Twórcy literatury grozy i fantasy to od lat wdzięczni inspiratorzy dla zespołów rockowych, zwłaszcza tych o proweniencji metalowej. Jednym z cieszących się w tym względzie większym powodzeniem jest Amerykanin Howard Phillips Lovecraft, którego proza przed laty zafascynowała japońskiego gitarzystę Hiromiego Sugawarę. I to do tego stopnia, że gdy powołał do życia własny zespół – nazwał go Kadath. Właśnie ukazał się jego drugi album – „Rengoku Gakudan”.  |  | ‹Rengoku Gakudan (The Band of Purgatory)›
|
W styczniu 1927 roku po trzech miesiącach pracy samotnik z Providence, jak często zwykło nazywać się Howarda Phillipsa Lovecrafta, ukończył pisanie mikropowieści „W poszukiwaniu nieznanego Kadath”. Niestety, na ukazanie się w druku musiała ona poczekać jeszcze szesnaście lat. Kiedy wreszcie trafiła do rąk czytelników, jej autor od sześciu lat spoczywał już w grobie. Książka spotkała się z uznaniem krytyków specjalizujących się w literaturze grozy i do dzisiaj wymieniana jest w gronie najwybitniejszych dzieł Amerykanina. Jej popularność, jak się okazuje, z czasem dotarła aż do dalekiej Japonii, do położonego na wyspie Honsiu miasta Yamaguchi (stolicy prefektury), gdzie sięgnął po nią młody artysta-muzyk Hiromi Sugawara. Zrobiła ona na nim tak wielkie wrażenie, że kiedy w 2009 roku postanowił założyć zespół rockowy, nazwał go… Kadath, a wydaną parę miesięcy później debiutancką płytę zatytułował „The Dream-Quest of Unknown Kadath”, czyli dokładnie tak, jak Lovecraft swą mikropowieść. Oprócz grającego na gitarze (i odpowiedzialnego za kompozycje) Sugawary w składzie Kadath znaleźli się jeszcze trzej muzycy: wokalista i basista Taiji Yagi, klawiszowiec i saksofonista (jak również autor tekstów) Koji Ishii oraz perkusista Takashi Itoh. Twórczość Japończyków od samego początku wyrasta z gleby progresywnej, ale sięga także po inspiracje innymi stylami – głównie hard rockiem, ale i – co może być pewnym zaskoczeniem – nową falą oraz jazz-rockiem. Jeszcze wyraźniej słychać to na drugim albumie zespołu, który do szerokiej dystrybucji trafił w listopadzie tego roku. „Rengoku Gakudan (The Band of Purgatory)” wydała mało znana firma JPRG Records, co może sprawić, że krążek nie dotrze do tak wielu fanów, ilu mógłby (czy też powinien) zainteresować. Tym bardziej należy więc dołożyć starań, aby do wydawnictwa tego dotrzeć, albowiem zasługuje ono na szczególną uwagę, będąc jedną z ciekawszych płyt progresywnych 2016 roku. I to nie tylko tych, które nagrane zostały poza Europą.  | |
Album nie należy do przesadnie długich. Biorąc pod uwagę, że czekano na niego siedem lat, można się nawet zdziwić, że wypełnia go zaledwie trzydzieści sześć minut muzyki. Ale przecież liczy się przede wszystkim jakość zawartych na krążku utworów. A w tym przypadku trudno się do czegokolwiek przyczepić. Płytę otwiera instrumentalna kompozycja zatytułowana „Rengoku (Purgatory)”. Przez pierwszą minutę docierają do słuchacza jedynie nastrojowe dźwięki gitary i perkusji; kiedy dołączają pozostali muzycy, z miejsca robi się bardzo progresywnie, co w sporej mierze jest zasługą klawiszowca (odpowiedzialnego za tło). Kropkę nad „i” stawia tu jednak lider, którego kapitalna solówka – po części dzielona z saksofonistą (rozwijającym zapoczątkowany przez Hiromiego wątek) – przywodzi na myśl dokonania najwybitniejszych gitarzystów progresywnych pokroju Steve’a Hacketta (Genesis i solo), Jana Akkermana (Focus) czy Steve’a Rothery’ego (Marillion, The Wishing Tree). O ile „Rengoku” nawiązuje do stylistyki