powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLXI)
listopad 2016

Herbata z miłością, herbata z nienawiścią
Dinah Jefferies ‹Żona plantatora herbaty›
Egzotyczna sceneria „Żony plantatora herbaty” znacznie dodaje kolorytu tej powieści, w której dobrze poprowadzone wątki przenikają się z tymi nieco słabszymi, mniej udanymi i niepozbawionymi naiwności.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rozgrywająca się w dwudziestowiecznym Cejlonie książka przybliża nam ciekawe realia związane z prowadzeniem upraw herbaty, traktuje też o relacjach pomiędzy Brytyjczykami a ludnością rodzimą: Tamilami i Syngalezami, w czasach, gdy Cejlon był jeszcze kolonią brytyjską. Na tym tle rozgrywają się rodzinne i miłosne dramaty, ale też rozkwitają najpiękniejsze uczucia.
Gwen ma dziewiętnaście lat, gdy wychodzi za mąż za wdowca, właściciela plantacji herbaty na Cejlonie. Ma nadzieję, że małżeństwo z nim dobrze się ułoży. Początki są raczej obiecujące, choć Laurence nie za bardzo chce, aby żona interesowała się prowadzeniem herbacianych interesów. Jest przekonany, że Gwen powinna skupić się na domu i zarządzaniem licznymi służącymi.
Młoda żona ma szansę wzbudzić sympatię czytelnika. Dostrzegająca nieszczęście innych, niegłupia, ma swoje zdanie na wiele tematów – co sto lat temu w brytyjskich realiach nie było przyjmowane zbyt przychylnie. Ale jej niezależność stale napotyka ograniczenia. Gwen niby stara się być asertywna, lecz w ostatniej chwili zawsze ulega „dla świętego spokoju” albo ze względu na inne okoliczności – ten schemat, ogrywany przez całą powieść aż do samego końca, może być z czasem męczący i nudny, co obniża walory literackie całości.
A problemów w rodzinie nie brakuje. Laurence Hooper żyje w cieniu tragicznej przeszłości. Stracił jakiś czas temu żonę i małego synka, o czym nie chce rozmawiać, bo sprawia mu to zbyt dużo bólu. Mężczyzna w dodatku tkwi bezsilnie w sidłach kobiety, jego własnej siostry Verify. Nie kryje ona, że brat jest dla niej źródłem stałego dochodu. Wszędzie jej pełno, bez skrępowania miesza się do spraw rodzinnych Hooperów, manipuluje i intryguje. Dinah Jeffries nakreśliła bardzo dobre i wyraziste studium kobiety bez reszty toksycznej, nie wahającej się dochodzić do celu „po trupach” – ale w pewnym momencie tracącej grunt pod nogami.
Gwen doświadcza czegoś, czego za wszelką cenę nie może wyznać nikomu i sama musi nosić tragiczną tajemnicę. Stawką jest jej honor i ocalenie małżeństwa. Odtąd można nieraz zdenerwować się przebiegiem akcji, nie brakuje w książce rozwiązań takich trochę „szytych grubymi nićmi”, choć w ogólnym rozrachunku trzeba powiedzieć, że spójność powieści nie zostaje naruszona. Znów możemy trochę pomarudzić – że wzloty i upadki małżeństwa Gwen i Laurence’a, dobre i złe chwile, zawsze zależą od jego humoru, chęci wtajemniczania żony w swoje sprawy czy ochoty na zajmowanie się rodziną. Z drugiej strony, w tamtych patriarchalnych czasach przeważnie zapewne tak musiało być. Na pocieszenie pozostaje nam to, że ważnym bohaterem jest także (w różnych sytuacjach) herbata, i to jest wielki atut „Żony plantatora herbaty”.
Na korzyść autorki trzeba też podkreślić, że spod jej pióra wyszła powieść obyczajowa nie taka jednak do końca naiwniutka i wydumana, ale rzecz poruszająca rzadko poruszany aspekt kwestii rasowej (również dlatego, że to temat tabu). Wiele zostało nam wyjaśnione w posłowiu: Dinah Jeffries napisała tę powieść, ponieważ interesowało ją, jakie było w tamtych czasach nastawienie do różnic rasowych i jakie panowały w tej kwestii stereotypy. Widać w jej utworze postawy kolonistów oraz „punkty zapalne” pomiędzy nimi a ludnością miejscową. Inspiracją do napisania książki były doświadczenia teściowej autorki, która spędziła dzieciństwo w południowej Azji, a w jej rodzinie byli plantatorzy herbaty. To zapewne korzystając z tych opowieści, pisarka świetnie pokazała „skok” plantacji Hooperów w stronę nowoczesności – po nowojorskim krachu giełdowym.
Wracając do problemów rasowej nienawiści, zbyt wiele powiedzieć o nich nie mogę, aby nie wprowadzać tu spoilerów. Powiem tylko tyle: głębsze przemyślenie przesłania „Żony plantatora herbaty” powinno wzbudzić w nas przekonanie – że tak naprawdę najwyższy czas, by odchodzić od rasowych stereotypów i uprzedzeń, nie powinny one mieć dla nas najmniejszego znaczenia. Dlaczego nadal mają – to oczywiście temat rzeka, nie zawsze wygodny do wyjaśnienia.
Im dłuższy czas mija od przeczytania książki, tym więcej dostrzegam w niej walorów. Chociażby ten, że „Żona plantatora herbaty” nie kończy się przesłodzonym (i przewidywalnym!) finałem spod znaku „i żyli długo i szczęśliwie”. Poza tym, ta powieść w swoim wydźwięku bardzo przypomina mi „Witaj na świecie, maleńka” Fannie Flagg, choć oba utwory mają oczywiście zupełnie odmienny klimat i realia. Kto pozna obie książki, będzie wiedział, o co chodzi.



Tytuł: Żona plantatora herbaty
Tytuł oryginalny: The Tea Planter’s Wife
Data wydania: 20 lipca 2016
ISBN: 978-83-2761-935-8
Format: 480s.
Cena: 36,99
Gatunek: obyczajowa
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

37
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.