„Carbo medicinalis, czyli węgiel drzewny, powinien ją doczernić…” Księga XVI, później znana jako „Tytus dziennikarzem” (w oryginalnych wydaniach nie było żadnych podtytułów) należy do moich ulubionych. Mnóstwo w niej scen, które nazwalibyśmy kultowymi: wierszowane receptury perfum i anty-perfum, park rozrywki „Wesoła wioseczka”, babcia-porywaczka… Toast noworoczny „Aby nam się dzieci nie czepiały rakiet!” do dziś bywa używany przez fanów. Jedną z bardziej niezapomnianych jest sekwencja parzenia kawy: często pojawia się w konkursach wiedzy o tym cyklu – każdy fan bez wahania odpowie, że kawa powinna być czarna, mocna, ostra i aromatyczna. Nasz ulubiony bohater, chwilowo zatrudniony w redakcji czasopisma Trele-Morele jako goniec, czyli marnie opłacany sługa do wszystkiego (dziś takich osobników nazywamy stażystami), ma przygotować ten napój głównemu grafikowi, z fryzury podobnemu zresztą do samego autora. Po pierwotnym niepowodzeniu przyrządza iście diabelską miksturę, z udziałem składników zdecydowanie nieprzeznaczonych do spożycia. Jej efekt oglądamy na obrazku. Dziwny skok grafika jakoś szczególnie mi się spodobał, może ze względu na całkowitą nienaturalność ruchu. Można powiedzieć, że kawa dodała mu skrzyyyyydeł. |