To już oficjalnie potwierdzone - Wielka Kolekcja Komiksów Marvela została po raz kolejny przedłużona. I bardzo dobrze, ponieważ dzięki temu możemy poznać pominiętą wcześniej pozycję poświęconą Adamowi Warlockowi autorstwa Jima Starlina. W sto dwudziestym pierwszym tomie znajdziemy jej pierwszą część.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To chyba pierwszy taki przypadek w historii Kolekcji Hachette, że firma zareagowała na prośby fanów i zamiast trzymać się wyznaczonego z góry terminarzu publikowania kolejnych tomów, zdecydowała się złamać tę zasadę. Niewątpliwie jest to trafna decyzja co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze, ponieważ Kolekcja w ostatnim czasie zaliczyła tendencję spadkową, po drugie, ponieważ poznamy nowego bohatera, którego solowych przygód do tej pory nie śledziliśmy, a po trzecie, ponieważ historia wymyślona i narysowana przez Jima Starlina jest jednym z najjaśniejszych momentów w historii Marvela. Adam Warlock zadebiutował w 1967 roku w „Fantastic Four # 67”. Różnił się jednak znacznie od współczesnej wersji, do tego nie miał jeszcze imienia i nazwiska. Wtedy istniał jako On. Następnie za jego transformację zabrali się Roy Thomas i Gil Kane, zamieniając go w mesjasza świata znajdującego się na Przeciw-Ziemi. Jednak to dopiero Starlin sprawił, że Warlock stał się pełnokrwistą, odrębną postacią. Autor był wtedy w szczytowej formie. Przed chwilą doprowadził do reanimacji innego kosmicznego marvelowskiego herosa – Kapitana Marvela i to samo postanowił zrobić z Warlockiem. Nie chciał jednak powielać swoich pomysłów i poszedł inną drogą niż w przypadku przedstawiciela rasy Kree. Nie zrezygnował z religijnej otoczki, jaka towarzyszyła postaci, ale znacznie pogłębił jej osobowość. Sprawił, że potężne moce, jakimi włada nie biorą się znikąd i ich używanie wiąże się z poważnymi konsekwencjami. Wykreował również kolejnego po Thanosie potężnego antagonistę – Magusa (a także Gamorę, która obecnie dzięki „Strażnikom Galaktyki” przeżywa drugą młodość). To już nie była kosmiczna i futurystyczna wariacja na biblijne tematy, jak miało to miejsce wcześniej, a dość ponura refleksja na temat religii i mechanizmów ich funkcjonowania, polegających głównie na zniewoleniu i indoktrynowaniu myślących inaczej. Biorąc pod uwagę, że komiks ten powstał w 1975 roku, należy docenić odwagę z jaką porusza tak trudny tematy. Ponieważ obowiązywała wtedy jeszcze cenzura nałożona na komiksy przez Comics Code of Authority, aby uniknąć ingerencji wydawcy w swoje pomysły Starlin specjalnie oddawał kolejne plansze możliwie jak najpóźniej, by nie było szans na wprowadzenie korekt. Ryzyko się opłacało, ponieważ otrzymaliśmy ambitną i przede wszystkim udaną opowieść, wymykającą się utartym schematom. Warto również odnotować, że poza tym, iż Jim Starlin jest świetnym scenarzystą, równie sprawnie posługuje się rysunkiem w wyniku czego „Warlock” jest jednym z najlepiej narysowanych komiksów w historii WKKM. Choć jego styl cechuje nieco archaiczny sznyt, to jednak mnogość detali, zwłaszcza w kosmicznych sceneriach, nawet dziś robi piorunujące wrażenie. Owszem, można się czepiać, że w każdym zeszycie, składającym się na niniejszy tom powtarzane jest, co wydarzyło się do tej pory, a ilość dialogów i przypisów, może dzisiejszego czytelnika wprawić w osłupienie, ale w żadnej mierze nie umniejsza to zalet tego komiksu. Ciekawszego nawet od przygód Kapitana Marvela, co samo w sobie stanowi już wystarczającą rekomendację. Dzięki ci Hachette!
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #121: Warlock. Część 1 Data wydania: lipiec 2017 Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 100% |