powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLXIX)
wrzesień 2017

Gra o miłość
Bernhard Schlink ‹Kobieta na schodach›
Berhard Schlink w „Kobiecie na schodach” podejmuje motyw wyidealizowanej miłości zderzającej się z bólem przemijania.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Kobieta na schodach›
‹Kobieta na schodach›
To bardzo dobrze, że Wydawnictwo Rebis wypełnia istotną lukę, wydając współczesną prozę niemiecką, nie za bardzo, niestety, obecną na naszym rynku wydawniczym. Bernhard Schlink jest u nas akurat całkiem dobrze znany, mamy przekłady kilku jego książek, z których najbardziej znana jest powieść „Lektor”. Książka zdobyła międzynarodową sławę, została też zekranizowana.
„Kobieta na schodach” to kolejna powieść w dorobku tego autora, który jest nie tylko prozaikiem, ale i profesorem nauk prawnych. Nie zawiedziemy się, jeżeli polubiliśmy ten jedyny w swoim rodzaju, filozofujący styl pisania Schlinka. Proza jest oszczędna, zwięzła, a jednocześnie bogata w symbole i metafory. Możemy tu wyczuć swoisty dystans wobec tego, co się rozgrywa między bohaterami. Daje to dużo lepszy efekt niż pisanie o wszystkim wprost.
Jest też w tym utworze wiele innych podobieństw do „Lektora”, podejmującego wątek rozliczenia się z niemiecką przeszłością i odpowiedzialnością za drugą wojnę światową. „Kobieta na schodach” nawiązuje z kolei do czasów NRD oraz okresu zjednoczenia Niemiec. Nie wszystko jest tu pokazane jednoznaczne, wiele pozostaje w sferze domysłów, czy w grę wchodziło szpiegostwo czy morderstwo? Czy ciąży na kimś wina, czy też jest to już sprawa zamknięta?
Nie to wydaje się tu najważniejsze. Kluczem do powieści jest tytuł. Autor w nocie zamieszczonej na końcu książki przyznaje, że inspiracją był dla niego obraz Gerharda Richtera „Ema. Akt na schodach”, lecz w jego utworze chodzi o nieistniejący obraz i fikcyjnego malarza. To od tego wszystko się zaczyna w „Kobiecie na schodach”, ale trzeba przyznać, że wykorzystany przez autora motyw nie jest szczególnie oryginalny: oto mężczyzna zakochuje się w kobiecie z obrazu, Irenie. Ona ma jednak męża (milionera) i kochanka. Obraz staje się po jakimś czasie kartą przetargową w grze o miłość. Kogo wybierze Irena? To bodaj najżywszy moment powieści, gdy wspólnie z głównym bohaterem ustala plan działania, a później dochodzi do jego realizacji.
Obawiam się jednak, że ta powieść nie powtórzy sukcesu „Lektora”. Najpierw trudno wejść w jej początek: czasowe retrospekcje w tym zdecydowanie nie pomagają. Zbyt długie i męczące są opisy targowania się o obraz. Opis archetypu kobiecości, którą narrator dostrzega na obrazie jest wręcz oklepany („naga, blada i blond”, „emanuje świadomością swej zmysłowej władzy”). A później, gdy główny bohater wyjeżdża do Australii i tam próbuje zmierzyć się z przeszłością, rozpoczyna się zupełnie inna książka. Tu zderza się idealizm miłości z brutalną biologią istnienia. Jest cień choroby i śmierci. Metafora oddalonej od cywilizacji wyspy nie może być już bardziej czytelna: wszędzie dopadnie cię przeszłość, nie uciekniesz od tego, co w twoim wnętrzu. Mamy też przemyślenia dotyczące upływającego czasu i życiowy bilans straconych szans i sukcesów.
Prozie Schlinka nie sposób jednak odmówić „literackości”, którą rozumiem jako elegancję pisania, swoiste wyrafinowanie i znaczeniową pojemność. Jeżeli tego szukamy, to sięgając po „Kobietę na schodach” nie będziemy rozczarowani.



Tytuł: Kobieta na schodach
Tytuł oryginalny: Die Frau auf der Treppe
Data wydania: 23 maja 2017
Wydawca: Rebis
Seria: Salamandra
ISBN: 978-83-8062-024-7
Format: 272s. 135×215mm; oprawa zintegrowana
Cena: 34,90
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

24
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.