powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CLXVI)
maj 2017

Byli sobie gliniarze…
Fred Cavayé ‹Świadek›
Doprawdy trudno zrozumieć, po co zmieniać świetnie brzmiący – i idealnie pasujący do treści – oryginalny tytuł filmu „Mea culpa” na pozbawionego cech charakterystycznych i wykorzystywanego przez reżyserów już wielokrotnie „Świadka” (w różnych wariantach). Francuz Fred Cavayé mógłby się za to obrazić. Widzowie natomiast, przeszedłszy nad tym „tłumaczeniem” do porządku dziennego, powinni przed „odpaleniem” płyty DVD wygodnie zasiąść w fotelach. Bo dzieje się dużo…
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Mówiąc najkrócej: „Świadek” (brrr!) to idealne połączenie klasycznego francuskiego kina gangsterskiego spod znaku mistrza gatunku Jean-Pierre’a Melville’a z jak najbardziej współczesną sensacją w stylu hollywoodzkim. Jest w nim miejsce zarówno na pogłębione portrety psychologiczne głównych bohaterów, jak i rozbudowane sekwencje pościgów i strzelanin. Reżyser (i jednocześnie współscenarzysta) Fred Cavayé znany jest w Polsce z takich filmów, jak thrillery „Dla niej wszystko” (2008) oraz „Pustka” (2010) czy komedia „Dusigrosz” (2016), która musiała być niemałym zaskoczeniem dla widzów śledzących dokładniej jego dokonania. W „Świadku” nie ma jednak niczego, co mogłoby wzbudzić uśmiech (i to akurat dobrze), jest za to kilka fragmentów, podczas których serce zaczyna bić zdecydowanie szybciej, a wzruszenie mocno ściska gardło. Duża w tym zasługa odtwórców ról pierwszoplanowych: Vincenta Lindona („Augustine”, „Podłość”), wcielającego się w eksgliniarza Simona, oraz Gilles’a Lellouche’a („Nie mów nikomu”, „Marsylski łącznik”), który użyczył swej twarzy policjantowi Franckowi.
Simon i Franck byli niegdyś nie tylko partnerami w pracy, ale również przyjaciółmi; mogli liczyć na siebie nawzajem w najtrudniejszych nawet chwilach. Niestety, spowodowany przez Simona wypadek samochodowy, w którym śmierć poniosła bogu ducha winna rodzina, zaważył na jego przyszłości. Stwierdzono, że prowadził wóz pod wpływem alkoholu; w efekcie powędrował na trzy lata za kratki. W tym czasie rozpadło się jego małżeństwo z Alice (w tej roli Libanka Nadine Labaki, znana między innymi z „Karmelu” i „Rock the Casbah”), która związała się z innym mężczyzną i teraz nie chce już słyszeć o byłym mężu. Nie może jednak całkiem wymazać go ze swego życia, łączy ich bowiem syn Théo (gra go, mimo młodego wieku mający już spore doświadczenie w pracy na planie filmowym, Max Baissette de Malglaive). Jest on „oczkiem w głowie” Simona, któremu – poza samotnością i odrzuceniem przez dawnych kolegów z pracy – najbardziej doskwiera właśnie niemożność bliskich kontaktów z chłopcem.
Dlatego też gdy pewnego dnia życie Théo znajduje się w niebezpieczeństwie, Simon bez wahania podejmuje walkę. Znajduje w niej zresztą niespodziewanego sojusznika, Francka, który stając u boku przyjaciela sprzed lat, poważnie naraża się swojemu przełożonemu. A czym i komu naraził się chłopiec? Przypadek sprawił, że stał się świadkiem mafijnej egzekucji – widział twarze morderców, mógłby ich rozpoznać. Postanowili więc go zabić. I niewiele brakowało, by stało się to na oczach zrozpaczonego ojca. Ten moment jest dla reżysera sygnałem, że należy podkręcić tempo – i tak też, jak za dotknięciem magicznej różdżki, dzieje się. Chroniący Théo przed mafiosami Simon i Franck nie cofają się przed niczym. Efekt jest taki, że trup ściele się gęsto, a im bardziej zajadle i skutecznie broniony jest chłopiec, tym bardziej zdeterminowani, by go wyeliminować, są przestępcy.
Cavayé chętnie sięga po inspiracje filmową klasyką – zarówno francuską, jak i amerykańską – z lat 60. i 70. XX wieku. Widać w jego dziele szkołę Melville’a, o czym mowa była już we wstępie, ale także Georges’a Lautnera (tego od „Był sobie glina…” czy „Zawodowca”), Sama Peckinpaha czy Williama Friedkina. Reżyser „Świadka” (brrr!) lubi rozciągać sceny akcji w czasie – vide pościg w halach targowych bądź końcowa sekwencja w pociągu – czym przydaje im realizmu; ma też wówczas możliwość „wygrania” detali, jak chociażby strachu i fizycznego cierpienia bohaterów. Nie unika też jednak zagrań typowych dla hollywoodzkiej sensacji, które z jednej strony służą mu do natychmiastowego podbicia emocji, z drugiej – pozwalają wybrnąć (owszem, na skróty) z logicznych zasadzek. W pełnym dramatyzmu finale zostaje też wyjaśnione, dlaczego Cavayé zatytułował swój film – oczywiście w oryginale – „Mea culpa”. I jest to istotny zwrot akcji, który nie tylko wiele wyjaśnia, ale – co najważniejsze – uwiarygodnia postępowanie Francka stawiającego pod znakiem zapytania swą dalszą karierę stróża prawa.



Tytuł: Świadek
Tytuł oryginalny: Mea culpa
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 16 lipca 2015
Reżyseria: Fred Cavayé
Zdjęcia: Danny Elsen
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: Francja
Czas trwania: 90 min
Dźwięk (format): francuski, polski
Napisy: polskie
Parametry: Dolby Digital 5.1
Gatunek: akcja, thriller
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

50
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.