powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXVIII)
lipiec-sierpień 2017

Miasto
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Asger ponownie chwycił moździerz i tłuczek, okrężnymi ruchami począł rozcierać zawartość naczynia. Banah skrzywił się, słysząc chrzęst miażdżonych pancerzyków.
– Może nie będzie takiej potrzeby, doktorze.
• • •
– Kalawa!
Wysoki, barczysty żołnierz oderwał się od grupki towarzyszy i w trzech susach znalazł się przed kapitanem. Zasalutował i wyczekująco patrzył na dowódcę. Jednym okiem, bo miejsce po drugim przesłaniała czarna opaska.
– Studiowałeś prawo, prawda?
– Tak jest, kapitanie! Ale… – Kalawa zawahał się na moment.
– Co ale?
– Wyrzucili mnie po drugim semestrze.
Asger dumał chwilę, przygryzając wargę i przypatrując się twarzy żołnierza, którą – prócz opaski – szpeciła jeszcze długa blizna, biegnąca przez czoło i policzek.
– Nieistotne – rzucił wreszcie. – Idziesz ze mną.
• • •
Po dniu spędzonym z Kalawą w sądowym archiwum Asger miał wrażenie, że jego mózg wypełnia wata, a ciało oblekły pajęczyny. Przechadzał się teraz pomiędzy rzędami wypełnionych zakurzonymi papierzyskami półek, a półtorej pary oczu obserwowało go z pełnym cierpliwości wyczekiwaniem.
Kapitan zatrzymał się, gdy z korytarza dało się słyszeć odgłos kroków.
– Ty mówisz – zwrócił się jeszcze do Kalawy – a ty… – Spojrzał na imponującą sylwetkę Hadara. – Ty wyglądasz.
Sierżant Hadar popatrzył na niego niepewnie i mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi. Drzwi otworzyły się. Asger usunął się pod ścianę, chowając za szerokimi plecami podwładnych i krzyżując ręce na piersi.
Wensel puścił przodem dwóch mężczyzn.
– Zgodnie z życzeniem, kapitanie – syknął nienawistnie w stronę ukrytego w cieniu oficera. – Mal Kahn, oskarżyciel, oraz Ben Warta, obrońca.
Kalawa władczym gestem wskazał krzesła, zaskoczeni mężczyźni spojrzeli na Sidorta.
– Har Kalawa jest prawnikiem, pomógł mi zrozumieć, co tu się wydarzyło – wyjaśnił Asger. – Poprowadzi nasze spotkanie.
– Pana żołnierz jest prawnikiem – powtórzył sędzia Wensel bezbarwnym głosem.
– Moi żołnierze mają różnorodne talenty. A teraz może jednak usiądziecie. Mamy sporo do omówienia.
– Z uwagą przeczytałem dokumenty – zaczął Kalawa, gdy nadąsani mężczyźni usiedli – i potrzebuję wyjaśnień. Nie widzę żadnych podstaw do uwięzienia tylu osób, a co dopiero do kontynuowania procesu. Agda Skorga została oskarżona o czary przez nieżyjącego już Gorta Rena, chociaż, formalnie rzecz ujmując, przez jego żonę – zerknął do akt – Alikę Ren. No dobrze. Guna Kruk, babka Agdy, oskarżona o czary na podstawie dowodów odnalezionych w jej domu… Jak się dowiedziałem, kobieta miała już kilka lat temu z tego powodu pewne nieprzyjemności. Wtedy zeznania jej, a także doktora Banaha oczyściły ją z zarzutów. Guna stosuje metody… naukowe, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że aby uleczyć ciało, czasem trzeba przekonać do tego głowę. – Zerknął na przysłuchującego się jego przemowie kapitana, który lekko potaknął. Kalawa kontynuował więc pewnym tonem. – Nie widzę powodów, dla których można by było uznać tamtą decyzję za nieważną. Sprawa została wyjaśniona i jako taką ją zostawmy. Mamy zresztą i tym razem zeznania doktora Banaha, który jest pewien, że Gort Ren zmarł z powodu dusznicy, nie czarów. Matka Agdy trafiła do aresztu już chyba z rozpędu, innego wytłumaczenia nie widzę. Natomiast pozostali… Nie mogę znaleźć najmniejszej przyczyny, dla której trafili do lochu.
– Widocznie nie doczytał pan – odezwał się oskarżyciel. – Na pozostałych wyraźnie wskazały Agda i jej matka. Ich zeznania są jasne i oczywiste.
– Oraz wymuszone torturami.
Oskarżyciel niepewnie zerknął na Wensela. Sędzia ruszył z pomocą:
– Nic mi o tym nie wiadomo. Jak już powiedziałem kapitanowi…
– A ja powiedziałem, żebyś nie robił z siebie idioty, Wensel. – Spod ściany rozległo się głuche mruknięcie.
