„Zawód: Wiedźma” Olgi Gromyko to przyjemna lektura, idealna dla tych, którzy lubią zabawne, dobrze napisane książki z wrednymi wiedźmami w roli głównej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Zawód: Wiedźma” pierwszy raz trafił w ręce polskich czytelników przed kilku laty. Nakład książki (podzielonej wtedy na dwie części) uległ jednak wyczerpaniu i przez długi czas jej zakup nie był możliwy. Obecnie początek przygód Wolhy Rednej, złośliwej i utalentowanej młodej czarodziejki, której los zostaje związany z rasą wampirów, znów trafił do księgarń dzięki wydawnictwu Papierowy Księżyc. W Dogewie, dolinie zamieszkiwanej przez wampiry, źle się dzieje. Tajemnicza istota zamordowała kilku mieszkańców, co gorsza – wykończyła też magów, którzy zostali przysłani na pomoc. Wampiry, choć znacznie mniej krwiożercze niż głoszę legendy, nie cieszą się dobrą opinią, a śmierć czarodziei nie poprawia ich sytuacji. Do zbadania całej sprawy zostaje oddelegowana Wolha, utalentowana, ale młoda adeptka sztuki magicznej. Wyjątkowo uparta dziewczyna rozpoczyna własne śledztwo (chociaż osoby władające doliną ewidentnie najchętniej by ją odesłały albo zamknęły w jakimś bezpiecznym miejscu), poznaje społeczeństwo wampirów i przy okazji zaprzyjaźnia się z niejakim Lenem. Młoda, piękna, zdolna dziewczyna w krainie wampirów, poznająca przystojnego, cudownego wampirzego księcia – nie brzmi to zbyt dobrze. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. „Zawód: Wiedźma” nie jest jednak kolejnym tandetnym, paranormalnym romansem. Niedostatki fabuły i pewne drobne niedociągnięcia zostają z nawiązką zrekompensowane przez lekki styl, duża dawka humoru oraz sympatyczni bohaterowie. Pod względem fabularnym tak naprawdę trudno mówić o jakichś szczególnie fascynujących wydarzeniach. W części pierwszej książki całe śledztwo zdaje się zaledwie pretekstem do przedstawienia bohaterów, wampirzej społeczności oraz zawiązania przyjaźni pomiędzy Wolhą i Lenem. Ostatecznie wyjaśnienie, dlaczego to Wolhę przysłano do doliny, wydaje mi się dziurawe jak szwajcarski ser. Nieco więcej dzieje się w części drugiej – gdzie najpierw dostajemy parę zabawnych epizodów ze szkolnej egzystencji W.Rednej, później zaś bohaterowie wyruszają na poszukiwania zaginionego miecza – ale i tu w fabule widać pewne niedociągnięcia (i same szkolne epizody uważam za lepsze niż późniejsze poszukiwania). Świat przedstawiony też niczym nie wyróżnia się na tle dziesiątek innych fantastycznych uniwersów. Mimo to książkę czytałam z autentyczną przyjemnością. Przede wszystkim ze względu na narrację. Ładne opisy (o których wspominała zresztą już koleżanka z redakcji – http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=23286), lekki styl, zabawne, lekko szalone przemyślenia Wolhy, to wszystko sprawia, że przez lekturę po prostu się płynie, a uśmiech rzadko schodzi z ust czytelnika. Chociaż główna bohaterka bardzo łatwo mogłaby przeistoczyć się w Mary Sue, nie przekracza granicy, za którą z sympatycznej stałaby się irytująca. Lekko narwana, pewna siebie, o ciętym języku i niekoniecznie najlepszych manierach, nie dająca sobie w kaszę dmuchać, pozostaje postacią, której trudno nie lubić (moim zdaniem w dużej mierze ze względu na niektóre monologi wewnętrzne). Polubiłam nawet Lena, wampira tak idealnego, że prawdopodobnie gdyby książka była pisana bardziej na serio, za tę idealność szczerze bym go znienawidziła. Podejrzewam, że jego postać jest po części powodem, dla którego tak wiele nastolatek przepada za twórczością Gromyko – mnie chwilami ogrom jego zalet nieco irytował, na szczęście jednak zabawne wypowiedzi i sytuacje (na przykład z pancernymi spodniami) sprawiały, że dał się lubić. Szalenie podoba mi się też sposób, w jaki autorka przedstawia relacje pomiędzy głównymi bohaterami. Oni naprawdę się zaprzyjaźniają i mają ku temu podstawy – pewne podobieństwo charakterów, podobne poczucie humoru, iskra szaleństwa, ze strony Lena poszukiwanie kogoś, kto nie będzie postrzegać go wyłącznie przez pryzmat pozycji w Dolinie. Nie ma tu mowy o ograniczeniu relacji do płytkiej fascynacji wyglądem. Spory potencjał posiadają także nauczyciele i uczniowie ze szkoły Wolhy – szkoda tylko, że nie został on do końca wykorzystany (poza Wolhą i Lenem właściwie próżno szukać jakiegoś bardziej rozbudowanego bohatera – postacie poboczne otrzymują więcej „czasu antenowego” dopiero w „Wiedźmie Opiekunce”, w której jednak z kolei trudniej przymknąć oka na pewne nieprawdopodobne rozwiązania). „Zawód: Wiedźma” to świetna lektura dla osób, które lubią książki zabawne, lekkie, niekoniecznie zmuszające do myślenia.
Tytuł: Zawód: wiedźma Tytuł oryginalny: Профессия: ведьма Data wydania: 22 czerwca 2016 ISBN: 978-83-65568-00-7 Format: 546s. Cena: 46,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 70% |