powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CLXV)
kwiecień 2017

Czy jestem morzem lub smokiem głębiny [Hi 7,12]
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Dlaczego nie biorą człowieka na poważnie, gdy wygląda właśnie tak jak ona – uroczo? Przeklęte, słyszane dziesiątki razy słowo! Może wcale nie jest taka cicha i potulna tam, głęboko w środku. Może wcale nie chce pomagać słabszym i ustępować miejsca starszym? Może wewnątrz szaleje burza z piorunami, tornado, które nie przenosi do zaczarowanej krainy, albo powódź dłuższa niż czterdzieści dni? Ha! Nikt tego nie dostrzeże, bo przecież „nasza Nastka to taka urocza dziewczynka”!
Nie znajdą mnie i się zapłaczą. Zapłaczą się na śmierć! Ta wizja była szczególnie atrakcyjna dla przezroczystej przedstawicielki lokalnej społeczności, jaką na co dzień była mała posiadaczka prawie białych czeszek i czerwonej bluzy. Bujna wyobraźnia podsuwała soczyste obrazy rodzinnej rozpaczy: łzy matki szalejącej z niepokoju, zbielałe od zaciskania z bezsilnej złości kostki ojca, udręka brata żałującego tych wszystkich drobnych złośliwości i świństewek, których jej nie szczędził. Ale im będzie smutno! Popamiętają!
Gniew buzował pod skórą niczym tropikalny pasożyt drążący tunele we wrażliwej tkance. Niewyartykułowana wściekłość, to złowrogie milczenie zawsze błędnie brane za aprobatę, którego echo boleśnie wibrowało w całym ciele, choć spuszczone powieki skutecznie kryły wewnętrzną nawałnicę.
Czasem bycie niewidzialnym stanowiło zaletę. Można było bezkarnie obserwować innych, dostrzec rzeczy, którymi wcale nie chcieli się dzielić z bliźnimi. Poznać ich tajemnice. Właśnie nieokiełznana chęć odkrycia cudzego sekretu pognała sześcioletnią Nastkę na samotną wycieczkę po mniej znanej okolicy. Szkoda, że nikt nie chciał z nią wyjść dziś na spacer, na przekór jej prośbom i skargom. Sama sobie poradzi, sama sprawdzi, jaką tajemnicę kryje ten dziwny starszy pan.
Taki ładny dzień. Mimo bryzy w bluzie było jej zdecydowanie za gorąco. Doprawdy, przygoda warta grzechu.
• • •
– No przecież był tutaj. Stał tutaj przed chwilą! – Kobieta załamuje ręce, nerwowo rozglądając się wokół. Teraz wszystkie parawany wyglądają tak samo, a każdy przedszkolak ma mysie loki i zielone kąpielówki. Szum morza zagłusza piski plażowiczów. Wiatr niesie mewie krzyki, goniąc obłoki po błękitnym niebie.
– Popamięta mnie skubaniec! Miał bawić się na brzegu, mówię ci, dosłownie na sekundę spuściłam go z oka – tłumaczy płaczliwie łysiejącemu szatynowi z piwnym brzuszkiem. – Franek! Wracaj w tej chwili! Fraaaaneeeek…!
• • •
– Ta mała spod trójki w końcu coś powiedziała? To już tydzień, jak wypuścili ją ze szpitala. Słyszała pani coś? – Michalakowa aż zapaliła się do codziennej dawki plotek, które chętnie przynosiła jej sąsiadka wraz z dziennikiem, mlekiem i połówką chleba. Choć staruszka niedomagała na nogi, to jednak umysł miała ostry jak brzytwa, ciągle głodny nowinek i rozrywki. A historia milczącej Nastki dostarczyła jej dotąd takich emocji, że „Dynastia” mogła się schować.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
– Nieźle nastraszyła rodziców, nie? – Kęślowska spod szóstki, dobry Samarytanin, skwapliwie podchwyciła temat i z prędkością karabinu maszynowego zaczęła wyrzucać z siebie zdania. – Jak im policjanci pokazali czerwoną bluzę, to prawie padli trupem na miejscu. Matkę tylko leki uratowały, krzyczała na pół bloku. Dobrze, że szybko znaleźli córkę, nie? Dwa dni! Ciekawe, jak w ogóle bluza trafiła w ręce tego zwyrodnialca, skoro dziewczynka była u nas w piwnicy. Co oni musieli przeżywać, ci Walendziakowie?! Człowiek zgłasza zaginięcie córki i dowiaduje się, że znaleziono jej ubranie przy ciele obcego faceta w parku. Udaru dostał pod drzewkiem, rozumie pani? Udaru! Takich jak on to powinni wieszać na latarniach za jaja, ale temu się upiekło. Żeby dzieciom takie rzeczy robić…!
