powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLVIII)
lipiec-sierpień 2016

Śląsko gruba w thrillerze
Wojciech Bauer ‹Pora chudych myszy›
Pomysł umiejscowienia akcji w mrocznej scenerii śląskiej kopalni jest pierwszorzędny! Czy „Pora chudych myszy” to narodziny nowego gatunku thrillera?
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na grubie (w kopalni) „Gertruda” atmosfera jest nienajlepsza. Dochodzi do morderstwa, wkrótce potem – następnego. Dużo domysłów wzbudza zwłaszcza pierwsze wydarzenie. Na dole zginęła młoda sztygarka, od pół roku zatrudniona w „Gertrudzie”. Dzieją się przy tym różne dziwne rzeczy i budzą taki strach, że górnicy buntują się i nie chcą zjeżdżać na dół do pracy.
Dyrektor Bugdoł jest w trudnej sytuacji. Co robić, żeby uspokoić nastroje załogi i wyjaśnić, co – a zwłaszcza kto – kryje się za tymi wydarzeniami? Kopalnia musi być w ruchu, gdy przerwie się wydobycie, zakład poniesie straty. Oficjalnie śledztwo przejmuje prokurator Zalewski, ale dyrektor chciałby jeszcze, aby sprawie przyglądał się jego zaufany człowiek. Jeszcze od czasów studiów zna się z kimś, kto jest idealny do podjęcia się tego trudnego zadania.
Nakonieczny. To najlepiej zarysowana, najbardziej charakterystyczna postać w powieści. Gość, który potrafi wzbudzić sympatię czytelnika, mimo, delikatnie mówiąc, jego dyskusyjnej przeszłości przed 1989 rokiem i na przekór temu, czym zajmuje się obecnie (egzekucja długów). Historię jego życia autor umiejętnie splótł z najnowszymi wydarzeniami w naszym kraju, pokazując, że jego losy, a także losy ludzi, nigdy nie są proste do wyjaśnienia. Przeszłość przeszłością, ale Nakonieczny i bez „prześwietlania” kopalni na prośbę Bugdoła ma sporo na głowie. A tu już nie to zdrowie, co dawniej – co autorowi udało się pokazać z pewną dozą poczucia humoru.
Mocną stroną powieści są dialogi – dynamiczne, zwięzłe, błyskotliwe, dzięki nim akcja bardzo szybko posuwa się do przodu. Część z nich toczy się w gwarze śląskiej, co tworzy w „Porze chudych myszy” niepowtarzalny klimat. Na Górnym Śląsku gwarę słyszy się wszędzie, na kopalni – szczególnie, zatem gdy toczy się tu akcja książki, nie mogło jej zabraknąć. Warto też podkreślić, że śląski brzmi w powieści świetnie: naturalnie i barwnie. Nie są to tylko ozdobniki wplecione do tekstu na siłę. Proszę się nie obawiać: tym, którzy nie są z gwarą osłuchani, nie będzie trudno zrozumieć całości. Zwróćmy też uwagę na znakomicie zarysowane realia pracy w kopalni (nie tylko polegającej na wydobyciu!) i ciekawe techniczne szczegóły. To naprawdę nie jest robota dla każdego. Sam zjazd w dół wymaga wielkiej odporności psychicznej, nie mówiąc już o pracy na całej zmianie.
Drugą, trochę gorszą stroną medalu są zbyt liczne długie, przegadane fragmenty, które nie pomagają „Porze chudych myszy” nabrać tempa. Obniżają temperaturę, można nawet powiedzieć, że niweczą wysiłek autora włożony w sprawne konstruowanie dialogów. Choć oczywiście trzeba jakoś zapoznać czytelnika z nowymi faktami czy nakreślić tło wydarzeń z przeszłości, to jednak wydaje się, że należałoby poszukać na to innego sposobu. Na przykład podzielić te dywagacje na krótsze fragmenty, dodać im więcej dramatyzmu i tempa. W końcu jest to kryminalny thriller. Za dużo też chyba czytamy o wszystkich działaniach Nakoniecznego (wątek łódzki), i to nawet biorąc pod uwagę zakończenie, w którym zbiegają się one z działalnością bohatera w kopalni.
Kwestią gustu jest, czy spodoba się finał „Pory chudych myszy”. Przez całą powieść narasta napięcie, coś się buduje, wydaje się, że dojdziemy do jakiejś „kropki nad i”, scalającej wszystko, co było dotąd. Dla jednych – zapowiadane przez wydawcę na skrzydełku „elementy ezoteryczne” okażą się niezbyt szczęśliwym pomysłem, bo niewiele wnoszą do całości i słabo się z nią łączą. Epilog to kolejny przegadany fragment, który – zamiast odsłaniać i cokolwiek wyjaśniać, wszystko komplikuje jeszcze bardziej. Ale są też tacy, którzy lubią zakończenia nieoczywiste, zawieszone w próżni, otwarte na domysły i interpretację – i pod tym względem ocenią „Porę chudych myszy” bardzo wysoko.
Labirynty korytarzy kopalni, groza podziemnej ciemności i dojmujący strach – czy po skończonej pracy wyjedzie się szczęśliwie na górę. Dopiero po przeczytaniu książki Wojciecha Bauera uświadamiamy sobie, że śląska kopalnia węgla może być świetną scenerią na thriller lub kryminał. „Pora chudych myszy” jest naprawdę udanym połączeniem obu tych gatunków literackich. Może autor dojdzie do wniosku, że – na wzór skandynawskich – warto stworzyć mocną, dobrze rozpoznawalną markę kryminałów, takich ze śląską kulturą i kopalnią węgla w tle? Dostrzegam tu wielki potencjał. Śląsko gruba w thrillerze – czamu ni?



Tytuł: Pora chudych myszy
Data wydania: 16 marca 2016
Wydawca: Videograf
ISBN: 978-83-7835-460-4
Format: 336s. 135×208mm
Cena: 32,90
Gatunek: kryminał / sensacja
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

19
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.