11 sierpnia 2016 roku był bezsprzecznie najważniejszym dniem w dotychczasowej karierze artystycznej baltimorskiego kwintetu Talking Points. Tego bowiem dnia światło dzienne ujrzały dwie debiutanckie płyty Amerykanów: jazzrockowy concept-album „Leonard” oraz „Superposition”, na którym zespół postanowił dokonać fuzji jazz i math-metalu.  |  | ‹Superposition›
|
To było nie lada przedsięwzięcie – tak spiąć wszystkie terminy, aby tego samego dnia opublikować dwie płyty. Zwłaszcza jeśli są to pierwsze płyty w karierze. Od razu też może zrodzić się pytanie: po co wydawać dwa osobne krążki, skoro można by postarać się o upchnięcie całego materiału na jednym (na upartego, przy niewielkich cięciach, to by się udało), ewentualnie pokusić się o wydawnictwo dwupłytowe? Co w takim razie kierowała gitarzystą Danem Ryanem i jego kolegami? Odpowiedź jest prosta: rozsądek i szacunek wobec potencjalnego słuchacza. Obie płyty Talking Points różnią się od siebie i to w sposób znaczący. Może nie są to całkowicie odrębne światy muzyczne, ale gdyby dowolnie przemieszać nagrania z obu albumów okazałoby się od razu, że zwyczajnie do siebie nie przystają. Omawiany już wcześniej „Leonard” to concept-album utrzymany w stylistyce jazzrockowej, z wieloma odniesieniami do klasyki fusion. I nade wszystko z wyeksponowaną gitarą solową lidera. Na dodatek w jego nagraniu wzięła udział spora grupa gości (sekcje dęta i smyczkowa), który wydatnie wpłynęli na brzmienie płyty. Na „Superposition” grupa wychodzi z zupełnie innego punktu założenia i zmierza w innym kierunku. Gitara jest instrumentem drugiego planu. Dan Ryan częściej niż za solówki odpowiada tutaj za wstawki rytmiczne, głównie zaś tworzy tło. Instrumentem wiodącym staje się natomiast saksofon tenorowy Derricka Michaelsa, znacznie więcej też ma do powiedzenia pianista Savino Palumbo. Skład uzupełnia jeszcze sekcja rytmiczna w składzie kontrabasista Alex Weber oraz perkusista Mike Kuhl. Tym razem zespół nie skorzystał z pomocy gości, ale też nie było takiej potrzeby. „Superposition” z definicji miała być oszczędniejsza, nieco surowsza, bardziej czadowa – z elementami technicznego math-rocka i post-metalu. Nawet saksofon i fortepian zaaranżowane zostały tak, jakby grający na nich muzycy udzielali się w grupie heavymetalowej. Sprowadza to Talking Points na całkiem odmienną ścieżkę od tej, którą kroczyli, nagrywając „Leonarda”.  | |
Na tę płytę trafiło pięć kompozycji, są nieco krótsze, ale i tak na tyle długie, że wykrojenie z nich utworu przeznaczonego do promocji radiowej byłoby trudne. Chyba że „Flower Mouth”, który trwa zaledwie pięć minut. Ale do niego dopiero dojdziemy. Na pierwszy ogień muzycy z Baltimore rzucili „Cartesian Theater”, który od początku definiuje styl, z jakim będziemy mieć do czynienia, a czyni to za sprawą dynamicznej partii fortepianu wspomaganego przez perkusję. Kiedy po dwudziestu sekundach dołącza do nich jeszcze saksofon, robi się naprawdę czadowo. Ale to tylko wstęp, zaznaczenie pola walki i wytycznie granic. Najwięcej do powiedzenia ma Derrick Michaels – to on jest motorem napędowym, on buduje nastrój, on też najczęściej daje sygnał do podkręcenie tempa i ewentualnej zmiany klimatu. Wypełnia dokładnie te same funkcje, jakie na „Leonardzie” miał w swoim zakresie obowiązków Dan Ryan. Wszystkie pozostałe instrumenty są mu podporządkowane, służą przede wszystkim podnoszeniu napięcia. Niejednokrotnie, by wzmóc przekaz Michaelsa, Ryan gra z nim unisono te same motywy. Dotyczy to zarówno „Cartesian Theater”, jak i innych kompozycji na „Superposition”. Wspomniane już „Flower Mouth” zaczyna się jeszcze ostrzej od poprzednika. I chociaż nieco później zespół trochę spuszcza z tonu, przychodzi jednak taki moment, gdy ponownie rozpędza się i mknie przed siebie jak heavymetalowy walec. Jest też w tym zasługa Ryana, który podąża krok w krok za – a może raczej tuż obok – saksofonisty. Milknie dopiero, kiedy Derrick Michaels „gubi” go, podejmując zupełnie nowy motyw. Odrobinę wytchnienia panowie z Talking Points dają słuchaczom w „Garvie”, którego styl i dynamikę definiuje introdukcja Alexa Webera na kontrabasie. W większym stopniu muzycy kładą tu nacisk na improwizację niż energię, chociaż trzeba przyznać, że Palumbo poczyna sobie bardzo bezceremonialnie. Ba! w części finałowej zrywa się ze smyczy także Dan Ryan i w końcu serwuje pierwszą (i zarazem ostatnią) klasyczną solówkę gitarową. „Whale Wars” to kolejna porcja metalowego jazzu, w którym, na tle motorycznej sekcji rytmicznej, szaleje saksofon – solo bądź w duecie z przesterowaną gitarą. I kiedy wydaje się, że Amerykanie nie są już w stanie niczym zaskoczyć słuchaczy, następuje… „Unspoken”. To bardzo adekwatny do zawartości tytuł. Po mocnym wejściu Michaels i Palumbo bowiem całkiem zmieniają front – odważnie wkraczają do świata rockowej psychodelii, z tą różnicą, że czynią to, posługując się saksofonem i fortepianem. Robią to z wielką wprawą, a nawet swoistą maestrią. Im bliżej końca, tym więcej natomiast pojawia się smaczków – a to gitara klasyczna, to znów solowa partia perkusji (niezbyt długa, ponieważ po mniej więcej minucie do Kuhla dołącza kontrabas Webera). Czadowo-metalowy finał spina zaś klamrą całą płytę. Dodajmy: doskonałą płytę. Inną, acz równie dobrą, co „Leonard”. Chyba żaden fan jazz-rocka nie miałby nic przeciwko temu, aby Talking Points częściej raczyło go swoimi dokonaniami. Nawet jeśli miałyby to być po dwa albumu wydawane jednego dnia. SkładSkład: Dan Ryan – gitara elektryczna, gitara klasyczna Derrick Michaels – saksofon tenorowy Savino Palumbo – fortepian Alex Weber – kontrabas Mike Kuhl – perkusja
Tytuł: Superposition Data wydania: 11 sierpnia 2016 Nośnik: CD Czas trwania: 42:45 Gatunek: jazz, metal Utwory CD1 1) Cartesian Theater: 08:58 2) Flower Mouth: 05:04 3) Garv: 08:10 4) Whale Wars: 07:24 5) Unspoken: 13:09 Ekstrakt: 80% |