– Ale jakby nie sprawdzili w jego mieszkaniu, co się tam wyprawia, to przecież by się nie wydało. Szanowany obywatel, emeryt. Boże, co to się dzieje na świecie? – Michalakowa pokiwała głową z ostentacyjnym oburzeniem.
– A Nastka jak zaniemówiła, tak milczy nadal. – Sąsiadka teatralnym szeptem dodała: – Choć w szpitalu powiedzieli, że nie ma żadnych obrażeń oprócz tych okropnych siniaków na rękach. Niby nic jej nie zrobił. Słyszałam, jak matka to powtarzała chyba ze trzy razy. Pewnie nie chce, żeby do dziecka opinia się przykleiła. Kto wie, co ta mała przeżyła? W szoku jest, skoro uparcie milczy. Pewnie mu się wyrwała w ostatniej chwili.
– Niech pani powie, kto pozwala smarkuli szwendać się nie wiadomo gdzie? Zresztą, specjalnie gadatliwa to nigdy nie była. Raczej dziwna, choć dobre dziecko, grzeczne – zacmokała staruszka.
– Tak… Taka urocza dziewczynka.
• • •
Miał śliczny uśmiech i ciepłe spojrzenie. Aparycja, która sprawia, że rozmówca czuje się od razu spokojniejszy i chętniejszy do zwierzeń. Gdyby mu na tym zależało, byłby doskonałym handlowcem, który zarabia krocie na prowizji. Miał dar do zjednywania sobie ludzi. I często z niego korzystał. Szczególnie gdy zakończył terapię, na którą wysłali go przerażeni rodzice. Przecież nie co dzień dzieciak wychodzi prawie cało z rąk mordercy.
• • •
Już nie mówili o niej „urocza”. Z czasem stała się „tą dziwną”, nieprzystosowaną do licealnego środowiska outsiderką. Wycofane nastolatki nie bywają popularne wśród rówieśników, a ich chmurne spojrzenie i zamiłowanie do samotności skłania dorosłych do spekulowania, co się za tym kryje. Wieczny foch? Trauma? Uzależnienie? Sekta?
Nastka wyrosła na zbudowaną z samej skóry i kości Natalię, głęboko ukrytą pod welonem z jedwabistych włosów – wdzięk jeszcze zgoła nierzucający się w oczy, u progu rozkwitu. Preferowała samotność, uparcie milczała. Wielka przygoda sprzed siódmych urodzin, która tak tragicznie zakończyła się dla starszego pana – w przeciwieństwie do jego niedoszłych ofiar – pozornie odeszła w zapomnienie, choć ciągle obrastała legendą niczym kula śnieżna przy okazji sąsiedzkich lub klasowych spotkań. Natalia podskórnie czuła na plecach znaczące spojrzenia i czekała w napięciu na niewypowiedziane oskarżenie: „dlaczego tobie się udało?”. Ona wiedziała dlaczego. Przerażone oczy starszego pana, jego waniliowy oddech na dziewczęcym policzku i żelazny uścisk kościstych dłoni – to wszystko towarzyszyło jej co noc. Paskudne wspomnienie oraz jeszcze paskudniejsze przeczucie, że świat wcale nie jest bezpieczniejszy.
• • •
Marcin zdecydowanie wolał młodsze sztuki. Łatwiej było je zdominować, wystarczyło trochę sugestii i wierzyły w każdą bzdurę. Nawet te pyskate robiły się potulne jak baranki pod jego wpływem. Posłuszne jak tresowane pudelki. Zawsze podkreślał, że zawdzięcza talent do perswazji doświadczeniom z dzieciństwa. Bogata wyobraźnia i elokwencja to nie wszystko. Bądź co bądź nie każdy ma okazję poznać smak prawdziwego strachu, grozy tak wielkiej, że zalewa gardło niemym krzykiem i wyciska powietrze z płuc.
