„Grimm City. Wilk” to jedna z najciekawszych książek Jakuba Ćwieka – przede wszystkim dzięki atmosferze i kreacji tytułowego miasta Grimm.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Przyznaj, spodziewasz się baśni?” – takie pytanie umieszczono na okładce książki. Przyznaję, po zobaczeniu okładki rzeczywiście spodziewałam się baśni, czy też może raczej antybaśni. Czerwonego Kapturka zamieniającego się w złego wilka, mrocznego klimatu, niezbyt szczęśliwych zakończeń. I właśnie dlatego sięgnęłam po kolejną książkę Ćwieka, do którego twórczości mam nieco mieszany stosunek – niektóre książki lubię bardzo, lektury innych trochę żałowałam. To co dostałam, nie do końca jest tym, czego się spodziewałam. „Grimm City. Wilk!” to zdecydowanie nie baśń, chociaż motywy baśniowe często przewijają się przez karty powieści. Z całej znanej twórczości Ćwieka „Grimm City” jest też pozycją, która najbardziej mnie ujęła. Miasto Grimm to ponure miejsce, jeżeli wierzyć baśniom – wybudowane na ciele okrutnego olbrzyma. Górnicy w pocie czoła wydobywają cenną, ale niebezpieczną substancję, jakoby krew giganta, a nad miastem niemal ciągle unosi się ciemny, szkodliwy pył. Miasto Grimm jest brudne w sensie dosłownym i metaforycznym. Lwią część władzy sprawują gangsterzy, a na ulicach zwalczają się mniejsze i większe gangi. Elementów fantastycznych jest w tej opowieści niewiele, ale tworzą one fascynującą otoczkę, dodają smaczku historii, która z nich odarta stałaby się miałka. Czerń wisząca nad miastem, Księga Baśni zastępująca Biblię, Bajarz jako prorok i wiara w to, że pewne historie wciąż się powtarzają. Świat przedstawiony i klimat to główne zalety powieści. Chociaż oczekiwałam czegoś innego, nie żałowałam, że „Grimm City” nie jest uwspółcześnioną wariacją na temat baśni. Fabuła? W mieście źle się dzieje, czy też raczej – dzieje się gorzej niż zwykle. Trupy padają jakoś często, zwłaszcza pośród taksówkarzy, co gorsza ginie także niejaki Wolf, policjant, któremu akcja z przeszłości zapewniła sporą sławę. W związku z tym jego śmierci nie da się po prostu zamieść pod dywan. Nawet jeżeli inni stróże prawa i porządku wiedzą, że Wolf nie był tak nieskazitelnym człowiekiem, jak niektórzy uważają. Główny bohater, Alfie Moore, przez przypadek staje się kluczowym świadkiem w śledztwie. Dzieje się sporo, chociaż więc fabuła nie jest niezwykle skomplikowana i nie obfituje w wiele zwrotów akcji, wystarczy, żeby zainteresować czytelnika. Bohaterowie wypadają całkiem nieźle, a na plus autorowi można policzyć, że jak się wydaje, w Mieście Grimm nie ma osób czarnych albo białych – są tylko szare. Z drugiej strony brakowało mi trochę jakiejś charakterystycznej, wyróżniającej się postaci, która faktycznie wzbudziłaby we mnie emocje. Jakoś nie umiałam przejąć się losami żadnej z nich, było mi obojętne, kto przeżyje, a kto umrze, a po lekturze potrafiłabym powiedzieć więcej niż dwa zdania wyłącznie o głównym bohaterze i niejakim Morcie (chociaż to postać trzecioplanowa wręcz – stał się zresztą moim ulubionym bohaterem). „Miasto Grimm” to ciekawa pozycja, oferująca czytelnikom ponury klimat, nawiązania do baśni i sporo akcji. Wielu nazywa tę książkę „kryminałem noir” i jest w tym twierdzeniu trochę prawdy. Dla wielbicieli Ćwieka, „Miasto Grimm” będzie zapewne lekturą obowiązkową. W tym wypadku jednak szansę powieści mogą dać nawet ci, którzy za dotychczasowym dorobkiem pisarza nie przepadają.
Tytuł: Grimm City. Wilk! Data wydania: 13 kwietnia 2016 ISBN: 978-83-7924-601-4 Format: 384s. 135×210mm Cena: 39,90 Gatunek: fantastyka, kryminał / sensacja Ekstrakt: 70% |