Jeśli wciąż żyjecie w przekonaniu, że kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa, to „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” dowodzi, że określenie z książki Johna Graya już dawno uległo dezaktualizacji. W dzisiejszych czasach płeć piękna jest bardziej jak Mac – intuicyjna, szybka i elegancka. Faceci z kolei to pecety – tani, łapią wirusy i są wstanie wykonać tylko jedną czynność jednocześnie.  |  | ‹Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie›
|
W świetle zabawnych wydarzeń ze znakomitej komedii Paolo Genovese to techniczne porównanie wcale nie jest przypadkowe. W rzeczywistości rządzonej przez dyktat elektroniki jej zdobycze są niemal pełnoprawnymi uczestnikami naszego życia. Otoczeni laptopami czy tabletami nie wyobrażamy sobie dnia bez ich udziału. Gdy wyjdziemy z domu czy pracy bez telefonu, wrócimy po niego niezależnie od pogody czy odległości. Sekrety skrywane we wnętrzu smarfonów często stawiają je w roli jedynych powierników tajemnic, którymi niezbyt chętnie dzielimy się z przyjaciółmi czy rodziną. Niemal mistyczna siła telefonów w kinie obecna jest od lat. W „Matrixie” pozwalała na przeniesienie się do innego wymiaru, w horrorach doprowadzała do tragicznych zdarzeń(„Nieodebrane połączenie”, „Krzyk”). Bez obaw. Liczebność bohaterów z „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” tak na początku jak i końcu będzie dokładnie taka sama. Punktem wyjścia jest tu wspólna kolacja siódemki znajomych. Wśród grupki są małżeństwa, przyjaciele z lat dzieciństwa. Znają się od lat, plotkują, nie mają przed sobą żadnych tajemnic. Przynajmniej do czasu pomysłu nietypowej gry towarzyskiej – telefony na wierzch, każdą otrzymaną wiadomością, mejlem czy połączeniem trzeba podzielić się ze wszystkimi przy stole. Jedno spojrzenie na twarze bohaterów wystarczy do oczywistej konstatacji – będzie się działo. Nim nadejdzie drugie danie, sekrety posypią się garściami. Ktoś będzie ukrywał romans, ktoś operację plastyczną a jeszcze ktoś swoją seksualną osobowość. Komediowa i wyśmienicie zainscenizowana lekkość „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” nie znosi jednak filmu wyłącznie na z góry określone klimaty kina sytuacyjnego. W istocie opowiada o potrzebie większej otwartości w każdej relacji – małżeńskiej, rodzicielskiej czy przyjacielskiej. W czasach multikomunikacji, związki między najbliższymi słabną i często zanikają. Fizyczna bliskość to nie wszystko. Często wpatrzeni w ekrany smartfonów szukamy odskoczni i ucieczki od rzeczywistości. Klisza? Banał? Być może. Genovese ogrywa to jednak z wdziękiem, miękko, bez napinania fabularnych strun, które burzyłyby swobodny ton całej narracji. Reżyser bowiem nie zadowala się tylko lawirowaniem w obrębie zmyślnie zbudowanego komediowego samograja. Gdzieś między scenami wypełnionymi świetnie wyważonym humorem dostrzeżemy mądre tezy z pogranicza tolerancji, międzyludzkich uprzedzeń, relacji czy nawet skrytych żądzy. Dlatego w tej świetnie napisanej, i jeszcze lepiej zagranej, eleganckiej i szczerze zabawnej komedii, napędzanej przez gamę pełnych postaci, nie trudno odnaleźć refleksje na temat samego siebie. Bo choć wydaje nam się, że wiemy o kimś wszystko, pokusa sprawdzania i drobnego szpiegowania zawsze jest w nas obecna. Czasami jednak niewiedza jest błogosławieństwem.
Tytuł: Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie Tytuł oryginalny: Perfetti sconosciuti Data premiery: 2017 Rok produkcji: 2016 Kraj produkcji: Włochy Czas trwania: 97 min Gatunek: dramat, komedia Ekstrakt: 90% |