powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLXI)
listopad 2016

Kapitan Żbik: Wypisz, wymaluj – Bond. James Bond!
Władysław Krupka, Grzegorz Rosiński ‹Kapitan Żbik #11: Spotkanie w Kukerite›
„Zapalniczka z pozytywką” otworzyła pięcioczęściową miniserię, której kontynuacją było „Spotkanie w Kukerite”. Komiks w cyklu o Żbiku niezwykły, albowiem główny bohater po raz pierwszy udawał się w nim w misję poza granice Polski Ludowej – do socjalistycznej Bułgarii, a nawet nieco dalej, do kapitalistycznej Turcji. Poza tym z racji pobytu w Złotych Piaskach pojawia się tutaj dużo pięknych kobiet.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wydana w 1970 roku „Zapalniczka z pozytywką” była pierwszym wspólnym dziełem rysownika Grzegorza Rosińskiego i scenarzysty Władysława Krupki (majora Milicji Obywatelskiej). Chociaż obaj oczywiście już wcześniej pracowali przy „Żbiku”; przyszły twórca postaci Thorgala ilustrował jednak fabuły wymyślane przez innych autorów: Zbigniewa Bryczkowskiego („Diadem Tamary”, 1969) oraz Stanisława Szczepaniaka („Tajemnica ikony”, 1970). Gdy dostał tekst od Krupki, okazało się, że to historia napisana z wielkim rozmachem, której akcja rozgrywa się nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach europejskich. Przyglądając się jej bliżej, a zwłaszcza zastosowanym chwytom narracyjnym, nie sposób pozbyć się wrażenia, że tym razem – zwłaszcza od „Spotkania w Kukerite” – główną inspiracją dla milicyjnego pisarza były filmy z… Jamesem Bondem.
Bondowskie jest tu niemal wszystko – począwszy od scenografii (za tło robią głównie restauracje i nocne lokale), poprzez sposób działania głównego bohatera (który daje nawet popis swych umiejętności judoki), aż po piękne kobiety (vide porucznik Ola Malicka oraz piękna brunetka, kontakt Żbika na statku płynącym ze Stambułu do Złotych Piasków). Ba! jest jeszcze jeden trop prowadzący prostą drogą ku filmom z agentem 007. Fakt, że kapitan Żbik tropi przemytników brylantów. Wprawdzie nakręcone przez Guya Hamiltona „Diamenty są wieczne” miały premierę dopiero w 1971 roku, a więc ukazały się przynajmniej kilka miesięcy po komiksie, to jednak powieść Iana Fleminga ujrzała światło dzienne już w połowie lat 50. XX wieku. Ewentualnie należy rozważyć jeszcze możliwość inspirowania się przez Krupkę kryminalną powieścią Jerzego Siewierskiego „Spadkobiercy pani Zuzy”, którą na początku lat 70. Paweł Komorowski przerobił na film „Brylanty pani Zuzy”.
Główną postacią jest w nim agent kontrwywiadu (zagrał go charyzmatyczny, jak zawsze, Ryszard Filipski), który podszywa się pod członka szajki przemytników, aby rozwalić ją od środka, a więc robi dokładnie to samo co kapitan Żbik. I chociaż w napisach nie wspomniano o fakcie konsultowania fabuły obrazu z MO, to jednak wydaje się to całkiem prawdopodobne. Wszak trudno sobie wyobrazić, aby film kręcony w tak newralgicznym momencie (zaledwie parę miesięcy po wydarzeniach Grudnia 1970 roku) powstawał bez kontroli ze strony odpowiednich organów. A jeśli tak właśnie było, scenariusz autorstwa Jerzego Siewierskiego i Pawła Komorowskiego musiał wylądować na biurku… majora Krupki, naczelnika wydziału w Komendzie Głównej MO odpowiedzialnego za współpracę z literatami, dziennikarzami i filmowcami.
