powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CLXV)
kwiecień 2017

Ściana Burz
Ken Liu
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Rozległ się trzask. Miecz złamał się w pół, a dziewczyna wylądowała na podłodze, przygnieciona ciałem mężczyzny. Wciąż trzymała w ręku połówkę swojej broni, a nigdzie nie dało się dostrzec nawet kropli krwi.
Ten z blizną roześmiał się i rzucił drugą część miecza do paleniska, gdzie pomalowane srebrną farbą drewno zaraz zajęło się ogniem.
– Kto tu jest prawdziwym oszustem? – zakpił. – Swój pozna swego, co? A teraz mi za to zapłacisz. – Podszedł do wciąż ogłuszonej dziewczyny niczym wilk zbliżający się do ofiary. Teraz, gdy rąbek jej szaty zadarł się, mężczyzna zobaczył, że jej lewa noga została umieszczona w swego rodzaju uprzęży, podobnej do tych noszonych przez weteranów, którzy na wojnie potracili członki. – Czyli jesteś też bezużyteczną kaleką. – Splunął na nią, podniósł prawą nogę obutą w ciężki skórzany bucior i wycelował w głowę.
– Ani mi się waż! – krzyknął Phyro. – Tylko jej dotknij, a pożałujesz! Mężczyzna z blizną zatrzymał się i odwrócił w stronę trójki dzieciaków w kącie.
Timu i Théra gapili się na młodszego brata.
– Mistrz Ruthi zawsze powtarza, że prawdziwy moralista musi stawać po stronie potrzebujących – oznajmił obronnym tonem Phyro.
– Więc nagle postanowiłeś, że czas zacząć słuchać mistrza Ruthiego? – jęknęła Théra. – Wydaje ci się, że jesteśmy w pałacu, otoczeni przez strażników, którzy nas obronią?
– Przepraszam, ale nie mogłem pozwolić, by kalali imię taty! – szepnął zawziętym tonem Phyro.
– Uciekajcie, oboje! – krzyknął Timu. – Ja go zatrzymam. – Zamachał cienkimi rękami, niepewny, co właściwie z nimi począć.
Przyjrzawszy się trójce „bohaterów”, mężczyzna z blizną wybuchnął śmiechem.
– Zajmę się wami, bachory, jak już skończę z tą tutaj. – Odwrócił się i pochylił, żeby sięgnąć po sakwę podróżną przyczepioną do przepaski dziewczyny.
Théra omiotła wzrokiem wnętrze karczmy: niektórzy klienci stali przyciśnięci do ścian, próbując trzymać się jak najdalej od miejsca bójki, inni powoli wycofywali się w stronę drzwi. Nikt nie zamierzał przeszkadzać mężczyźnie w kradzieży – a może i czymś gorszym. Théra złapała Phyro za uszy, zanim zdążył czmychnąć, odwróciła go twarzą w swoją stronę, a potem przystawiła czoło do jego czoła.
– Auć! – syknął chłopiec. – Musisz to robić?
– Timu jest odważny, ale nie poradzi sobie w walce – powiedziała.
Phyro pokiwał głową.
– Chyba że mówimy o pojedynku w zapisywaniu najbardziej nieznanych logogramów.
– Właśnie. Czyli musimy coś zrobić, ty i ja. – Szybko wyszeptała mu do ucha plan.
Phyro wyszczerzył zęby.
– Jesteś najlepszą starszą siostrą.
Timu, wciąż kręcąc się niepewnie, pchnął ich oboje w stronę wyjścia, lecz ani myśleli uciekać.
– No, już was tu nie ma! – popędzał. Mężczyzna z blizną przeglądał właśnie zawartość sakwy wyrwanej dziewczynie, która leżała nieruchomo u jego stóp. Może wciąż nie odzyskała przytomności po tym pierwszym ciosie.
Phyro skoczył i zniknął w tłumie klientów.
Tymczasem Théra wspięła się na stół.
– Hej, ciociu Phiphi, ciociu Kiro, ciociu Jizan! – zawołała, wskazując trzy kobiety zbliżające się do drzwi. Zatrzymały się i spojrzały na nieznajomą dziewczynkę, zdumione, że mała zna ich imiona.
