powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXIV)
marzec 2017

DC Comics: Telefony, telefony…
‹Wielka Kolekcja DC #9: Batman: Śmierć w rodzinie›
Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics w dziewiątym tomie serwuje kolejny klasyk poświęcony Batmanowi. Niestety „Śmierć w rodzinie” nie wytrzymała próby czasu i można po nią sięgnąć wyłącznie ze względu na jej walory historyczne.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Z Jasonem Toddem, czyli drugim Robinem, jest trochę jak z Gwen Stacy w „Spider-Manie”. Postacią kultową, która zyskała ogromną popularność, stał się dopiero po śmierci. A ta nastąpiła jak na komiksowe realia dosyć szybko, bo po niecałej dekadzie od czasu jego debiutu w tej roli. Dla porównania jego poprzednik Dick Grayson był pomocnikiem Batmana przez czterdzieści lat, zaś trzeci w kolejce Tim Drake od 1989 roku i jest nim praktycznie do dziś (choć już w nieco innej roli). O tym, że Todd nie cieszył się wielką popularnością, świadczy również to, że o jego ostatecznym losie zadecydowali czytelnicy w prekursorskim głosowaniu telefonicznym. Choć różnica między opowiadającymi się za jego śmiercią, a tymi, którzy woleliby, aby ocalał, była bardzo niewielka (5343 do 5271), ostatecznie pożegnaliśmy tę postać.
I właśnie fakt, że po raz pierwszy w historii oddano decyzję o losach głównej postaci fanom, jest największym osiągnięciem omawianego komiksu. Bo od strony fabularnej niestety jest bardzo rozczarowujący. Z początku wygląda nawet interesująco – spłukany Joker szuka na całym świecie kogoś, kto sfinansowałby jego przestępcze występki. W pogoń za nim wyrusza Batman, który chwilę wcześniej zdymisjonował Robina, twierdząc, że ten nie panuje nad swoimi emocjami i dopóki nad tym nie popracuje, nie powinien przywdziewać stroju Cudownego Chłopca. Ponieważ ten ma dużo czasu na błąkanie się po rezydencji i po Gotham, trafia w okolice swojego starego mieszkania. Tam zauważa go sąsiadka, która przekazuje mu stare pamiątki po jego rodzicach. Przeglądając je, Jason odkrywa, że kobieta, którą uważał za matkę, wcale nią nie była. Decyduje więc, że musi odnaleźć swoją prawdziwą rodzicielkę. Mając trzy kandydatki, rusza w świat, by zweryfikować każdą na miejscu.
Do tego momentu scenariusz autorstwa nie byle kogo, bo Jima Starlina (ma na koncie rewelacyjne historie poświęcone pierwszemu Kapitanowi Marvelowi), nawet wygląda całkiem interesująco, ale następnych zbiegów okoliczności i uproszczeń nie można nazwać inaczej, jak po prostu dramatem. Otóż naszych trzech obieżyświatów co chwila spotyka się w najmniej oczekiwanych miejscach, jak Liban czy Iran. Do tego okazuje się, że Batman całkiem płynnie potrafi mówić po persku, podszywając się pod irańskiego żołnierza. Tę umiejętność dzieli z nim Joker, swobodnie prowadząc negocjacje w tym języku. Natomiast absurdem czystej wody jest namaszczenie go przez samego Ruhollah Chomejniego ambasadorem Iranu przy ONZ. Jak zatem widać, liczba nieprawdopodobności niebezpiecznie zbliża tę pozycję do klimatów znanych z „Hot Shots!”.
Wszystko to sprawia, że nie bardzo można wczuć się w tragedię związaną ze śmiercią Robina. Szczególnie że i Batman zbytnio nie uzewnętrznia się ze swoimi emocjami. Mam wrażenie, że o wiele większe wrażenie wywarło na nim pojawienie się zmartwychwstałego eks-Robina w „Hush” niż moment jego pożegnania się z tym światem. Być może działo się tak ze względu na to, że do ostatniej chwili twórcy nie wiedzieli, jakie będzie zakończenie tej historii.
Nieco lepiej niż scenariusz wypada warstwa wizualna komiksu. Jim Aparo idealnie wpisał się w panujące w latach 80. trendy i jego wersja Batmana jest odpowiednio posępna. Niemniej muszę przyznać, że całkiem nie odpowiada mi interpretacja Jokera ze zbyt długą szczęką. Zwłaszcza że tylko on sprawia wrażenie tak przerysowanego, bo reszta wypada bardzo naturalnie, ze szczególnym wskazaniem na ajatollaha Chomejniego.
Być może w momencie swojego powstania „Śmierć w rodzinie” robiła większe wrażenie, szczególnie że towarzyszyła jej niepewność związana z głosowaniem czytelników. Dziś jednak straciła sporo ze swego uroku. Poza tym i tak wszyscy wiedzą, jak się skończy. Niemniej fani Nietoperza śmiało mogą sięgnąć po wydanie Eaglemoss ze względu na bardzo ładną edycję, a także interesujące dodatki – pierwszy komiks, w którym Jason Todd przywdziewa kostium Robina, i ujawnioną po latach planszę, na której przedstawiono cudem ocalałego chłopaka, jeśli okazałoby się, że jednak telefonujący oszczędzą mu życie. A już zupełnie na koniec chciałbym wyrazić swoje niezadowolenie z faktu, że tego typu praktyka jednak się nie przyjęła i teraz nie można usunąć przy pomocy audiotele nielubianego bohatera komiksu czy filmu. Na przykład Monikę Reyes z „Z Archiwum X” czy Jar-Jar Binksa.



Tytuł: Wielka Kolekcja DC #9: Batman: Śmierć w rodzinie
Data wydania: 14 grudnia 2016
Wydawca: Eaglemoss
Cena: 39,99
Gatunek: superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

76
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.