powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXVIII)
lipiec-sierpień 2017

Zrodziło go Piekło
Yves Swolfs ‹Durango #13: Bez litości›
Cztery lata! Tyle musieli czekać wielbiciele Yves’a Swolfsa na kolejny tom jego sztandarowej w latach 80. i 90. ubiegłego wieku serii komiksowej – „Durango”. Na szczęście Elemental okazał się być dla swoich czytelników łaskawszy – pomiędzy publikacją „Dziedziczki” i „Bez litości” minęło zaledwie kilka miesięcy. I słusznie. Bo czas spędzony bez towarzystwa niebieskookiego rewolwerowca to – na swój sposób – czas stracony.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Durango #13: Bez litości›
‹Durango #13: Bez litości›
Całkiem możliwe, że kiedy belgijski scenarzysta i rysownik Yves Swolfs podpisywał ostatnią planszę poprzedniego tomu, był przekonany, że to definitywne rozstanie z serią. Wiele w każdym razie na to wskazywało. Co na przykład? Chociażby to, że po dramatycznych wydarzeniach opisanych w połączonych ze sobą fabularnie albumach „Kolorado” i „Dziedziczka” tytułowy bohater cyklu znajduje wreszcie spokojną przystań u boku Celii Norton. Po raz pierwszy od chwili, w której go poznaliśmy, nie czuje potrzeby, aby ruszyć w dalszą drogę. Czyżby więc Nortonville stało się jego rajem na ziemi? Z takim poczuciem czytelnicy żyli przez cztery lata. Tyle bowiem Swolfs kazał im czekać na ciąg dalszy przygód leworęcznego rewolwerowca. Nie oznacza to, że w tym czasie próżnował. W latach 1994-1996 ukazały się bowiem trzy części kolejnej, niezwykle cenionej serii komiksowej Belga – gotyckiego horroru „Książę nocy”. „Pełnią” zamknął on jej pierwszą odsłonę i wtedy też zaczął przemyśliwać o powrocie na Dziki Zachód. Efektem jego tęsknoty za klasycznym westernem stał się trzynasty odcinek „Durango” – „Bez litości”.
W ciągu tych kilku lat oczekiwania w życiu bohatera nie zmieniło się nic. Durango wciąż, żyjąc z Celią, mieszka w Nortonville. Pamiętajmy, że miasteczko wiele mu zawdzięcza. To w końcu on, rozprawiając się z szeryfem Maxwellem, zaprowadził w nim ład i porządek. Przychodzi jednak taki moment, kiedy ponownie odczuwa zew. Nie, wcale nie bez powodu. Przyczyna jest bardzo konkretna. Pewnego dnia na miejscowy bank napada banda bezlitosnego Louiego Holediggera. Uciekając z gotówką, napastnicy zabijają nowego stróża prawa, głową płaci także kowal. Ba! Louie nie ma najmniejszych oporów, aby poderżnąć gardło nawet jednemu ze swoich, jeśli tylko ma mu to umożliwić skuteczny odwrót. Trudno dziwić się, że po takich przeżyciach mieszkańcy Nortonville są wstrząśnięci; burmistrz Wolcott, nie widząc innego wyjścia, apeluje do Durango – tylko on, jego zdaniem, jest w stanie wymierzyć sprawiedliwość rabusiowi i mordercy. Ten jednak odmawia. Ale gdy jeszcze tego samego dnia trafia na nieodległą farmę Roswellów, przez którą przejeżdżał uciekający Holedigger – zmienia zdanie.
