powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLXIX)
wrzesień 2017

Kapitan Żbik: Magik na wiejskim odpuście
Władysław Krupka, Jerzy Wróblewski ‹Kapitan Żbik #52: Ślady w lesie›
W „Śladach w lesie” – trzeciej (przedostatniej) części miniserii – coś wreszcie zaczęło się dziać, chociaż przez cały czas czytelnikowi towarzyszy poczucie, że mozolne dążenie do celu, czyli rozwiązania sprawy tajemniczego zaginięcia niemieckiego marynarza, wcale nie jest zasługą majora Żbika, lecz spadających mu z nieba na biurko dowodów. Gdyby Żbik nie był ateistą, mógłby nawet pomyśleć, że to sprawka Boga.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
‹Kapitan Żbik #52: Ślady w lesie›
‹Kapitan Żbik #52: Ślady w lesie›
Czytając dwa pierwsze zeszyty miniserii wieńczącej cały cykl o kapitanie / majorze Żbiku – to jest „St. Marie wychodzi w morze…” oraz „Nie odebrany telegram” (sic!) – można się nieźle wynudzić. Gdyby nie erotyczne napięcie pomiędzy głównym bohaterem a jego przyjaciółką, panią kustosz z muzeum w Waśniewicach (Waśnicach), nie byłoby w ogóle czym się ekscytować. A tak przynajmniej nastoletni czytelnik mógł z wypiekami na twarzy snuć domysły: poszedł dzielny milicjant z piękną historyczką do łóżka (po romantycznym spacerze brzegiem morza) czy też zachował się jak frajer, odstawił ją do hotelu, pocałował w rączkę, musnął wargami policzek i popędził do komendy ścigać bandytów? Odpowiedzi na te pytanie pozostają jedynie w sferze domysłów, ale sam fakt, że scenarzysta Władysław Krupka dał asumpt do podobnych rozważań zasługuje na podkreślenie.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Fabuła „Śladów w lesie” rozpoczyna się dokładnie w tym samym miejscu, w jakim urwany został poprzedni odcinek. Żbik przyjął zaproszenie od kapitana statku „St. Marie” i udał się do portu, aby porozmawiać o zaginionym Hansie Jurgenie. To podczas tego nieoficjalnego przesłuchania major dowiaduje się o niecodziennych zainteresowaniach Jurgena paliwami płynnymi do silników okrętowych. Od tego momentu dzielny funkcjonariusz nie ma raczej wątpliwości, że cała afera związana z Hansem musi mieć podłoże dotykające szpiegostwa przemysłowego (co zresztą z miejsca przywodzi na myśl wcześniejszą o sześć lat, również rozgrywającą się w dużej części na Wybrzeżu, dylogię „Wodorosty i pasożyty”). A nawet gdyby myślał inaczej, Krupka robi wszystko, aby sprowadzić tok śledztwa na ten właśnie tor. Szkoda jednak, że w wielu kwestiach scenarzysta postanawia po prostu wyręczyć stróżów prawa – zamiast zmusić ich do wytężonej pracy, jak magik na wiejskim odpuście rzuca im co rusz dowody na stół.
Skoro chodzi o paliwa płynne, to kto musi być całą sprawą najbardziej zainteresowany? Oczywiście Instytut Paliw Płynnych (raz!). Gdy w zbiorniku z chemikaliami na terenie Zakładów Budowy Maszyn zostaje przypadkowo znaleziony mundur marynarski Jurgena, to dla kogo wykonywane są tam prace? Dla Instytutu Paliw Płynnych (dwa!). Kiedy udaje się dotrzeć do przyjaciółki Marii Olimpskiej, Krystyny Zakolskiej, to okazuje się, że jest ona sekretarką dyrektora w jakiej placówce? A jakże, w Instytucie Paliw Płynnych (trzy!). Opowiadając o zaginionej, podobnie jak Jurgen, Olimpskiej, Zakolska wyjawia, że niegdyś była ona na stażu w… jakim zakładzie? Tak, dobrze się domyślacie – w Instytucie Paliw Płynnych (cztery!). Gdy kapitan Zawadzki i porucznik Bielak otrzymują doniesienie o zaginięciu tajnej dokumentacji wielkiej wagi, to z jakiej przychodzi ono instytucji? Hmm… z Instytutu Paliw Płynnych (pięć!). A kiedy wreszcie sierżantowi Zaryckiemu udaje się, za zgodą prokuratora, wejść do mieszkania Olimpskiej w celu przeszukania, znajduje on tam papiery z pieczątką jakiego urzędu? Bingo! Instytutu Paliw Płynnych (sześć!).
A i to jeszcze nie wszystko. Gdy Żbik po wizycie u Zakolskiej wraca do gdyńskiej komendy MO, czeka tam na niego gość. Pewien inżynier. Gdzie pracujący? Dopowiedzcie sobie sami, bo robi się to już nudne (w każdym razie, gwoli ścisłości, doliczmy „siedem!”). I to wszystko na temat fabuły, która kryje w sobie tyle tajemnicy, co stojąca w świetle reflektorów striptizerka po zakończeniu pokazu. Nie najlepiej wróży to poziomowi ostatniej odsłony miniserii, „Smutnemu finałowi”, ale tym problemem, pozwólcie, zajmiemy się dopiero za tydzień, gdy już trochę dojdziemy do siebie po szoku wywołanym „Śladami w lesie”. Teraz wróćmy do… początku, czyli tradycyjnego listu bohatera komiksu do czytelników. Żbik podjął w nim temat zawsze aktualny – alkoholizmu. Z jednej strony wskazał na społeczne skutki problemu („demoralizacja, wzrost przestępczości, nieszczęśliwe wypadki, w których giną ludzie, a również tragedia rodzin alkoholików, w których wychowuje się ok. 400.000 dzieci zagrożonych demoralizacją”), z drugiej – zaapelował, by młodzież angażowała się w akcje antyalkoholowe, jako pozytywny przykład podając konkurs „Młodość – Trzeźwość”.
Pozostałe „bonusy” są na szczęście – w dwóch (na trzy) przypadkach – nieco ciekawsze. Nie zabrakło kolejnej (tym razem trzynastej) lekcji samoobrony doktora Krzysztofa Kondratowicza, w której czytelnicy poznali pad „kołyskowy” w przód. Z ciekawością można było zapoznać się także z ciągiem dalszym „Nauki i techniki w służbie MO”, w którym opisano sposoby ekspertyzy pisma ręcznego. Aż dziw, że tak istotna we współczesnej kryminalistyce praktyka śledcza została zaprezentowana tak późno. Tylną okładkę zdobiła natomiast – poza zapowiedzią „Smutnego finału” – „Kronika MO”, tym razem poświęcona tworzeniu w 1945 roku struktur milicyjnych na terenie późniejszego województwa piotrkowskiego (dzisiejszego łódzkiego). Czego zabrakło? Tego, co ze Żbikowych dodatków było zawsze najciekawsze, a więc minikomiksu z cyklu „Za ofiarność i odwagę”.



Tytuł: Kapitan Żbik #52: Ślady w lesie
Scenariusz: Władysław Krupka
Data wydania: 1982
Gatunek: kryminał
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

77
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.