rockowej lat 70. XX wieku, o tyle następujący po nim utwór „Kitsune (Fox)” brzmi tak, jakby powstał na początku następnej dekady. Stąd skojarzenia ze święcącym wówczas największe triumfy new wave i podobieństwo chociażby do podążającego tą samą progresywno-nowofalową drogą – założonego przez dwóch „uciekinierów” z niemieckiego Eloy, Detleva Schmidtchena oraz Jürgena Rosenthala – zespołu Ego on the Rocks. Dzieje się tak głównie za sprawą obsługującego syntezatory Kojiego Ishii, który partie solowe dzieli sprawiedliwie pomiędzy siebie i Sugawarę. W podobnym nastroju utrzymany jest trzeci w kolejności „Shinigami (The Reaper)” – zagrany bardzo energetycznie i w szybkim tempie, oparty na brzmieniach syntezatorów i rozpędzonej perkusji. Gitarzysta zostaje tu zepchnięty na plan drugi; istotniejszą rolę odgrywa jedynie we wstępie, kiedy gra partię zahaczającą o stylistykę funk.  | |
Na triumfalny powrót lidera nie trzeba jednak długo czekać. W najdłuższym, trwającym ponad osiem minut, numerze „Oni”, Sugawara sięga aż po trzy gitary, których ścieżki zostają na dodatek nałożone na siebie. Na planie pierwszym rywalizują ze sobą gitary elektryczne – solowa i rytmiczna – w tle natomiast pojawiają się smaczki dograne na akustycznej. Z biegiem czasu Hiromi ustępuje miejsca Kojiemu, który również wykorzystuje całą paletę dostępnych w studiu instrumentów klawiszowych, znacznie tym samym wzbogacając brzmienie. Obaj raczą również słuchaczy klasycznie progresywnymi, a więc podniosłymi i powłóczystymi, solówkami. Fortepianowy (z gitarą akustyczną na drugim planie) początek „Tsuki no uragawa” sugerowałby, że będziemy mieć do czynienia z balladą. Ale tak jest tylko do pewnego momentu; dalej zespół wyraźnie się rozkręca, zmierzając, zdawałoby się, konsekwentnie w stronę progresywnego jazzu (vide Hackettowska partia gitary oraz saksofonowe wejście Ishii). Tym większym zaskoczeniem są pojawiające się mniej więcej w połowie wstawki czysto metalowe. Ale finał na powrót jest nastrojowy. Co do balladowej proweniencji zamykającego płytę „Kawakiyuku tabibitu” nie ma już najmniejszych wątpliwości. Wzruszający głos Taijiego Yagi (słyszany również w dwóch poprzednich kompozycjach) pojawia się bowiem na tle akompaniamentu fortepianu; w tle słychać natomiast delikatne syntezatorowe smyczki, które przydają całości symfonicznego posmaku. Nawet gdy sekcja rytmiczna podkręca tempo, a Sugawara przypomina sobie o swych inklinacjach hardrockowych, utwór ten nic nie traci na zwiewności, która dodatkowo podkreślona zostaje jeszcze natchnioną melodeklamacją wokalisty (w języku japońskim). Ile w muzyce Kadath jest patronującego zespołowi Lovecrafta? Okładka płyty sugerowałaby, że dużo. Muzyka jednak już taka mroczna nie jest. Niestety, nie znając japońskiego, trudno też ocenić, w jakim stopniu do twórczości Amerykanina nawiązują teksty autorstwa Kojiego Ishii. Na słowo wierzyć należy, że w dużym. Skład: Hiromi Sugawara – gitary elektryczne (solowa i rytmiczna), gitara akustyczna, efekty komputerowe, muzyka Taiji Yagi – śpiew, gitara basowa Koji Ishii – syntezatory, fortepian, organy, saksofony, stick, teksty Takashi Itoh – perkusja, elektroniczna perkusja
Tytuł: Rengoku Gakudan (The Band of Purgatory) Wykonawca / Kompozytor: KadathData wydania: 9 listopada 2016 Nośnik: CD Czas trwania: 35:54 Gatunek: rock Utwory CD1 1) Rengoku [Purgatory]: 05:53 2) Kitsune [Fox]: 04:36 3) Shinigami [The Reaper]: 04:43 4) Oni: 08:21 5) Tsuki no uragawa: 07:34 6) Kawakiyuku tabibitu: 04:47 Ekstrakt: 80% |