powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLXIII)
styczeń-luty 2017

Tu miejsce na labirynt…: To nie jest muzyka dla grzecznych panienek
Ballister ‹Slag›
Międzynarodowe trio freejazzowe Ballister działa od siedmiu lat. W tym czasie bardzo regularnie – średnio raz do roku – publikuje kolejne płyty. Najnowsza, „Slag”, zapowiedziana została na 7 lutego. Czego można się po niej spodziewać? Wystarczy spojrzeć na nazwiska muzyków tworzących zespół. One są najlepszą rekomendacją. Saksofonista Dave Rempis. Wiolonczelista Fred Lonberg-Holm. Bębniarz Paal Nilssen-Love.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Amerykańsko-norweskie trio Ballister to jeden z wielu projektów cieszących się sporym uznaniem w światku freejazzowym, co najczęściej przekłada się na znakomitą frekwencję podczas klubowych – innych oczywiście nie grają – koncertów formacji. Jeśli jednak zdamy sobie sprawę z formatu muzyków, którzy tworzą ją od zarania istnienia, nie powinno nas to aż tak dziwić. Ton zespołowi nadają dwaj Amerykanie: saksofonista Dave Rempis, znany z takich grup, jak Audio One Kena Vandermarka, The Blue Lights Michaela Zeranga i własnego The Rempis Percussion Quartet, oraz grający na wiolonczeli i odpowiadający za efekty elektroniczne Fred Lonberg-Holm („The Cliff of Time”, „You Can Be Mine”, „The Chicago Plan”). Tym trzecim jest natomiast, rozchwytywany na całym świecie przez artystów z kręgu jazzu improwizowanego, norweski bębniarz Paal Nilssen-Love, który ma na koncie liczne występy z Vandermarkiem („Lightning Over Water”), Matsem Gustafssonem („Shake”, „Hidros6 – Knockin’”), Frodem Gjerstadem („Steam in the Casa”) oraz Peterem Brötzmannem („Live in Copenhagen”). A to i tak jedynie wierzchołek góry lodowej ich aktywności.
Debiutancką płytę trio Ballister opublikowało w 2011 roku; kompaktowy krążek „Bastard String” był zapisem wcześniejszego o rok koncertu w chicagowskim klubie Hide Out. W tym samym miejscu zarejestrowano materiał, który trafił na album „Mechanism” (2012). „Mi casa es en fuego” (2013) zawiera występ z kanadyjskiego Montrealu, a wydany jedynie na winylu przez Bocian Records „Both Ends” – z Polski. Kolejne wydawnictwo – „The Ballister Monologues” (zarejestrowane w Austin w amerykańskim stanie Texas) – ukazało się dla odmiany jedynie na… kasecie magnetofonowej (w zaledwie stu pięćdziesięciu egzemplarzach, co czyni je fonograficznym „białym krukiem”). Nagrywając album „Worse for the Wear” (2015), zespół powrócił do Chicago, ale tym razem skorzystał z podwojów konkurencyjnego do Hide Out klubu Constellation. Podsumowując: omawiana dzisiaj płyta „Slag” jest siódmym punktem w dyskografii grupy i dopiero drugim, który powstał na Starym Kontynencie. Przy czym – należy podkreślić – nie jest to wcale materiał nowy; powstał przed niemal dwoma laty (dokładnie: 23 marca 2015 roku) podczas koncertu w prestiżowym londyńskim Café OTO.
Jak zwykle w takich przypadkach, nie sposób stwierdzić, czy na album trafił cały występ tria, czy jedynie jego fragmenty. W każdym razie muzycy zachowali tradycję umieszczania na płytach trzech kompozycji. Trzeba jednak pamiętać, że są to kompozycje bardzo rozbudowane; w efekcie całość trwa nieco ponad godzinę. I jest to godzina – z paroma wyjątkami – niezwykle ekspresyjna i dynamiczna. Jak na jazz improwizowany przystało. Wydawnictwo otwiera utwór zatytułowany „Fauchard”, który zaczyna się od potężnego dźwiękowego uderzenia saksofonu i… wiolonczeli. Jakkolwiek dziwne może się to wydawać, w tym momencie instrumentem najbardziej stonowanym jest