Przejdźmy jednak w końcu do fabuły drugiej części miniserii otwartej „Zapalniczką z pozytywką”. Polskiej milicji – dzięki wsparciu kolegów z zaprzyjaźnionych służb enerdowskich – udaje się wpaść na trop szajki przemycającej do Polski dolary. Okazuje się jednak, że to tylko część ich znacznie szerzej zakrojonej działalności. Przestępcze macki sięgają bowiem aż do Bułgarii i Turcji (do Stambułu). Dowiedziawszy się o tym, pułkownik Czeladka, bezpośredni przełożony Żbika, nie ma wątpliwości, że jego najlepszy oficer powinien teraz udać się z misją na Bałkany. Kapitan leci więc do Warny, a następnie udaje się do Złotych Piasków. Ma grać turystę; jako „przykrywka” wybiera się więc z nim porucznik Aleksandra Malicka, której podstawowym zadaniem jest „bywać ze Żbikiem” – a to w nocnych lokalach, a to na plaży. W obu sceneriach Ola wygląda przepięknie, choć w tej drugiej, mając na sobie jedynie bikini – mimo wszystko dużo bardziej interesująco.
Znacznie mniej czasu na wypoczynek ma natomiast nasz dzielny milicjant, który najpierw spotyka się potajemnie z majorem Bonewem (z bułgarskich służb specjalnych), a następnie, wykorzystując zdobytą w poprzednim odcinku zapalniczkę z pozytywką, nawiązuje kontakt z przemytnikami. Aby misja zakończyła się sukcesem, Żbik musi zaskarbić sobie ich ufność. Musi być więc trochę jak oni. Co sprawia, że w „Spotkaniu w Kukerite” po raz pierwszy widzimy zupełnie innego, niż dotychczas, kapitana: z jednej strony szarmanckiego, z drugiej – zdecydowanego. Eleganckiego, ale i takiego, który nie waha się użyć swych umiejętności w walce wręcz. Wypisz, wymaluj – Bond. James Bond! Momentami można się aż zdziwić, że Żbik nie ma twarzy Seana Connery’ego. A skoro przeszliśmy już do wyglądu postaci, należy ponownie pochwalić Grzegorza Rosińskiego, który zrobił kolejny duży krok naprzód. Coraz dokładniejsze rysunki (istotne zwłaszcza gdy trzeba pokazać charakterystyczne miejsca, jak na przykład Błękitny Meczet w Stambule), szczegóły tła, specyficzny, niemal filmowy sposób kadrowania – wszystko to sprawia, że od strony graficznej albumik ten jest zdecydowanie najlepszym spośród wydanych do tego momentu.
A co poza tym znalazło się w zeszycie? List kapitana Żbika do młodych czytelników, w którym milicjant skarży się na zachowanie młodzieży. Wypomina jej, że często „zapomina” ona o podstawowych zasadach grzeczności i nie ustępuje miejsca w tramwajach, autobusach czy pociągach osobom starszym, inwalidom bądź matkom z dziećmi. Ciekawe, że od wydrukowania tych słów minęło ponad czterdzieści lat, a w zasadzie wciąż pozostają one aktualne. W rubryce „Za ofiarność i odwagę” przytoczone zostało – przynajmniej w wydaniu drugim (z 1974 roku) – zdarzenie, które miało miejsce we wsi Żerdziny w powiecie raciborskim. Dwaj rolnicy, członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej – Henryk Herud i Józef Mrazek – uratowali przed śmiercią braci Baków, którzy nie zachowali należytej ostrożności podczas czyszczenia krytego zbiornika na gnojówkę. W komiksie nie zabrakło również „Kroniki MO”, a w niej utyskiwań na to, jak trudna i niewdzięczna była praca milicjantów w 1944 roku, kiedy musieli oni jeszcze kłaść podwaliny pod władzę ludową i przy okazji odpierać ataki „przedstawicieli burżuazji i obszarników ziemskich oraz ludzi dawnego aparatu państwowego, często związanych z zagranicznymi kapitalistami”. Bardziej pożyteczna była na pewno lektura nowego cyklu pod hasłem „Nauka i technika w służbie Milicji Obywatelskiej”, którego odcinek pierwszy poświęcony został daktyloskopii.



Tytuł: Kapitan Żbik #11: Spotkanie w Kukerite
Scenariusz: Władysław Krupka
Data wydania: lipiec 1970
Gatunek: kryminał
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

110
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.