Jakby autorom było mało, że snują opowieść o skakaniu między czasoprzestrzeniami, wpadaniu w alternatywne wersje wydarzeń, każąc bohaterom spotykać samych siebie z innych wymiarów, to dodatkowo mieszają, wstawiając retrospektywy i odwróconą chronologię. Czytelnik nie ma lekko.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przed rozpoczęciem lektury trzeciego tomu „Black science” najlepiej byłoby przypomnieć sobie obydwa wcześniejsze. Podejście „z marszu”, bez zabezpieczonego czasu na powtórki niektórych fragmentów, może doprowadzić do lekkiej frustracji. Ten komiks naprawdę wymaga uwagi. Autorzy od początku rzucają nas na głębokie wody, wykorzystując fakt, że „latarnia” (dla przypomnienia: tak nazywa się wehikuł czasu w tej historii) przerzuca bohaterów przypadkowo, ale w określonych odstępach czasu. Czyli nie wiemy, gdzie alternauci się znajdują, a już widać, że są uczestnikami kolejnej zadymy. Nie będąc przypadkową grupą ludzi (szefowie, podwładni, żony, kochanki, dzieci), mają wiele powodów, aby skakać sobie do gardeł, co zresztą skwapliwie robią. Sytuacja pogarsza się, gdy okazuje się, że Nate, syn Granta McKaya, jest chory na cukrzycę, a o insulinie można tylko pomarzyć. Sprawę komplikuje fakt, że alternauci są obiektem polowania lokalsów. Ci ostatni wyglądają jak mocno alternatywni Rzymianie i chyba mają istotne powody uzasadniające ich agresywne działania. Gdy tylko akcja się rozkręca, scenarzysta robi gwałtowne przeskoki w przeszłość (już bez „latarni”). Liczne i długie retrospektywy pomagają zrozumieć, co wydarzyło się między poszczególnymi członkami grupy jeszcze przed wyruszeniem w czasoprzestrzenną wyprawę i jak te wydarzenia wpływają na relacje pomiędzy nimi. Wracając do alter-Rzymian, ich wkurzenie ma najwyraźniej związek z zarazą, którą alternauci przywlekli z jednego z wymiarów. Któryś z McKayów (po serii skoków między wymiarami pojawiło się ich kilku, trochę jak Martych McFlyów w „Powrocie do przyszłości”) podejmuje rozpaczliwą próbę zwalczenia choroby, wychodząc z założenia, że czas zacząć porządkować bałagan spowodowany użyciem „latarni”. Powstaje niezłe zamieszanie, bo Rzymianie nie mają pojęcia o rzeczywistych zamiarach McKaya. Jednocześnie rodzi się potworny zamęt pomiędzy samymi alternautami. Rebeka, alter-Indianin (patrz poprzednie tomy) i Kadir zaczynają sobie skakać do gardeł, każde z kompletnie innego powodu. W „Niejednoznaczności wzorca” dzieje się dużo, może nawet więcej niż w poprzednich albumach, ale nie to jest najważniejsze. Na tym pograniczu fizyki i uczuć pojawia się dylemat, kim jest dla nas ta sama osoba, ale z innego wymiaru. Jaka jest relacja pomiędzy najbliższymi (rodzice – dzieci, mąż – żona), jeśli pochodzą z innych czasoprzestrzeni i de facto są tacy sami, ale nie ci sami. „Black science” stawia pytania, odpowiedzi na razie czytelnik musi szukać sam.
Tytuł: Black Science #3: Niejednoznaczność wzorca Data wydania: kwiecień 2016 ISBN: 9788364360763 Cena: 65,00 Gatunek: SF Ekstrakt: 80% |