powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CLXII)
grudzień 2016

Gdyby Marillion grało gotyk…
The Wounded ‹Sunset›
Dwanaście lat milczenia – to sporo, zwłaszcza jak na zespół, który przez cały ten czas, przynajmniej formalnie, istniał. Najważniejsze jednak, że milczenie zostało w końcu przerwane. A stało się to za sprawą wydanej przez holenderską grupę The Wounded własnym sumptem płyty „Sunset”, która prawdopodobnie nie zawojuje rynku muzycznego, choć posiada spory potencjał komercyjny.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Sunset›
‹Sunset›
Emmen to niespełna sześćdziesięciotysięczne miasto holenderskie położone nieopodal granicy z Niemcami. W nim właśnie w 1998 roku wokalista i gitarzysta Marco van der Velde powołał do życia zespół The Wounded, który łączył fascynację rockiem gotyckim, darkwave’em i heavy metalem. Początkowo był to kwartet, którego szeregi uzupełnili jeszcze: drugi gitarzysta Edwin Pol, basista Nick Brockman oraz perkusista Ralph de Vries. W tym składzie formacja nagrała zawierające pięć kompozycji demo zatytułowane „Starpeople”. Muzycy starali się zainteresować nim różne wytwórnie; najkonkretniejszą ofertę złożyła, specjalizująca się właśnie w gotyku, ale i w ekstremalnym metalu, rodzima Cold Blood Industries. Mając w kieszeni kontrakt, van der Velde i jego koledzy (w tym nowy basista i klawiszowiec w jednym Andy Haandrikman) zarejestrowali kilka kolejnych numerów i – wraz z trzema starymi – w 2000 roku opublikowali debiutancki pełnowymiarowy album zatytułowany „The Art of Grief”. Ciekawostką był fakt, że na wydawnictwo to trafił między innymi, raczej nie kojarzący się z estetyką gotyku, cover wielkiego popowego przeboju z lat 80. XX wieku – „Smalltown Boy” Bronski Beat.
Dwa lata później światło dzienne ujrzała płyta „Monument”, a po dwóch kolejnych – wydana przez niszową wytwórnię Ebony Tears – „Atlantic” (na której także nie zabrakło muzycznej przeróbki, tym razem było to „Smells Like Teen Spirit” Nirvany). Trzecia płyta powstała już w składzie pięcioosobowym, w którym – obok van der Veldego i Haandrikmana – było aż trzech nowych instrumentalistów: gitarzysta Sander Vessels, klawiszowiec Edward Dresscher oraz perkusista Alwin Schnoing. Stylistycznie panowie z The Wounded wciąż grali muzykę wyrastającą z gotyckich korzeni, ale daleko było jej już do klasyki gatunku z lat 80. i 90., a więc do takich formacji, jak Bauhaus, The Sisters of Mercy czy Fields of the Nephilim; znacznie bliżej natomiast do atmosferycznego gotyckiego metalu z okolic późnego Paradise Lost, Anathemy i Tiamat, na dodatek z lekkim skrętem w stronę przebojowości HIM i Naryan. Tym bardziej dziwi więc fakt, że po wydaniu „Atlantic” grupa na ponad dekadę zamilkła. Przypomniała o sobie dopiero w 2016 roku, wydając 1 listopada – ponownie za własne pieniądze – czwarty studyjny album „Sunset”.
Tym razem w ciągu minionych lat skład zespołu, o dziwo, zmienił się nieznacznie – jedynie klawiszowca Edwarda Dresschera zastąpił, grający głównie na syntezatorach i fortepianie, Harald de Haan. Poza tym w nagraniu „Sunset” wzięli udział ci sami muzycy, którzy byli odpowiedzialni za „Atlantic”. I z tego też powodu trudno dziwić się, że nowa płyta pod wieloma względami przypomina tę sprzed ponad dekady. Może tylko z tą różnicą, że w większym stopniu widoczne jest jeszcze jedno źródło inspiracji – Marillion z epoki Steve’a Hogartha. Oznacza to tyle, że atmosferyczny gotycki metal uzupełniony został o elementy rocka progresywnego. Co akurat wyszło muzyce The Wounded na dobre. Wszystkie zawarte na trwającym równo godzinę „Sunset” utwory mają kilka wspólnych mianowników, do których należą: podniosłe syntezatorowe tła, delikatne partie gitar oraz – nade wszystko – wpadające w ucho linie wokalne. Jeśli dodać do tego jeszcze kojący głos Marco van der Veldego i skłonność zespołu do tworzenia przebojowych melodii – mamy wszystkie najważniejsze składniki obecnego stylu The Wounded.
Oczywiście nie brak też bardziej energetycznych fragmentów; zdarzają się metalowe wtręty Sandera Vesselsa na gitarze czy szybsze tempo narzucone przez Andy’ego Haandrikmana i Alwina Schnoinga, ale za każdym razem są one łagodzone dźwiękami syntezatorów bądź fortepianu, ewentualnie przydającej niektórym kompozycjom smaczku gitary akustycznej. Dziewięć zawartych na „Sunset” utworów można podzielić w zasadzie na dwie grupy: przebojowe oraz… przebojowe do kwadratu. Co różni te drugie od pierwszych? Przede wszystkim większa melodyjność i jeszcze aktywniejsza rola Haralda de Haana. By dostrzec różnicę, wystarczy porównać numery często ze sobą sąsiadujące, jak chociażby „Wolves We Raised” z „This Paradise”, „Mr. Faithfull” z „The Cold” czy zamykające album „Ruins” z „The Fallen”. To wcale nie oznacza, że te drugie są słabsze, co najwyżej – że nieco mniej wyraziste, nie tak zapadające w pamięć. Chociaż i w nich pojawiają się elementy intrygujące: stonowany dialog wokalisty (à la Hogarth) i pianisty w mocno Marillionowym „Kings”, postrockowe partie gitar w „Homeless” czy noworomantyczne syntezatory w „The Fallen”. A jeśli te mniej przebojowe kompozycje godne są uwagi, to co powiedzieć o pozostałych?
Skład:
Marco van der Velde – śpiew, gitara elektryczna, gitara akustyczna
Sander Vessels – gitara elektryczna, gitara akustyczna
Harald de Haan – fortepian, syntezatory
Andy Haandrikman – gitara basowa
Alwin Schnoing – perkusja



Tytuł: Sunset
Wykonawca / Kompozytor: The Wounded
Data wydania: 1 listopada 2016
Nośnik: CD
Czas trwania: 60:39
Gatunek: rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Wolves We Raised: 07:00
2) This Paradise: 05:04
3) Mr. Faithfull: 06:41
4) The Cold: 06:27
5) Kings: 10:03
6) Homeless: 05:36
7) Sunset: 05:42
8) The Fallen: 05:39
9) Ruins: 08:32
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

154
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.