powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLXIX)
wrzesień 2017

Tu miejsce na labirynt…: Śmiało! Świat zna tyle dźwięków…
Black Cube Marriage ‹Astral Cube›
To wielkie niedopatrzenie! Że dopiero teraz, po tylu latach funkcjonowania w „Esensji” działu muzycznego, pojawia się w nim tekst dotyczący znakomitego kornecisty, specjalisty od free jazzu i muzyki eksperymentalnej – Roba Mazurka. Tym bardziej że to muzyk niezwykle pracowity, każdego roku wydający kilka płyt. Jedną z najnowszych produkcji Amerykanina jest album „Astral Cube”, sygnowany przez formację Black Cube Marriage.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Black Cube Marriage to tak naprawdę trzy w jednym. Urodzony w 1966 roku w Jersey City, ale od wielu już lat mieszkający w Chicago (i związany z miejscową sceną undergroundową), Rob Mazurek jest wprawdzie motorem napędowym tego zespołu, ale jednocześnie „tylko” jednym z jedenastu artystów biorących udział w pracach nad „Astral Cube”. Kim są pozostali? To muzycy dwóch grup, z którymi amerykańskiemu korneciście było dane współpracować już wcześniej: teksańskiego indierockowego kwintetu Marriage oraz brazylijskiego jazzowo-folkowego tria São Paulo Underground. Do tego dochodzą jeszcze dwaj zaproszeni goście: gitarzysta i saksofonista Jonathan Horne (związany obecnie z takimi formacjami, jak White Denim, The Young Mothers i Ichi Ni San Shi) oraz gitarzysta Steve Jansen, niegdyś muzyk legendarnego noworomantycznego Japan czy Rain Tree Crow, z którego drogą ewolucji narodziło się Porcupine Tree. Warto przy tym podkreślić, że ich wpływ na kształt albumu wcale nie był marginalny.
Muzyczne zainteresowania Roba Mazurka są bardzo szerokie. Najlepiej czuje się on w klimatach freejazzowych i eksperymentalnych, ale nie stroni również od jazzu wymieszanego z folkiem czy klasyką. By się o tym przekonać, nie trzeba wcale szukać daleko, wystarczy sięgnąć po płyty wydane przez niego tylko w tym roku, czyli „A Night Walking Through Mirrors” z Chicago / London Underground (marzec), „Chants and Corners” z własnym kwintetem (również marzec), „Blind Curves and Box Canyons” z klawiszowcem Thollemem McDonasem (kwiecień) czy też nagraną w pojedynkę „Rome” (lipiec). Na „Astral Cube” (maj) ujawnił jeszcze jedno swoje oblicze – elektroniczno-rockowo-jazzowe, w którym jest miejsce i na indie, i na noise. Bez najmniejszych wątpliwości to produkcja, która powinna przypaść do gustu wielbicielom Time is a Mountain, Starlite Motel czy Merzbowa. I, co najważniejsze, nie ma w niej nic wtórnego.
Niespełna trzydzieści dziewięć minut muzyki składa się na podzieloną na siedem rozdziałów opowieść. Wszystkie kompozycje są ze sobą połączone, tworząc coś na kształt awangardowej suity, w ramach której artyści bardzo chętnie przekraczają stylistyczne granice. Zwłaszcza w przypadku tych gatunków, których graniu oddają się na co dzień. Mazurek, choć pozostaje niekwestionowanym liderem projektu, wcale nie wybija się na plan pierwszy, chętnie ustępuje pola innym. Jest jak dobry szef, który potrafi docenić swoich najlepszych pracowników, nie wstydząc się przy tym od czasu do czasu stanąć w ich cieniu. Tę niecodzienną podróż rozpoczynamy zgrzytliwym, gitarowo-elektronicznym „Spectral Convergence Wing”, w którym nade wszystko dominują brzmienia noise’owe; nawet pojawiający się parę razy głos (czy też raczej krzyk) jest przetworzony w taki sposób, aby odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z dźwiękiem generowanym przez maszynę. Tonów pojawia się tu zresztą znacznie więcej. Praktycznie każdy z instrumentalistów ma coś do powiedzenia; w efekcie przenika się cała się gama barw. Chaos, jaki powstaje, jest jednak tylko pozorny, ponieważ nad wszystkim czuwa lider.