Niewątpliwie „Dziennik 1954” jest nie tylko interesującym źródłem wiedzy o warunkach życia w Warszawie krótko po śmierci Stalina, ale także ważnym elementem budowania przez Leopolda Tyrmanda własnej legendy pisarza niezłomnego.  |  | ‹Dziennik 1954›
|
W książce znajdziemy zapiski z nieco ponad trzech miesięcy tytułowego roku, ale już po ukazaniu się pierwszego wydania pojawiały się sugestie, że znaczna cześć tekstu powstała znaczne później – być może nawet dopiero w trakcie pobytu Tyrmanda w Stanach Zjednoczonych. Badacze literatury kiedyś może ustalą, jak było naprawdę; w każdym razie „Dziennik 1954” pozostaje ciekawą lekturą niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z autentykiem, czy też jedynie ze spisanymi po latach wspomnieniami go udającymi. Dla Tyrmanda bezpośrednim powodem pisania dziennika był przedłużający się okres pozostawania bez stałej pracy po zamknięciu „Tygodnika Powszechnego”. Wprawdzie w Polsce Ludowej oficjalnie bezrobocie zostało zlikwidowane, ale władza – nawet jeśli w danym przypadku nie stosowała otwartych represji – potrafiła uprzykrzyć życie takim nieposłusznym jednostkom jak autor książki. Nic dziwnego, że powraca tutaj często temat rozmaitych prób zdobycia kolejnych zastrzyków gotówki, szczególnie że Tyrmand nie potrafił nie błyszczeć towarzysko – a to wiązało się ze sporymi wydatkami. Warto tutaj dodać, że chciał on uchodzić nie tyle za człowieka gustownie ubranego, ale wręcz za nieoficjalnego kreatora mody. Inną kosztowną „inwestycją” pisarza były kobiety, dlatego dość szczegółowe relacje z jego erotycznych przygód stanowią całkiem sporą cześć zapisków w „Dzienniku 1954”. Drugą stroną medalu jest zaś przedstawiona w tej książce konieczność zmagania się z niedomogami socjalistycznej gospodarki, która nie tylko nie była w stanie dostarczyć luksusowych towarów będących obiektem pożądania bikiniarza, ale nawet zwykłego porządnego grzebienia! Mimo wszelakich dolegliwości materialnych późniejszy autor „Złego” wielokrotnie podkreślał, że choć nie miał zamiaru aktywnie zwalczać socjalizmu, to również nie chciał sprzedać się władzy jako twórca. Marzyło mu się jedynie, aby pozwolono mu pisać i wydawać kolejne utwory, bez konieczności trzymania się socrealistycznych wzorców. Wśród osób sportretowanych w „Dzienniku 1954” Tyrmand jest zresztą jednym z nielicznych, którzy nie poszli na daleko posunięte ustępstwa w stosunku do oczekiwań ówczesnych włodarzy kultury. Trzeba zaś przyznać, że pisarz nie patyczkował się tutaj przy wydawaniu jednoznacznych sądów o bliższych czy dalszych znajomych, a w tekście pojawia się rzeczywiście wiele nazwisk powszechnie znanych twórców, którzy prezentowali cały przekrój postaw wobec powojennej polskiej władzy. Lektura „Dziennika 1954” powinna być ciekawa nie tylko dla osób zainteresowanych postacią Leopolda Tyrmanda czy innych opisanych tam twórców, ale także dla wszystkich pragnących poznać realia życia w Warszawie pod rządami Bieruta. Jednocześnie w sumie niewiele jest tutaj ideologicznej polemiki autora z samym komunizmem czy relacji o ówczesnych aktualnościach politycznych – co akurat wpływa całkiem pozytywnie na atrakcyjność tej książki dla współczesnego czytelnika.
Tytuł: Dziennik 1954 Data wydania: 21 października 2015 ISBN: 978-83-7779-339-8 Format: 368s. 145×205mm; oprawa twarda Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 70% |