„Ślepe stado” to przede wszystkim bardzo ponura wizja przyszłości naszego gatunku. Wizja, w której do zniszczenia planety i zdziesiątkowania populacji niepotrzebne jest uderzenie meteorytu, atak Marsjan czy zombie ani nawet wielka wojna – wystarczy pielęgnowana od lat ludzka zaborczość i bezmyślność doprawiona nutą egoizmu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ziemia w powieści Johna Brunnera to miejsce wyjątkowo nieprzyjazne, niemal nienadające się do życia. Powietrze, szczególnie w dużych miastach, zanieczyszczone jest tak bardzo, że trudno oddychać bez użycia maski filtracyjnej, roślinność marnieje wyniszczona przez chemikalia oraz niedające się niczym zwalczyć insekty, morza przypominają zatrute ścieki, a słoneczny blask został już chyba tylko wspomnieniem. Świat, można by zresztą rzec, równie chory jak jego mieszkańcy – atakowani przez bakterie uodpornione na antybiotyki, zmęczeni, obarczeni licznymi wadami genetycznymi. Ludzie, których szczęście uzależnione jest od możliwości zakupu ubezpieczenia zdrowotnego. Z jednej strony nienawidzą rzeczywistości, w jakiej przyszło im egzystować, tak bardzo, że obawiają się płodzić dzieci i skazać je na ziemskie życie, z drugiej nie robią prawie nic, by cokolwiek zmienić. Większość – poza garstką radykalnych buntowników, członków ruchu ekologicznego, posuwającego się wręcz do aktów terroru – trwa w zgubnych przyzwyczajeniach tak długo, aż na skutek tragicznego zbiegu okoliczności sytuacja zupełnie wymyka się spod kontroli. Wykorzystany przez autora motyw samozagłady poprzez zatruwanie środowiska nie wydaje się może szczególnie oryginalny. Warto jednak wziąć pod uwagę, że utwór opublikowany został po raz pierwszy już w 1972 roku (i tego samego roku nominowany do Nebula Award w kategorii Najlepsza Powieść), a mimo to wciąż nie traci na aktualności. Nadal porusza wyobraźnię, intryguje, gra na emocjach. Powoduje u czytelnika dreszcz niepokoju pomieszanego nierzadko z obrzydzeniem. Bo właśnie sztukę wywoływania emocji John Brunner opanował naprawdę dobrze. Nie tylko obrazowo opowiada, ale też wie doskonale, w którym momencie tę opowieść należy zakończyć – przerwać wątek i sprawić, by czytelnik na chwilę się zatrzymał. Jednym właściwie dobranym zdaniem szokuje czasem bardziej niż, nie wiadomo jak barwnym czy rozbudowanym, opisem. Choć, ze względu na specyficzny sposób prowadzenia narracji, odnieść można wrażenie, że tekst jest jakby „poszatkowany”, podzielony – czasem wręcz dość sztucznie – na bardzo krótkie fragmenty, to w miarę czytania da się do tego zabiegu nie tylko przyzwyczaić, ale też dostrzec jego zalety. Obraz sytuacji wyłania się bowiem stopniowo, w odpowiednim tempie, i ukazany jest z różnych perspektyw. Mimo iż kilku bohaterów wysuwa się oczywiście na plan pierwszy, a ich poczynania są ze sobą związane, to wydaje się, że wyjątkowy klimat powieści budują właśnie liczne wątki poboczne, informacje dorzucane niby mimochodem, a jednak, koniec końców, składające się w spójną całość. Warto zarezerwować na lekturę nieco więcej czasu. Nie tylko z tego powodu, iż mamy do czynienia z opowieścią naprawdę wciągającą, lecz przede wszystkim dlatego, że zyskuje ona właśnie przy dłużnym „zanurzeniu się” w świecie przedstawionym, kiedy możliwe jest konsekwentne podążanie tropami pozostawionymi nam przez autora. „Ślepe stado” jest historią wartą polecenia, szczególnie miłośnikom powieści science fiction, a także, popularnych od jakiegoś czasu, antyutopii. Choć polscy czytelnicy zetknęli się z twórczością Johna Brunnera stosunkowo niedawno – za sprawą serii „Artefakty”, ukazującej się nakładem wydawnictwa MAG – to w ojczyźnie autora jego najsłynniejsze dzieła dawno już zostały uznane za klasykę gatunku.
Tytuł: Ślepe stado Tytuł oryginalny: The Sheep Look Up Data wydania: 3 lutego 2016 ISBN: 978-83-7480-633-6 Format: 464s. 130×210mm; oprawa twarda Cena: 39,– Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 80% |