perkusja, chociaż Paal Nilssen-Love wcale się nie oszczędza. To świadczy jedynie o tym, z jaką energią postanowili „wejść w koncert” Dave Rempis i Fred Lonberg-Holm. A jeśli dodać do tego jeszcze noise’owe efekty elektroniczne, mamy pełen obraz freejazzowego szaleństwa, jakim panowie z Ballister uraczyli londyńską publiczność. Przychodzi jednak w końcu taka chwila, kiedy nawet tak zaprawieni w bojach artyści muszą wziąć oddech. Dzieje się tak mniej więcej po siedmiu minutach. Norweg wycofuje się wówczas na krótko, ustępując pola Amerykanom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ale to jedynie cisza przed burzą. Gdy Paal powraca – trio atakuje ze zdwojoną (a może raczej: z potrojoną) siłą. Z czasem to perkusja wybija się na plan pierwszy, głównie o to, aby teraz – dla odmiany – dać odetchnąć Dave’owi i Fredowi. Jest im to potrzebne, aby mieć siły na podłączenie się do zakończenia „Faucharda”, które wiąże się z powrotem do energetycznego punktu wyjścia. Zdając sobie sprawę z tego, że pierwszym utworem zespół przejechał się po publiczności jak walec, drugi numer – „Guisarme” – muzycy postanowili rozpocząć od dźwięków mocno stonowanych. Zaszczyt ten przypada w udziale Lonbergowi-Holmowi, który we wstępie gra na wiolonczeli, jak na kontrabasie, palcami. Saksofonista i perkusista starają się go nie rozpraszać i jedynie delikatnie wypełniają tło. Nawet kiedy Fred odstawia wiolonczelę i siada do laptopa, pozostała dwójka nie wykorzystuje tego faktu, aby go zastąpić. I słusznie, ponieważ to, co Amerykanin wyczarowuje w swoim komputerze, zasługuje na najwyższą uwagę – to hipnotyczna sekwencja niemal psychodelicznych dźwięków, z czasem dopiero coraz energiczniej wspierana przez saksofonistę. W końcówce trio ponownie wkracza na tory freejazzowe, choć noise’owe zgrzyty towarzyszą „Guisarme” do ostatniej nuty.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Album zamyka numer, który muzycy zatytułowali „Glaive”. Podobnie jak w przypadku „Guisarme”, początek jest nieco spokojniejszy. Ale nie trwa to długo. Improwizatorskie zacięcie muzyków szybko bowiem daje znać o sobie, w efekcie z niemal każdą sekundą Nilssen-Love podkręca tempo, „ciągnąc” za sobą kolegów zza Oceanu. Nastrój ten udziela się przede wszystkim Fredowi, który bezlitośnie traktuje swoją wiolonczelę, zmuszając ją do wydawania coraz bardziej rozhisteryzowanych tonów. W dalszej części także głównie na nim spoczywa odpowiedzialność za budowanie nastroju, kiedy to – wykorzystując swego laptopa – wraz z perkusistą generuje brzmienia kojarzące się jednoznacznie z muzyką industrialną i noise-rockiem. Rempis zaskakująco długo może sobie tutaj odpocząć, ale gdy już dołącza do kolegów, to nie ma najmniejszego zamiaru oszczędzać się. Im bliżej końca, z tym większą zapamiętałością międzynarodowe trio udowadnia słuchaczom, że free jazz to nie jest muzyka dla grzecznych panienek z dobrych domów. I nie zmienia tego nawet fakt, że na finał panowie nieco łagodnieją. Tak się tylko żegnają. Do następnej płyty. Na której znów będą ostrzy i bezlitośni.
Skład:
Dave Rempis – saksofon altowy, saksofon tenorowy
Fred Lonberg-Holm – wiolonczela, efekty elektroniczne
Paal Nilssen-Love – perkusja, instrumenty perkusyjne



Tytuł: Slag
Wykonawca / Kompozytor: Ballister
Data wydania: 7 lutego 2017
Nośnik: CD
Czas trwania: 62:30
Gatunek: jazz
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Fauchard: 23:04
2) Guisarme: 16:58
3) Glaive: 22:27
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

227
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.