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Fractal Signal Clone” wprowadza trochę uspokojenia, ale wcale nie ukojenia – partie dęciaków, podrasowane elektroniką (i wyraźnie słyszalną wiolonczelą, chociaż nigdzie nie ma informacji, że ktoś na niej gra), brzmią nad wyraz przejmująco. To zdecydowanie nie jest utwór, przy którym można odetchnąć i oddać się rozkosznym rozmyślaniom. Tym bardziej że z biegiem czasu nabiera on mocy. W „Magic Sun Ray” z kolei prym wiodą efekty elektroniczne – to one przez całe prawie pięć minut wyznaczają rytm, wokół którego pojawiają się kąsające gitary. Jeśli ktoś tutaj liczy choćby na moment zadumy, niech szybko o tym pragnieniu zapomni. Jonathan Horne, Steve Jansen i Greg Piwonka na pewno mu na to nie pozwolą. W jeszcze większe noise’owe ekstremum grupa brnie w najkrótszym w całym zestawie „Time Shatters Forward”. To jak dojście do betonowej ściany, od której można tylko odbić się. Przeżywszy, można natomiast być pewnym, że już nic straszniejszego nas nie spotka. Od tego momentu każdy kolejny utwór będzie brzmiał jak – wprawdzie pozbawiona słów – poetycka ballada.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
I rzeczywiście, trzynastominutowe „Syncretic Illumine” zaczyna się zaskakująco spokojnie. Przy okazji muzycy – głównie Rob Mazurek i Mauricio Takara – udowadniają, że komputerową elektroniką można „bawić” się także w sposób stonowany, przywołując dźwięki może nie od razu skłaniające do kontemplacji, ale na pewno dające wytchnienie. Nawet przetworzone saksofon Horne’a i róg Mazurka stylowo budują nastrój. Nie ma się jednak co łudzić, że tak będzie do samego końca. W drugiej części zespół podkręca tempo, stopniowo przechodząc od klimatów folkowych (które są zapewne zasługą panów z São Paulo Underground), poprzez psychodeliczno-rockowe (kłaniają się muzycy Marriage), aż po jazz improwizowany (co jest oczywiście sprawką Mazurka).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W „Psychic Tremble” grupa ponownie stara się wyciszyć emocje, ale to nie oznacza, że nic się w nim nie dzieje. Faktura tej kompozycji jest tak gęsta, że trudno byłoby tam wcisnąć jeszcze cokolwiek. I tym bardziej zaskakuje fakt, że mimo wrażenia natłoku dźwięków, całość jest bardzo przejrzysta.
A co muzycy zaserwowali na finał? Numer, który na pewno nie pozostawi słuchaczy w nastroju kontemplacyjnym. Wręcz przeciwnie, „Ecliptic Wave Burst” ma za zadanie poderwać wszystkich na równe nogi, potem jednym szybkim ciosem powalić, a na koniec przeczołgać po podłodze. I to w niespełna w cztery minuty. Na dodatek bez poczucia dyskomfortu wynikającego z faktu bycia przeczołganym. Można sobie wymarzyć coś piękniejszego?
Skład:
Rob Mazurek – róg, efekty elektroniczne, głos
MARRIAGE:
Greg Piwonka – gitara elektryczna
Jeff Piwonka – gitara basowa
Nate Cross – gitara basowa
Mike Kanin – perkusja
Alex Laroche – perkusja
SÃO PAULO UNDERGROUND:
Thomas Rohrer – instrumenty klawiszowe, syntezatory, instrumenty perkusyjne
Guilherme Granado – instrumenty klawiszowe, syntezatory, instrumenty perkusyjne
Mauricio Takara – instrumenty perkusyjne, efekty elektroniczne, cavaquinho
gościnnie:
Jonathan Horne – saksofon, gitara elektryczna
Steve Jansen – gitara elektryczna, taśmy



Tytuł: Astral Cube
Wykonawca / Kompozytor: Black Cube Marriage
Data wydania: 12 maja 2017
Nośnik: CD
Czas trwania: 38:39
Gatunek: elektronika, jazz, rock
EAN: 5024545779523
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Spectral Convergence Wing: 04:19
2) Fractal Signal Clone: 04:48
3) Magic Sun Ray: 04:50
4) Time Shatters Forward: 02:57
5) Syncretic Illumine: 13:04
6) Psychic Tremble: 04:46
7) Ecliptic Wave Burst: 03:53
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

113
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.