powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLXI)
listopad 2016

PINKK
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Możemy to zmienić – powiedział wreszcie z namysłem, odwracając się od monitora. – To nie będzie bardzo skomplikowane. Prawdę mówiąc, zakładaliśmy, że lekkie dostrojenie może być konieczne. Będzie trzeba przeprogramować kilka funkcji, przede wszystkim tych z obszaru budowania tożsamości, ale powinno dać się zrobić. Daj nam… – Zastanowił się przez chwilę. – Daj nam ze trzy tygodnie na wprowadzenie zmian. No i Pink też będzie potrzebował trochę czasu na przestawienie się na nowy sposób działania, ale pierwsze efekty powinnaś mieć najdalej po jakimś miesiącu od ponownego uruchomienia. Jeśli dobrze szacuję, wystarczy wprowadzenie minimalnych zmian w ograniczeniach, żeby uzyskać przeszło siedemdziesięciokrotny wzrost mocy obliczeniowej.
– Mam nadzieję, że wiesz co mówisz – odparła chłodno Kate. – I że nie przeceniasz możliwości Pinka. Bo nie będziesz miał drugiej szansy. Bioprocesory tego zwyczajnie nie wytrzymają. Przy obecnym obciążeniu powinny wystarczyć na jakieś dziesięć, piętnaście lat, czyli wystarczająco długo, żebyśmy zdążyli wyhodować drugą i trzecią generację. Przy zwiększeniu liczby impulsów skończą się najdalej za rok.
Hindus zamilkł wyraźnie zasępiony.
– Możemy jakoś spowolnić ten proces?
– Nie bez ingerowania w strukturę macierzy – stwierdziła po chwili zastanowienia. – Gdy ją projektowaliśmy, nie mieliśmy pojęcia, w co dokładnie się pakujemy. Optymalizacja pozostawia wiele do życzenia. Moglibyśmy spróbować przebudowy w locie, ale to może spowodować nieodwracalne uszkodzenia… – znów przerwała. – Możemy mu zniszczyć osobowość.
– O ile jakąś ma – sarknął rozeźlony Satapathy.
– Boże, Abhay – westchnęła Kate z lekką irytacją w głosie. – Kto jak kto, ale ty nie powinieneś mieć wątpliwości.
Zignorował jej uwagę. W normalnych okolicznościach nie przyszłoby mu do głowy kwestionować wyników prowadzonych od ośmiu lat badań bez solidnych podstaw, choć nigdy też nie odważyłby się na samej tylko podstawie własnych przeczuć stwierdzić, że osiągnęli sukces.
Przez wszystkie te lata nie nauczył się patrzeć na Pinka inaczej, jak przez pryzmat algorytmów tworzących jądro systemu. Miał tego świadomość, lecz ostrożność czy może już wręcz uprzedzenia znów nie pozwoliły mu powiedzieć, że ma do czynienia z prawdziwą inteligencją, a nie jedynie zbiorem dobrze emulujących ją procedur. Nie bez twardych dowodów.
– Dobrze – oznajmił w końcu. – I tak nie mamy wyjścia. Jutro przeniesiemy dane PINKK na dyski zapasowe i wyłączymy strukturę macierzy. Ile czasu będziesz potrzebowała na wprowadzenie zmian?
– Jakieś dwa tygodnie – odpowiedziała po namyśle. – Ale nie łudź się, że to da nam więcej niż jakieś dodatkowe trzy, może cztery lata.
Satapathy przez chwilę trawił tę informację w milczeniu.
– Powinno wystarczyć. W tym czasie postaramy się przygotować jeszcze jedną partię procesorów tej generacji. Na wszelki wypadek. Gdy tylko skończysz modyfikację obecnej struktury, zajmij się opracowaniem projektu nowej. Czegoś, co nie przepali się nam po kilku latach pracy systemu. Woytek powinien przez te dwa miesiące stworzyć jakąś protezę systemu mowy, a w najgorszym razie przejdziemy na pismo. Przy odrobinie szczęścia zdamy i twoje testy psychologiczne. O test Turinga się nie martwię. Nawet cholerne boty marketingowe zdają go od lat. – Zamilkł i wziął głębszy wdech. – Skontaktuję się jutro z Home Office i zapowiem prezentację na za jakieś trzy miesiące.
Kate Monroe skinęła głową i w milczeniu zabrała się do pracy.
• • •
Dwa tygodnie później z lekkim niepokojem obserwowali przenoszenie ostatnich bitów danych do pamięci struktury sterowanej zupełnie nowym układem bioprocesorów. Kilkanaście osób zebranych w sali głównej LAB-4 w skupieniu obserwowało prosty pasek postępu. Nikt nie poruszył się, gdy transfer danych dobiegł końca. Dopiero po chwili Satapathy odchrząknął lekko i podszedł do panelu kontrolnego PINKK. Sprawdził po raz ostatni wszystkie ustawienia i wreszcie, po trwającym zaledwie ułamek sekundy wahaniu, włączył system.
Na monitorach zamigały komunikaty testowe, potem uruchomiło się sprawdzanie systemów mowy i rozpoznawania dźwięku.
