Co polscy czytelnicy wiedzą o Nicku Furym? Poza tym, że jest twardzielem, jakich mało, i nosi opaskę na jednym oku, w sumie niewiele. Dzięki 80. tomowi Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela „Nick Fury, agent S.H.I.E.L.D., część 1” możemy nieco nadrobić zaległości.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Z całą sympatią dla Samuela L. Jacksona i jego kreacji w filmowych przygodach Avengers, jak również serii „Ultimate”, dla mnie Nick Fury zawsze pozostanie białym republikaninem (żeby nie było, że jestem uprzedzony – Michael Clarke Duncan był genialnym Kingpinem!). Jest to bowiem typek czerstwy, praktycznie pozbawiony mięśni twarzy odpowiedzialnych za uśmiech, miętolący w zębach cygaro i niestroniący od najbardziej radykalnych rozwiązań. Nie da się jednak nie zauważyć ewolucji, jaką ta postać przeszła od lat 60. Teraz to szara eminencja, której poczynania nie zawsze są dla nas jasne. Tymczasem pięćdziesiąt lat temu był to jak najbardziej aktywny szpieg, który w pojedynkę potrafił rozgromić całą armię wroga. O tym właśnie opowiada niniejszy komiks. Ponownie mamy do czynienia z archaiczną pozycją, ale o wiele mniej męczącą niż nieszczęsny „Iron Man: Upadek i wzlot” czy „X-Men: Zmierzch mutantów”. Przygotujcie się więc na długą lekturę niewyobrażalnej ilości dymków, zawierających mało wiarygodne dialogi i monologi postaci, a także uporczywe tłumaczenie przez narratora każdego elementu obrazka oraz głupawe przypisy Stana Lee, któremu wydaje się, że jest niespotykanie zabawny (wyjaśnijmy to, by nie było nieporozumień – nie jest!). A jednak w samej historii jest coś, co pozwala dość gładko przebrnąć przez tę pozycję i czerpać z lektury sporo przyjemności. Oto bowiem Nick Fury z ramienia S.H.I.E.L.D. musi stawić czoła reaktywowanej Hydrze, rządzonej przez zmieniającego co chwila tożsamość dowódcę. Czasu jest mało, ponieważ ugrupowanie przygotowało misterny plan zmierzający do zapanowania nad całą planetą. Oczywiście każdy zeszyt składający się na ten tom WKKM przesycony jest akcją, ale jednocześnie ma sporo posmaku historii szpiegowskiej. Pod tym względem pozycja ta powinna spodobać się miłośnikom przygód Jamesa Bonda z późnych odcinków z Seanem Connerym i wczesnych z Rogerem Moore′em (aczkolwiek tabletka niewidzialności to z kolei czasy Pierce’a Brosnana i jego znikającego samochodu, który tu również się pojawia). Główny wróg jest megalomanem korzystającym z wymyślnych urządzeń nie z tego świata (Róg Masowej Zagłady, maszyna do masek epidermowych, szatański szpon), któremu przeciwstawiają się liczne gadżety Nicka Fury′ego, pozwalające mu w ostatnim momencie wykaraskać się nawet z najbardziej poważnych opresji. Absurdalność niektórych pomysłów śmiało można postawić obok Bonda biegającego po krokodylach czy udawania przez niego Japończyka poprzez domalowanie kresek przy oczach. Niemniej ma to sporo uroku, zwłaszcza jeśli lubi się tego typu przerysowania. Sam Nick Fury również okazuje się postacią niepozbawioną charyzmy. Uwielbiany przez wszystkich pracowników S.H.I.E.L.D. jest tak naprawdę straszliwym burakiem, dla którego rzucenie komuś kąśliwej uwagi wydaje się stanowić największą nagrodę za dobrze wykonaną pracę. Swoje robią także malowniczy towarzysze Nicka Dum Dum Dugan, Gabriel Jones i znany nam legalista Jasper Sitwell, których relacje towarzyskie również bazują na bezustannym dogryzaniu sobie nawzajem. Wstawki z nimi, zwłaszcza kiedy przebywają w szpitalu, wprowadzają sporo humoru i powietrza do gęstej fabuły. Mówiąc o „Agencie S.H.I.E.L.D.”, nie można także nie wspomnieć o świetnych rysunkach. W pierwszym zeszycie mamy jeszcze prace genialnego Johna Buscemy, ale chwilę później na arenę wkracza Jim Starenko, o którym mówi się, że jest mistrzem pop artu w komiksie. Coś w tym jest. Choć z początku bazował na szkicach Jacka Kirby′ego, wkrótce zaczął działać na własną rękę, pisząc zarówno scenariusz, jak i samemu planując kadry. Jego szczegółowe, niejednokrotnie futurystyczne kadry, to czasem autonomiczne małe dzieła sztuki, jak chociażby dwustronicowa grafika prezentująca Nicka Fury’ego przywiązanego do Strasznie Groźnego Urządzenia. Innym rewelacyjnym momentem jest strona podzielona na dziewięć kadrów, na których Nick rozkłada na łopatki żołnierzy Hydry. Długo zastanawiałem się nad tym, jaką ocenę wystawić temu komiksowi. W końcu czyta się go bardzo przyjemnie w przeciwieństwie do wielu innych pozycji z epoki. A jednak scenariusz obfituje w zagrywki, które swoją naiwnością psują konsekwentnie budowany klimat, jak wyskakiwanie Nicka Fury’ego z lecącego samolotu do morza czy ta nieszczęsna pigułka niewidzialności. Jeśli więc nie irytuje was James Bond zjeżdżający tyłem na nartach i prujący z broni do goniących go łotrów, tudzież goniący samolot w locie, myślę, że nie będziecie mieli problemu z przełknięciem niniejszej pozycji.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #80: Nick Fury: Agent SHIELD. Część 1 Tytuł oryginalny: Nick Fury: Agent of S.H.I.E.L.D. Part One Data wydania: 16 grudnia 2015 ISBN: 978-83-2820-321-1 Format: 176s. 170×260mm; oprawa twarda Cena: 39,90 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |