powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CLXX)
październik 2017

Pobudka Tenebre
ciąg dalszy z poprzedniej strony
W miejscu po strupie tkwiło małe oko.
Oczko mrugało i rozglądało się ciekawie dookoła.
Z kronik Animatii
Kronika okupacji Animatii. 117 Eon, Prekluzja 19, Dziewiąta Spirala Jaźni, Klątwa „Nie wierzę”. Nasza cywilizacja…
Wielki Ruga odłożył pióro. Siedział za ogromnym żelaznym stołem, zawalonym papierami i pieczęciami. W samym rogu stała cynowa misa z jabłkami. Wielki wziął jedno i wgryzł się w nie całkiem dobrze utrzymanym uzębieniem. Przeżuwał w skupieniu, a jego myśli krążyły daleko. Rozmyślał o Glorii, rudowłosej damie hylickiego dworu, która śniła mu się znów dzisiejszej nocy. Widział ją przy okazji ostatniej potyczki. Był pewny, że była „jego Glorią”. Wyglądała inaczej, bo zmiana wyznania na Ciemność z Hedonii zawsze przekształcała nieco rysy, ale wiedział, że to ona. Dziewczyna przeszła na stronę Hylitów, bo dość miała życia w ukryciu i niepewności. Przypomniał sobie jej zaniedbane dłonie, szorstkie i popękane, cerujące jego wełniane nagolenniki. Chciał dla niej lepszego życia i robił, co mógł. A potem życie wyjadło mu serce. I poddał się, a ona odeszła. Do wroga, do czarnego światła.
Rozważania przerwał łomot z korytarza. Zaraz potem, bez czekania na jakiekolwiek „wejść”, ktoś otworzył ciężkie, przerdzewiałe drzwi.
– Panie. Wedle rozkazu. Przywiedziono trzech Hylitów.
Wielki Ruga podniósł wzrok i przyjrzał się z niechęcią strażnikowi. Wysoki, potężnie zbudowany Ruga, jeden z partyzantów. Połowa jego głowy była wedle najnowszej mody ogolona, z drugiej spływały pasmami długie, płowe włosy. Wokół oka wytatuowany był motyl, który rozkładał krwawe skrzydła po obu stronach jasnoniebieskiej tęczówki.
Wielki zmarszczył nos, jakby zaśmierdziało mu coś nagle i niezwykle intensywnie.
Co oni z siebie robią? I to ma być wojownik? Gdzie te czasy, gdy rugańska młodzież nosiła się prosto, a jedyną ekstrawagancją były nagolenniki w kolorze malachitu?
Prawdziwa mania tatuowania skóry dookoła jednego tylko oka rozpętała się jakoś krótko po drugiej wojnie z Hylitami. Podczas którejś z bitew o dzielnice Wolnej Hedonii młody rugański żołnierz sam wydłubał sobie oko. Złożył je w ofierze bogini Lubie, a potem walczył z krwawiącym oczodołem i zdążył zabić jeszcze kilkunastu Hylitów. Hologram jego twarzy wyświetlano później w każdym partyzanckim obozie. Opowieść o oku urosła do rangi mitu, a imieniem „Mino” zaczęto nazywać bataliony.
Wielki Ruga ssał jeszcze przez moment jabłko, po czym położył delikatnie ogryzek wśród opieczętowanych raportów. Starał się nie okazywać emocji. Jeszcze nic nie wiadomo.
– Na pewno trzech?
– Tak.
– I wszyscy są żywi?
– To świeżo zmartwychwstali. Odrodzili się dosłownie wczoraj. Pogrzebani w Granicie, na drugi już dzień chodzili po zachodnim Królestwie. Jak gdyby nigdy nic. Natknął się na nich nasz patrol, a że nie byli do końca ożywieni…
Trzech.
– To prawdziwa eudajmonia, że zmartwychwstali trzej naraz.
Wielki znów skrzywił usta, jakby wąchał zepsute mięso. Eudajmonia? Chłopcze, chłopczyku, nie używaj słów, których znaczenia nie pojmujesz.
– Trzeba im się jeszcze przyjrzeć. To może być jakiś podstęp… Przyjąłem meldunek. A teraz wezwij mi tu tymczasem Morową.
– Tak jest, Wielki Rugo. – Płowowłosy skłonił lekko głowę i miał zamiar odejść, ale Wielki zatrzymał go.
– Jak cię zwą?
– Bladolicy.
– A zatem, Blado… licy. Zanim się tu znów pojawisz, zmień tatuaż. Jeżeli już w ogóle musisz coś takiego nosić. Ten owad doprawdy… nie wygląda poważnie.
Wielki Ruga chciał dodać, żeby zmienił też imię, ale powstrzymał się. Młodzi partyzanci wykazywali coraz bardziej skrajne poglądy. Bardzo szybko pięli się też ku władzy. Bladolicy chyba zmieszał się nieco, ale nic nie powiedział, tylko skłonił z szacunkiem głowę.
Wielki Ruga znowu popadł w zadumę. Zsunął się na żelaznym krześle okrytym owczą skórą. Zawiesił oko na kolejnym jabłku, ale nie sięgnął po nie, za to z westchnieniem ponownie ujął pióro.
Hylici prowadzą swoją grę. Budzą Pneumę, Królową, Tenebre, Hedonię. Jak zwał, tak zwał. Ale pobudka nie będzie łatwa, bo najpierw trzeba nieodwołalnie zepsuć jej Daimonion. Hylici robią to nieudolnie od jakiegoś czasu, ale mają za mało energii. My musimy być szybsi. Do zniszczenia jednej ludzkiej jaźni potrzeba ich trzech. Trzy parszywe hylickie powłoki…
Zaczął ponownie ssać ogryzek, a po chwili się zdziwił, złapawszy się na tym, że smokta już tylko rozczapierzony ogonek.
A także Morowej i jej klątwy…
Psuj, psuj. Inaczej nie przejdzie
Zadudniły nitowane drzwi. Strażnik pozostał na zewnątrz, a w wejściu pojawiła się Morowa. Stara baba o siwych, uczesanych w potargany kok włosach. Nosiła nieściągniętą w pasie sukienkę z barwionego na wściekle żółty kolor płótna. Pod cienką skórą w wątrobowe plamy kłębiły się zwoje sinych żył. W pooranej twarzy tliły się oczy młodej dziewczyny, wilgotne i zalotnie błyszczące. Zbliżyła się do stołu i Wielki poczuł sławetny zapach. Wstrzymał bezwiednie oddech i przybrał urzędową minę. Szacunek szacunkiem, a odór odorem.
– Hylici budzą Królową – powiedział na bezdechu.
Stara w odpowiedzi tylko possała wargi.
– Ale nie mogą jej wyrwać ze snu.
Sarnie oczy babki zaśmiały się w pierścieniach zmarszczek. Przypominała teraz figlarne dziecko albo złośliwego skrzata.
– He, to jasne, nie mają dostępu do klątw. – Jej głos był przedziwny, skrzekliwy i aksamitnie basowy zarazem.
Wielki wzdrygnął się, bo stara zbliżyła się do stołu. Tak pachnie mór, pomyślał i wystraszył się własnego bluźnierstwa. Niezależnie od tego, jak Morowa wyglądała i jaki wydzielała zapach, to oni, Rugowie, mieli po swojej stronie Najpotężniejszą Czarownicę. I nie wolno mu było o tym zapominać.
– Jedynie twoja klątwa ostatecznie łamie Złudzenie.
Babka tym razem nic nie odpowiedziała. Z cichym szelestem masowała suche dłonie o długich palcach z pożółkłymi, zaokrąglonymi paznokciami. W obrzydliwy sposób ruszała też wargami. Wielki przyglądał się jej z niechęcią. Czy ona w ogóle pamięta, o czym rozmawiali przed chwilą? Naszły go gorzkie myśli. Na wszystkie eony Animatii! Dla Hylitów piękne dwórki i złote sale Modrzewiowego Dworu, a dla mnie? Tępe partyzanckie łby, owczy odór nagolenników i zapach starej kobiety.
– Ale trzeba też zepsuć jej Daimonion – powiedział tonem, jakby tłumaczył coś niedorozwiniętej osobie.
– Psuj, psuj. Inaczej Pneuma do nas nie przejdzie – zacharczała Morowa. – Innej drogi… nie ma – dodała i wyglądało to na tak wielki wysiłek z jej strony, jakby już nigdy nie miała wydusić z siebie ani słowa.
Niech babka już idzie, bo porzygam się za chwilę. No dalej, starucho, klep te swoje zaklęcia i idź śmierdzieć gdzie indziej.
Wtem obudził się w nim duch urzędniczy. Zaraz, ma przecież sprawę do załatwienia. Wezwał tu Morową w konkretnym celu. Zniżył głos do szeptu i powiedział konspiracyjnie:
– Ale warto ją najpierw przygotować. Przedrzeć się przez Złudzenie.
Stara pokiwała tylko głową i spojrzała na Wielkiego z wyrzutem. Nie sprawiała już wrażenia babci z przedwczesną demencją, ale zdradzonej kochanki. Wykorzystanej i porzuconej.
– Zawsze chodzi wam tylko o Czerep. Wyszukam ci jakiś łatwy do rozmowy. Ale będzie to już ostatni raz. Pamiętaj, ostatni raz – powiedziała poważnym tonem. I nagle zaśmiała się obłąkańczo, śpiewając psychotycznym głosem:
Zmarnujesz Czerep spośród Złudzenia?
Mowa czarna, mowa czarna…
Tego akurat wiedźma nie musiała Wielkiemu Rudze przypominać. W przeciwieństwie do nich Hylici posiedli zdolność łatwego przedzierania się przez Złudzenie. Wybierali dowolny Czerep i bez problemu rozmawiali z Królową, nie potrafili jednak skutecznie jej obudzić. Wciąż tylko próbowali, nieudolnie i jakby po omacku. Rugowie za to, mając trzech zmartwychwstałych i klątwy, posiadali realną szansę wyrwania Tenebre ze snu. Potrzebna była tylko choć jedna z nią rozmowa.
Baba postękując, siadła w końcu na ziemi. Wielkiemu zdawało się, że nie miała niczego pod zgrzebną szatą, i znów poczuł w ustach mdlący posmak. Po chwili jednak on sam siedział już pośrodku celi z wywróconymi oczami. Kiwał się jednostajnie w znanym tylko sobie wewnętrznym rytmie. Beknął nawet nieświadomie, a po celi rozniósł się sfermentowany zapach przetrawionych jabłek.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

8
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.