Butcher wciąż potrafi zaskoczyć. I choć niekiedy możemy nawet współczuć Harry’emu Dresdenowi, to nie da się ukryć, że większość kłopotów ściąga on na swoją głowę sam. Ale jest to jedna z tych rzeczy, do której zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Podobnie jak do pewnej dozy powtarzalności, jeśli chodzi o fabularne konstrukcje kolejnych powieści z cyklu „Akt Dresdena”. Czy to znaczy, że „Śmiertelne maski” rozczarowują? Tylko trochę.  |  | ‹Śmiertelne maski›
|
W piątej odsłonie serii rolę głównego wabika i elementu napędzającego fabułę pełni kradzież całunu turyńskiego i jego zjawienie się w Chicago. Odnalezienie tej bezcennej i niezwykle potężnej relikwii będzie jednym z głównych zadań Dresdena. Nie powinno nas oczywiście dziwić, że zainteresowanie całunem jest bardzo duże i bohaterowi przyjdzie lawirować między różnymi frakcjami starającymi się położyć na nim swoje łapy. Podejmując wątki z poprzednich części, Butcher powraca do niezamkniętej kwestii wojny między magami a wampirami z Czerwonego Dworu, w której centrum wciąż znajduje się sam Dresden. Co za tym idzie, obok podążania śladami całunu i unikania pragnących go zdobyć demonów, Harry będzie musiał również przygotować się do oficjalnego pojedynku z Ortegą, wampirzym diukiem, który specjalnie w tym celu przybył do Chicago. Pojedynku, w którym wygrana Dresdena jest bardzo mało prawdopodobna. Ale zbyt dobrze znamy bohatera, by oczekiwać od niego niehonorowego zachowania czy liczyć na to, że zdecyduje się uniknąć konfrontacji. Może co prawda dziwić, jak bardzo mimochodem przedstawione zostały dylematy Harry’ego w związku z bardzo prawdopodobną śmiercią z rąk wampira, ale biorąc pod uwagę jak wiele dzieje się wokół niego, możemy mu to wybaczyć. Sam pojedynek zaś, mimo zaskakującej formy, jaką przybiera, okazuje się jedynie epizodem w o wiele poważniejszej rozgrywce o władzę, która z kolei szybko przekształca się w kolejne już ratowanie Chicago i świata. I nie po raz pierwszy okazuje się, że jedyną osobą zdolną tego dokonać jest właśnie Harry Dresden (z pomocą swoich przyjaciół oczywiście). Nie da się ukryć, że w piątym tomie Butcher zdołał stworzyć idealnie zbalansowaną powieść, z odpowiednią ilością akcji, moralnych dylematów, elementów rozbudowujących świat przedstawiony i życie osobiste oraz przeszłość głównego bohatera. Można nawet odnieść wrażenie, że wszystko to zostało napisane wedle jednego, bardzo wyraźnego schematu, który gwarantował sukces i poczytność tomom poprzednim. Tymczasem jednak to, co sprawdzało się wcześniej, zaczyna już trącić nieco myszką i sprawiać wrażenie, że raz po raz pisze Butcher tę samą książkę. Wciąż poczytną, wciąż wciągającą, pełną niespodziewanych zwrotów akcji i zabawnych wstawek, ale daleki jestem od uznawania tej części cyklu za wyjątkową. Nie sposób też nie dostrzec przekory, z jaką autor bawi się w swoich powieściach motywem wybrańca (którym, w dużej mierze, jest Dresden, aczkolwiek wciąż do końca nie wiemy dlaczego – nawet jeśli „Śmiertelne maski” oferują nam nieco nowych informacji na ten temat, to jednak na bardziej konkretne „objawienie” przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać). Zresztą, zabawa literackimi (i nie tylko) motywami stanowi jeden z wyznaczników prozy Butchera, co, po dłuższym namyśle, podnosi ocenę tej książki o jeden punkt.
Tytuł: Śmiertelne maski Tytuł oryginalny: Death Masks Data wydania: 7 października 2015 ISBN: 978-83-7480-599-5 Format: ePub, Mobipocket Cena: 29,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 70% |