powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CLX)
październik 2016

Nieszkodliwe kłamstwa i miarkowane sentymenty
Sean Mewshaw ‹Nie ma mowy!›
Po seansie „Nie ma mowy!” będziecie gotowi twierdzić, że od żałoby do zakochania nie jest wcale tak daleko. Nic w tym podejrzanego, wykorzystana w filmie magia instagramowego obrazu oraz emocjogenna muzyka, którą mógłby wygrywać sam Elliott Smith, wyczyniają bowiem eskapistyczne cuda.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przeżywanie żałoby nasuwa tu skojarzenia z kinem obyczajowym nakręconym w jakimś ośnieżonym Sundance, przedstawiane życie w samotności przypomina album z górskimi widokówkami poprzetykany reklamami drwaloseksualizmu, a tutejsza miłość – wykuwana jest w hucie łez. Tak, „wykuwana”, jak przystało na dramat/komedię romantyczną głoszącą, że ten się czubi, kto się lubi.
Mamy więc (młodą i urodziwą) wdowę po kultowym artyście folkowym, która żałobny kir chce zamienić w energię twórczą – próbuje napisać książkę o tragicznie zmarłym ukochanym. Mamy też (brodatego) profesora w skórze, przybyłego z wielkiego miasta, by… z grubsza zrobić to samo. Jak podpowiadają materiały reklamujące film, zderzenie tych samych interesów zakończy się eksplozją miłości. To ona wysuszy w końcu kaskadę żałobnych łez.
Zgryźliwy, lecz ciepły humor sprawia, że nie ma tu miejsca na ckliwość właściwą najtańszym romansom o kobietach-mimozach i o rycerzach, w których ramionach tamte mogą ukryć się przed światem. A mimo tego urok „Nie ma mowy!” nie jest zbyt wyrafinowany. Sprowadza się do tego, że prosi się tu nas, byśmy przestali obawiać się najprostszych emocji. Mamy zasłuchać się w melancholii wygrywanej na gitarze Damiena Jurado (połączenie smutku Elliotta Smitha i ilustracyjnych ciągot grajków z Once). Mamy wpatrzeć się w przejrzyste panoramy ośnieżonych Stanów. Mamy uwierzyć, że istnieją sielankowe prowincje, na których nie znajdziemy metru kwadratowego pluchy, a na zahartowanych i zaskakująco pięknych twarzach wieśniaków nie dopatrzymy się milimetrów skazy. Zresztą, kluczowa dla fabuły kwestia sprowadza się do tego, że zmarły automatycznie przemienia się w świętość. Nawet żałobna depresja ma tu w sobie coś z cudowności wakacji przeżywanych w drewniaku na odludziu. Zadowoleni z tej taniutkiej magii kina osadzonej na nieszkodliwych kłamstwach i miarkowanych sentymentach, wyjdziemy z seansu ciut szczęśliwsi. I bardziej zazdrośni – że istnieją takie światy, jak ten.



Tytuł: Nie ma mowy!
Tytuł oryginalny: Tumbledown
Dystrybutor: Best Film
Data premiery: 5 sierpnia 2016
Reżyseria: Sean Mewshaw
Zdjęcia: Seamus Tierney
Rok produkcji: 2015
Kraj produkcji: Kanada, USA
Czas trwania: 105 min
Gatunek: komedia, melodramat, muzyczny
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

63
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.