Jak słusznie zauważyła Magda Kubasiewicz, do serii „Kontrapunkty” wydawnictwa Powergraph trafiają książki wymykające się jednoznacznym klasyfikacjom. Było to niewątpliwie prawdą przy „Pustym niebie”, zaś w przypadku „Bestii najgorszej” Cetnarowskiego nie tylko trudno zawarte w zbiorze historie zaklasyfikować, ale też uczciwie ocenić.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Myślę, że powinienem nadmienić na samym wstępie, że lektura „Bestii…” była moim pierwszym spotkaniem z prozą Michała Cetnarowskiego, nie byłem więc do końca pewien, czego się spodziewać. Chciałbym napisać, że miło się zaskoczyłem i zawarte w zbiorze opowiadania naprawdę urzekły mnie swoją formą, stylem i jakością, ale… tak nie jest. Być może jestem leniwym czytelnikiem, który lubi przedzierać się przez wielowarstwowe i wielowątkowe akapity i językowe twory tylko wtedy, kiedy rzecz zmierza do jakiegoś jasno określonego celu. Być może – co wydaje mi się rozwiązaniem najprostszym – proza Cetnarowskiego nie jest po prostu dla mnie. W zbiorze znalazło się sześć bardzo różnych opowiadań, od z lekka nonszalanckiej, tytułowej „Bestii najgorszej”, opowiadającej historię nieuchwytnego polskiego terrorysty, przez wyjątkowo ciężkie w swojej wymowie i stylu „Pustynia rośnie”, na poły zabawne, na poły zniesmaczające „RP Productions”, po chyba najlepsze (a przynajmniej najłatwiejsze w odbiorze) „Strach. Historia rodzinna” i „Żadna na Ziemi rzecz”. I choć styl, w jakim pisze Cetnarowski jest podobny (podobnie ciężki i bogaty) we wszystkich sześciu historiach, to jednak nie możemy narzekać na powielanie tych samych schematów. Od przaśnych opowieści Jana Marii Korwina Pałuby po określone przez wydawcę mianem dostojewszczyzny young adult nastoletnie przygody Zuzanny. O ile pisać Cetnarowski potrafi, posługuje się językiem niezwykle bogatym i malowniczym, to jednak cierpią jego opowiadania jeśli nie na niedostatek treści (choć i taki zarzut można by wysunąć), to z pewnością na niedostatek jasno określonego celu. Zwrócił już na to uwagę Mieszko Wandowicz w swojej recenzji „ Labiryntów”, zwracam teraz uwagę także ja. Być może, o czym wspominałem wyżej, jestem czytelnikiem, który ma zbyt wysokie wymagania i zbyt niski poziom tolerancji dla tego typu prozy. Rzecz jednak nie w tym, że oczekuję jednoznacznych odpowiedzi, co raczej w miarę konkretnego pomysłu, wyraźnej idei przyświecającej poszczególnym historiom. Tymczasem w przypadku opowiadań Cetnarowskiego można odnieść wrażenie, że autor jak gdyby zagubił się w swoich własnych, sążnistych opisach, a jego opowiadania w gruncie rzeczy prowadzą na manowce. Bowiem jeśli autor miał coś na myśli, to nie zawsze (a raczej rzadko kiedy) jest to oczywiste. Można rzecz jasna doszukiwać się znaczeń w poszczególnych opowiadaniach, rozdziałach czy akapitach, ale do jakiego stopnia to, co tam znajdziemy, będzie wynikiem naszej własnej fantazji czy oczekiwań, a do jakiego faktycznym, przemyślanym sednem przedstawionych historii? Nadal nie wiadomo, czy ma to być refleksyjna, bogata literacko proza na kształt Raka (bo nawet dawek realizmu magicznego w „Bestii najgorszej” nie brakuje), czy raczej bogate literacko, ale stosunkowo puste wariacje na rozmaite tematy. Osiem lat po publikacji pierwszej książki Cetnarowskiego widać wyraźnie, że autor wciąż nie zbliżył się do rozwiązania dylematu, o którym wspomniał Mieszko Wandowicz.
Tytuł: Bestia najgorsza Data wydania: 7 kwietnia 2017 ISBN: 978-83-64384-59-2 Format: 384s. 135×205mm; oprawa twarda Cena: 42,– Ekstrakt: 60% |