W kontekście polskiego repertuaru kinowego południowokoreański „Lament” jawi się trochę jak jego protagonista – przypadkowy heros podejmujący nierówną walkę z dużo potężniejszymi siłami, cichy bohater roku.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Film zaczyna się ujęciem rybaka nadziewającego glistę na haczyk. Owa metafora pozostaje niejasna do samego finału, a w międzyczasie poznajemy losy Jong-goo (Kwak Do-won), zwalistego i apatycznego sierżanta policji z prowincjonalnej mieściny. Ekspozycja postaci wypada fenomenalnie. Wczesnym rankiem Jong-goo dostaje pilne wezwanie w związku z podwójnym morderstwem. Zaraz potem następuje scena rodem z „Dnia świra” Koterskiego – matka nie chce puścić bohatera z domu bez śniadania. Po chwili tonacja znów raptownie się zmienia – miejsce zbrodni przypomina krwawą łaźnię z „Siedem” Finchera. Potencjalny zabójca od razu zostaje pojmany; obłęd w jego oczach i dziwne wypryski na całym ciele pozwalają śledczym wysnuć hipotezę o grzybach halucynogennych. Późniejsza narracja w dużej mierze powiela schemat rasowego kryminału o seryjnym mordercy: kolejne ofiary, kolejni zainfekowani – łącznie z małoletnią córką bohatera (Kim Hwan-hee), nowe poszlaki. Główny trop prowadzi do starego Japończyka (Jun Kunimura, szerszej publiczności znany z „Kill Billa”) mieszkającego samotnie w lesie i od lat pozostającego zagadką dla miejscowych. Może mnich, może szaman, na pewno Obcy. „Lament” stanowi poniekąd kontynuację klimatów, do jakich przyzwyczaił nas Na Hong-jin w swoich wcześniejszych brutalnych thrillerach, jak „W pogoni” o alfonsie ścigającym wielokrotnego zabójcę prostytutek czy „Morze Żółte” o taksówkarzu poszukującym zaginionej żony. Zarazem jednak reżyser eksploruje nowe tereny – twardemu realizmowi od początku towarzyszy aura tajemniczości, a w miarę upływu czasu, gdy na fabularnej szachownicy przybywa pionków, jak katolicki ksiądz czy ekscentryczny egzorcysta, klasyczny hitchcockowski suspens coraz mocniej nasiąka metafizyką. Psychodeliczne wizje, okultystyczne rytuały, złowróżbne figury-symbole z folkloru koreańskiego i nie tylko – poszczególne motywy odsyłają raz to do „Kultu” Robina Hardy’ego, raz to do „Nie oglądaj się teraz” Nicolasa Roega, innym razem znowu do horrorów o zombie spod znaku Romero. Jednocześnie reżyser w pierwszym akcie funduje nam elementy absurdu i slapsticku – i to nie w tonie lekko komediowym, ale takim, który zrywa przeponę, nie burząc gęstej atmosfery niepokoju; symbioza grozy i humoru jest tu niezwykła nawet jak na unikatową w tym względzie specyfikę kinematografii azjatyckich. Kwak, etatowy aktor drugiego planu, rewelacyjnie radzi sobie na szpicy – jego Jong-goo przechodzi wiarygodną przemianę od niedojdy i tchórza, postaci, jaka w horrorach zwykle robi za comic reliefa i/lub ginie jako jedna z pierwszych, do bohatera „na serio”, człowieka czynu, zdolnego do najwyższych poświęceń dla ukochanego dziecka. Topos miłości ojca i córki wybrzmiewa dojmująco również za sprawą fantastycznej Kim, niesamowicie swobodnej zarówno w scenach „normalnych”, prozaicznych, jak i w scenach opętania, gdy skręca się w konwulsjach i klnie z realizmem, jakiego mogłaby jej pozazdrościć Linda Blair z „Egzorcysty”. Bardzo realistyczne są także zdjęcia Honga Kyung-pyo („Snowpiercer”), kręcone głównie w świetle naturalnym, w plenerze, z inwencją wykorzystujące autentyczne lokacje, ze śladowym wsparciem efektów komputerowych. Realistyczne, a zarazem na swój sposób odrealnione, oddające ducha osobliwej społeczności z miejsca, gdzie diabeł mówi dobranoc, niczym w „Twin Peaks” albo powieściach Stephena Kinga. Skądinąd „Lament” podobnie przynosi satyrę na religijną dewocję i małomiasteczkową mentalność, skłonność do osądzania innych. Przy czym temat ksenofobii oddziałuje tu tak na płaszczyźnie uniwersalnej, jak i lokalnej, ściśle zakorzenionej w skomplikowanych historycznie relacjach japońsko-koreańskich, tych samych, jakie mogliśmy niedawno oglądać w znakomitej „Służącej” Park Chan-wooka. Wielopoziomowy, niespotykanie sugestywny, wybitnie oryginalny – „Lament” trwa bite dwie i pół godziny, ale warto mu poświęcić każdą minutę. Odpłaci niezapomnianymi wrażeniami.
Tytuł: Lament Tytuł oryginalny: 곡성 [Gokseong] Data premiery: 2 grudnia 2016 Rok produkcji: 2016 Kraj produkcji: Korea Południowa Czas trwania: 156 min Gatunek: dramat, fantasy, groza / horror Ekstrakt: 100% |