powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CLXVII)
czerwiec 2017

Sypiając z szefem
Philippe Aymond, Jean Van Hamme ‹Lady S. #5: Kret w Waszyngtonie›
Szania Rivkas – niegdyś nielegalna uciekinierka z radzieckiej Estonii – znalazła się w Stanach Zjednoczonych nielegalnie. Mimo to jakoś zdołała ułożyć sobie życie. Nie ma co ukrywać, że nawet całkiem nieźle. I gdy zapewne wydawało jej się, że teraz będzie już tylko spokojnie pracować dla dobra nowej ojczyzny, Jean Van Hamme – scenarzysta „Kreta w Waszyngtonie” – postanowił zafundować jej potężne tąpnięcie.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Choć nie jest to powiedziane wprost, akcja „Kreta w Waszyngtonie” (2008) – piątej odsłony sensacyjnego cyklu Jeana Van Hamme’a i Philippe’a Aymonda „Lady S.” – rozgrywa się prawdopodobnie kilka lat po wydarzeniach opisanych w poprzednim tomie, czyli „Zabawie w kotka i myszkę” (2007). Skąd ten wniosek? Sporo zmian zaszło w życiu osobistym przybranego ojca głównej bohaterki. James Earl Fitzroy nie jest już ambasadorem, ale doradcą prezydent Donny Freeman, z którą zresztą od dwóch miesięcy ma romans. Suzie (czy też raczej: Szania Rivkas) również pracuje w administracji prezydenckiej, chociaż na dużo niższym szczeblu. Można odnieść wrażenie, że po dramatycznych przeżyciach pozostały im już tylko – ojcu i córce – mgliste wspomnienia. Że teraz w końcu ułożą sobie życie, nie będąc przez nikogo niepokojonymi.
Ale to tylko pozór. Pobożne życzenia, które jednego dnia obracają się wniwecz. Kilka dni przed planowanym szczytem USA-Rosja, który ma być dla Freeman trampoliną do zdobycia po raz kolejny nominacji swojej partii w zbliżających się wyborach prezydenckich, dochodzi do międzynarodowego skandalu. W Waszyngtonie zostaje zastrzelony kierowca rosyjskiej ambasady; w jego mieszkaniu policja znajduje jednak ciało jeszcze jednego człowieka – okazuje się nim początkujący agent FBI Dirk Wallace. A to nie wszystko. Na stoliku w pokoju leżą tajne dokumenty z kancelarii Białego Domu. Kto je wykradł? Dlaczego przekazał Rosjanom? Jaką rolę w tym wszystkim odegrał młody Wallace? Pani prezydent żąda wyjaśnień. Chcąc jak najszybciej poznać prawdę, nakazuje wziąć pod lupę wszystkich swoich najbliższych współpracowników – w tym także tego najbliższego, Fitzroya.
Dla eksambasadora i jego przybranej córki jest jasne, że gdy tylko służby specjalne zaczną grzebać w jego życiorysie, odkryją prawdę o Suzie – i wtedy wszystko ułoży się w logiczny ciąg. Nieważne, że nieprawdziwy, ale kto będzie zwracał uwagę na takie detale. Tytułowa bohaterka, chcąc ratować Jamesa (a przy okazji także samą siebie), decyduje się na bardzo ryzykowny krok. Wszystko stawia na jedną kartę, ryzykując życiem – nie po raz pierwszy zresztą i na pewno nie po raz ostatni. „Kret w Waszyngtonie” to kolejna klasyczna szpiegowska opowieść w stylu Van Hamme’a. Może nie tak ekscytująca, jak początek serii, w którym istotną rolę odgrywały bliskie polskim czytelnikom reminiscencje z czasów komunistycznych (vide „Na zdorowje, Szaniuszka!” i „Na zdrowie, Suzie!”), ale na pewno dużo ciekawsza od wydumanej historii osadzonej w Szwecji („59o szerokości północnej”). W „Krecie…” przynajmniej wszystko jest pod względem logicznym na swoim miejscu.
Belgijski scenarzysta tworzył swój komiks, a przynajmniej jego piątą część, w czasie prezydentury George’a Busha juniora. Rządzący Rosją Władimir Putin przymierzał się w tym samym momencie do zamiany stołka prezydenckiego na premierowski. Świat łudził się, że zastępujący go w obowiązkach głowy państwa Dmitrij Miedwiediew wprowadzi do polityki rosyjskiej nową jakość (co, jak wiemy, nie stało się). Tę nadzieję na odprężenie w relacjach Zachodu ze Wschodem widać w „Krecie…”. Bo choć pojawiają się w tej szpiegowskiej opowieści Rosjanie, wcale nie pełnią – jak dotychczas najczęściej bywało – roli negatywnej. Są jedynie tłem. Źródło zła tkwi gdzie indziej. I pewnie dlatego też jest dużo groźniejsze, bo przychodzi z kierunku, z którego się go nie spodziewano. Szkoda tylko, że Van Hamme dość wcześnie zdradza nam ten „kierunek”. Gdyby skuteczniej zamaskował tropy, komiks byłby jeszcze bardziej interesujący.
Ale i tak nie ma z tym większego problemu. Po prostu nacisk położony został na inne elementy. Co jednak najważniejsze, udaje się utrzymać tempo akcji. Pod tym względem jest co najmniej tak dobrze, jak w „Zabawie w kotka i myszkę”. Suzie co rusz wpada w poważne tarapaty; nie brakuje też pościgów i strzelanin, chociaż trup wcale nie ściele się gęsto. Zresztą nie musi. Czytelnika i tak wciąga bez reszty wątek zakulisowych rozgrywek politycznych, który – mimo że zrodził się w głowie pisarza specjalizującego się w literackiej fikcji – zapewne nie różni się znacząco od waszyngtońskiej rzeczywistości. Graficznie Philippe Aymond niczym nie zaskakuje. To sprawny rzemieślnik, który wykonuje swoją pracę na przyzwoitym poziomie. Chociaż na pewno mógłby lepiej. Zwłaszcza w scenach akcji, którym brak adekwatnej do tempa wydarzeń dynamiki.



Tytuł: Lady S. #5: Kret w Waszyngtonie
Scenariusz: Jean Van Hamme
Data wydania: marzec 2017
Wydawca: Kubusse
Cykl: Lady S.
Format: 44s. 215x290 mm
Cena: 38,00
Gatunek: sensacja
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

82
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.