„Wyspa kobiet” to zabawna, ale i skłaniająca do refleksji opowieść, w której rzeczywistość nieustannie miesza się z iluzją, przeszłość przeplata się z teraźniejszością a męskie fantazje ulegają w konfrontacji z kobiecym punktem widzenia.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W 1913 roku Céleste Bompard był królem życia. Nieznający strachu pilot swoimi podniebnymi ewolucjami wywoływał omdlenia u obserwujących go kobiet, a po pokazach te z nich, które w miarę szybko doszły do siebie, lądowały w jego łóżku. Pewny swego, nieco arogancki i zapatrzony w siebie playboy żył beztrosko, traktując kobiety jak kolejne trofea. Wszystko skończyło się jednak w 1914 roku. Wojna w nieodwracalny sposób zmieniła jego życie. Dzielny pilot został powołany do wojska i musiał przesiąść się ze swojego służącego akrobacjom monoplanu do wojskowego dwupłatowca. Céleste Bompard dostał zatem okazję wykorzystania swojego talentu w honorowym celu. Traf jednak chciał, że wojna zakończyła się dla niego szybko i mało szczęśliwie. Podczas jednej z misji polegającej na transporcie listów żołnierzy do ich ukochanych, jego samolot został trafiony przez piorun. Céleste Bompard cudem ocalał, ale znalazł się na jakiejś samotnej i prawdopodobnie bezludnej wyspie. Wprawdzie zaraz po tym, jak wyczołgał się z morza na suchy ląd, jego oczom ukazał się tłum nagich, pięknych kobiet biegnących w jego kierunku, ale szybko okazało się, że jest to tylko złudzenie. W gruncie rzeczy od tego momentu w komiksie Zanzima rzeczywistość nieustannie przenika się z iluzją, a czytelnik do ostatnich stron nie wie, czy wszystko o czym jest mowa, dzieje się naprawdę, czy też jest rezultatem bujnej wyobraźni naszego bohatera. Zresztą, na dłuższą metę nie ma to żadnego znaczenia… Rozbitek, niczym Robinson Cruzoe, radzi sobie całkiem nieźle. Buduje chatę, łowi ryby i poluje na zwierzęta. Z nudów zabiera się nawet za czytanie listów, które przewoził. Krótko mówiąc, próbuje jakoś zabić czas i utrzymać fason, jednak w końcu dopadają go halucynacje, w których oczywiście widzi kobiety. Na szczęście pewnego dnia tę wpędzającą go w szaleństwo monotonię, przerywa zdarzenie, w wyniku którego nasz bohater trafia do ukrytego gdzieś w głębi wyspy miejsca pełnego pięknych, nagich kobiet. Jednak ani pierwsze spotkanie, ani tym bardziej życie w tej sfeminizowanej społeczności nie wygląda tak, jak wyobrażał to sobie spragniony kobiecych wdzięków mężczyzna. Przedstawiając niezwykle interesujące życie na wyspie kobiet, Zanzim śmiało poczyna sobie ze stereotypami dotyczącymi relacji damsko-męskich. Wojownicze kobiety sprowadzają pewnego siebie mężczyznę do roli usługującego im poddanego. Takie życie jest dla niego nie do zniesienia. I nie chodzi o to, że musi on usługiwać kobietom, ale o to, że są one zupełnie poza jego zasięgiem. Zresztą w trakcie jego pobytu na wyspie dochodzi do znaczącej przemiany zarówno w nim, jak i w kobietach, które zrobiły z niego swego służącego. Poza zakwestionowaniem granicy pomiędzy stereotypowo postrzeganymi rolami kobiecymi i męskimi, Zanzim zaciera także granicę pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Zakończenie komiksu sprawia, że trudno ocenić, co zdarzyło się naprawdę, a co jest fikcją. Halucynacje, opowieści, listy – wszystko to zlewa się w jedną, frapującą narrację. Nie brakuje także subtelnego humoru sytuacyjnego. Jako ilustrację warto wymienić scenę, w której Céleste ma zamiar otworzyć kopertę z listem jakiegoś żołnierza napisanym do swojej ukochanej i przed tym sprzecznym z zasadami etycznymi czynem, znacząco rozgląda się, by sprawdzić, czy nikt go nie obserwuje. Rysunki Zanzima, czyli Frédérica Leuteliera, przypominają nieco prace Christophe’a Blaina czy nawet – choć może trochę mniej – Joanna Sfara. Podobne są rysy bohaterów, sposób kadrowania a nawet kolorystyka. Nie mamy tu jednak w żadnym razie do czynienia z naśladownictwem, lecz raczej z próbą twórczego nawiązania do specyficznego stylu, który na gruncie komiksu frankofońskiego wydaje się dość popularny. Autor potrafi za pomocą krótkich sekwencji, czy też wyrazu twarzy swoich bohaterów wyrazić wiele różnych emocji. Sugestywne kadrowanie sprawa zaś, że nawet te fragmenty, w których rezygnuje on z dialogów są jednoznaczne i czytelne. „Wyspa kobiet” to komiks, który od samego początku angażuje czytelnika i nie pozwala na to, by choć na chwilę oderwać się od lektury. Już sekwencja otwierająca całą opowieść jest na tyle intrygująca, że chciałoby się od razu poznać rozwiązanie zagadkowej wizji cudownie ocalałego pilota. Zanzim umiejętnie przeplata fikcję z rzeczywistością i senne marzenia Céleste’a Bomparda z twardymi realiami, które raz po raz sprowadzają naszego bohatera na ziemię. Wszystko to sprawia, że łatwo jest dać ponieść się samej opowieści, która jest tym bardziej fascynująca, im trudniej wytyczyć w niej granicę pomiędzy wydarzeniami, które rozgrywają się w wyobraźni bohatera, a tymi, które są rzeczywiste. Zresztą, być może ta granica w ogóle nie istnieje.
Tytuł: Wyspa kobiet Data wydania: kwiecień 2016 ISBN: 978-83-65527-00-4 Cena: 49,00 Ekstrakt: 80% |