Muzycy Agusy mają zadziwiającą skłonność do znęcania się nad swoimi wielbicielami. Wiedzą przecież, z jaką niecierpliwością oczekiwana jest ich każda kolejna płyta, a kiedy już ją wydają, okazuje się, że trwa ona nie więcej niż czterdzieści minut. Dlatego też większe nadzieje wiązano z zapowiadanym na koniec wakacji albumem koncertowym. I co? Owszem, „Katarsis” ujrzał światło dzienne – trafiły nań jednak tylko dwie kompozycje, łącznie trwające… trzydzieści dwie minuty.  |  | ‹Katarsis›
|
Czy można jednak z tego powodu gniewać się na Agusę? Skoro szwedzcy artyści bardzo konsekwentnie – zarówno w warstwie muzycznej, jak i wizualnej (wystarczy popatrzeć na ich wygląd, stroje sceniczne, okładki płyt) – nawiązują do stylistyki lat 70. ubiegłego wieku, trudno spodziewać się, by wydawali albumy dopasowane do pojemności kompaktów, a nie winyli. Z drugiej strony przede wszystkim liczy się przecież jakość – lepiej mieć w dyskografii znakomitą płytę trwającą niespełna czterdzieści minut, niż taką sobie, ale dłuższą na przykład o pół godziny. Oczywiście ideałem byłoby wydawnictwo jak najdłuższe i na jak najwyższym poziomie, lecz takowe są absolutnymi wyjątkami, rzadkimi jak kruki albinosy. Przypomnijmy jednak pokrótce mniej zorientowanym, z kim mamy do czynienia: Agusa przyszła na świat w Malmö w 2013 roku, a jej ojcami założycielami byli gitarzysta Mikael Ödesjö (niegdyś w Svenska Musikrörelsen, potem w Kama Loka) oraz basista Tobias Pettersson (The Divine Baze Orchestra, Sveriges Kommuner & Landstig i Kama Loka), którzy do pierwszego składu dokooptowali jeszcze organistę Jonasa Berge (obecnie również w duńskim Øresund Space Collective) oraz perkusistę Daga Strömkvista. W kwartecie Szwedzi zarejestrowali debiutancką płytę, którą zatytułowali „ Högtid” (2014). I jak się okazało, odnieśli wielki sukces – przynajmniej w swojej niszy. Tym większym zaskoczeniem był fakt, że po wydaniu krążka pożegnał się z kolegami Dag, który postanowił… wyruszyć do Indii. Mikael i Tobias potraktowali jego „dezercję” nie tylko jako okazję do przemeblowania składu, ale także małej wolty stylistycznej. Na miejsce Strömkvista przyjęli młodego Tima Wallandera (z szeregów lokalnego konkurenta, grupy Magic Jove), ale namówili do współpracy również flecistkę Jenny Puertas, dzięki której Agusa wykonała intrygujący skręt w stronę muzyki progresywno-folkowej. Nowe oblicze grupy poznaliśmy dzięki ubiegłorocznemu albumowi „ Två” – i trzeba przyznać, że choć zaskoczenie było spore (przynajmniej niżej podpisanego), to radość z dokonanych zmian chyba jeszcze większa. W każdym razie fani od zespołu się nie odwrócili, o czym świadczą liczne koncerty Szwedów w całej Europie, w tym ten nie tak dawny (w ostatni weekend sierpnia) w naszym kraju, w ramach dziewiątej edycji festiwalu Ino-Rock.  | |
Do Inowrocławia grupa przywiozła między innymi także swoje najnowsze wydawnictwo – winylową wersję koncertowego albumu „Katarsis”. Znalazł się na nim fragment występu Agusy w ateńskim klubie Six D.O.G.S., który odbył się 12 lutego tego roku. Krążek, jak wszystkie wcześniejsze w tej formie, opublikowała wytwórnia Kommun 2 (z rodzinnego Malmö), a trafiły nań zaledwie dwie kompozycje, po jednej na stronę. Na dodatek – obie dobrze już znane, ponieważ pierwotnie zarejestrowane zostały na potrzeby debiutanckiego „ Högtid”. Pocieszające jest jednak to, że ich nowe, koncertowe warianty są brzmieniowo znacznie bogatsze od tego, co nagrano przed nieco już ponad dwoma laty w studio (w czym głównie zasługa Jenny Puertas). Stronę A „Katarsis” wypełnił niemal osiemnastominutowy, a więc dłuższy o prawie siedem minut od wersji studyjnej, utwór „Uti vår hage”. Zaczyna się on bardzo spokojnie, z wyciszenia – uszu słuchaczy dobiega dźwięk fletu, do którego wkrótce dołącza gitara Mikaela, a po kilkudziesięciu kolejnych sekundach organy Jonasa i sekcja rytmiczna. Mając za sobą