powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CLVII)
czerwiec 2016

Non omnis moriar: Co nas nie zabija, to wzmacnia
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – już po raz trzeci – (zachodnio)niemiecki zespół Guru Guru.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Wiesbaden 1972›
‹Wiesbaden 1972›
Początek lat 70. XX wieku to eksplozja popularności krautrocka, który to kierunek pogodził wykonawców sięgających po najróżniejsze inspiracje muzyczne: od awangardy, poprzez psychodelię i progres, aż po jazz i hard rock. Poczesne miejsce w tym krajobrazie zajmowało trio – przynajmniej na początku kariery – Guru Guru, które powstało latem 1968 roku, a któremu przez pierwsze lata ton nadawał basista Uli Trepte, wspomagany przez gitarzystę Aksa Genricha i perkusistę Maniego Neumeiera. W tym składzie grupa nagrała trzy albumy studyjne: „UFO” (1970), „Hinten” (1971) oraz „Känguru” (1972). Pierwsze dwa ujrzały światło dzienne nakładem niszowej wytwórni Ohr, na trzecim widnieje już logo renomowanego Brain Records. W tym czasie zespół także sporo koncertował, czego dowodem opublikowane po latach płyty z materiałami koncertowymi, które staramy się właśnie ocalać od zapomnienia na łamach „Esensji” – vide „Essen 1970” (2002) czy, będący bonusem do publikacji „30 Jahre Live” (w wersji z 2006 roku), „Live in Frankfurt 1971”. Dzisiaj przyglądamy się kolejnemu chronologicznie, oddanemu w ręce słuchaczy, archiwalnemu występowi Niemców, który miał miejsce w listopadzie 1972 roku w uzdrowiskowym Wiesbaden u podnóża gór Taunus.
Nieco wcześniej ukazał się – nagrany w hamburskim studiu Windrose na przełomie lutego i marca 1972 roku – album „Känguru”, który uczynił Guru Guru jedną z największych gwiazd ówczesnej muzyki rockowej w Republice Federalnej Niemiec. Niestety, krótko po sesji miało miejsce dramatyczne wydarzenie, które w pewnym stopniu zaważyło na dalszej karierze tria. Wiosną grupa udała się na koncert do bawarskiego miasteczka Deggendorf. Pech chciał, że za eskapadą na południe Niemiec stał nieuczciwy organizator, którego działania rozwścieczyły publikę; w efekcie w czasie występu Guru Guru na scenę wtargnęli fani, muzycy nie uniknęli poturbowania – Genrich miał złamany palec, a Trepte w ogóle wylądował w szpitalu. Jak wspominał po latach Neumeier, Uli był człowiekiem bardzo skromnym i łagodnym, takie przeżycia to było dla niego za dużo. Obawiając się „powtórki z rozrywki”, postanowił rozstać się z kolegami. Ax i Mani stanęli więc przed dylematem: Co robić dalej? Pogrzebać pięknie rozwijającą się karierę? Czy szukać nowego basisty? Zdecydowali się na to drugie.
Latem 1972 roku do składu dokooptowali basistę Brunona Schaaba, który – przynajmniej w porównaniu z nimi – nie miał zbyt wielkiego doświadczenia. Wcześniej był muzykiem progresywno-psychodelicznego zespołu Night Sun z Heidelbergu, z którym dane mu było nagrać tylko jedną płytę – „Mournin’” (1972). Wkrótce bowiem formacja ta, porównywana przez znawców do 2066 & Then i Kin Ping Meh, rozpadła się. Propozycja złożona przez Guru Guru została złożona więc w najlepszym możliwym momencie. Ax, Mani i Bruno przystąpili do wytężonej pracy, aby jesienią ruszyć na kolejne koncerty. Jednym z pierwszych był właśnie występ w klubie (a w zasadzie w centrum rekreacyjnym) Germania w Wiesbaden, do którego doszło z inicjatywy pochodzących z tego miasta muzyków i menedżera zespołu Xhol (wcześniej Xhol Caravan). Była sobota 4 listopada; w sali koncertowej zjawiło się nie więcej niż trzysta osób (bilet kosztował trzy marki); Guru Guru prezentowało głównie materiał z dopiero co wydanego „Känguru”, choć zagrali też przynajmniej jeden nowy numer – „Der Elektrolurch”.
Utwór ten rok później trafił na czwarty studyjny longplay Niemców zatytułowany po prostu „Guru Guru”. Niestety, na kompaktowym krążku „Wiesbaden 1972” go nie znajdziemy. I to z bardzo prozaicznej przyczyny. Koncert nagrywany był przez akustyka na kasetę magnetofonową, która miała ograniczoną długość; „Der Elektrolurch” nie zmieścił się w całości, dlatego wydawca płyty – Garden of Delights – zdecydował się nie umieszczać go w ogóle. Pewnie jest czego żałować, ale z drugiej strony nie narzekajmy. Przecież na album, choć zawiera on zaledwie trzy kompozycje, trafiło aż ponad siedemdziesiąt kilka minut muzyki! Co ciekawe, chociaż materiał z występu w Wiesbaden pokrywa się w dwóch trzecich (vide „Oxymoron” i „Baby Cake Walk”) z tym, co Guru Guru zagrało rok wcześniej we „Frankfurcie”, trudno oczekiwać od zespołu dokładnej powtórki z rozrywki – i to nie tylko dlatego, że zagrał w odświeżonym składzie. Niemcy byli po prostu zapalonymi improwizatorami. Każdy ich koncert był inny; te same utwory wykonywane po raz n-ty na żywo zmieniały się tak bardzo, że porównywanie ich do siebie często nie ma najmniejszego sensu. Tak jest właśnie w tym przypadku.
