Świnia jako domowe zwierzątko do kochania? Cóż za pomysł? A jednak! Co więcej, tytułowa bohaterka książki „Esther the Wonder Pig”, stała się gwiazdą światowego formatu.  |  | ‹Esther the Wonder Pig›
|
To nie tak miało być. Esther zjawiła się w życiu dwóch facetów całkowicie niespodziewanie. Wszystko przez to, że Steve jest łatwowierny i nigdy nie dostrzega, że ktoś chce go wpuścić w maliny. Tym razem zdarzyła się rzecz dużo gorsza: jego była dziewczyna podłożyła mu świnię. Prawdziwą! To zupełnie nie tak miało być, bo Esther trafiła do domu Steve’a i Dereka jako świnka – miniaturka. Przynajmniej taka była umowa między nią a nimi. Rzeczywistość przerosła jednak (w dosłownym sensie) wszelkie oczekiwania, Esther rozrastała się w zastraszająco szybkim tempie (pamiętacie może kreskówkę „Proszę słonia”?) Zaś obaj sympatyczni Kanadyjczycy nagle zostali postawieni wobec problemu znalezienia dla Esther większej przestrzeni w swoim niezbyt obszernym domu, gdzie mieszkały już dwa psy i dwa koty. Ze wzruszeniem czytamy, że stopniowo Esther zaczęła zajmować coraz więcej miejsca w ich sercach. Jak wszyscy doskonale wiemy, prawdziwa miłość wymaga poświęceń i nigdy nie przypomina idylli z baśni. Tak było i w przypadku Esther. Spore fragmenty książki czyta się jak thriller katastroficzny. Zanim (coraz większa) świnka znalazła stałe miejsce w domu, zanim wypracowano wszystkie rytuały i domowe reguły związane z jej obecnością, upłynęło dużo wody, a w domu zdarzyło się kilka dramatycznych „świniogedonów” i nieodwracalnych „końców świata”. Apokalipsa ma jednak to do siebie, że nie trwa wiecznie i w końcu w domu Steve’a i Dereka zagościła sielanka (no, prawie). To nic, że nie wszyscy znajomi i członkowie rodziny „dogadywali się” z Esther. Ważne było to, ile ona sama znaczyła dla swoich właścicieli – o czym Steve opowiada ze swadą i poczuciem humoru. Zdarzyło się jeszcze coś, czego obaj szczęśliwi posiadacze Esther zupełnie nie byli w stanie przewidzieć w czasach przed jej panowaniem w ich domu. Sympatyczna świnka sprawiła, że uwrażliwili się na przypadki okrutnego traktowania zwierząt hodowlanych i z czasem przeszli na dietę wegańską. Bekon już nigdy nie będzie dla nich „tylko bekonem”! Książka pokazuje także inny aspekt naszej współczesności: to dowód na ogromną siłę mediów społecznościowych. Esther zaistniała dzięki obecności w sieci. Któregoś dnia Steve stworzył jej profil, który błyskawicznie przysporzył śwince sympatyków na całym świecie. Spójrzcie zresztą na zamieszczone w książce zdjęcia – jak tu nie lubić tak sympatycznego zwierzaka? Sieć ma moc, dzięki czemu Esther stała się także celem zbiórki pieniędzy z crowdfundingu, ale to już zbyt długa historia, proszę zresztą sięgnąć po tę książkę i wszystkiego dowiedzieć się już z pierwszej ręki (by nie rzec: z pierwszej racicy). Drobne zastrzeżenie do polskiego wydania książki: czy nie można było zaproponować polskojęzycznego tytułu? Angielszczyzna naprawdę nie musi się wszędzie wdzierać na siłę, a już na pewno nie jest to potrzebne w literaturze. Oczywiście zgoda, że „Esther the Wonder Pig” to swoisty znak firmowy – ale można było to ująć raczej w podtytule. Osobiście stanowczo sprzeciwiam się temu, aby książki tłumaczone na język polski nosiły angielskojęzyczne tytuły. Na pewno nie zawiedzie nas ta pogodna, optymistyczna książka o niezwykłej relacji ludzi i zwierząt, ich wzajemnej bezwarunkowej miłości. Esther podbija serca i wzbudza sympatię, ale jest też bohaterką wspaniałej, inspirującej opowieści o uważnym i odpowiedzialnym podejściu do świata przyrody. Do przeczytania, do śmiechu – i do głębszego przemyślenia!
Tytuł: Esther the Wonder Pig Tytuł oryginalny: Esther the Wonder Pig Data wydania: 8 marca 2017 ISBN: 978-83-10-13119-5 Format: 240s. 135×204mm Cena: 31,90 Gatunek: biograficzna / wywiad / wspomnienia, non-fiction Ekstrakt: 70% |