Się mi te skały spodobały… Trzeci tom przygód Tytusa, Romka i A′Tomka już raz dostarczył materiału do naszego cyklu. Obserwowanie, w jaki sposób zmieniła się kreska Papcia Chmiela na przestrzeni lat, jest samo w sobie interesujące. Oczywiście, każdemu grafikowi styl z biegiem czasu ewoluuje, jednak w tym przypadku księgi z początku i z końca serii różnią się tak, jakby rysowały je inne osoby. W trakcie niezaplanowanej podróży kosmicznej nasi bohaterowie znaleźli się na księżycu. Sceneria jest naszkicowana oszczędnie – można powiedzieć, że raczej zasugerowana – i pokolorowana szerokimi, swobodnymi machnięciami pędzla. Szeroki plan sprawia, że w górnej części jest wystarczająco dużo miejsca na dymki z dialogami, bez potrzeby przesłaniania elementów rysunku. To, co mnie urzekło, to zwariowane kształty skał: w pewien (odległy, ale jednak) sposób skojarzyły mi się z nienaturalnymi, jakby posiekanymi skałami w tle niektórych obrazów z piętnastego wieku, szczególnie zaś z przedziwnymi, jakby organicznymi konstruktami na trzecim planie „Ogrodu rozkoszy ziemskich” Boscha. Oczywiście formy z komiksu są dość topornie narysowane i gdzie im tam do subtelnych krabio-pąklowo-owocowych kształtów wymyślonych przez holenderskiego malarza, tym niemniej skojarzenie zaistniało i ciągnie się za mną już z górą ćwierć wieku. |