„Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” to znakomity film dla wszystkich: miłośników uniwersum Harry’ego Pottera, widzów rozczarowanych ekranizacjami książek Rowling oraz ludzi, którzy z tym cyklem nigdy się nie zetknęli.  |  | ‹Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć›
|
Znakomity pomysł: wymyśleć fabułę osadzoną w świecie stworzonym przez J. K. Rowling, z dorosłymi w rolach głównych i na dodatek w innej epoce: Nowy Jork w roku 1926 to atrakcja sama w sobie. Efekty specjalne doskonale posłużyły pokazaniu miasta z tamtych lat – no, ale dobre efekty w obecnych wysokobudżetowych produkcjach to już standard oczekiwany przez każdego widza, trzeba więc uwieść publikę czymś innym. W tym wypadku dobrze sprawdziła się sama opowieść, a jeszcze lepiej – niesamowity nastrój. Jak wiadomo, najbardziej przerażający jest potwór, którego nie widać, i scenarzysta starannie odrobił tę lekcję. Poczucie zagrożenia ze strony nieznanego agresora potęgowane jest jego niesamowitą, niszczycielską siłą i tym, jak wyglądają ofiary. Jednak najmroczniejsze, bo zupełnie niemagiczne, są sceny z Mary Lou Barebone, prowadzącą prywatny sierociniec i prywatną krucjatę przeciwko czarodziejom – choć w ich istnienie wiele osób nawet nie wierzy. Fanatyzm dowolnego rodzaju sam w sobie jest wystarczająco paskudny, a tu w dodatku ofiarą padają głównie bite i zastraszane dzieci. W tle opowieści pokazano realia amerykańskie z 1926 roku: uliczni kaznodzieje, ponure fabryki, prohibicję, nielegalny bar z goblinią śpiewaczką przypominającą Josephine Baker (swoją drogą, cudna scenka) czy inną gwiazdę kabaretową z tamtej epoki i wreszcie dodający ludziom ducha „amerykański sen” o otworzeniu niewielkiego, ale dochodowego interesu. Oprócz fabuły dużo filmowi dali odpowiednio dobrani aktorzy, szczególnie Katherine Waterston grająca młodą, pełną zapału czarodziejkę, która w momentach ryzykowania życia jest naprawdę bardzo realistycznie przestraszona. Eddie Redmayne jako odrobinę niedopasowany do świata zoolog również wypadł dobrze, a już Ezra Miller w drugoplanowej roli połamanego psychicznie wychowanka sierocińca to kreacja wręcz konkursowa. Problemem dla mnie była natomiast druga ważna postać kobieca, pokazana zaskakująco niekonsekwentnie: raz seksowna idiotka, to z kolei całkiem bystra pracownica dużej instytucji. Twórcy chyba chcieli stworzyć ładną i niegłupią panienkę, która potrafi skutecznie zatrzepotać rzęsami w trudnej sytuacji, jednak w efekcie miałam wrażenie, że Queenie jest trochę niespełna rozumu. Jak przystało na film ze zwierzętami w tytule, niezwykłych stworzeń jest tam istotnie dużo – niektóre ważne dla fabuły, inne będące zabawnym lub efektownym przerywnikiem. Może niektóre sceny są przydługie, zwłaszcza próba schwytania samicy stwora podobnego do nosorożca, ale za to prywatny laur przyznaję grafikowi, który wymyślił gadopodobne czworonogi z pyskami jak ukwiały. Mimo pewnego pęknięcia pomiędzy fragmentami „zoologicznymi” i „społeczno-politycznymi”, kiedy pojawiły się napisy końcowe, poczułam się jak obudzona ze snu. Tego właśnie oczekuję po kinie fantastycznym.
Tytuł: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć Tytuł oryginalny: Fantastic Beasts and Where to Find Them Data premiery: 18 listopada 2016 Rok produkcji: 2016 Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania Gatunek: familijny, fantasy, przygodowy Ekstrakt: 90% |