To nie wstyd wzorować się na dokonaniach artystów, którzy byli przed nami. Którzy w poszukiwaniu nowych środków wyrazu przetarli szlaki. Nawiązując do ich twórczości, oddaje im się także należny hołd. Tą drogą podążyły dwa polskie zespoły – olsztyński Traffic Junky i warszawska Archangelica – które na płytach „Desert Carnivale” i „Tomorrow Starts Today” zapędziły się w rejony stoner metalu (pierwszy) i rocka progresywnego (drugi). Pustynny nadwiślański rock  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po dwóch EP-kach przyszła pora na pełnowymiarowy debiut. I to najwyższa pora. Kwartet z Olsztyna sprawił sobie już tyle premierowego materiału, że w końcu musiał podzielić się nim ze słuchaczami. Na dodatek zrobił to za własne pieniądze, co dodatkowo zasługuje na pochwałę. Znaczy się – panowie wierzą w to, że ich działania artystyczne mają sens. A czy naprawdę mają? Owszem. Choć jeśli ktoś dwadzieścia pięć lat temu wsłuchiwał się w Kyuss i Monster Magnet, a i dzisiaj stara się być na bieżąco z dokonaniami takich formacji, jak Electric Wizard czy Karma to Burn – niczym specjalnym zaskoczony nie zostanie. Olsztynianie pełnymi garściami czerpią z dokonań klasyków gatunku, nie zapominając przy tym, że stoner rock rodził się tak naprawdę w latach 70. ubiegłego wieku. Album „Desert Carnivale” jest więc przede wszystkim dla tych, którzy z uśmiechem radości na twarzy przyjmują obecną modę na hardrockowy vintage. Tym bardziej że olsztynianie wiedzą, jak korzystać z dorobku minionych pokoleń. W ich muzyce znajdziemy to wszystko, co wywoływało rumieńce u naszych ojców i matek (względnie dziadków i babć), czyli ekscytujące solówki gitarowe (tak! Paweł Rychta jest bez wątpienia najmocniejszym punktem zespołu), mocny głos wokalisty (Dariusz Krasowski ma jeszcze trochę pracy przed sobą, ale i jemu należą się pochwały), energetyczną sekcję rytmiczną, wreszcie odważne nawiązania do gatunków pokrewnych stylistycznie, a więc doom metalu („Life After Life”) i trącącego bluesową psychodelią desert rocka (utwór tytułowy, „Becky”), nie brakuje też czysto punkowej ekspresji („Hercules”). Chwilę oddechu zapewnia natomiast „In the City of Lost Souls”, który z braku innych kompozycji ocierających się o rockowy romantyzm, można uznać za balladę. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze utrzymana w konwencji okładka. A łyżka dziegciu? Może nie tyle łyżka, co łyżeczka. Na dłuższą metę „Desert Carnivale” jest odrobinę nużący. Przydałoby się więc – z myślą o przyszłości Traffic Junky – albo odchudzenie płyty, albo zadbanie o większą różnorodność muzyczną i aranżacyjną. W każdym razie – jest dobrze, a może być jeszcze lepiej. Warto dodać jeszcze, że – poza Krasowskim i Rychtą – skład olsztyńskiej formacji dopełniają: basista Dominik Piechowski i perkusista Filip Zawadzki.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jeśli ktoś nie przepada za rockiem progresywnym, album warszawskiego kwintetu Archangelica utwierdzi go w przekonaniu, że ma słuszność. Kto natomiast taką muzykę lubi, przesłucha płytę (bez zgrzytania zębami), a potem najprawdopodobniej odłoży ją na półkę, by wrócić do niej za… kilka miesięcy, a może nawet kilka lat. W każdym razie kiedy już zapomni, co kryło się za tą raczej mało oryginalną nazwą i podejmie próbę odkrycia zawartości albumu na nowo. Grupa istnieje od prawie trzynastu lat, ale na koncie ma dopiero dwa pełnowymiarowe wydawnictwa. Ubiegłoroczne „Tomorrow Starts Today” to właśnie drugie z nich. Należy jednak podkreślić, że debiutancki album „Like a Drug” nagrany został w zupełnie innym składzie, z którego do dzisiaj pozostał jedynie gitarzysta Maciej Engel. Słucha się tej muzyki bez większego bólu, lecz niewiele też z niej pozostaje po dotarciu do końca. Takich formacji są w światku progresywnym dziesiątki, jeśli nie setki. Ba! nawet w Polsce – od czasów pierwszego Quidamu (z Emilią Derkowską) czy Albionu – posiadanie żeńskiego głosu w zespole – w tym przypadku pod postacią Patrycji Mizerskiej – nie jest żadnym wyróżnikiem. Na jedenaście kompozycji żadna nie wstrząsa, nie powoduje efektu „wow”, nie przyspiesza bicia serca z emocji. Z drugiej strony trzeba warszawiakom oddać, że nie obrażają inteligencji słuchacza. W ich muzyce wszystko jest poprawne, nastrój całkiem przyjemny, kilka melodii może się nawet, zanim wypadną z pamięci, spodobać – vide gitarowe pasaże w „Voice from Behind the Wall of Silence” i „Tomorrow Starts Today – Valley Behind the Door”. Ale cóż… to wszystko. Jak na zespół progresywny przystało, panie (bo są aż dwie, poza wokalistką również basistka Joanna Przybysz) i panowie (poza Engelem drugi gitarzysta Mariusz Jasiak i perkusista Robert Kubajek) z Archangeliki mają tendencje do tworzenia rozbudowanych kompozycji. Zupełnie niepotrzebnie. W „Enter My Garden”, „Endless Chapter” czy „Dark Formation on the Sky” nie ma nic, co by usprawiedliwiało ich czas trwania. Swoją drogą, ciekawe – a może był to zamierzony ruch? – że najsłabsze utwory muzycy umieścili na końcu. Może mieli nadzieję, że do tego momentu niewielu dotrwa…
Tytuł: Desert Carnivale Data wydania: 14 października 2016 Nośnik: CD Czas trwania: 64:58 Gatunek: rock Utwory CD1 1) Man Behind the Sun: 09:06 2) The Once That We Want: 04:01 3) Dignity: 05:30 4) Desert Carnivale: 05:07 5) Life After Life: 06:07 6) Hercules: 05:03 7) Evil Woman: 06:10 8) In the City of Lost Souls: 05:25 9) Little Boy: 07:02 10) One Shot, One Kill: 06:29 11) Becky: 04:53 Ekstrakt: 70%
Tytuł: Tomorrow Starts Today Data wydania: 30 września 2016 Nośnik: CD Czas trwania: 64:26 Gatunek: rock EAN: 5906395942039 Utwory CD1 1) Tomorrow Starts Today [Opening]: 00:40 2) Yazid’s Song: 07:20 3) A Trip to Mars: 09:01 4) Sirens on White Shore: 04:00 5) Voice from Behind the Wall of Silence: 08:08 6) Narrow Gravel Path: 06:34 7) Prayer: 01:08 8) Enter My Garden: 09:56 9) Endless Chapter: 06:22 10) Dark Formation on the Sky: 07:32 11) Tomorrow Starts Today – Valley Behind the Door: 03:40 Ekstrakt: 50% |