Denis Villeneuve z każdym kolejnym filmem dumnie kroczy ku zapisaniu się w historii kina jako jeden z najbardziej utalentowanych i wrażliwych reżyserów. Autor „Pogorzeliska” czy niedocenionego „Wroga”, swoim najnowszym dziełem, i to w wyjątkowej dla siebie konwencji – science fiction – „Nowym Początkiem”, robi ogromny krok naprzód. Co nie jest aż takim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę z jakim reżyserem mamy do czynienia.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na Ziemi ląduje (a raczej cumuje) dwanaście pozaziemskich statków. Rozlokowują się w losowych miejscach na całym świecie. Nie atakują, nie powodują swoim przybyciem degradacji środowiska, po prostu są. Grani przez Amy Adams (która powoli drepcze w kierunku swojego Oscara) i wspierającego ją Jeremy’ego Rennera naukowcy, którym szefuje stereotypowy, ale wrażliwy na zdanie ekspertów Forest Whitaker, mają nawiązać z nimi kontakt. Denis Villeneuve jak zwykle prowadzi swoich aktorów z wyczuciem na najmniejszą emocję i zwraca uwagę na każde słowo oraz moment ciszy. Po raz kolejny udowadnia jak mistrzowsko opanował sztukę utrzymywania widza w napięciu, o czym świadczą o tym już pierwsze sceny „Nowego początku”. Nie wchodzi z kamerą wprost w spanikowany przybyciem obcych tłum, nie podsyca tych emocji, jedynie z dala obserwuje sytuację. Niespieszna narracja i powolne najazdy kamery, które są już znakiem rozpoznawczym reżysera pozwalają skupić się na niepewności uczuć, które targają bohaterami, a także… obcymi, którzy nie są tacy, do jakich przyzwyczaiło nas Hollywood. Nie jest to inwazja, nie są to też zwykłe odwiedziny. Naukowcy? Za mało ciekawscy. Turyści? Na te pytania próbują odpowiedzieć sobie bohaterowie filmu. Sam wątek lingwistyczny, czyli próby porozumienia się z obcymi i zrozumienia po co przybyli, uzmysławia, że to tak naprawdę jedyne narzędzie, jakie kiedykolwiek pozwoli nam przetrwać. Jest też druga strona medalu, czyli elastyczność języka jako takiego. Villeneuve z wielkim wyczuciem równolegle prowadzi wątek porozumienia między ludźmi a obcymi, jak i porozumienia ludzi z ludźmi. Chyba nie było lepszego momentu na premierę takiego filmu niż dzisiejsze, burzliwe czasy. Kiedy porozumienie z obcymi okazuje się łatwiejsze niż współpraca międzypaństwowa, międzyludzka w dobrej, wspólnej sprawie, która pozwoli nam przetrwać jak gatunek. Co ciekawe, mimo że to wysokobudżetowa produkcja, ogląda się ją jak najdoskonalsze kino kameralne. Nie uświadczymy scen zbiorowych spanikowanego tłumu, czy batalistyki w obronie ojczyzny. Jedynym oknem na świat, poza statkiem kosmicznym (nomen omen najpiękniejszym jaki zaprojektowano w historii kina), są ekrany i media: połączenia internetowe z innymi tłumaczami, nieprecyzyjne newsy telewizyjne czy youtubowi kaznodzieje. Tu również Villeneuve trafia w punkt: zaufanie tym ostatnim doprowadza w filmie właściwie do katastrofy i praktycznie zabija wszelką nadzieję na pozytywne zakończenie. W tego typu filmach najtrudniejsze jest pokazanie obcego. Łatwo otrzeć się o śmieszność. Heptapody (tak nazywani są kosmici w „Nowym początku”) okazują się być naprawdę nie z tego świata, a przy tym szalenie fascynujący. Zarówno ich wygląd jak i cechy charakteru czy zachowanie wzbudzają ogrom sympatii, która przebija się przez niepokój. Nie można nie wspomnieć o literackim pierwowzorze filmu. Wielokrotnie nagradzane opowiadanie „Historia twojego życia” Teda Chianga jest wyjątkowe już ze względu na strukturę swojej narracji. I to właśnie formę tekstu Villeneuve wplata jako jeden z wątków swojego filmu, rozwijając dzięki temu historię o naprawdę wzruszający motyw i ważne pytania. Tak, po raz kolejny okazuje się, że literatura i kino to najlepsze połączenie. Villeneuve ma zresztą nosa do dobrych tekstów i adaptuje je z ogromnym wyczuciem. Należy też zauważyć, że muzyka Jóhanna Jóhannssona jest oddzielnym bohaterem filmu, uzupełnia jego narrację i buduje napięcie jakiego dawno nie uświadczyłem od tej strony w kinie. Bez wątpienia jest to film tej samej wagi dla naszych czasów, co niegdyś „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” Spielberga. „Nowy początek” nawiązuje o wiele bliższy kontakt, niż Jodie Foster w „Kontakcie”, nie aspiruje do naukowego wyjaśniania zjawisk jak „Interstellar”, ale też dużo lepiej radzi sobie z przekazem, że czas jest względny, a uczucia takie jak miłość czy zaufanie, choć nie zawsze łatwe – potrafią oprzeć się jego działaniu. Jest to naprawdę „Nowy początek” i wyjątkowo tym razem polski tytuł oddaje ducha najnowszego filmu Denisa Villeneuve.
Tytuł: Nowy początek Tytuł oryginalny: Arrival Data premiery: 11 listopada 2016 Rok produkcji: 2016 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 116 min Gatunek: SF Ekstrakt: 90% |