Sto piętnasty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela „Marvel Horror” jest nietypowy. Choć pojawiają się w nim Spider-Man i Ghost Rider, jego głównym tematem wcale nie są superbohaterowie. Powiedziałbym, że nawet odwrotnie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Do tej pory mieliśmy już w Kolekcji kilka tomów przekrojowych, które nie skupiały się na konkretnym bohaterze / grupie bohaterów, ani historii. Prezentowały za to pojedyncze zeszyty wybranych serii, co miało nas wprowadzić w klimat czasu w jakich powstały. Mam tu na myśli zbiory „Początki Marvela: Lata sześćdziesiąte” (WKKM – 68) i „Początki Marvela: Lata siedemdziesiąte” (WKKM – 110). Teraz dołącza do nich „Marvel Horror”, czyli przegląd opowieści grozy, jakie Dom Pomysłów zaczął seryjnie publikować na początku lat 70. Eksplozja horroru na łamach komiksów Marvela nastąpiła zaraz po tym, jak nieco poluzowano niezwykle restrykcyjne przepisy dotyczące cenzury w historiach obrazkowych. Na straży ich przestrzegania stał Comics Code Authority, który pilnował by młodzież nie była zbytnio deprawowana. Jedną z żelaznych reguł był zakaz wykorzystywania postaci rodem z literatury grozy, jak wilkołaki, wampiry, czy zombie. Sytuacja zaczęła zmieniać się na przełomie lat 60 i 70. Za rewolucją obyczajową, poszła rewolucja w komiksie. Pierwsza próba wprowadzenia elementu dotychczas zakazanego była dość nieśmiała, albowiem chodziło o pojawienie się wampira Morbiusa w „The Amazing Spider-Man 1 vol. 101” z 1971 roku. Ponieważ nie spotkało się to z reakcją obrońców moralności, nastąpił prawdziwy wysyp historii o Draculi, wilkołakach, mumiach, potworze Frankensteina i innych. Ich próbki znajdziemy właśnie w „Marvel Horror”. Niemniej sam początek tomu może nieco zmylić, ponieważ skupia się na perypetiach Ghost Ridera. Z dzisiejszego punktu widzenia nic specjalnie szokującego się tam nie dzieje (zwłaszcza w porównaniu z takim „Kaznodzieją” Gartha Ennisa), ale pewnie w latach 70. prezentowanie w komiksie piekła, diabła i robienie z jego syna jednego z głównych bohaterów musiało być odważnym krokiem. Jest to pozycja przeznaczona tylko dla badaczy przeszłości Marvela, ponieważ nie powala ani pod względem scenariusza, ani szaty graficznej. Mnie najbardziej irytowało to, że choć zasadniczo cała przedstawiona akcja dzieje się w nocy, kiedy to Johnny Blaze zamieniał się w Ghost Ridera, to kolorystyka kadrów bardziej wskazywała na środek dnia. Następnie otrzymujemy wspomniany debiut Morbiusa. Być może zeszyt ten jest ważny z historycznego punktu widzenia, ale nie sprawdza się jako samodzielna historia. Jest to bowiem część dłuższej opowieści poświęconej Pajączkowi, któremu wyrosły dodatkowe dwie pary rąk. Niemniej sam wampir wypada całkiem przekonująco i czuć, że jest to postać z potencjałem. Ciekawostką jest, że choć komiks ten pochodzi z 1971 roku, gdy dokładnie przyjrzeć się reprintowi jego okładki, widać tam datę „1992”. Następnie przechodzimy do clou programu, czyli wariacji na temat klasyków grozy. Nie mamy tu bowiem do czynienia z prostym przełożeniem na obrazkowy język powieści Brama Stockera, czy Mary Shelley. To bardziej własna wizja mitów bazująca na kulturowych stereotypach w niewielkim tylko stopniu wykorzystująca literackie pierwowzory. Niestety są to rzeczy nierówne i obok tych klimatycznych, trafiają się niewypały. Do tych udanych zaliczyłbym występ Draculi i potwora Frankensteina. Z przyjemnością sięgnąłbym po dalsze losy tych postaci. Gorzej jeśli chodzi o Mumię i Wilkołaka. Zwłaszcza zeszyt poświęcony temu drugiemu ciągnie się niemiłosiernie, a wyjątkowo brzydkie rysunki nie ułatwiają lektury. Na tym tle dość nijaki Brat Voodoo wypada niezbyt przekonująco i w zasadzie zapomina się o jego przygodach zaraz po lekturze. Jednak bezapelacyjnie najbardziej udanym, powodującym dreszczyk emocji segmentem jest ten poświęcony powstaniu Man Thinga – kreatury z bagien (konkurencyjny Swamp Thing z DC zadebiutował dopiero dwa miesiące później). Spory w tym udział niespotykanej w ramach WKKM czarno-białej grafiki, potęgującej klimat. Nie będę ukrywał, że z „Marvel Horror” najbardziej ucieszą się zbieracze i maniacy komiksu (a podwójnie, jeśli do tego są pochłaniaczami kina grozy klasy B i w dół), niemniej historie są opowiedziane na tyle barwnie, że nawet przeciętni śmiertelnicy znajdą w nich coś dla siebie. Poza tym to przyjemna odskocznia od tradycyjnych superbohaterów serwowanych w Kolekcji.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #115: Marvel Horror Tytuł oryginalny: Marvel Horror Data wydania: 19 kwietnia 2017 ISBN: 978-83-282-0356-3 Format: 216s. 170×260mm; oprawa twarda Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |