powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CLXVI)
maj 2017

Łotrzykowska ballada bez happy endu
Jacek Bromski ‹Anatomia zła›
W zasadzie jedynym elementem, który nie pasuje do filmu Jacka Bromskiego jest jego tytuł, który sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z thrillerem psychologicznym, ewentualnie z dramatem sądowym. Tymczasem „Anatomia zła” – przyznajmy, z marketingowego punktu widzenia brzmi to jednak całkiem nieźle – jest nadzwyczaj przyzwoitym kinem akcji.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Anatomia zła›
‹Anatomia zła›
Dziwić może trochę fakt, że Jacek Bromski – specjalizujący się przede wszystkim w kinie obyczajowym (vide „Dzieci i ryby”, „Bilet na Księżyc”, trylogia „U Pana Boga za piecem”, „U Pana Boga w ogródku” oraz „U Pana Boga za miedzą”) – w ostatnich latach chętnie sięga również po kino gatunkowe, czego dowodem najpierw ekranizacja „Uwikłania” (2011) Zygmunta Miłoszewskiego, a teraz nakręcona na podstawie własnego scenariusza – „Anatomia zła”. Proszę jednak pamiętać, że to reżyser, któremu zawdzięczamy jeden z najlepszych (jeśli w ogóle nie najlepszy) kryminałów gangsterskich epoki PRL-u, czyli „Zabij mnie glino” (1987). A to film, bez którego być może nie byłoby „Psów” Władysława Pasikowskiego, a przynajmniej mogłoby nie być nowego emploi Bogusława Lindy.
W „Anatomii zła”, która swą premierę kinową miała we wrześniu 2015 roku, a na DVD pojawiła się kilka miesięcy później, Bromski sięga jednak po innego ze swoich ulubionych aktorów – Krzysztofa Stroińskiego, którego w pierwszoplanowej roli obsadził dwie dekady temu w „Dzieciach i rybach”, a później podarował mu jeszcze epizody w „To ja, złodziej” (2000) oraz wspomnianych już „Uwikłaniu” i „Bilecie na Księżyc”. Stroiński po wsze czasy zapamiętany będzie jednak jako Leszek Górecki z „Daleko od szosy” (1976), w którym ujął widzów swą szczerością i bezpretensjonalnym chłopięcym urokiem. Ten urok, choć od premiery tamtego serialu minęły już cztery dekady, pozostał mu zresztą do dzisiaj. I zapewne właśnie ta cecha osobowości jego zdecydowała o powierzeniu mu roli „Lulka”. Bromskiemu potrzebny był bowiem aktor wzbudzający sympatię, który jako ostatni sprawiłby, że w granym przez niego bohaterze zobaczylibyśmy… płatnego zabójcę.
A „Lulek” jest właśnie – a przynajmniej był – killerem do wynajęcia. Kiedyś odstrzelił połowę polskich bossów mafijnych, po czym trafił za kratki. Po siedmiu latach wyszedł na zwolnienie warunkowe i postanowił przejść na emeryturę. Codziennie rano chodzi więc na zakupy do sklepu spożywczego, w okolicznym warzywniaku zaopatruje się w pomidory. Wszyscy widzą w nim sympatycznego i samotnego starszego pana. Ale przeszłość, jak to często w takich sytuacjach bywa, nie daje o sobie zapomnieć. „Lulka” odnajduje prowadzący niegdyś jego sprawę prokurator Nowak (w tej roli Piotr Głowacki, znany z kiepściutkiej „Bitwy warszawskiej” i nieporównywalnie lepszych „Bogów”) i oferuje spore pieniądze za wykonanie jeszcze jednego zlecenia. Zginąć ma wysoki funkcjonariusz służb specjalnych.
Marzący o spokojnej starości w ciepłym kraju zabójca przyjmuje „zamówienie”, ale szybko zdaje sobie sprawę, że nie ma już tak pewnej ręki jak kiedyś, a to oznacza, że zwyczajnie może nie podołać zadaniu. Szuka więc kogoś, kto by go wyręczył. Kogoś, kto nie tylko ma odpowiednie umiejętności, ale jednocześnie znalazł się na ostrym zakręcie życiowym. Osobą taką okazuje się weteran z Afganistanu, sierżant Stanisław Waśko (gra go Marcin Kowalczyk, który zadebiutował pięć lat temu rolą „Magika” w „Jestem bogiem”), zwolniony z wojska z powodu zastrzelenia trzech niewinnych cywilów podczas nieudanej akcji przeciwko talibom. Nieco neurotyczny, ale z tego też powodu wydający się absolutnie niegroźny dla otoczenia, „Lulek” uzależnia eksżołnierza od siebie, wciąga go w sieć intryg, których sam do końca nie rozumie. Ale przecież wcale nie musi. Od niego oczekuje się tylko, aby w odpowiednim momencie pociągnął za spust. I trafił.
Jacek Bromski opowiada historię „Lulka” w formie łotrzykowskiej ballady. Choć od samego początku wiemy, kim jest główny bohater – to właśnie jemu kibicujemy. Nie tylko dlatego, że wzbudza sympatię, ale jako jedyny w świecie, w który zostaje wciągnięty, zdaje się mieć zasady i honor. Scenariusz „Anatomii zła” zbudowany jest wprawdzie ze schematów kina gangsterskiego, ale akcja poprowadzona jest tak sprawnie, że naprawdę trudno się nudzić podczas dwugodzinnego seansu. Na dodatek Bromski umiejętnie wplata w fabułę wątki nawiązujące do najgłośniejszych spraw kryminalnych ostatnich lat (vide zabójstwo generała Marka Papały, incydent w Nangar Chel); w efekcie nie mamy wątpliwości, że całość – nawet jeśli szyta jest na miarę amerykańską – rozgrywa się tu i teraz. Brawa należą się także Krzysztofowi Stroińskiemu, który w „Anatomii zła” stworzył jedną z ciekawszych swoich kreacji w ostatniej dekadzie. Nagroda na festiwalu w Gdyni (w kategorii „pierwszoplanowa rola męska”) należała mu się bez wątpienia.



Tytuł: Anatomia zła
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 21 stycznia 2016
Reżyseria: Jacek Bromski
Zdjęcia: Michał Englert
Scenariusz: Jacek Bromski
Rok produkcji: 2015
Kraj produkcji: Polska
Napisy: angielskie, polskie
Parametry: Dolby Digital 5.1
Gatunek: sensacja, thriller
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

45
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.