Trzyczęściowa miniseria „Ryzyko” otworzyła cykl komiksów o kapitanie Janie Żbiku. Warto jednak zaznaczyć, że początkowo to wcale nie dzielny oficer w mundurze Milicji Obywatelskiej wybijał się na plan pierwszy. W części drugiej trylogii o napadzie na muzeum w Tarłowie rolę pierwszoplanową odgrywa bowiem jego młodsza stopniem koleżanka po fachu – porucznik Ola Malicka.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Za otwierającą cykl o kapitanie Janie Żbiku trzyczęściową miniserię odpowiadali ci sami czterej autorzy: rysownik Zbigniew Sobala (który zadebiutował na łamach „Wieczoru Wrocławia” prasowymi komiksami o dzielnym oficerze MO, czyli „Pięcioma błękitnymi goździkami” i „Dziękuję kapitanie”) oraz tercet scenarzystów, wśród których najważniejszą rolę odgrywał major Władysław Krupka; wspomagali go natomiast dziennikarz Romuald Teyszerski (Tejszerski) oraz prawnik i milicjant Krzysztof Pol. W pierwszym rozdziale „ Ryzyka” (1968) opowiedzieli oni historię dokonanego pod osłoną nocy napadu na muzeum w prowincjonalnym Tarłowie. Sprytni, ale także znający się na rzeczy, złodzieje skradli zabytkową broń i inne cenne przedmioty, których wartość oszacowana została na czterdzieści miliony złotych. To jednak była dopiero połowa sukcesu; teraz trzeba było upłynnić trefny towar. Szef bandy, zdaje się, i o tym zawczasu pomyślał – nawiązał bowiem kontakt z kolekcjonerem ze Szwecji. Problem w tym, że człowiek, który miał odebrać skradzione eksponaty nie pojawił się w umówionym miejscu o umówionej porze. Znalazłszy się w sytuacji bez wyjścia, chcąc przynajmniej wyjść na swoje (przygotowania do napadu były wszak swoistą inwestycją), bandyci postanowili za pośrednictwem „Dziennika Popularnego” oddać łup. Oczywiście nie za darmo, ale za dziesięć procent jego wartości (czyli tak zwane „znaleźne”). Tym sposobem co nieco by im jednak do portfeli skapnęło, a cała awantura nie poszłaby na marne. Nie przewidzieli tylko jednego (w tej materii okazali się frajerami) – że dziennikarka Barbara będzie ciągnęła za sobą policyjny „ogon”. W efekcie do żadnej transakcji nie doszło. Ba! niewiele brakowało, by zostali zdekonspirowani i aresztowani. Po jakimś czasie podjęli jednak kolejną próbę i ponownie skontaktowali się z gazetą. Tym razem milicja zdecydowała się już nic nie pozostawiać przypadkowi i na wskazane przez bandziorów miejsce spotkania wysłała nie Barbarę, ale ucharakteryzowaną na nią porucznik Olę Malicką. Ryzykując tym samym życiem funkcjonariuszki… Druga część „Ryzyka” zaczyna się od poszukiwań porwanej przez bandytów milicjantki (co stało się faktem w finale poprzedniego zeszytu). Do szeroko zakrojonej akcji włączają się również żołnierze. Ale, jak się wydaje, największe szanse na to, by wpaść na trop poszukiwanej, ma pies milicyjny Brutus. To on pierwszy dostaje się do porzuconego poniemieckiego bunkra, w którym na rozkaz Szefa umieszczono fałszywą dziennikarkę. Jest na tyle sprytny, że przegryza sznur, jakim związano ręce porucznik Oli, a kiedy złodzieje wracają do swojej podziemnej meliny – chowa się przed nimi. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Podenerwowani przestępcy tracą spokój; w końcu zapada decyzja, by raz na zawsze pozbyć się kobiety. Wcześniej chcą jednak jeszcze ukryć skarb. To daje milicjantce możność ucieczki. Ale Malicka nie myśli tylko o ratowaniu własnej skóry. Wręcz przeciwnie! Podąża za złodziejami. W porównaniu z częścią pierwszą w drugiej akcja komiksu wyraźnie spowalnia. W zasadzie dotyczy tylko jednego wątku. A że rozpisana jest – tak samo jak wcześniej – na trzydzieści dwie plansze, Zbigniew Sobala zyskuje możliwość odpowiednio dokładnego jej zilustrowania. I tu można go nawet pochwalić, przynajmniej za sposób kadrowania. Podchodzi bowiem do sprawy bardzo filmowo, nierzadko pokazując tę samą scenę z różnych ujęć. Odważniej też używa barw. Cóż z tego jednak, skoro wciąż nie uznaje za stosowne przedstawianie drugiego planu. Postaci funkcjonują więc w pewnym oderwaniu od realnego świata, a całość sprawia raczej wrażenie szkicu, nie zaś skończonego dzieła. Niezmiennie irytują też prostokątne „dymki”, chociaż z czasem można się do nich przyzwyczaić. Zapewne dlatego, że w rozdziale drugim znacznie mniej jest dialogów, tym samym nie zajmują one zbyt dużo miejsca. Co może zaskakiwać, kapitana Żbika jest w tym komiksie jak na lekarstwo. Pojawia się bowiem dopiero na dwudziestej ósmej stronie (na dodatek niewymieniony z nazwiska), by przejąć kontrolę nad śledztwem. Lecz i tak w dalszym ciągu uwaga scenarzystów skupiona jest głównie na porucznik Malickiej. Nie bez powodu. Ona jedyna stała oko w oko z Szefem bandy i to na jej delikatne kobiece barki spada teraz konieczność kontynuowania pościgu. Co jest zapowiedzią tego, co czeka nas w ostatniej odsłonie miniserii. Za co natomiast można pochwalić autorów? W zasadzie za to samo, co poprzednio: za brak nachalnej propagandy i realistyczne przedstawienie pracy operacyjnej milicji. Ewentualnie jeszcze za specyficzne poczucie humoru, które przejawia się w słowach wypowiedzianych (w ostatnim kadrze) przez portiera z muzeum w Tarłowie. Pod czyim adresem – tego zdradzić (przynajmniej w tym momencie) nie możemy.
Tytuł: Kapitan Żbik #2: Ryzyko, cz. 2 Data wydania: październik 2014 ISBN: 978-83-61596-52-3 Cena: 10,00 Gatunek: kryminał Ekstrakt: 70% |