Kalawa puścił mimo uszu wyskok dowódcy, mówił dalej spokojnie, wertując papiery:
– Rozmawiałem z aresztowanymi, katem, obecnymi przy przesłuchaniach gwardzistami, lekarzem. Wszyscy potwierdzili, że wobec osadzonych zastosowano męki.
Sędzia wydął policzki.
– Ja o tym nic nie wiem. Prokurator Kahn zapewne również. – Oskarżyciel skwapliwie pokiwał głową. – Ben Warta? – Wensel zwrócił się do obrońcy. Ten drgnął niespokojnie, szeroko otworzył oczy, jakby właśnie został wyrwany z drzemki, aż w końcu niepewnie pokręcił głową. – Ale nawet jeżeli, to…
Kalawa wstał, wyjątkowo przekonująco zrobił oburzoną minę i zbliżył się do siedzących mężczyzn na odległość kroku. Zdecydowanie nad nimi górował, a opaska na oku i imponująca blizna przez pół twarzy również robiły wrażenie. Wensel nagle zapomniał, co chciał powiedzieć.
– Jeżeli, to co? Może podpowiem. Jeżeli, to znaczy, że zeznań nie było. Tymi papierami – wskazał do tyłu – możecie palić w piecach w zimie. Przecież wiecie, że od dziesięciu miesięcy zeznania zdobyte poprzez zastosowanie tortur nie mają żadnej, powtarzam, żadnej mocy prawnej. Znacie dekrety Rady Wojskowej, prawda? – Otworzył szeroko oko, malujące się w nim szok i niedowierzanie były tak wiarygodne, że prokurator skulił się na krześle i spuścił głowę. – Nie? Wstyd! – Odwrócił się, teatralnie skrył twarz w dłoniach. Asger w swoim kącie dyskretnie przewrócił oczami.
– Zapomniał pan, że mamy jeszcze zeznania siostry Agdy, Zofy – rzucił sędzia triumfalnym głosem.
– Siedmioletniej dziewczynki z poczuciem krzywdy, wybujałą wyobraźnią i zamiłowaniem do konfabulacji. – Asger mówił spokojnie, niemal szeptem, ale w archiwum nagle zapanowała zupełna cisza. – Panowie, bardzo chętnie szepnę dziewczynce wasze nazwiska i poczekam z ciekawością, jaką historię stworzy, gdy da się jej nieco czasu. A potem, w towarzystwie kata, z pomocą waszych metod, porozmawiam z każdym z was z osobna.
Zapadło milczenie.
– Grozisz nam, kapitanie – uznał wreszcie sędzia, a Asger w odpowiedzi wydął policzki. – Chyba nie po to staramy się zaprowadzić w tym kraju spokój i praworządność, ustanawiając cywilną administrację, aby jakiś w gorącej wodzie kąpany gów… oficer nisz…czył…
Sierżant Hadar wstał, przeszedł kilka kroków, zatrzymał się za plecami przybyłych. Położył ciężką dłoń na ramieniu Wensela, nachylił się do niego.
– Muszę zażądać odrobiny szacunku. Kapitan może rzeczywiście wygląda dość młodo, jednak zapewniam, potrafi być wyjątkowo skuteczny. Ale jeśli mimo to zostanie zlekceważony, ma jeszcze nas.
Kalawa chrząknął potwierdzająco, a Hadar efektownie splunął przed siebie. Asger z niesmakiem zmarszczył nos.
– Sędzio – kontynuował Kalawa pojednawczym tonem – chodzi o to, że młoda administracja nie zawsze potrafi sobie poradzić tak, jak powinna. Brak doświadczenia czasem daje się we znaki. Wtedy musi przybyć wojsko i zaprowadzić porządek. Rozumie pan zapewne, że nie mogę pozwolić na histeryczne działania. Chyba nabałaganiliście już wystarczająco. Tortury… – Z pełnym niedowierzania grymasem pokręcił głową. – To chyba najlepszy przykład na wasze zagubienie. Przykro mi, sędzio, ale nie macie nic.
– A żebractwo? – Obrońca, który przez niemal cały czas sprawiał wrażenie otępiałego, nagle się ożywił. – Jeśli nie można Agdy Skorgi oskarżyć o czary, to może chociaż o żebractwo?
Kalawa spojrzał na niego osłupiały.
– Nie powinien pan przypadkiem bronić?
Ale adwokat zdawał się go nie słyszeć. Mówił szybko, najwyraźniej zadowolony z pomysłu, który wpadł mu do głowy, jak pilny uczeń próbujący zaimponować nauczycielowi.
– Dziewczyna sama przyznała się do żebractwa. Zgodnie z prawem wystarczą zeznania pięciu świadków, potwierdzających ten proceder. Znajdziemy ich bez problemu.
Kapitan pytająco spojrzał na Kalawę. Ten najpierw pokiwał głową, a potem wzruszył ramionami.
– Jaka jest za to kara? – spytał oficer.
– Od pięciu do dziesięciu batów – bez wahania wyrecytował Kalawa.
Asger zastanowił się chwilę.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

16
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.