkowej postaci, hybrydy krokodyla ze słoniem) wypadł nadzwyczaj okazale; krytycy byli zgodni w swych pozytywnych ocenach, co zapewne okazało się najskuteczniejszym bodźcem dla Toma, Axela i Jørgena, aby kontynuować współpracę. W efekcie bez specjalnego rozgłosu panowie nagrali i wydali – w listopadzie ubiegłego roku – kolejny album (ponownie nakładem Rune Grammofon). Utrzymany w takiej samej stylistyce (także wizualnej, jeśli idzie o okładkę), choć jeszcze bardziej konsekwentny w sile przekazu. „Krokofant II” zawiera sześć kompozycji i trwa dokładnie czterdzieści cztery minuty – ani sekundy krócej i ani sekundy dłużej. Można się zastanawiać, czy to świadome działanie, czy też absolutny przypadek. Bo przecież o nawiązania do Adama Mickiewicza trudno Norwegów podejrzewać… Materiał ukazał się w dwóch wersjach: kompaktowej oraz limitowanej winylowej (nakład wyniósł pięćset egzemplarzy); zawartość obu wydawnictw jest dokładnie taka sama, co oznacza, że wielbiciele „czarnego krążka” nie będą musieli niczego zazdrościć tym, którzy preferują „srebrne dyski” – i na odwrót.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Płytę otwiera utwór bardzo dynamiczny – i to łączy go ze wszystkimi pozostałymi – ale jednocześnie różniący się od tych, które następują po nim. Dlaczego? Po pierwsze: „C.O.T.A.” zaczyna się bardzo skoczną, niemal taneczną melodią graną na saksofonie (a w zasadzie saksofonach, ponieważ ścieżki tego instrumentu zostały zwielokrotnione i nałożone na siebie). Po drugie: Tom Hasslan serwuje słuchaczom solówkę opartą na klasycznych bluesowych akordach. Oba elementy nie zostaną już powtórzone i to chyba jedyna rzecz, która może odrobinę smucić. Lecz tylko odrobinę, ponieważ i bez nich „Krokofant II” absolutnie – mówiąc językiem nastolatków – powala, miażdży i dewastuje. Zapowiedź tego słychać już zresztą w pierwszym numerze; wspomniana partia solowa gitarzysty z czasem bowiem znacząco ewoluuje, zamieniając się w pełną gwałtowności gamę dźwięków. Nie inaczej dzieje się w „Sail Ahead”. Ton z początku nadają mu grające unisono gitara i saksofon (ten „manewr” Norwegowie stosują często i należy przyznać, że sprawdza się on fantastycznie), którym towarzyszy rozpędzona motoryczna perkusja Axela Skalstada.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Panowie z Krokofant lubują się jednak w zmianach tempa, skutkiem czego zmieniają się również brzmienia i nastroje; pojawiają się także nieoczekiwane smaczki w tym przypadku są to stonerowa gitara czy klezmerski saksofon. W „Nieu” Jørgen Mathisen postanawia przedstawić słuchaczom skróconą lekcję historii współczesnego jazzu. Na tle czadowej sekcji (Hasslan przez większość czasu stosuje rytmiczne zagrywki) najpierw gra partię typową dla hardbopowych klimatów z lat 60. ubiegłego wieku, później robi krok w stronę improwizacji w stylu lat 80., by całość zwieńczyć furiacką freejazzową partią, której nie powstydziłby się sam Mats Gustafsson, guru wszystkich skandynawskich saksofonistów. Tom i Axel w tym czasie grają zaś swoje, wyraźnie skręcając w stronę dynamicznego rocka. Energii nie brakuje także utworowi „The Ship”, w którym Skalstad stara się zrobić wszystko, co w jego mocy, by maksymalnie zagęścić i skomplikować rytmikę. Mathisen reaguje na to absolutnie zaskakująco – grając niezwykle czysto i łagodnie, starając się w tym szaleństwie nieść spokój i ukojenie. Z czasem przekonuje do tego nawet Axela, który zwalnia tempo, by chwilę później wypuścić przed siebie – na plan pierwszy – Hasslana. To, co dotąd było głównie domeną saksofonisty, czyli szalone improwizacje, teraz staje się udziałem gitarzysty. Ostrzejszych momentów nie brakuje również w melodyjnym „Snakedog”; przynajmniej w tych momentach, kiedy saksofon i gitara ponownie rozbrzmiewają unisono. Gdy odrywa się od Toma, Mathisen przypomina sobie z kolei, że jest głównie muzykiem jazzowym i ponownie funduje wycieczkę w zamierzchłą przeszłość, do czasów kiedy w zadymionych klubach królował post i hard bop. Płytę zamyka kompozycja „Watchtower”, w której Hasslan daje upust swoim zapędom wirtuozerskim. I chociaż nie ma pewnie ambicji, by dorównywać takim tuzom gitary, jak Joe Satriani czy Steve Vai, to jednak udowadnia, że mógłby stanąć z nimi w szranki. W drugiej części nieco luzuje go Jørgen, ale chyba tylko po to, aby Tom złapał chwilę oddechu przed ostatecznym finałem, w którym instrumenty obu muzyków ponownie rozbrzmiewają „dwugłosem”. Jest to zwieńczenie dosłownie wgniatające w fotel. Potężniejszy akcent na koniec trudno sobie wyobrazić. I tym samym nie sposób sobie wyobrazić, co może przynieść płyta „Krokofant III”. Jeśli oczywiście kiedykolwiek powstanie… Skład: Jørgen Mathisen – saksofon Tom Hasslan – gitara elektryczna, gitara basowa Axel Skalstad – perkusja
Tytuł: Krokofant II Data wydania: 13 listopada 2015 Nośnik: CD Czas trwania: 44:00 Gatunek: jazz, rock Utwory CD1 1) C.O.T.A.: 07:42 2) Sail Ahead: 06:56 3) Nieu: 07:31 4) The Ship: 07:59 5) Snakedog: 07:20 6) Watchtower: 06:32 Ekstrakt: 90% |