powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLXIII)
styczeń-luty 2017

East Side Story: Azyl w samym środku Piekła
Andriej Konczałowski ‹Raj›
Tak poważnego filmu jak „Raj” Andriej Konczałowski nie nakręcił od lat. Ba! całkiem prawdopodobne, że to w ogóle pierwszy jego obraz o takim ciężarze gatunkowym. Opowiadając o uczestniczących we francuskim ruchu oporu z czasów drugiej wojny światowej emigrantach z carskiej Rosji, wpisał się bowiem jednocześnie w tematykę Holokaustu.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Andriej Siergiejewicz Konczałowski to jeden z najwybitniejszych żyjących rosyjskich reżyserów filmowych, który ostatnią dekadę istnienia Związku Radzieckiego spędził na emigracji (między innymi kręcąc filmy w Hollywood). Dzisiaj także dzieli swoje życie między Rosję, Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią. Co jednak najważniejsze, ciągłe podróże i zmiany miejsca zamieszkania nie stają mu na przeszkodzie w pracy nad kolejnymi filmami. Wyjeżdżając z kraju pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, starszy brat Nikity Michałkowa i potomek rodów o korzeniach artystycznych miał na koncie takie arcydzieła, jak „Szlacheckie gniazdo” (1969), „Wujaszek Wania” (1970) i „Syberiada” (1978). Po upadku ZSRR i – częściowym – powrocie do ojczyzny kręcił przede wszystkim w groteskowy sposób portretujące nową Rosję, jak chociażby „Kurka Riaba” (1994), „Dom wariatów” (2002) i „Blask luksusu” (2007). Na stare tory powrócił dopiero przed trzema laty, gdy zabrał się za kręcenie „Białych nocy listonosza Aleksieja Trapicyna” – filmu, który zdobył Srebrne Lwy na festiwalu w Wenecji. Krótko potem rozpoczął kolejny projekt, który zatytułował „Raj”.
To bardzo przekorny tytuł jak na film opowiadający w sporej swej części o Holokauście, prawda? Scenariusz do „Raju” Konczałowski napisał we współpracy z Jeleną Kisieliową, która wspomogła go już przy „Białych nocach…”. Obraz kosztował 4,5 miliona euro, a pieniądze wyłożyli na niego producenci rosyjscy i niemieccy. Premiera odbyła się, jak często w przypadku dzieł Andrieja Siergiejewicza, we wrześniu 2016 roku w Wenecji, gdzie Rosjanin po raz kolejny zgarnął Srebrne Lwy za najlepszą reżyserię. „Raj” nominowano także do Złotych Lwów, ale musiał uznać wyższość dramatu „Kobieta, która wyszła” w reżyserii Filipińczyka Lava Diaza, który był zresztą swobodną ekranizacją opowiadania Lwa Tołstoja „Bóg widzi prawdę, ale czeka”. Po Wenecji film Konczałowskiego pokazywano na festiwalach i przeglądach w Hajfie, Chicago, Palm Springs, Sztokholmie, Mar del Plata oraz warszawskim „Sputniku” (w listopadzie). Dobre noty krytyków przełożyły się na nominacje do Oscara oraz Złotych Globów. W kontekście wszystkich sukcesów może nieco zaskakiwać fakt, że widzowie rosyjscy dzieło to będą mogli podziwiać w swoich kinach dopiero od 19 stycznia. Ale prawdopodobnie jest to zabieg jak najbardziej świadomy, mający poprzedzić przedoscarową gorączkę.
