powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CLX)
październik 2016

Marvel: Ukochani zmarli
Gerry Conway, Gil Kane, Stan Lee, John Romita ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #98: The Amazing Spider-Man: Śmierć Stacych›
Co tu dużo mówić, na ten komiks czekałem od momentu, kiedy dowiedziałem się, że coś takiego jak Wielka Kolekcja Komiksów Marvela ma się pojawić na naszym rynku. Co prawda miałem nadzieję, że ukaże się wcześniej niż w dziewięćdziesiątym ósmym tomie, ale wreszcie jest. Proszę państwa, oto on – „The Amazing Spider-Man: Śmierć Stacych”.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Niewiele osób ma świadomość, że umierających Stacych było dwoje. Poza Gwen, piękną blondynką i dziewczyną Peter Parkera, przedwcześnie opuścił ten padół także jej ojciec. Również miało to związek z działalnością Spider-Mana. O obu tych tragicznych wydarzeniach opowiada niniejsza pozycja, pokazując, że życie naszego bohatera to nie tylko beztroskie latanie na pajęczynie między wieżowcami i rzucanie czerstwych dowcipów, ale także kolejne dramaty i niełatwe wybory.
Choć do historii komiksu przeszły zeszyty poświęcone Gwen, to jednak większa część tego tomu zawiera historię związaną z odejściem kapitana Stacy′ego. I niestety trochę żałuję, że tak się stało. Wątek ucieczki z więzienia doktora Octopusa jest bardzo przyjemny, ale nie wyróżnia się zbytnio na tle innych jego występów. Po raz kolejny możemy także zobaczyć, jak ludzie nastawiają się przeciw Pająkowi, a kampania oszczerstw prowadzona przez J. Jonah Jamesona przynosi rezultaty. Pewnym urozmaiceniem jest za to wątek polityka, który chce się wybić na tej kampanii i osobistej tragedii Gwen. Powiedziałbym, że to zapowiedź nadchodzących zmian w podejściu do sztuki komiksowej, jaka miała za chwilę nastąpić.
W Marvelu dokonała się w czerwcu 1973 roku. Do sklepów trafił kolejny (121.) zeszyt przygód Człowieka Pająka, ale jego zakończenie wstrząsnęło czytelnikami. Ponieważ rzecz jest jasno przedstawiona na okładce i w tytule, a i nieraz o niej mówiono, nikogo chyba dziś nie zaskoczę, mówiąc, że chodzi o niespodziewany zgon jednej z głównych bohaterek komiksu. Do tej pory takie rzeczy się nie działy. Owszem, gdzieś w tle mogły ginąć pojedyncze postacie, ale do tego momentu uważano, że nie tylko herosi są pod specjalną ochroną scenarzystów, ale także ich rodziny i ukochani. Gerry Conway, który napisał skrypt do tej opowieści, postanowił zerwać z podobnym myśleniem i tym samym zakończył w Marvelu Srebrną Erę Komiksu i rozpoczął Brązową, cechującą się mroczniejszym klimatem i zdecydowanie mniej optymistyczną, niż miało to miejsce w latach 60.
Zgodzić się muszę z opinią wyrażoną w dodatkach, że tak naprawdę Gwen Stacy stała się ikoną dopiero po śmierci. Jak już wielokrotnie wspominałem przy okazji poprzednich recenzji, zawsze bardziej podobała mi się Mary Jane, ponieważ była dziewczyną z krwi i kości, a nie wyidealizowaną świętą i nijaką blondynką. Prawdopodobnie, gdyby nie zginęła z ręki Green Goblina, dziś mówiłoby się o niej jako o tej lasce Spidera, a nie o ważnej postaci jego życia, jaką jest M.J. Tymczasem nagle stała się symbolem końca epoki niewinności i dziś jej osoba wciąż budzi emocje u fanów Pająka (czego dowodem są rewelacyjne komiksy „Spider-Man: Niebieski” – WKKM 33 i „Marvels” – WKKM 13). Sam, będąc młodym chłopakiem, kiedy czytałem „Ślub Spider-Mana” (2/1991 TM-Semic), kiedy inni koledzy radowali się sekwencją w kościele, w którym pojawia się oddział przyjaciół i wrogów Parkera, zastanawiałem się, kim do licha jest ta Gwen, do zdjęcia której prowadził wewnętrzny monolog na dzień przed złożeniem małżeńskiej przysięgi.
Omawiając „Śmierć Stacych”, należy jednak zaznaczyć, że to nie tylko sam pojedynek z Green Goblinem i jego nieszczęśliwe zakończenie, ale także zeszyt następny, kiedy Spider goni po Nowym Jorku zabójcę dziewczyny. Tak sfrustrowanego i kipiącego złością Petera nie widziałem nigdy przedtem, ani potem. Wystarczy wspomnieć, jak bezceremonialnie toruje sobie przejście między policjantami, którzy nie wszyscy byli wrogo do niego nastawieni. Szkoda tylko, że coś złego zrobiło się z nakładaniem tuszu w tym zeszycie. Nie wiem, czy to wina kopii, czy też John Romita Sr. wyjątkowo pokpił sprawę w oryginale, ale przez to rysunki wyszły nienaturalnie i są rozmazane.
A skoro już jesteśmy przy rysunkach, to te oczywiście prezentują najwyższy poziom. Zarówno Romita Starszy, jak i Gil Kane wywiązują się ze swej pracy po mistrzowsku. Oczywiście, można zarzucić temu drugiemu, że nie bardzo wychodzi mu kadrowanie postaci z góry i mają czoła niczym potwory Frankensteina, ale przy ogólnym rozrachunku jest to drobnostka, która nie psuje pozytywnego odbioru albumu. Na deser w dodatkach dostajemy również garść reprintów okładek wznowień omawianej historii, autorstwa genialnego Todda McFarlane’a.
Pozostaje tylko żałować, że dogłębniej nie przedstawiono sytuacji, w wyniku której Norman Osborn powrócił do roli Goblina. Podobnie z Harrym, którego uzależnienie od narkotyków (co jest istotne dla przebiegu fabuły) również wymagałoby lepszego wprowadzenia. W sumie chyba nawet bardziej bym się cieszył z zeszytów, które opowiadałyby o tych wydarzeniach, niż z tych poświęconych ojcu Gwen. Ale to tylko uwaga na marginesie, bo „Śmierć Stacych” to klasyka, którą każdy fan Spidera, ale także i komiksu w ogóle, musi znać.



Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #98: The Amazing Spider-Man: Śmierć Stacych
Tytuł oryginalny: The Amazing Spider-Man: Death of the Stacys
Scenariusz: Stan Lee, Gerry Conway
Data wydania: 24 sierpnia 2016
Przekład: Marek Starosta
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-2820-339-6
Format: 152s. 170×260mm; oprawa twarda
Cena: 39,99
Gatunek: superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

78
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.