– Znacie ją? – zapytała Phiphi.
Jizan i Kira pokręciły głowami.
– Siedziała przy stoliku obok – odpowiedziała szeptem Kira. – Mogła nas podsłuchiwać.
– Czy nie powtarzacie mi ciągle, że nie mogę się dawać rozstawiać po kątach, jeśli po wyjściu za mąż chcę mieć spokój w domu? – ciągnęła dalej Théra. – Skoro wszyscy mężczyźni uciekają z podkulonymi ogonami, może wy, ciotki, pomożecie mi dać nauczkę temu prostakowi?
Olbrzym z blizną spoglądał to na Thérę, to na trzy kobiety, nie wiedząc, co się właściwie dzieje. Dziewczynka nie zamierzała dać mu czasu na rozpracowanie tej sytuacji.
– Och, kuzynko Ro! Widzę, że jesteśmy tu całą rodziną. Dlaczego tak się boimy tego bęcwała?
– Bynajmniej – odpowiedział głos z tłumu. Wydawał się młody, dziewczęcy. A chwilę potem z cienia niedaleko drzwi pofrunęła czarka i trafiła w tego z blizną, oblewając go aromatyczną, gorącą herbatą. – A niech mnie, tyle nas tutaj, że moglibyśmy go utopić w samej ślinie! Ciociu Phiphi, ciociu Kiro, ciociu Jizan, no dalej!
Klienci zmierzający ku wyjściu przystanęli. Wywołane z imienia kobiety gapiły się na mężczyznę z blizną, który wyglądał jak zmokła kura. Następnie popatrzyły po sobie i wyszczerzyły zęby w uśmiechu.
Chwilę później w powietrze poleciały trzy kufle i wylądowały na twarzy intruza. Mężczyzna wrzasnął z wściekłości.
– A teraz coś ode mnie! – Théra porwała ze stołu dzban wina ryżowego i cisnęła nim w głowę olbrzyma. Nie trafiła i naczynie rozbiło się o palenisko; wino zasyczało w ogniu.
Dowodzenie tłumem to delikatna sprawa. Czasami wystarczyło tylko dać przykład, żeby stado bojaźliwych owiec zmieniło się w watahę wilków. Będąc pod wrażeniem postawy kobiet, mężczyźni popatrzyli po sobie znacząco. Nagle wstąpiła w nich odwaga. Nawet gawędziarz Tino, tak uległy jeszcze chwilę wcześniej, rzucił w oszusta swoim niedopitym piwem. Czarki, filiżanki, dzbany i kufle frunęły z różnych stron na mężczyznę z blizną, który osłaniał głowę rękami i próbował się uchylać, wrzeszcząc z bólu. Małżeństwo prowadzące przybytek skakało tu i tam, błagając ludzi, by nie niszczyli ich mienia, ale było już za późno.
– Zapłacimy wam – zawołał Timu, próbując przekrzyczeć tłum, nie miał jednak pewności, że właściciele go usłyszeli. Oszust oberwał wielokrotnie, więc zapewne dorobi się paru nowych blizn. Krew płynęła z rozcięć na jego twarzy, był przemoczony herbatą, winem i piwem. Zdawszy sobie sprawę, że nikogo już tutaj nie przestraszy, splunął z nienawiścią na Thérę i postanowił dać nogę, zanim tłum rozochoci się jeszcze bardziej i spróbuje go powalić.
Wrzucił sakiewkę w ogień, po czym, przepychając się łokciami, ruszył do wyjścia. Ludzie, wciąż będąc pod wrażeniem jego postawnej sylwetki i siły, usuwali mu się z drogi. Wypadł na zewnątrz niczym wilk przegoniony z dala od watahy przez stado psów gończych i zaraz zostało po nim tylko kilka wirujących w powietrzu płatków śniegu. Biesiadnicy kręcili się po karczmie, klepiąc się nawzajem po plecach i gratulując sobie odwagi. W świętowaniu nie uczestniczyli jedynie właściciele, którzy uzbrojeni w miotłę, wiadro i szmatę sprzątali pobojowisko. Phyro przepchnął się przez tłum i stanął obok siostry.
