Akcja drugiego tomu lunarnej trylogii Iana McDonalda zatytułowanego „Wilcza pełnia” rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach przedstawionych w „Nowiu”. Brytyjczyk po raz kolejny zabiera czytelnika do świata brutalnych korporacyjnych i rodzinnych rozgrywek.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pomimo zakończenia „ Nowiu” sugerującego, że wątki zostały już zawiązane, a fabuła gwałtownie przyspieszy, niestety w „Wilczej pełni” nie można tego zaobserwować. Pozycje, w których znaleźli się bohaterowie, są na nowy sposób budowane i przetwarzane. Kolejne rozdanie na księżycowej planszy jest konstruowane podobnie jak w pierwszym tomie – jako skomplikowana układanka mająca przygotować pole do efektownego finału, który sugeruje… następne przetasowania i nową rozgrywkę. Powieść McDonalda nie ewoluuje w stosunku do swojej poprzedniczki, wykorzystuje te same schematy fabularne i po raz kolejny oprowadza po futurystycznym Księżycu (choć tym razem zmienionym wojną). Jednak kolejna wycieczka po satelicie nie jest tak świeża i ekscytująca jak za pierwszym razem, emocji nie wzbudzają już surowa niedostępność satelity, jego kulturowy synkretyzm, czy osobliwa struktura społeczna. Nawet prezentacja otwartego konfliktu w lunarnych realiach okazuje się zaskakująco mało odkrywcza – cóż, wojna nigdy się nie zmienia. W wizji Brytyjczyka nie zabrakło oryginalnych i skrzętnie przemyślanych pomysłów. Warto wymienić choćby zmiany w ludzkiej fizjologii wynikające z przebywania na Księżycu (spadek masy kostnej, wysoki wzrost), a także psychofizjologiczną transformację – fazy Ziemi obserwowane z Księżyca wpływają na zachowania części populacji zamieszkującej Srebrny Glob. Zapadają w pamięć obrazy z Luny, takie jak las wyhodowany na statku kosmicznym kursującym cyklicznie do ziemskiego satelity, czy gigantyczne podziemne farmy rozpościerające się pod lunarną powierzchnią. Koncepcjom autora ciężko zarzucić brak rozmachu, czy kolorytu i są one główną zaletą powieści. Pomimo wtórności, „Wilcza Pełnia” jest powieścią dopracowaną i kompletną. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, czy chwytających za czytelnicze serca momentów. Warto tu wspomnieć o odczuciach, jakie towarzyszą Lucasowi Corcie podczas przygotowań i pierwszej wizyty na Ziemi, czy momentach, w których akcja powraca do zniszczonych w pierwszym tomie miejsc. Gdyby autor nadał podobny ładunek emocjonalny głównemu wątkowi powieści, stałaby się ona czymś więcej niż skrupulatną analizą futurologiczną ze standardową fabułą. Należy też wspomnieć o tym, że przyjemność z lektury zmniejsza dobór zblazowanych i żądnych władzy bohaterów, którym ciężko kibicować. Trudno oczekiwać spektakularnej zmiany schematów w ostatniej części trylogii „Luna”, czy jednak warto będzie po nią sięgnąć? Luny McDonalda należy polecić z uwagi na solidny warsztat oraz barwny i rozbudowany obraz futurystycznego księżyca, umocowany na solidnym naukowym researchu.
Tytuł: Luna: Wilcza pełnia Tytuł oryginalny: Luna: Wolf Moon Data wydania: 26 kwietnia 2017 ISBN: 978-83-7480-739-5 Format: 368s. oprawa twarda Cena: 39,– Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 60% |