Jeszcze niedawno reżyser M. Night Shyamalan był gwarantem artystycznej i finansowej klęski – aż trudno uwierzyć, że swego czasu należał on do najważniejszych twórców kina popularnego. W thrillerze „Split”, które właśnie wchodzi do kin, twórca przypomina o swojej lepszej stronie, w czym spora zasługa Jamesa McAvoya, który dwoi się i troi w roli jednego z najciekawszych filmowych czarnych charakterów ostatnich lat.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po kilkunastu latach wpadek i katastrof, opowieści o talencie M. Nighta Shyamalana, za pomocą którego nieco pulpowe koncepty przeradzały się w wymagające myślenia, subtelnie alegoryczne i pomysłowo nakręcone kino, brzmią jak legendy – jedne z takich, które lubią opowiadać sobie bohaterowie filmów autora „Znaków”. Trudno uwierzyć, że znakomity „Szósty zmysł” i jeszcze lepszy „Niezniszczalny” mogą pochodzić spod ręki tego samego twórcy, który potem obarczył świat istnieniem „Zdarzenia” czy „Ostatniego władcy wiatru” – to tak, jakby u tego samego reżysera dochodziły do głosu różne osobowości: jedna, którą swego czasu nazywano „nowym Spielbergiem” i druga, która zdawała się iść raczej w ślady Eda Wooda (z tą samą megalomanią, ale zupełnie bez kampowego wdzięku). Część widzów i krytyki, jako jaskółkę zapowiadającą powrót do formy uznała „Wizytę” sprzed dwóch lat, ale wydaje się, że dopiero w „Split” Shyamalan udowadnia, że trochę przedwcześnie go skreślano – co jeszcze nie znaczy, że mamy tu do czynienia z w pełni udaną produkcją. Może najbardziej zaskakujące, jak typowym (a nawet dość przewidywalnym) filmem okazuje się „Split”: na papierze to thriller o porwaniu trzech nastolatek przez sprawcę cierpiącego na zaburzenia dysocjacyjne tożsamości – tak się jakoś złożyło, że kilka z ponad dwudziestu osobowości występujących u Kevina (James McAvoy) postanowiło, że dziewczyny będą idealną ofiarą dla tajemniczego bytu nazywanego „Bestią”. Podczas gdy uprowadzone bohaterki próbują rozeznać się w sytuacji i wydostać z więzienia, które przygotowały im liczne alter ego Kevina, również w mózgu porywacza toczy się walka – niektóre z osobowości nie mogą się doczekać nadejścia „Bestii”, pozostałe wołają o pomoc. Shyamalan niezupełnie potrafi wykorzystać potencjał tych wątków, nie może też zdecydować się, z czyjej perspektywy najlepiej opowiedzieć tę historię. Nie byłoby problemu, gdyby dzielił uwagę między Kevina i dziewczyny; gorzej, że umieszcza tu też terapeutkę badającą zaburzenia osobowości, która w stanowczo zbyt wielu słowach objaśnia to, co świetnie widać na ekranie (nie mówiąc już o tym, że każdy, kto obejrzał w życiu więcej niż pięć thrillerów, z łatwością domyśli się, jaka rola ostatecznie przypadnie tej postaci). Dużo lepiej udaje się reżyserowi klimat tajemnicy – kapitalna jest tu już scena porwania z początku filmu: trochę jak ze snu; świetnie wykorzystująca zbliżenia, detal i przestrzeń poza kadrem. Scenariusz „Split” może wywodzi się z kina klasy B, ale montaż, gra światłem, nieoczywiste ustawienia kamery przekonują, że mamy do czynienia z produkcją z nieco wyższej półki (a gdyby podarowano sobie kilka ze stanowczo zbyt wielu ujęć klatki schodowej w domu pani psycholog, byłoby jeszcze lepiej). Zaburzenia tożsamości to pole do aktorskiego popisu i należy przyznać, że James McAvoy wywiązuje się z powierzonego mu zadania z nawiązką: na ekranie odgrywa osiem osobowości Kevina, różniących się wiekiem, cechami charakteru, zachowaniem. Są tu sceny, w których McAvoy przechodzi z jednej tożsamości do innej, płynnie zmieniając ton, akcent i mimikę wraz z kolejnymi linijkami dialogowymi. Aktor zadziwia zdolnością do metamorfozy, będąc w jednej chwili dziewięcioletnim fanem Kanye Westa, by potem przemienić się w metodycznego psychopatę z nerwicą natręctw – a jednocześnie potrafi wydobyć z mnogiej osobowości Kevina tony smutku i samotności. Dzięki temu bohater „Split” nie jest wybrykiem natury, ale postacią na swój sposób budzącą współczucie. Występ McAvoya działa tak dobrze również dlatego, że znajduje on świetną partnerkę w Anyi Taylor-Joy. Shyamalan nie poświęca przesadnie dużo czasu na relacje między trzema porwanymi dziewczynami – skupia się na Casey, uchodzącej za szkolne dziwadło, w kilku przemyślanych retrospekcjach pokazując, w jaki sposób została „odmieńcem”. Znana z rewelacyjnej „Czarownicy” Taylor-Joy, z jej zjawiskową urodą jakby z innej planety, z długimi, prostymi włosami i szeroko rozstawionymi, piwnymi oczami, jest stworzona do ról postaci z mrocznymi sekretami – gdy uwięziona Casey nie rzuca się w rozpaczy na oprawcę, można się zastanawiać, na ile wynika to z wyuczonej umiejętności planowania, na ile z rozpoznania w Kevinie osoby obarczonej podobną traumą. Kino Shyamalana odruchowo kojarzy nam się z efektownymi twistami – skłonność reżysera do finałowego zaskakiwania widza była wielokrotnie przedmiotem szyderstw, zwłaszcza gdy okazywało się, że końcowa niespodzianka nie wypala, albo stanowi kpinę z zasad logiki. W „Split” typowej shyamalanowskiej przewrotki nie ma – scenariusz cechuje efektywna prostota, w której brak miejsca na zmyłki i odwracanie uwagi widza od istotnych szczegółów. Reżyser nie wymaga też przesadnego zawieszenia niewiary – pseudonaukowy wątek fantastyczny nie obraża inteligencji widza w takim stopniu jak np. Bessonowska „Lucy” (choć chwilami może się z nią kojarzyć). Shyamalan – choć korzysta tu z niezbyt oryginalnego zestawu filmowych klocków – nie celuje w ironię i podkopywanie konwencji; przeciwnie, jest śmiertelnie poważny w oddaniu dla swojego thrillera z elementami horroru i bodaj tylko dwa razy pozwala sobie na mrugnięcie okiem (najpierw, w hitchcockowskim cameo, a potem, tuż przed napisami końcowymi, w czymś, co chyba należy nazwać meta-twistem). Robi to jednak na tyle sprawnie, że można przymknąć oko na to, że fabuła nie należy do najbardziej nieoczekiwanych, nie wszystkie idee (a jest ich całkiem sporo – to w końcu twórca z ambicjami) zawarte w filmie wybrzmiewają równie przekonująco, a kwadrans produkcji z powodzeniem można by poświęcić na taśmie montażowej. „Split” nieźle sprawdza się jako dreszczowiec – a za sprawą świetnych aktorów i błyskotliwej reżyserii autora, który przypomniał sobie kilka ze starych sztuczek, chwilami dostarcza i większych ekscytacji.
Tytuł: Split Data premiery: 20 stycznia 2017 Rok produkcji: 2016 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 117 min Gatunek: groza / horror, thriller Ekstrakt: 60% |