powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLIX)
wrzesień 2016

Tu miejsce na labirynt…: Przeminęło, lecz wciąż pozostaje
Bobby Previte & The Visitors ‹Gone›
W świecie jazzu i fusion wcale nie zdarza się rzadko, aby liderami formacji byli perkusiści. Wystarczy wspomnieć artystów takiego formatu, jak Tony Williams, Mani Neumeier, Paal Nilssen-Love czy nasz rodak Kazimierz Jonkisz. Do tego grona już ponad ćwierć wieku temu dołączył Amerykanin Bobby Previte, współtwórca kilku grup. Ta najświeższa to The Visitors, którą nową, koncertową płytę – „Gone” – wydała właśnie polska firma For Tune.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Gone›
‹Gone›
Bobby Previte pojawił się w Polsce wraz ze swymi kolegami w styczniu 2015 roku. Zagrał wtedy koncert w warszawskim 12on14 Jazz Clubie przy ulicy Piwnej na Starym Mieście (dopiero później został on przeniesiony na Noakowskiego, gdzie działa po dziś dzień). Występ był porywający, więc bardzo dobrze się stało, że choć z półtorarocznym opóźnieniem, to jednak trafił on do rąk słuchaczy za pośrednictwem będącej w permanentnej ofensywie wydawniczej wytwórni For Tune. Kim jest lider zespołu? Urodził się w Niagara Falls w stanie Nowy Jork w 1951 roku. Karierę zaczynał już jako dziecko, grając na gitarze. Na perkusję przerzucił się dopiero po latach, kiedy rozpoczął studia na uniwersytecie w Buffalo. Uczył się ekonomii, ale jednocześnie zgłębiał tajniki gry na bębnach. Jako dwudziestoośmiolatek podjął jedną z najważniejszych decyzji w swoim dotychczasowym życiu – nie tylko przeniósł się na stałe do Nowego Jorku, ale postanowił zarabiać na życie jako artysta. Szybko wkroczył do świata jazzu, nawiązując współpracę między innymi z Johnem Zornem, Wayne’em Horvitzem, Elliottem Sharpem czy Jamie Saftem. Jednocześnie zaczął nagrywać płyty solowe; dzisiaj – jako lider bądź muzyk sesyjny – ma na koncie prawdopodobnie ponad setkę wydawnictw.
The Visitors to jego najnowszy projekt, do udziału w którym zaprosił muzyków znacznie od siebie młodszych i tym samym nieporównywalnie mniej doświadczonych: gitarzystę Michaela Gamble’a, saksofonistę i klawiszowca Michaela Kammersa (znanego z nagrywającej dla Tzadik Records Johna Zorna jazzrockowej formacji The Suite Unraveling) oraz kontrabasistę Kurta Kotheimera (w minionej dekadzie udzielającego się we freejazzowym kwartecie Erniego Krivdy). Sam nie tylko zagrał na perkusji, ale był również kompozytorem i aranżerem wszystkich utworów. Czego można się po albumie „Gone” spodziewać? Pewne jest jedno – nie tylko free jazzu; ta płyta to również (w kilku momentach) porcja znakomitego, zagranego z ogromną werwą i emocjami jazz-rocka, którego nie powstydziliby się klasycy gatunku. Kto więc, idąc na koncert bądź teraz wkładając krążek do odtwarzacza, będzie oczekiwał jedynie wysublimowanych dźwięków gitary i saksofonu czy nastrojowych pasaży rytmicznych – może przeżyć prawdziwy szok. Oczywiście w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu.