Akcja filmu rozpoczyna się latem 1942 roku w Paryżu, a główną postacią tej części obrazu jest czterdziestoletni komisarz kolaborującej z nazistami policji Jules Garnier Michaud. Nie przepada on wprawdzie za Niemcami, ale im się wysługuje – trochę ze strachu, trochę dla pieniędzy. Gdy w domu żona wypomina mu pośredni udział w wielkiej łapance Żydów (chodzi o tak zwaną obławę Vel d’Hiv, o której nakręcono już we Francji kilka filmów, jak na przykład „Klucz Sary” czy „Obława”), bagatelizuje to zdarzenie, odsuwa od siebie winę. To prawda, nie biegał po ulicach, nie wyciągał żydowskie dzieci z kryjówek, ale za to przesłuchuje tych, którzy zostali aresztowani za to, że dzieciom tym pomagali. Przed oblicze Michauda trafia więc Olga Kamieńska – Rosjanka pochodzenia kozackiego, emigranta po rewolucji październikowej, przez lata dziennikarka magazynu modowego „Vogue”, która po zajęciu Paryża przez Niemców związała się z Résistance. Olga jest kobietą dojrzałą, ale wciąż jeszcze piękną i atrakcyjną, kusi więc komisarza swoimi wdziękami, mając nadzieję, że tym sposobem uda jej się w najgorszym razie uniknąć tortur, a w najlepszym – opuścić więzienie Fresnes. Niestety, nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że Kamieńska zostaje deportowana do obozu zagłady.
Równolegle z historią Kamieńskiej poznajemy losy zafascynowanego literaturą rosyjską, a zwłaszcza twórczością Antona Czechowa, niemieckiego arystokraty Helmuta Axenberga, który po dojściu Hitlera do władzy dał się ponieść euforii i wstąpił do NSDAP. Stał się wzorcowym nazistą (akceptującym instytucjonalny antysemityzm), nie przestając być jednocześnie – co typowe dla wielu Niemców – karnym służbistą. Połączenie tych dwóch cech dało – nie tylko zresztą w jego przypadku – piorunującą mieszankę, dzięki której realne stało się wymordowanie sześciu milionów Żydów. Kolejnym krokiem na drodze kariery Axenberga staje się przynależność do SS i wypełnienie misji powierzonej mu przez samego Heinricha Himmlera – kontroli finansów obozów koncentracyjnych, a tym samym ukrócenie w nich korupcji i kradzieży. Helmut z pełnym oddaniem wykonuje swoje zadanie, jeżdżąc od obozu do obozu. W końcu trafia do Treblinki, gdzie spotyka swego przyjaciela ze studiów w Heidelbergu Dietricha Vogela oraz… Olgę Kamieńską, z którą po raz pierwszy spotkał się w czasie beztroskich wakacji spędzonych we Włoszech latem 1933 roku. Zakochał się wtedy w pięknej Rosjance; nie starczyło mu jednak czasu, by zdobyć jej serce.
Skąd wiadomo, że to Treblinka (bo w filmie nazwa obozu nie pada)? Helmut i Dietrich w czasie zakrapianych alkoholem spotkań rozmawiają o swojej przeszłości, o fascynacji literaturą i Czechowem. Wtedy Vogel uświadamia przyjaciela, że służą idei, która doprowadziła do tego, że ukochana Czechowa z lat młodości, Żydówka Dunia Efros, trafiła do pieca krematoryjnego – tu, w tym obozie. A zamordowano ją właśnie, osiemdziesięciodwuletnią kobietę, w 1943 roku w Treblince. (Choć może to być też w przypadku Konczałowskiego zabieg czysto retoryczny). W trakcie filmu wielokrotnie pada nawiązanie do jego tytułu. Wyjaśnienie jego genezy jest tak samo makabrycznie przewrotne, jak i sam tytuł w kontekście fabuły. Rajem jest dla Helmuta świat, w jakim żyje – nazistowskie Niemcy, kraj idealny, dumny, pozbawiony Żydów, całkowicie oddany obowiązującemu w III Rzeszy światopoglądowi. Axenberg to człowiek idealnie przykrojony na miarę państwa totalitarnego – fanatyk gotowy oddać życie za ideę. Każdą ideę, która obiecuje stworzenie idealnego społeczeństwa. Nie bez powodu stwierdza w rozmowie z Olgą: „Gdybym urodził się w Rosji, a nie w Niemczech, zostałbym komunistą”. Przypomnijmy: wypowiada te słowa do osoby, której rodzina uciekła z ojczyzny przed bolszewikami. To kolejny dowód na to, jak niewiele Helmut rozumie z zawiłości świata. Jak mocno jego umysł skażony jest propagandą.