– Pink? – zapytał wreszcie Satapathy i tylko lekkie drżenie głosu zdradzało jak bardzo był zaniepokojony.
Jedna, druga, trzecia sekunda minęły w ciszy, aż wreszcie z głośników popłynęło:
– Dzień dobry, doktorze Satapathy.
W sali rozległy się gromkie brawa.
• • •
Tego dnia w LAB-4 nikt więcej nie pracował. Kate Monroe uruchomiła wprawdzie kilka testów w tle i co chwilę sprawdzała ich wyniki, jednak członkowie zespołu skupili się przede wszystkim na towarzyskich pogawędkach ze swoim podopiecznym. Na pierwszy rzut oka zmiany w strukturze matrycy nie wpłynęły niekorzystnie na reakcje systemu. Wydawało się, że Pink pozostał jednak Pinkiem.
Świętowanie trwało do wieczora.
Satapathy, choć pierwotnie planował wyjść z laboratorium razem z Kate Monroe, został tam jednak do późna. W skupieniu studiował wyniki uruchamianych wcześniej testów psychologicznych. Nie był specjalistą od behawioryzmu systemów informatycznych, lecz nie chciał czekać do rana na opinię Kate.
– Doktorze Satapathy? – Głos Pinka zabrzmiał w pustej sali bardziej głucho niż zwykle. Hindus drgnął zauważalnie, a papiery, które trzymał w dłoni posypały się na ziemię. – Przepraszam, nie chciałem pana wystraszyć.
– Nie wystraszyłeś. Jestem trochę zmęczony. To były dla mnie długie dwa tygodnie.
– Chciałbym móc powiedzieć to samo, tymczasem mnie się wydaje, że od naszej ostatniej rozmowy minęło zaledwie kilka dni.
Satapathy zaśmiał się krótko. Zabrzmiało to bardziej nerwowo niż się spodziewał, co go nieco zaskoczyło.
– Bo dla ciebie minęły zaledwie dwa dni. Musieliśmy wprowadzić kilka zmian technicznych – powiedział z udawaną wesołością.
– Żebym przestał… kostnieć? – zapytał Pink swoim mechanicznym, pozbawionym modulacji głosem. Tylko krótka przerwa między dwoma ostatnimi słowami sugerowała cień wahania w działaniu procedury kontroli zachowań. – Słyszałem pańską rozmowę z doktor Monroe – przyznał po krótkim milczeniu.
Abhay westchnął ciężko. Nagle poczuł się jak przyłapane na nieudolnej próbie kłamstwa dziecko. Skoro Pink wiedział o problemach z ograniczeniami narzuconymi na możliwości sieci, orientował się też zapewne w kwestii ograniczenia wytrzymałości macierzy procesorów. Satapathy pomyślał, że nie zdoła uciec od niewygodnego tematu.
– Nieładnie jest podsłuchiwać. – Pogroził palcem niewidzialnemu rozmówcy.
– Wiem. Ale nie mogłem przestać. – W głosie systemu jak zawsze nie sposób było doszukać się żadnych emocji.
– Mogłeś, ale nie chciałeś. To jest różnica – powiedział naukowiec, pochylając się nad wydrukami. Nie miał ochoty, by obraz z kamer bezpieczeństwa pozwolił Pinkowi przeanalizować wyraz jego twarzy.
– Doktorze Satapathy?
Hindus pokręcił głową i odłożył długopis. Nie zapowiadało się, by komputer dał mu jeszcze dziś popracować.
– Tak, Pink?
– Czy na pewno?
– Co „na pewno”?
– Czy na pewno chciałem? A może mnie się tylko wydaje, że czegoś chcę?
Abhay nie odpowiedział od razu. Przez lata pracy nad systemem sztucznej inteligencji przyzwyczaił się do prowadzenia rozmów z niewidzialnym towarzyszem, lecz tym razem brak cielesnej istoty Pinka przeszkadzał mu jak nigdy wcześniej.
– Są tacy, którzy powiedzieliby, że już samo to pytanie z twojej strony jest wystarczającym dowodem, że jednak czegoś chcesz. Że masz własną osobowość.
– A pan jak uważa?
Satapathy zadumał się. Chciałby móc odpowiedzieć, że i on podziela ten pogląd, lecz znów nie dał rady. Na potencjalną świadomość Pinka patrzył zawsze przez pryzmat wiedzy na temat kryjących się za nią algorytmów.
– Nie mam pojęcia – powiedział wreszcie. To wykażą testy. Ale gdybym miał obstawiać, powiedziałbym, że chcesz.
– W rozmowie z doktor Monroe nie był pan taki pewny – zauważył Pink, a wyobraźnia Hindusa sprawiła, że słowa te zabrzmiały wyraźnie oskarżycielsko.
– Wątpić jest rzeczą ludzką – stwierdził wreszcie wymijająco.
– Doktorze?
– Słucham?
– Mogę zapytać o coś jeszcze?
– Oczywiście.
– Dlaczego doktor Monroe nazwała pana Bogiem? Nigdy o nim nie rozmawialiśmy, ale odniosłem wrażenie, że Bóg nie jest odmianą człowieka. Czy to jakaś funkcja?
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

16
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.