Siłą reportażu Magdy Bogusz są marzenia. Ale nie najskrytsze, a te obwieszczone całemu światu. Nie ulotne, surrealistyczne, a całkiem konkretne, namacalne. Spełnione. To marzenia bowiem popchnęły młode małżeństwo w niezwykłą – choćby dlatego, że trwającą aż 1405 dni – podróż dookoła świata.  |  | ‹Pirania na kolację›
|
Wiele książek napisano już o tym, jak być szczęśliwym, wstawać z łóżka z uśmiechem na twarzy, w ciągłej gotowości do działania. Jak planować i z odwagą te plany realizować. Obserwując rynek wydawniczy, można wręcz śmiało powiedzieć, że wszelkiej maści poradniki są ostatnimi czasy naprawdę chwytliwym towarem. Wspominam jednak o tym trochę z przekory, bo i Magda Bogusz wielokrotnie powtarza na łamach swojej książki, że aby coś zrobić wystarczy tylko chcieć. Przekonuje, że w wielu wypadkach do zrealizowania marzeń nie są potrzebne jakieś szczególne umiejętności lub talenty, a jedynie odrobina chęci oraz mnóstwo samozaparcia. Swoją opowieść zaczyna zresztą słowami: „A gdyby tak zmienić coś w swoim życiu, przewrócić poukładany świat do góry nogami?” Dość banalny to początek, trzeba przyznać, godny bloga albo właśnie wspomnianych wcześniej poradników. Jednak – wbrew zasadzie, że najwięcej o książce mówi kilka pierwszych zdań – potem jest już tylko lepiej. Choćby dlatego, że w miejsce cudownych wskazówek mamy całkiem ciekawy reportaż. Magda i Tomek to para, która zamiast gdybać i narzekać, postanowiła naprawdę wziąć los w swoje ręce. Sprzedali wszystko, co się dało, wyrzekli się przewidywalności i rutyny, po czym wyruszyli w podróż dookoła świata. Nie mieli szczegółowego planu czy nawet zarezerwowanego noclegu, a jedynie bilet w jedną stronę do Newark w Stanach Zjednoczonych i plecaki z najpotrzebniejszym wyposażeniem. Nie wiedzieli, kiedy wrócą, w jakie miejsca dotrą, na jak długo wystarczą zgromadzone środki. Jednak, głównie dzięki ogromnej determinacji i sporej dawce pozytywnej energii, udało im się zwiedzić obie Ameryki, Azję, Australię i Nową Zelandię oraz przepłynąć Ocean Spokojny. Ten sam entuzjazm i optymizm, który niewątpliwie towarzyszył im podczas podróży, znajduje swe odzwierciedlenie na niemal każdej stronie „Piranii na kolację”. Choć w dobie powszechnej dostępności informacji coraz trudniej zaskoczyć, zaciekawić, a tym bardziej zaszokować odmiennością czy różnorodnością kulturową, to świeże spojrzenie i autentyczny zachwyt młodych podróżników, zarówno wielkimi jak i małymi „odkryciami”, łatwo udziela się czytelnikowi podczas lektury. Mimo że w książce brak szczególnie obszernych, barwnych opisów, których miejsce zajmują raczej luźne, bardzo subiektywne spostrzeżenia, jakimś sposobem przenosimy się razem z bohaterami do kolejnych miast i krajów, chłonąc wrażenia oraz obrazy. Można mieć jedynie drobne zastrzeżenia co do formy, która choć bardzo swobodna, łatwa w odbiorze, wydaje się trochę nazbyt nieuporządkowana. Pewne informacje powtarzają się w tekście zupełnie niepotrzebnie, co może trochę nużyć. Zbędne wydaje się także streszczanie wydarzeń na początku niektórych rozdziałów, tym bardziej, że później zostają one przedstawione ze szczegółami. Nie mam pojęcia, czy taki właśnie był zamysł autorki, lecz mnie w „Piranii”, bardziej niż piękno opisywanych miejsc poruszył sam stosunek do podróżowania. Odwaga, otwartość na spotykanych w drodze ludzi, bezpośredniość, gotowość do przyjmowania lekcji na każdym kroku. A także wzajemne zaufanie dwójki młodych ludzi, chęć gromadzenia wspólnych doświadczeń. Takie z pozoru zwyczajne, małe rzeczy, które mogą być najlepszą inspiracją.
Tytuł: Pirania na kolację Data wydania: 15 czerwca 2016 ISBN: 978-83-287-0452-7 Format: 432s. 135×200mm Cena: 39,90 Gatunek: non-fiction, podróżnicza / reportaż Ekstrakt: 70% |