powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLIX)
wrzesień 2016

Mousewoman wraca na miejsce zbrodni
Philippe Aymond, Jean Van Hamme ‹Lady S. #4: Zabawa w kotka i myszkę›
W „XIII” Jean Van Hamme udowodnił, że nie brakuje mu wyobraźni i potrafi wymyślać fabuły pełne rozmachu, których motywem przewodnim są międzynarodowe spiski na skalę globalną. Ten sam motyw postanowił powtórzyć w rozpoczętej w połowie poprzedniej dekady serii „Lady S.”. I co? W pierwszych dwóch tomach działało bez zarzutu, w trzecim można jednak było odnieść wrażenie, że zaczyna lekko zgrzytać. Czwarty – „Zabawa w kotka i myszkę” – jedynie to potwierdza.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Lady S. #4: Zabawa w kotka i myszkę›
‹Lady S. #4: Zabawa w kotka i myszkę›
…ale nie myślcie sobie, że nagle – ni stąd, ni zowąd – belgijski scenarzysta zapomniał, jak tworzy się dobry scenariusz sensacyjno-szpiegowski. Mimo małego spadku formy, „Lady S.” wciąż czyta się z przyjemnością. Wszystkie elementy gatunku są na swoim miejscu, z logicznym ciągiem przyczynowo-skutkowym zdarzeń też nie jest najgorzej, a jedyne, do czego tak naprawdę można się przyczepić, to pojawiająca się niekiedy nadmierna służalczość autora wobec bohaterki. Służalczość, która każe Jeanowi Van Hamme’owi wyprostowywać jej pogmatwane życiowe drogi. Pisarz robi to chyba trochę z litości, ponieważ we wcześniejszych tomach serii – a zwłaszcza tych, które dotyczyły jej dzieciństwa i młodości spędzonych w sowieckiej Estonii (czyli w dwóch pierwszych: „Na zdorowje, Szaniuszka!” oraz „Na zdrowie, Suzie!”) – zdecydowanie jej nie oszczędzał. Inna sprawa, że z dotychczas wydanych w naszym kraju czterech odsłon tej opowieści właśnie tamte jawiły się jako najciekawsze…
W albumie trzecim, noszącym tytuł „59o szerokości północnej” (2006), Van Hamme zdecydowanie przesadził z melodramatyzmem. Być może ktoś mu to potem wypomniał, choć całkiem realne, że post fatum sam zdał sobie z tego sprawę – w każdym razie w kolejnej części, na szczęście, powściągnął swoje zapędy w tym kierunku. Postanowił też ponownie poszukać inspiracji we własnej serii sprzed lat, czyli legendarnej „Trzynastce”. Co wszystkim wyszło na dobre. Akcja rozpoczyna się z przytupem. W siedzibie CIA w Langley zdenerwowany szef agencji (a w każdym razie osoba w tej instytucji znacząca) wydaje swemu podkomendnemu rozkaz rozpracowania działającej na całym świecie, świetnie zakonspirowanej organizacji CIRCAT (to skrót od „Centralized Information and Research Center Against Terrorism”). Mimo że zdaje się ona walczyć po tej samej stronie barykady, Amerykanów bardzo niepokoi fakt, iż tak mało o niej wiedzą. A brak wiedzy może oznaczać kłopoty w przyszłości. Dlatego też ten stan rzeczy należy jak najszybciej zmienić.
Ale skoro CIRCAT tak świetnie się ukrywa, to w jaki sposób można się do nich dobrać? Jest jeden trop. Z Europy nadeszła akurat wiadomość, że tajemniczej organizacji udało się najprawdopodobniej zwerbować Suzan, adoptowaną córkę amerykańskiego ambasadora Jamesa Earla Fitzroya. Jeśli ona jest nitką, to oznacza, że – choćby nieświadomie – może doprowadzić ich do kłębka, czyli mózgu CIRCAT. Zadanie powierzone agentowi Murdochowi nie jest zbyt skomplikowane, ale ryzykowne. Fitzroyowie udają się właśnie na zasłużony urlop na Lazurowym Wybrzeżu – i tam też ma rozegrać się główny akt dramatu. Szefostwo CIA wierzy bowiem, że jeśli uda się upozorować porwanie ambasadora i winą za to obciążyć ekstremistów islamskich, kochająca córka z miejsca rzuci się do ratowania ojca (choćby i przybranego), a pomocy będzie szukać przede wszystkim u swoich nowych, wielce wpływowych i tak bardzo enigmatycznych mocodawców. Wystarczy więc obserwować Suzan, a gruszki same wpadną do fartuszka.
Chciałoby się powiedzieć: szpiegowski elementarz. Tyle że nie wszystko idzie zgodnie z planem. Ba! to nawet mało powiedziane. Nic nie dzieje się tak, jak obmyślono to w Langley. Jeśli taki właśnie był koncept scenarzysty ze Starego Kontynentu – pokazać agentów CIA jako nieudaczników czy wręcz przygłupów – to udało mu się to doskonale. Problem w tym, że zabieg ten spowodował jednocześnie spadek napięcia. Bo jak utrzymać je przez cały czas na tym samym poziomie, skoro nie mamy do czynienia z przeciwnikami walczącymi w tej samej kategorii intelektualnej? Choć gwoli ścisłości należy dodać, że honoru oficjalnych służb skutecznie bronią przynajmniej prowadzący śledztwo w sprawie uprowadzenia ambasadora Francuzi (wiadomo, Europejczycy!). To w zasadzie oni depczą bez przerwy po piętach pannie Fitzroy i ściągają na jej głowę kolejne kłopoty. Ale od czego Suzan ma nowych przyjaciół! Swoją drogą w „Zabawie w kotka i myszkę” Van Hamme tyle zdradza na temat CIRCAT, że można się poważnie zastanawiać, czym ma zamiar zaskakiwać w kolejnych tomach (zakładając oczywiście, że jeszcze ich nie znamy).
Warto by napisać coś jeszcze na temat strony graficznej albumu. Tylko co, skoro wszystko, co istotne, zostało wyłuszczone już przy okazji recenzji poprzednich tomów? Styl Philippe’a Aymonda nie uległ przecież żadnym zmianom. Wciąż mamy więc do czynienia z kreską bardzo realistyczną, znakomicie oddającą szczegóły – i to zarówno w przypadku postaci, wnętrz, jak i plenerów. W efekcie „Zabawę…” ogląda się z taką samą, a może nawet nieco większą, przyjemnością, jak czyta.



Tytuł: Lady S. #4: Zabawa w kotka i myszkę
Scenariusz: Jean Van Hamme
Data wydania: czerwiec 2016
Wydawca: Kubusse
Cykl: Lady S.
ISBN: 9788394148041
Cena: 38,00
Gatunek: sensacja
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

86
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.