Dziecięcy lęk przed zamknięciem w windzie był tylko przedsmakiem totalnego przerażenia – tego pełnego, dojrzałego uczucia, którego doznał za sprawą starszego pana. Po tej próbie przejrzał na oczy i, jak lubił mówić, wstąpił na wyższy poziom świadomości: wreszcie odnalazł swoje powołanie. Oczywiście, zapłacił też odpowiednio wysoką cenę. Jednak blizny traktował jak pamiątkowe medale, autografy zbyt wcześnie utraconego mistrza.
• • •
Próbuje się opanować. Z niepokoju gryzie kosmyk włosów nieświadoma, w jaki sposób trafił do jej ust. Znowu! Chłopiec w zielonych kąpielówkach. Blondyn z tatuażem na bliźnie. To znowu się dzieje! Odprowadzają ją zdziwione spojrzenia przechodniów, gdy wzburzona mamrocze do siebie.
Irytacja już nie zagłusza intuicji, ukołysanej wcześniej do snu szumem szmaragdowego potwora. Pieśń przeznaczenia dźwięczy teraz w uszach Natalii ostrymi, wysokimi tonami, staccato granym na jej nerwach. Dziewczyna chce zmącić tę pewność, wymazać obrazy spod powiek i zapomnieć. Zapomnieć o tym, co widziała kiedyś. I co może zrobić ponownie.
Dźwięki brzmią równie głośno jak wtedy, gdy miała sześć lat i czuła nieodparty przymus, by poznać sekret starszego pana. Prawdę budzącą dreszcz obrzydzenia i zgrozy. Wtedy pierwszy raz poczuła w sobie siłę, nad którą nie umiała w żaden sposób zapanować. Życie za życie.
Była wysłanniczką Boga czy diabła? Kosą przeznaczenia? Skąd ta wiedza, ten wstrętny smak w ustach, którego nie zmyje żaden napój? Brat w chwili złości opowiedział jej w szczegółach, jakiego losu uniknęła, myśląc może, że niczego nie jest świadoma, a Natalia nie miała wtedy dość odwagi, by pozbawić go błędnego przekonania, że ocalił ją tylko szczęśliwy traf.
Teraz to samo uczucie kipi w niej z gwałtowną mocą, podobnie gorzkie i pewne, a przymus, by pójść dokładnie tam, gdzie czeka jego przyczyna, niczym robak kolejny raz drąży korytarze pod skórą, nie dając wytchnienia. Czy chce brać na siebie odpowiedzialność za cudze życie? Nie! Ale nogi same prowadzą ją na miejsce.
Wystarczy, że przypomni sobie spojrzenie starszego pana, uścisk jego kościstej dłoni na swoich nadgarstkach, a czuje ten sam dreszcz obrzydzenia, jaki wstrząsnął nią dziś na dźwięk głosu chłopaka. I nie jest to tylko podejrzenie. Zew przeznaczenia nie zostawia miejsca na wątpliwość. Za to pozwala na chwilę zapomnieć o strachu.
• • •
– Mamooo…! Losbiłem kolanooo…! – Zasmarkany przedszkolak wpada w szeroko otwarte ramiona matki. Kobietą szarpie szloch ulgi. – Dostałem loda od pana z wilkiem… takim nalysowanym… Ale potem mi spad. Spad mi…! Przez nią! – Oskarżycielski palec wskazuje młodą szatynkę, która przyprowadziła malca na koc. Dla nieświadomego zagrożenia dziecka piekąca ranka i stracony smakołyk to koniec świata.
– Gdzieś ty był?! Miałeś nigdzie nie odchodzić! Boże, jak ja się martwiłam…! – Oczy mokre od łez z wdzięcznością spoglądają na Natalię. A ona zastanawiała się nad tym, kto tak naprawdę jest potworem. Bo czy teraz świat jest bezpieczniejszym miejscem? Chyba nie.
• • •
Ciało Marcina znaleziono wieczorem. Udar, orzekł lekarz. Nawet wśród osób w młodym wieku udar zbiera śmiertelne żniwo.
powrót; do indeksunastwpna strona

12
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.