Album otwiera utwór „The Saint” – i jest to bardzo mocne jazzrockowe wejście w temat. Sekcję rytmiczną wspomaga tu jeszcze gitarzysta, na pierwszy plan wybija się natomiast saksofon tenorowy Kammersa – z początku brzmiący zaskakująco klasycznie, z czasem jednak coraz bardziej free. Aż do przesilenia, po którym na placu boju przez chwilę pozostaje tylko kontrabas, potem dołączają do niego kolejne instrumenty. Gdy zespół wraca już na normalne tory, zaczyna się z kolei kombinowanie na potęgę. Momentami aż trudno nadążyć za rytmicznymi wygibasami Kotheimera i Previte’a, ale z drugiej strony śledzenie pozostawianych przez nich śladów jest prawdziwą intelektualną łamigłówką. Na koniec The Visitors ponownie dają kopa, przekonując tym samym, że w świecie rocka również by sobie poradzili. „Client 9” wprowadza zupełnie inny nastrój – klimatyczna gitara Gamble’a i melancholijny saksofon sprawiają, że można się zadumać. I nawet kiedy muzycy podkręcają tempo, wciąż utrzymują ten sam nostalgiczny klimat (duża w tym zasługa gitarzysty, który sięga po patenty charakterystyczne dla amerykańskiego folk-rocka).
Początek „I-5” sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z podobnym rozwiązaniem, ale już po minucie niemal wszystko zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie rezygnując z przebijającej z każdej nuty tęsknoty, Previte i The Visitors dodają mocy. Całość wieńczy zaś porywająca solówka na gitarze, w tle której pojawia się nad wyraz smakowita partia organów (za którą odpowiada Michael Kammers). W „The Inexorable March Towards Brutality” muzycy wracają na tory mroczno-jazzowe – ponownie zaczynają się rytmiczne kombinacje, nie brakuje także improwizacji solowych (choć bez typowego dla free jazzu szaleństwa). Przebija z nich jednak melodia, a dodatkowymi „smakołykami” są pojedyncze dźwięki klawiszy. Dopiero na koniec Kammers, tym razem biorąc do ręki dęciaka, pozwala sobie na freejazzowy odlot. Drugi – po „I-5” – najmocniejszy punkt programu to utwór „California 17”, oparty przede wszystkim na motywach klawiszowych (organów i fortepianu). Pozostałe instrumenty służą tu jedynie wsparciem, choć oczywiście bez nich nie brzmiałoby to tak rasowo. Uwagę przykuwa zwłaszcza pełen powłóczystych dźwięków duet gitary i organów, z którego w ostatnim fragmencie zwycięsko wychodzi ta pierwsza.
Zagrany na finał trzynastominutowy „Figure / Ground” otwiera solowy popis lidera. Wcześniej Bobby Previte unikał wciskania się pomiędzy pozostałych instrumentalistów, teraz już wiemy dlaczego – pozostawił sobie czas na koniec. Nie oznacza to jednak, że przez cały czas skazani jesteśmy tylko na obcowanie z jednym instrumentem. Po nieco ponad dwóch minutach do lidera dołączają pozostali muzycy. Michael Gamble pozwala sobie na rozbudowaną improwizację gitarową, później jego miejsce zajmuje – w tym samym celu – sekcja rytmiczna. Gdy Previte i Kotheimer prowadzą ze sobą spokojną dyskusję, Gamble i Kammers wypełniają tło nastrojowymi barwami. Choć z biegiem czasu ten ostatni ma coraz więcej do powiedzenia – jego majestatycznie brzmiące organy są tym, co pozostaje ze słuchaczami jeszcze na długo po wybrzmieniu ostatniego dźwięku. „Gone” wypełnia pięćdziesiąt minut muzyki – dokładnie tyle, by cieszyć się każdym fragmentem tej płyty bez choćby odrobiny znudzenia. Co istotniejsze, zawartość albumu jest w stanie zadowolić nie tylko wielbicieli jazzu.
Skład:
Michael Gamble – gitara elektryczna
Michael Kammers – saksofon tenorowy, organy, fortepian
Kurt Kotheimer – kontrabas
Bobby Previte – perkusja



Tytuł: Gone
Wykonawca / Kompozytor: Bobby Previte & The Visitors
Data wydania: 20 lipca 2016
Wydawca: For Tune
Nośnik: CD
Czas trwania: 49:36
Gatunek: jazz
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) The Saint: 06:31
2) Client 9: 07:20
3) I-5: 06:44
4) The Inexorable March Towards Brutality: 08:25
5) California 17: 07:35
6) Figure / Ground: 13:01
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

99
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.