Ale słowo „raj” ma w filmie Andrieja Siergiejewicza jeszcze jedno znaczenie. Rajem staje się dla Kamieńskiej mieszkanie Helmuta w esesmańskiej willi na terenie obozu. Azyl w samym środku Piekła. Miejsce, w którym Olga może czuć się bezpieczna, choć na zewnątrz – zgodnie z przechwałkami komendanta obozu Krausego – ginie każdego dnia w komorach gazowych dziesięć tysięcy ludzi. To niesamowite spotkanie dwojga bohaterów po latach obrazuje też, jak to jest możliwe, że ludzie, którzy w czasach pokoju mogą pałać do siebie odwzajemnianą sympatią, gdy tylko zmienia się sytuacja polityczna – stają po dwóch stronach barykady. Płynące z tego przesłanie aktualne jest w każdej epoce; można odnieść je także – choć oczywiście nie taki był zamysł Konczałowskiego – do sytuacji w Polsce anno Domini 2016. Wszak wystarczy jedna idea, by z przyjaciół uczynić śmiertelnych wrogów. Oprócz klasycznego sposobu narracji rosyjski reżyser sięga jeszcze po formę nie tak charakterystyczną dla współczesnej kinematografii – jego bohaterowie (Michaud, Kamieńska, Axenberg) siedzą przy biurku na tle gołej ściany i spowiadają się ze swego życia. Ten zabieg – tak minimalistyczny – podbija emocje i, co najważniejsze, ma całkowite uzasadnienie fabularne. Ale o tym przekonujemy się, dobrnąwszy do sekwencji finałowej.
W roli Olgi Kamieńskiej reżyser obsadził swoją żonę Julię Wysocką (rocznik 1973), która po ukończeniu szkoły aktorskiej w Mińsku zadebiutowała główną kreacją w pierwszej ekranizacji powieści Wasila Bykaua „Pójść i nie wrócić” (1992) Nikołaja Kniaziewa. Później pojawiała się przede wszystkim w filmach męża, między innymi w głośnym „Domu wariatów” (2002). W hrabiego Axenberga wcielił się Niemiec Christian Clauß, znany głównie z seriali kryminalnych i sensacyjnych. Kinematografię niemiecką reprezentują również: wcielający się w komendanta Krausego Peter Kurth („Goodbye, Lenin!”) oraz Jakob Diehl („Baader-Meinhof”, „Kochany Hans, najdroższy Piotr”), który podarował swą twarz Dietrichowi. Komisarza Michauda zagrał natomiast Francuz Philippe Duquesne („Markiz de Sade”, „Brygady Tygrysa”, „Jeszcze dalej niż Północ”); z kolei Himmler patrzy na nas oczyma Wiktora Suchorukowa („Weekend”, „22 minuty”, „Orlean”). Spośród aktorów rosyjskich w epizodach zobaczyć możemy jeszcze: Wierę Woronkową („Spaleni słońcem 2: Cytadela”) jako Rozę, kapo w baraku, oraz Jołę Sańko („Żyła sobie baba”, „Klatka”) i Irinę Diemidkinę („Bitwa o Sewastopol”, „Zoologia”) jako więźniarki. Za kamerą, podobnie jak podczas pracy nad „Białymi nocami…”, stanął Aleksandr Simonow, były etatowy operator Aleksieja Bałabanowa („Ładunek 200”, „Morfina”, „Palacz”, „Też chcę”). Ścieżka dźwiękowa, nie licząc oczywiście piosenek z epoki oraz fragmentów klasycznych kompozycji, wyszła spod ręki Siergieja Szustickiego, na co dzień dużo bardziej znanego w Rosji jako aktor i prezenter programów telewizyjnych.



Tytuł: Raj
Tytuł oryginalny: Рай
Rok produkcji: 2016
Kraj produkcji: Niemcy, Rosja
Czas trwania: 127 min
Gatunek: psychologiczny, wojenny
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

101
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.