powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLXIII)
styczeń-luty 2017

Marvel: Wojna skrullo-kree pod flagą Avengers
Neal Adams, Sal Buscema, Roy Thomas ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #107: Avengers: Wojna Kree ze Skrullami›
Sto siódmy tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela przynosi nam kolejny klasyk, o którym mówi się, że był dziełem przełomowym – „Avengers: Wojna Kree ze Skrullami”. I niestety, tak jak w przypadku kilku wcześniejszych „dzieł przełomowych” i to nie do końca potrafi sprostać swojej legendzie.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Scenarzysta komiksu Roy Thomas (poznaliśmy go już jako twórcę „Narodzin Ultrona”, ostatnich przygód pierwszego składu X-Men, a dawno dawno temu, jako adaptatora na język obrazkowy przygód Conana za czasów TM-Semic) przyznał się, że chciał zrobić na prawdę imponujący crossover na skalę globalną, w którym starłyby się dwie wrogie sobie rasy kosmitów – tajemniczych Kree, z których wywodzi się Kapitan Marvel i zmiennokształtnych Skrulli, którzy w świecie Marvela zadebiutowali już w drugim zeszycie poświęconym Fantastycznej Czwórce. Wiedział też, że znaczące role odegrają w nim wspomniany Mar-vell i pozbawiony nadnaturalnych mocy Rick Jones (przypomnijmy, że to przez niego Bruce Banner naraził się na przyjęcie zabójczej dawki promieniowania Gamma, które zamieniło go w Hulka). Pomysł z dzisiejszego punktu widzenia nie wydaje się zbyt rewolucyjny, zwłaszcza, że niedawno całym uniwersum wstrząsnęła tajna inwazja Skrulli (WKKM – 55). Jednak w 1971 roku podobnych crossoverów, zakrojonych na kosmiczną skalę nikt jeszcze nie proponował. Prawdopodobnie dlatego, pomimo kilku bardzo ciekawych pomysłów, intrygujących zwrotów akcji i zeszytów, które czyta się na jednym oddechu, trafiają się i takie, przy których ma się ochotę przerwać lekturę i zrobić sobie herbatę.
Całość zaczyna się dość niepozoronie, bo od próby rozdzielenia Ricka Jonesa i Kapitana Marvela, którzy połączeni są ze sobą w ten sposób, że jeśli jeden z nich przebywa w naszym świecie, drugi musi znajdować się w Strefie Negatywnej (zamieniają się miejscami w wyniku zetknięcia noszonych na nadgarstkach negaobręczy). Akcja prostą drogą prowadzi nas do konfrontacji nowej generacji Avengers (w jej skład wchodzą Scarlet Witch, Quicksilver, Vision i Goliath) z renegatem Kree Ronanem. Choć wydaje się być to kolejna potyczka, jakich Mściciele przeżyli już wiele, okazuje się, że niesie za sobą wydarzenia brzemienne w skutkach. Otóż nasi bohaterowie zostają uznani za wspierających obcych, z czego muszą tłumaczyć się przed sądem. Niezadowoleni z ich działania „starzy Avengers” w osobach Kapitana Ameryki, Iron Mana i Thora, rozwiązują grupę. I to w najgorszym możliwym momencie, ponieważ poza przedstawicielami Kree na Ziemi aktywowali się dywersanci Skrulli.
Z początku więc nic nie zapowiada tego, że będziemy mieli do czynienia z wydarzeniami o rozmachu „Gwiezdnych wojen”, kiedy to naprzeciw siebie staną potężne galaktyczne floty. Myślę, że nawet Roy Thomas był zaskoczony kierunkiem, w którym poszła fabuła. Dlatego też obok szablonowych pojedynków i historii kameralnych, jak ta, kiedy Ant-Man wchodzi przez nos do ciała Visiona, by spróbować go uruchomić (to chyba najlepszy zeszyt w zestawie), trafiają się pełne rozmachu kosmiczne starcia i takie, które wydają się być wrzucone na siłę, jak chociażby niewiele wnoszące do głównego wątku pojawienie się Inhumans.
Różnie również bywa ze stroną wizualną komiksu. Na pewno ogromne wrażenie robią rysunki odpowiedzialnego za większość materiału Neala Adamsa. Chociażby dla nich warto sięgnąć po niniejszą pozycję. Warto również dodać, że podpowiadał on Thomasowi niektóre rozwiązania fabularne, co wyraźnie daje się odczuć, bo od czasu jego dołączenia do ekipy twórców, akcja zdecydowanie nabrała rumieńców. Świetną robotę wykonał również John Buscema, który jest klasą samą w sobie. Natomiast na ich tle całkiem nieporadnie wypadł Sal Buscema. Owszem, ma swój specyficzny styl, ale i tak pozostaje tym mniej uzdolnionym bratem. A że przy tworzeniu „Wojny Kree ze Skrullami” miał wyjątkowo zły czas, świadczą liczne niedoróbki, jak choćby ta, że rysując Nicka Fury′ego zapomniał dodać mu opaskę na oku.
Z dzisiejszego punktu widzenia omawiany komiks nie stanowi żadnego wstrząsu. Całość nieźle się czyta, choć czasem ma się wrażenie, że twórcy lekko zaszaleli (swoją drogą – ciekawe czy dziś tak beztrosko Marvel mógłby wykorzystać postać Batmana, nawet jeśli ten pojawia się tylko w jednym kadrze). Warto również przekonać się, że „Tajna inwazja” stanowiła jedynie bardziej monumentalny odprysk koncepcji, które powstały blisko czterdzieści lat wcześniej. A jeśli kogoś nie przekonują te argumenty, niech sięgnie po „Wojnę Kree ze Skrullami” dla samych rysunków. Zwłaszcza futurystycznych wizji przedstawiających wnętrze androida Visiona.



Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #107: Avengers: Wojna Kree ze Skrullami
Tytuł oryginalny: Avengers: The Kree-Skrull War
Scenariusz: Roy Thomas
Data wydania: 28 grudnia 2016
Przekład: Marek Starosta
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-2820-348-8
Format: 216s. 170×260mm; oprawa twarda
Cena: 39,99
Gatunek: superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

166
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.