„Głosy ze ściany” bardzo chciałyby być klimatyczną gotycką opowieścią o skrywanej w starym domu tajemnicy, tyle że gdzieś po drodze ulatnia się wszystko oprócz klimatu.  |  | ‹Głosy ze ściany›
|
Przykład „Głosów ze ściany” pokazuje, że dysponowanie starym, niepokojącym dworzyszczem, zaniedbanym barokowym ogrodem, zagajnikiem ponurych drzew, wilgotnymi katakumbami, zręcznym zdjęciowcem i aktorką ze znanego serialu (Emilia Clarke, czyli Daenerys Targaryen z „Gry o tron”) nie wystarcza do uzyskania wzorcowej opowieści gotyckiej. Najwyraźniej niezbędny do kompletu jest jeszcze rozsądny scenariusz, i to najlepiej taki, który podsunąłby widzowi jakąś mroczną tajemnicę. Taką jednak, która da się rozwikłać, a nie będzie się mętnie płożyła po kątach do samych napisów końcowych. Przedstawiona historia jest bardzo prosta. Do mieszkającego w prowincjonalnej, zaczynającej się już sypać rezydencji chłopca, wciąż milczącego mimo upływu miesięcy od śmierci matki, przyjeżdża guwernantka słynąca z wyciągania dzieci z problemów emocjonalnych i związanych z nimi schorzeń. Ojciec chłopca jest do niej nastawiony sceptycznie, babka raczej opiekuńczo, służący traktuje ją niemal jak powietrze, chłopak zaś zawzięcie milczy. Mija pół godziny chodzenia, milczenia i niewiele znaczących rozmów, nim w kinematograficznych majtkach coś wreszcie drgnie. Zaczynają pojawiać się zagadkowe zachowania chłopca, niekiedy wręcz niebezpieczne dla opiekunki. Dzięki temu z jednej strony podsypiający już widz ma szansę się ocknąć, z drugiej jednak zaciekawienie intrygą zaczyna się chwiać ze względu na rosnące podobieństwo do ogólnego zarysu „W kleszczach lęku”. A przecież film jest na podstawie samodzielnej powieści, a nie kleconego naprędce pomysłu. Cóż z tego jednak, skoro wkrótce akcja znów zapada w letarg. Intryga staje w pół drogi, grzęznąc w fabularnej niemocy, podczas gdy domniemany duch cichutko sobie popiskuje gdzieś tam, poza obrysem ekranu, nie mogąc dorwać się do swoich pięciu minut. Dopiero kwadrans przed finałem znów wszystko rusza do przodu. W efekcie film jest w odbiorze strasznie rozlazły. Reżyser prawdopodobnie myślał, że wolne rozpoczęcie fabuły i utopienie jej w niby wiele znaczących, ale tak naprawdę po prostu leniwych i niezbyt istotnych dla intrygi scenach jest świetną drogą do stworzenia głębokiego filmu. Otóż nie. W ten sposób osiąga właśnie film rozlazły, irytujący nieuchwytną, ale ewidentnie obecną pretensjonalnością. Problem pogłębiają ugrzecznione, błahe dialogi i przesadnie męczeńskie aktorstwo Emilii Clarke, wciąż zasępionej, zmartwionej, zatroskanej, zasmuconej bądź litującej się. We znaki dają się też powolne ruchy całej obsady i smyczkowa muzyka, z uporem godnym lepszej sprawy pracowicie przekuwająca dramat na pograniczu delikatnego kina grozy w ckliwy melodramat.  | ‹Fest Makabra 2›
|
Wbrew pozorom „Głosy ze ściany” nie są jednak katastrofą. Wręcz przeciwnie – jest to kino całkiem ciekawe i szalenie klimatyczne. Ale żeby je docenić, nie można nastawiać się na horror. Bo w istocie z horroru w znaczeniu takim, jakie dzisiaj jest rozpowszechnione – czyli latania flaków, chlustania krwi czy stękania duchów – nie ma tu literalnie nic. Jest to bowiem klasyczna, lekko barwiona uczuciem niepokoju opowieść gotycka, tak lokacją (prowincja włoska na przełomie lat 1940-tych i 1950-tych), jak i wykonaniem korespondująca ze starszymi filmami tego typu, kładącymi nacisk na to, CO się dzieje, a nie JAK się dzieje. I jeśli traktować „Głosy ze ściany” właśnie jako wariację kina próbującego grać klimatem, a nie ordynarny horror, który powinien ściąć nam krew w żyłach, nagle się okaże, że opowieść potrafi urzec sugestywnymi plenerami, oszczędną scenografią i przemyślaną kolorystyką obrazu (główna historia jest nieco przyćmiona, podczas gdy retrospekcje potrafią zaskoczyć żywym kolorem). Oznacza to jednak tyle, że nie mają tu czego szukać widzowie mniej cierpliwi, liczący na żywą rozrywkę i oczekujący sążnistego dreszczu grozy. Cała reszta, a zwłaszcza sympatycy kina starszego, również tego kostiumowego, znajdzie tu dla siebie chwilę eleganckiego wytchnienia, okraszonego interesującą, choć pozbawioną sensownego wyjaśnienia zagadką i kapką artystycznej erotyki. Nie da się jednak ukryć, że po seansie zostaje wrażenie obcowania ze swego rodzaju wydmuszką, w której forma dalece przerosła treść.
Tytuł: Głosy ze ściany Tytuł oryginalny: Voice from the Stone Rok produkcji: 2017 Kraj produkcji: USA, Włochy Czas trwania: 94 min Gatunek: dramat, kryminał, thriller Ekstrakt: 50%
Od: 28 października 2017 Do: 31 grudnia 2017 |