Jedna z nowszych animacji o Mrocznym Rycerzu wprowadza do jego uniwersum kolejnych bohaterów, którzy zresztą przed rokiem zyskali rozgłos dzięki fabularnemu filmowi Davida Ayera. Chodzi o członków Legionu Samobójców, którzy – jak pamiętna „parszywa dwunastka” z obrazu Roberta Aldricha – zostają wysłani w samobójczą misję. Dokąd? Wszystko zdradza tytuł: „Atak na Arkham”.  |  | ‹Batman: Atak na Arkham›
|
Wiadomo, Azyl Arkham to miejsce przeklęte, do którego trafiają wszyscy pomyleni złoczyńcy z Gotham i okolic. Tam następnie, tak przynajmniej łudzą się władze miasta i personel medyczny szpitala, poddawani są terapii, mającej przywrócić ich społeczeństwu. Prawda jednak jest taka, że kto choć raz przekroczy próg Azylu, prędzej czy później wraca do niego, niektórzy nawet – jak chociażby Joker (tutaj zwany „panem J”) – zaskakująco regularnie. Arkham jest więc dla uniwersum Batmana miejscem ikonicznym, jak posiadłość Wayne’ów czy policyjne biuro Jima Gordona. Człowiek-Nietoperz musi mieć klinikę przez cały czas na oku, wszak jest ona nie dającą się rozbroić nieustannie tykającą bombą atomową. W „Ataku na Arkham” nawet nie w przenośni, ale dosłownie. Za zrealizowany przed trzema laty kolejny film z przebogatego Batmanowskiego uniwersum zabrali się najwięksi specjaliści w tej dziedzinie, czyli zaprawieni w bojach Jay Oliva („ Mroczny Rycerz – Powrót”, 2012-2013) oraz Ethan Spaulding („ Syn Batmana”, 2014). To nazwiska, które gwarantują jakość – i tak też jest w przypadku „Ataku…”. Bo chociaż trudno uznać ten film za arcydzieło, wielbiciele Zamaskowanego Krzyżowca na pewno nie będą czuli po seansie zawodu. Intrygujące jest otwarcie, w którym tajne służby kierowane przez Amandę Waller zastawiają pułapkę na Ridllera; w rozgrywkę wtrąca się jednak Człowiek-Nietoperz i w efekcie Edward Nygma po raz kolejny ląduje w Arkham. Waller nie jest z tego zadowolona; wolałaby mieć Riddlera w swoich rękach, tym bardziej że wszedł on w posiadanie rzeczy niezwykle dla niej cennej. Teraz, aby ją odzyskać, musi zorganizować włamanie do psychiatryka, co jest zadaniem po wielekroć trudniejszym. Specjalnie w tym celu Amanda montuje Legion (w animacji zwany Oddziałem) Samobójców – grupę najgroźniejszych przestępców na świecie, którzy nie mają już nic do stracenia. Jeśli akcja się powiedzie, mogą liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary, ale jeżeli coś pójdzie nie tak – nikt nie wyciągnie do nich pomocnej dłoni. Do elitarnego grona najpaskudniejszych zdradzieckich mord trafiają Killer Frost, King Shark, Black Spider, Kapitan Bumerang oraz – na krótko, z powodu swej niesubordynacji – KGBeast. To wszyscy? Skądże! Są jeszcze dowodzący całą tą hałastrą Deadshot oraz Harley Quinn, przewodniczka po Arkham, która kiedyś, zanim dała się omotać Jokerowi, pracowała w Azylu jako psychiatra. Ich zadaniem jest dostać się niepostrzeżenie za mury szpitala (co już graniczy z cudem), a następnie zlokalizować Człowieka-Zagadkę i odzyskać to, co ukradł on Waller. Do pewnego momentu wszystko idzie nawet zgodnie z planem, ale później – gdy na arenie pojawia się ekskochanek Harley – wydarzenia wymykają się spod kontroli. Trzeba przyznać, że Heathowi Corsonowi (znanemu także z innych animacji o Batmanie i Lidze Sprawiedliwości) udało się stworzyć wielopłaszczyznową intrygę, która stopniowo odsłania przed widzami swe tajemnice. Ma je zresztą prawie każdy ważniejszy bohater filmu, począwszy od Riddlera, poprzez Waller, aż do Jokera – wszystkie zaś stara się rozwikłać Mroczny Rycerz, bo tylko w ten sposób zdoła po raz kolejny ocalić Gotham przed zagładą. A jest to piekielnie trudne, chociażby z tego powodu, że każdy z wymienionych przed chwilą wrogów Nietoperza do perfekcji posiadł sztukę manipulowania innymi. Jedynym w miarę zrównoważonym, poza Bruce’em Wayne’em, jawi się w tej ferajnie… Deadshot, który stara się trzymać w ryzach niesfornych i podatnych na szaleństwa członków Legionu. Lecz jemu także trudno do końca ufać, zwłaszcza że z biegiem czasu zaczyna nabierać podejrzeń co do rzeczywistego celu, w jakim wysłano ich do Arkham. Strasznie to wszystko zagmatwane, prawda? Na szczęście im bliżej finału, tym więcej pojawia się odpowiedzi. Dochodzi też do widowiskowego pojedynku, w wyniku którego spore połacie Gotham będą musiały zostać za jakiś czas odbudowane. Kto wygrywa? Cóż, trudno o wskazanie jednoznacznego zwycięzcy. Zwłaszcza jeżeli podejdziemy do sprawy filozoficznie i spytamy na przykład: A co w tej konkretnej sytuacji można by uznać za zwycięstwo?… W porównaniu z wieloma innymi animacjami DC Universe, „Atak na Arkham” jest znacznie mniej mroczny i gotycki. Ma to oczywiście związek z kolorową i nieokrzesaną jaczejką Waller, jaką jawi się tutaj Legion Samobójców. Obowiązkiem twórców było bowiem zaprezentowanie każdej z postaci, wyeksponowanie jej mocy i umiejętności, co chcąc nie chcąc trochę rozbijało spójność fabuły i skutecznie odciągało uwagę od Mrocznego Rycerza. A komu za mało grozy, zawsze może sięgnąć po „W cieniu Czerwonego Kaptura” (2010) albo „ Rok pierwszy” (2011).
Tytuł: Batman: Atak na Arkham Tytuł oryginalny: Batman: Assault on Arkham Data premiery: 12 września 2014 Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 75 min Dźwięk (format): polski, angielski, niemiecki, francuski, hiszpański Napisy: polskie, francuskie, duńskie, hiszpańskie, rumuńskie Parametry: Dolby Digital 5.1 Gatunek: akcja, animacja, thriller Ekstrakt: 70% |