„Dowód osobisty” to tragikomiczna opowieść o latach komunizmu w Czechosłowacji. Może to też być ostrzeżenie przed idealizowaniem „dawnych, dobrych czasów”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To kolejna wydawana u nas powieść Petra Šabacha, pisarza lubianego za nietuzinkowe poczucie humoru, swoistą rubaszność, ale też i głęboki wydźwięk swojej prozy. Dowód osobisty jest dla większości młodych ludzi upragnionym symbolem dorosłości i niezależności. Co więcej – od czasów, gdy staliśmy się częścią Unii Europejskiej, dowód tożsamości to paszport do większości krajów Europy. Ale jeszcze pół wieku temu, w krajach skrytych za żelazną kurtyną, dowód osobisty był narzędziem kontroli władzy nad obywatelem. Takim analogowym, papierowym chipem, ograniczającym wolność osobistą skuteczniej niż założony na szyję łańcuch. Coś przeskrobiesz – wylegitymują. Nie spodoba im się twoja mina lub przypadkiem rzucone niewłaściwe słowo – spiszą lub zaproszą z dowodem na przesłuchanie na komisariacie. Twoja tożsamość, zamknięta między okładkami dowodu osobistego, to skuteczne narzędzie w walce z tobą samym, twoją świadomością i poglądami. Wtedy, w czasach komuny, nie trzeba było zbyt wiele, by usłyszeć „dowód osobisty poproszę!” – wystarczyło znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze. Powieść czeskiego autora rozpoczyna się wręczaniem dowodów osobistych młodym ludziom w szkole (w Czechosłowacji otrzymywano je po ukończeniu piętnastu lat). I był to dla nich jednocześnie symboliczny początek wieloletniego siłowania się z władzą: „umówiliśmy się z chłopakami, że przy wręczaniu dowodów zmiażdżymy dłoń gliniarza w morderczym uścisku”. Przejściem do opozycji było także naderwanie (odważniejsi ją wyrywali) trzynastej strony dowodu w proteście przeciwko nadchodzącemu trzynastemu zjazdowi komunistycznej partii. Aleš, przyjaciel narratora, zapisuje nawet w dowodzie swoje wiersze. Niech nas nie zwiodą humorystyczne „fajerwerki”, co jakiś czas wybuchające w tekście powieści. Początek może kojarzyć się nieco z przygodami Mikołajka, przeniesionego w czasy komunizmu i nieco bardziej dorosłego niż ten oryginalny. Lecz Šabach stopniowo, ze sceny na scenę, rysuje głębokie, wręcz kafkowskie uwikłanie grupy młodych ludzi – są podejrzani, a nawet winni, zanim jeszcze cokolwiek zrobią. Wykroczeniem jest nawet brak dowodu przy sobie. I ani się nie obejrzymy, jak humoru stopniowo z tekstu ubywa, później pozostaje już tylko jego cień, podszyty zdziwieniem i niedowierzaniem: więc to tak… Młodzi ludzie po skończeniu szkoły dalej walczą z reżimem: pora odbyć służbę wojskową. Sposobów uniku jest wiele, starsze pokolenia u nas znają je zresztą znakomicie: na wariata, na kopertę… Historia toczy się dalej. Przychodzi rok 1968, gdy Armia Czerwona wkracza do Czechosłowacji. Milicja była solidarna z obywatelami w obliczu obcej interwencji „To był jeden jedyny rok, kiedy się ich nie baliśmy”. Ale już rok później – nastąpił tragiczny zwrot, czego symbolem jest dramatyczna historia Charliego, jednego z kolegów narratora. Lata tak zwanej normalizacji i czasy „Karty 77”, jak nazywa autor, „biura podróży za granicę”. Bohaterowie powieści biorą udział w produkcji filmu „Ciemne słońce” (ekranizacja utworu Karla Čapka). Kręcona scena symbolicznie wyraża zwycięstwo demonstrantów nad milicją. Lata upokorzeń, gdy władza (za sprawą „weryfikacji”) zmuszała intelektualistów do pracy w kotłowniach, stróżówkach, w fabrykach. W książce – z pozoru mało obszernej – znajdziemy wszystkie ważniejsze wydarzenia z historii Czechosłowacji. Šabach nawiązuje do nich anegdotą, czasem ledwie zarysowaną sceną, wspomnieniem, skojarzeniem. „Dowód osobisty” to znakomity portret i historia pokolenia, z którego wywodzi się autor. Narrator i grupa jego przyjaciół to w gruncie rzeczy niewinni, nieszkodliwi ludzie: buntują się, bo tak musi być w ich wieku, interesują się dziewczynami, myślą o przyszłości. Są zwyczajni – może z wyjątkiem Aleša, który jest obdarzony talentem poetyckim. W tekście znajdziemy jego wiersze – i duże brawa dla tłumaczki Julii Różewicz, która potrafiła po polsku oddać ich młodzieńczą „surowość”, ale wydobyć z nich także pokłady zwariowanego czasem humoru. Przekład całej zresztą powieści ma sporo wdzięku i kolorytu. Choć „Dowód osobisty” dotyczy rzeczywistości kraju (obecnie – krajów) naszych sąsiadów, nasze polskie doświadczenia z tamtych czasów są bardzo podobne. Budzi to niejedno wspomnienie i okazję do refleksji. Autor zdaje się ostrzegać: komuna, do której jeszcze do dziś tak tęsknią niektórzy, czy aby naprawdę były to czasy wiecznej szczęśliwości i poczucia bezpieczeństwa? Warto w tej kwestii odświeżyć pamięć lub – jeżeli należy się do młodszego pokolenia – dowiedzieć, jak było naprawdę. Zwróćcie na przykład uwagę na postać Pačesa. Temu odświeżeniu pamięci znakomicie służy – dosyć nieoczekiwany – finał. Pokazuje jak na dłoni, czym był miniony system. Jak łamał zwykłym ludziom kręgosłupy: „wszędzie się znajdzie jakiś biedny kapuś”. Šabach idzie zresztą jeszcze o krok dalej: „(…) może nadejść czas, gdy nikogo nie będzie interesować, co dokładnie widnieje w pańskiej teczce, ale to, że w ogóle ma pan jakąś teczkę”. Brzmi znajomo? Skoro znacie – to tym bardziej przeczytajcie.
Tytuł: Dowód osobisty Tytuł oryginalny: Občanský průkaz Data wydania: 1 kwietnia 2017 ISBN: 978-83-65707-01-7 Format: 228s. 120×165mm; oprawa twarda Cena: 30,– Ekstrakt: 80% |