powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXVIII)
lipiec-sierpień 2017

Mistrz kierownicy ucieka
Edgar Wright ‹Baby Driver›
Edgar Wright nakręcił heist movie z potencjałem wprowadzenia go z miejsca do panteonu gatunku. Lecz mimo płynących zewsząd zachwytów, z ostatecznym werdyktem, czy „Baby Driver” będzie wymieniany jednym tchem obok „Gorączki”, „Podejrzanych” i „Ocean’s Eleven”, trzeba będzie trochę się wstrzymać.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Baby Driver›
‹Baby Driver›
Podobno Wright za młodu słysząc „Bellbottoms” Jon Spencer Blues Explosions doświadczył objawienia. Mając w uszach piosenkę, w wyobraźni rozgrywał szaloną ucieczkę samochodem, gdzie każdy takt współgrał z akcją i odwrotnie. Ten zresztą motyw będzie w „Baby Drive” powtarzał się wielokrotnie. Kule na ekranie świszczą w rytmie muzyki, smsy pisane są do taktu, a policyjna syrena sprawdza się w roli elektro-miksera. Akompaniament muzyczny definiuje perspektywę obrazu na równi z pędzącymi brykami, nieprawdopodobnymi pościgami i zuchwałymi napadami, które łączy jeden przymiot – kierowca szybki jak błyskawica.
Baby to młodsze wcielenie Drivera z „Drive”. Małomównego, wycofanego diabła za kółkiem. Jego zadaniem jest zgubić po napadzie policyjną pogoń, dowieźć ekipę do bezpiecznego lokum. Po akcji skoczyć po kawę, zgarnąć swoją część łupu i czekać na następny telefon. „Dzwonią. Jadę” - to najkrótszy opis jego życiowego zajęcia. Muzyka, do której podłączony jest niczym jak do kroplówki, nieodzownie partneruje mu w każdej akcji. W fatalnym „Hudsonie Hawku” główny bohater dokonywał kradzieży nucąc piosenki o określonej długości, aby wiedzieć ile jeszcze zostało mu czasu do ucieczki. Baby z podobną drobiazgowością selekcjonuje własną track listę, nakręcającą go do szybkiej jazdy. Dominują w niej kawałki z budowanym dramatyzmem: powolną uwerturą i uderzeniem w środku. Nasączone zmiennością i dynamizmem. Jeśli znacie gitarowe solo Briana Maya z „Brighton Rock” Queen to dalsze tłumaczenie jest zbędne. Każdy takt, każda nuta jest tu przemyślana, bo kradzież i ucieczka jest jak perfekcyjna rock’n’rollowa symfonia, gdzie nie ma miejsca na pomyłki.
W „Baby Driver” czuć przemożną ochotę Wrighta na zabawę konwencją i uczynienia z filmu obiektu kinowego kultu. Mamy tu coolerskie, nasycone barwy, tempo wciskające w fotel bardziej niż niejeden pościg z „Szybkich i wściekłych” i ścieżkę muzyczną, której staranności nie powstydziłby się sam Quentin Tarantino. Z powyższych składników Wright inscenizuje dzieła sztuki kina akcji, gdzie auto w rękach Baby’ego jest pędzlem, niknąca pod kołami szosa – chłonącym je płótnem. Kiedy jednak tempo wyhamowuje, spowalniają też bohaterowie. Między sekwencyjnymi majstersztykami fabuła przeskakuje równie gładko co zmiana stron kasety na oldschoolowych walkmanach bez funkcji autoreversu. Na tak nakreślonym tle Wright bowiem ogrywa bowiem banalną opowieść o exodusie totalnym. Nie tylko w złodziejskim procederze to słowo klucz. Niekończące się dźwięki muzyki są ucieczką i remedium na ciągnące się od dzieciństwa dolegliwości zdrowotne i duszy chłopaka. Na dodatek Baby – wciśnięty do złodziejskiego biznesu na siłę, pragnie wyrwać się z półświatka i wieść zwyczajne życie. Zza kamiennej twarzy marzy o zakochaniu, chce rzucić wszystko, wjechać na autostradę w za drogim samochodzie, i z muzyką płynącą z głośników mknąć gdzieś w nieznane. Oczywistym węzłem fabularnym będzie moment, kiedy bohater prędzej czy później stanie na rozdrożu ostatecznych rozwiązań i snuta sielanka nie potrwa długo. Wyjście z przestępczego procederu nigdy nie jest łatwe, a już szczególnie, kiedy ekranowym bossem jest Kevin Spacey. Wright w komponowaniu filmu zdał się trochę na sprawdzony przepis przemysłu muzycznego - wypełniając obowiązkowy czas płyty, pomiędzy hitami wcisnął mniej wyraziste utwory drugiego sortu.
Nie można jednak odmówić Wrightowi czucia kina i zapału. W obiektywie kamery łączy formy i gatunki. W zmieniających się jak w szafie grającej stylach, ma swoją metodę, którą podbija autorskim stemplem. Skrzętnie dokonuje fuzji i reinterpretacji kina gangsterskiego, heist movies czy niewinnego love story. Skupia czujnie oko na scenograficznych detalach, pościgi filmuje w close-upach, gdzie zaciśnięta twarz wychyla się w dramatycznym skupieniu zza samochodowej kierownicy. Ogrywając powierzchownie stonowaną kreację swojego głównego bohatera, wypełnia tło wokół niego postaciami o jaskrawszym emploi. Ci są może i wdzięcznie barwni, lecz przyjmują wyłącznie stereotypowe pozy etatowych ekranowych złoczyńców. Jamie Foxx wygrywa rolę bezwzględnego bad motherfuckera, dla którego lekiem na wszystko jest kula w łeb. John Hamm to zaślepiony bon vivant o wytrwałości Terminatora. Kevin Spacey jest… Kevinem Spacey w swoim galowym, cynicznym wydaniu. W charakterologicznym kontrapunkcie do typów spod ciemnej gwiazdy ustawiona jest urocza kelnereczka z przydrożnej jadłodajni. Pośpiewująca pod nosem, z uchem do muzyki. Jest z innego świata, głowę wypełniają niewinne, eskapistyczne marzenia i pragnienia. Nic dziwnego zatem, że nie tylko ładna buzia sprawia, że dla Baby’ego to ona jest znacznie bliższa jego sercu.
Choć brzmi to jak garść zgranych motywów, drobne wady nie zagrażają trwałości konstrukcji całego filmu. W „Baby Driver” liczy się przede wszystkim frajda z oglądania, a tę Edgar Wright potrafi dostarczyć jak mało kto. Fabuła, gdzie przecież przez dużą jej część bohaterowie dociskają tylko gaz do dechy lub pociągają za spust, nie trąci kiczem, co na tle ostatnich zdobyczy gatunku jest rzadkością. A to już na dobre – choć nie wybitne – kino popularne z pewnością wystarcza.



Tytuł: Baby Driver
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 7 lipca 2017
Reżyseria: Edgar Wright
Zdjęcia: Bill Pope
Scenariusz: Edgar Wright
Muzyka: Steven Price
Rok produkcji: 2017
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Czas trwania: 113 min
Gatunek: akcja, muzyczny
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

75
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.