introdukcję, muzycy wskakują wreszcie na właściwe tory i nieco podkręcają tempo; motoryczny rytm służy im zaś jako podbudowa do następujących po sobie partii solowych – „kwasowych”, psychodelicznych organów, eterycznego fletu, w końcu bluesowej (w stylu Jimmy’ego Page’a bądź Jeffa Becka) solówki gitary elektrycznej. Nabierając mocy, Agusa zamienia się w skrzyżowanie Deep Purple (względnie Uriah Heep) i Jethro Tull, serwując swą nad wyraz apetyczną formułę hardrockowego progresu z mocnym akcentem folkowym. I tak jest praktycznie do ostatniej sekundy „Uti vår hage” – fragmenty delikatne i nastrojowe (głównie dzięki fletowi i gitarze akustycznej) przenikają się z ostrzejszymi, klasycznie – w wydaniu vintage – rockowymi. Prawdziwymi klejnocikami są natomiast grane unisono partie Jenny i Mikaela, którym w tle najczęściej towarzyszy Jonas. Godne podkreślenia jest również to, że Ödesjö nie nadużywa swej pozycji lidera, nie „zaśmieca” utworu niekończącymi się partiami gitar, wie doskonale, kiedy należy zejść na plan drugi bądź kiedy z gitarzysty solowego zamienić się w rytmicznego. Zyskuje na tym zresztą cały zespół, odpowiednio wykorzystując całe instrumentarium.  | |
Po przełożeniu krążka na stronę B też czeka na nas tylko jeden numer – „Kärlek från Agusa”. On również pierwotnie pojawił się na albumie „Högtid”, chociaż jedynie jako bonus w wersji kompaktowej. Co ciekawe, trwał tam zaledwie trzy minuty; na „Katarsis” rozrósł się do czternastu, co oznacza, że: po pierwsze – musiał zostać gruntownie przearanżowany, po drugie – dopełniono go improwizacjami. W obu przypadkach efekt okazał się doskonały. Otwarcie „Kärlek från Agusa” przypomina pierwsze sekundy „Uti vår hage” – słuchaczy do zabawy ponownie zaprasza Jenny do spółki z Mikaelem, z którymi subtelny dialog nawiązują Tobias Pettersson (gitara basowa) i Tim Wallander (perkusja). Zwłaszcza ten ostatni zasługuje na szczególne wyróżnienie, udowadniając, że mimo bardzo młodego wieku, jest bębniarzem mającym ogromne wyczucie stylu i wrodzoną delikatność. Co w takiej muzyce, jaką gra Agusa, jest czynnikiem niezbędnym. Po pastelowym wprowadzeniu Szwedzi postanawiają pokazać swe bardziej rockowe oblicze – tym samym na plan pierwszy wybijają się najpierw organy Jonasa, a następnie gitara Mikaela, który bez trudu udowadnia, że gdyby tylko miał taką zachciankę, mógłby pościgać się z samym Johnem Petruccim. Ale takiej zachcianki nie ma. Bo i po co?! Muzyka to przecież nie sport. Tu się nie daje punktów za to, że ktoś gra szybciej czy głośniej. Solówki Mikaela Ödesjö nie są więc sztuką dla sztuki. Przeciwnie, są idealnie wkomponowane w utwór, nawiązują bezpośrednio do wcześniej wykorzystywanych motywów, twórczo je rozwijają, by następnie płynnie przekazać „pałeczkę” pozostałym solistom – flecistce bądź organiście. Wymieniające się duety tej trójki to prawdziwa ozdoba nie tylko „Kärlek från Agusa”, ale i całej płyty. Ba! co zespół udowodnił podczas niedawnego występu w Inowrocławiu – prawdopodobnie również każdego koncertu. Pretensje można mieć do Szwedów tylko o jedno – że „Katarsis” trwa tak krótko, że nie zdecydowali się na przykład na wydanie podwójnego albumu. Materiału mają przecież wystarczająco. Na koniec kilka miłych słów należy skierować jeszcze pod adresem współpracującego z zespołem od początku jego istnienia grafika Petera Wallgrena (przed trzema dekadami grającego na gitarze basowej w heavymetalowej formacji Syrus). Wszak okładki płyt Agusy jego autorstwa to psychodeliczne dzieła sztuki. Skład: Mikael Ödesjö – gitara elektryczna, gitara akustyczna Jenny Puertas – flet Jonas Berge – organy Hammonda Tobias Pettersson – gitara basowa Tim Wallander – perkusja
Tytuł: Katarsis Wykonawca / Kompozytor: AgusaData wydania: 22 sierpnia 2016 Nośnik: Winyl Czas trwania: 31:55 Gatunek: folk, rock Utwory Winyl1 1) Uti vår hage: 17:46 2) Kärlek från Agusa: 14:08 Ekstrakt: 80% |