– Trzasnąłem go tą pierwszą czarką prosto w szyję – pochwalił się.
– Dobra robota, „Kuzynko Ro” – odparła Théra z uśmiechem.
Gawędziarz Tino i właściciele przybytku przyszli podziękować trójce dzieciaków za ich heroiczny czyn – a w przypadku tych drugich także upewnić się, że naprawdę za wszystko zapłacą. Pozostawiając Timu, żeby zajął się kwiecistym językiem wzajemnych podziękowań, uprzejmej skromności i obietnic, Théra i Phyro podeszli do pobitej dziewczyny, żeby sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku.
Została ogłuszona przez pierwszy potężny cios, ale poza tym niewiele jej dolegało. Pomogli jej wstać i podali czarkę z ciepłym winem ryżowym.
– Jak się nazywasz?
– Zomi Kidosu – powiedziała słabym, zawstydzonym głosem. – Pochodzę z Dasu.
– Jesteś prawdziwą cashima? – zapytał Pyro, wskazując na złamany drewniany miecz.
– Hudo-tika! – Théra była zażenowana niegrzecznym pytaniem młodszego brata.
– No co? Jeśli miecz nie jest prawdziwy, może jej ranga również.
Młoda kobieta nie odpowiedziała. Wpatrywała się w palenisko, gdzie druga część jej broni została spalona na popiół.
– Moja przepustka… Moja przepustka…
– Jaka przepustka? – zapytał Phyro.
Zomi nie przestawała mamrotać pod nosem, jakby nie usłyszała słów chłopca.
Théra przyjrzała się zniszczonym butom dziewczyny i połatanej szacie; jej wzrok zatrzymał się na moment na misternie skonstruowanej uprzęży wokół jej lewej nogi. Nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego, nawet u cesarskich lekarzy, którzy pracowali nad wyleczeniem urazów u najbardziej zaufanych strażników jej ojca. Zauważyła zgrubiałe opuszki prawego kciuka, palca wskazującego i środkowego, a także z tyłu palca serdecznego. Zobaczyła okruchy wosku i plamy atramentu pod paznokciami.
„Dziewczyna jest daleko od domu, a ostatnio bardzo, bardzo intensywnie ćwiczyła pisanie”, pomyślała.
– Oczywiście, że to prawdziwa cashima – oznajmiła na głos. – Przyjechała tutaj na Wielki Egzamin. Ten głupiec spalił jej przepustkę do Sali Egzaminacyjnej!



Tytuł: Ściana Burz
Tytuł oryginalny: The Wall of Storms
Data wydania: 11 kwietnia 2017
Autor: Ken Liu
Wydawca: Sine Qua Non
ISBN: 978-83-7924-649-6
Format: 768s. 135×210mm
Cena: 54,90
Gatunek: fantastyka
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Żadna cywilizacja nie jest gotowa na swój kresKuni Garu, znany teraz jako cesarz Ragin, stara się zapewnić cesarstwu rozwój, a jednocześnie zadośćuczynić żądaniom ludu. Nie wie, że za mityczną Ścianą Burz kryje się potężna siła, zdolna rozpętać w Darze pandemonium.Kiedy do wybrzeży jednej z wysp docierają tajemniczy Lyucu ze swymi skrzydlatymi bestiami, w imperium wybucha chaos karmiony przerażeniem. Tym razem Kuni nie może poprowadzić swoich ludzi przeciwko zagrożeniu – musi radzić sobie z fałszywymi oskarżeniami i zdradą wśród najbliższych. Jedyną nadzieją są dla Dary dorosłe już dzieci cesarza, gotowe zaznaczyć swoją obecność w annałach historii. Czeka je trudne zadanie. Nadchodzą bowiem czasy przerastające wyobrażenie tak mieszkańców Wysp, jak i ich bogów.„Ściana Burz” to długo wyczekiwana kontynuacja „Królów Dary” – powieści spod znaku iście epickiej fantasy autorstwa uhonorowanego prestiżowymi nagrodami Kena Liu.
powrót; do indeksunastwpna strona

22
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.