Płytę otwiera ponad dwudziestoośmiominutowa wersja „Oxymoronu”. Jego początek znaczony jest mocnym pochodem basu Schaaba oraz zaskakującym swampowym brzmieniem gitary elektrycznej Genricha. Pierwszy z instrumentów, wespół z perkusją Neumeiera, wprowadza też element transowości, dając solidną podbudowę pod wirtuozerskie popisy gitarzysty. Ax zaś dodatkowo stara się uatrakcyjnić swoje partie, wykorzystując – i to praktycznie przez cały koncert – przeróżne efekty dźwiękowe (zgrzyty, pogłosy i tym podobne). W dalszej części natomiast utwór wyraźnie zmierza w stronę bluesa; przy okazji zespół też nieco łagodnieje, wieńcząc całość kilkuminutowymi eksperymentami z pogranicza rocka i awangardy, których cel zdaje się być jeden – wyciszenie rozbudzonych wcześniej emocji. Nie po to jednak, aby – nie daj Boże! – uśpić słuchaczy, ale stworzyć mocny kontrast do tego, co ma nastąpić za chwilę. A chodzi o otwarcie kolejnej kompozycji – potężnie brzmiącego „Baby Cake Walk”, w którym już od pierwszych sekund psychodeliczny blues miesza się z hard rockiem.
Słuchając „Baby Cake Walk” można odnieść wrażenie, że na scenie – mimo iż Guru Guru było przecież zaledwie triem – obecne są jednocześnie aż dwie formacje rockowe: zespół Jimiego Hendrixa (odpowiadający za psychodeliczno-bluesową stronę utworu) oraz cały skład drugiego oblicza Deep Purple (mocno przeciągający linę w stronę hard rocka). Podwójne są tu nawet ścieżki wokalne. Śpiewają, choć to chyba akurat za dużo powiedziane, Ax i Mani, którzy – to trzeba przyznać uczciwie, mimo że z bólem – nigdy nie byli wybitnymi wokalistami. Szczęściem wydaje się więc to, że ich głosy są słabo słyszalne, co jest pokłosiem nieco bootlegowego brzmienia nagrań. Na koniec Genrich ponownie zaczyna kombinować z przetwornikami dźwięku, co aż w takim natężeniu, zamiast wzbogacać przekaz, raczej rozbija strukturę utworu, czyni go mniej czytelnym i zarazem mniej emocjonalnym. A to i tak jeszcze nie koniec zaskoczeń; kolejna ich porcja czeka na wstępie „Ooga Booga”, w którym Guru Guru podąża w stronę… country i bluegrassu. Czy to był pomysł Schaaba? Być może, ponieważ z Treptem takich zabaw raczej nie urządzali.
„Ooga Booga” rozkręca się bardzo długo, na co wpływ ma także fakt, że po dającej do myślenia introdukcji rozpoczyna się rozbudowana partia solowa Neumeiera. Mani najpierw gra na perkusjonaliach (bębenki), a następnie siada już do klasycznego zestawu perkusyjnego. Robi się wtedy prawdziwie szamańsko – nic zatem dziwnego, że zauroczona publika oklaskuje muzyka, a potem wraz z nim wystukuje (a raczej wyklaskuje) rytm. Na koniec dołączają do niego jeszcze obaj gitarzyści, by wspólnie poimprowizować na całego. Zakończenie płyty wypada więc rewelacyjnie, udowadniając tym samym, że w pierwszej połowie lat 70. wszystkie słane pod adresem Guru Guru świadectwa uwielbienia były jak najbardziej zasłużone. A dowodami na to są chociażby wyniki corocznych zestawień cenionego magazynu „Sounds”. Przywołajmy je na koniec. W kategorii najlepszy album 1971 roku „Hinten” uplasował się na miejscu szóstym, rok później „Känguru” był drugi (przegrał tylko z „Zeit” Tangerine Dream). Z kolei w kategorii najlepszy zespół w ciągu roku trio skoczyło z miejsca dziewiątego (1971) również na drugie (1972), dając się wyprzedzić jedynie innej legendzie krautocka, grupie Can.
Skład:
Ax Genrich – gitara elektryczna, śpiew
Bruno Schaab – gitara basowa
Mani Neumeier – śpiew, perkusja, instrumenty perkusyjne



Tytuł: Wiesbaden 1972
Wykonawca / Kompozytor: Guru Guru
Data wydania: 2007
Nośnik: CD
Czas trwania: 74:26
Gatunek: koncert, rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Oxymoron: 28:32
2) Baby Cake Walk: 23:50
3) Ooga Booga: 22:05
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

125
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.