Widząc, co spotkało panią Roswell, Durango zdaje sobie bowiem sprawę, że ma do czynienia nie ze zwykłym przestępcą, od jakich roi się na Dzikim Zachodzie, lecz z wcielonym Złem, psychopatą czerpiącym satysfakcję z gwałcenia i mordowania, z zadawania cierpienia innym. Wbrew woli Celii, rewolwerowiec rusza śladem Louiego. Trop prowadzi go ostatecznie w rodzinne okolice Holediggera – do miasteczka Hawksville, którym niepodzielnie włada szeryf Martin Retton. To twardy zawodnik, który wie, jak rozprawiać się z ludźmi sprawiającymi kłopoty. Problem w tym, że dość arbitralnie interpretuje to słowo. W efekcie „kłopotem” może okazać się ktoś, komu – podobnie jak jemu – zależy na sprawiedliwości, tyle że inaczej pojmowanej. Tytuł albumu jest nadzwyczaj adekwatny do zawartości. W poprzednich odsłonach serii Swolfs nie stronił od przemocy, kolejne komiksy zaludniał wyrzutkami spod najciemniejszych gwiazd, ale tym razem, powołując do życia Louiego Holediggera, zmusił czytelników do zajrzenia w najgłębsze czeluście Piekła.
Siłą „Bez litości” jest jednak nie tylko wartko poprowadzona akcja i pełnokrwiści bohaterowie; z biegiem czasu na plan pierwszy wybija się także warstwa psychologiczna, zbudowana – co może być pewnym zaskoczeniem – nie wokół bohatera pozytywnego, ale bezwzględnego łotra. To on staje się punktem odniesienia, na podstawie którego możemy wysnuć także wnioski na temat Durango. Belg stara się przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, co sprawiło, że Holedigger stał się potworem – i obojętnie, czy odpowiedź ta jest przekonywająca, czy nie, to jednak przynajmniej przez chwilę zaczynamy go rozumieć, a nawet odrobinę mu współczuć. Co oczywiście w żaden sposób nie zmienia oceny tej postaci. Swolfs nie czyni tego w celu usprawiedliwienia popełnianych przez Louiego zbrodni. Jest mu to potrzebne tak naprawdę w innym celu – skonfrontowania zbrodniarza z Durango. Nie jest przypadkiem fakt, że obaj bohaterowie są fizycznie do siebie podobni. Na niektórych kadrach można ich nawet pomylić. To zabieg jak najbardziej świadomy, które sens zaczynamy rozumieć, dotarłszy do przejmującej sceny finałowej.
Graficznie belgijski rysownik ponownie wzniósł się na wyżyny swoich możliwości. Lepiej – czytaj: precyzyjniej, bardziej filmowo – tej historii nie dałoby się zilustrować. Perfekcyjnie realistyczna kreska to zresztą znak rozpoznawczy Swolfsa. Do tego dochodzą idealnie dopasowane kolory, które nakładała żona Yves’a, Sophie, współpracująca z nim nad serią „Durango” od albumu dziesiątego (wtedy jeszcze pod swoim panieńskim nazwiskiem Lafon) – „Na żer szakalom” (1991). W pewnym sensie więc to jej zawdzięczamy fakt, że ta wyjątkowo mroczna opowieść rozgrywa się… w pełnym słońcu, niemal topiącym skały kanionu. To kolejny kontrast, którego zadaniem jest podniesienie napięcia i eskalowanie emocji. „Bez litości” to kolejna kapitalna odsłona legendarnej serii. Tym bardziej dziwi, że na jej kontynuację trzeba było czekać – nie, tym razem nie cztery, ale aż osiem lat. Ta przerwa potrzebna była Swolfsowi, aby dopieścić drugą trylogię „Księcia nocy” (1999-2001) oraz otworzyć i zamknąć futurystyczno-sensacyjną historię o pogrążonej w chaosie XXI-wiecznej Rosji – „Vlad” (2000-2006). Najważniejsze jednak, że po wprawdzie po bardzo długim czasie, albumem „Krok w stronę piekła” Durango jednak powrócił.



Tytuł: Durango #13: Bez litości
Tytuł oryginalny: Sans pitié
Scenariusz: Yves Swolfs
Data wydania: 16 maja 2017
Rysunki: Yves Swolfs
Przekład: Wojciech Birek
Wydawca: Elemental
Cykl: Durango
ISBN: 978-83-947324-0-0
Format: 48s. 215x290mm
Cena: 38,00
Gatunek: western
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

132
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.