„Ciężko być najmłodszym” to książka, którą trzeba czytać z przymrużeniem oka. Bywa nielogiczna, niektóre rozwiązania wołają o pomstę do nieba, a większość wydarzeń łatwo da się przewidzieć. Wielbiciele lektur bardziej ambitnych, szukający skomplikowanych intryg i nagłych zwrotów akcji, powinni trzymać się od niej z daleka. Ci, którzy chcą po prostu zabawnej, sympatycznej powieści, w której autorzy bawią się najbardziej znanymi schematami fantasy, raczej nie będą narzekać.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Diran – najmłodsze dziecko Władcy Ciemności – uznaje, że pora się usamodzielnić. A ponieważ nie może opuścić zamku sam, do towarzystwa zabiera sobie drużynę Jasnych uwięzionych w lochach. Drużynę najbardziej typową z możliwych: w jej skład wchodzą wojownik, jego żona wojowniczka, kapłanka, krasnolud, elfka i złodziejaszek. Cała grupka dąży, rzecz jasna, do obalenia Władcy. W tym celu muszą dostarczyć do pewnej świątyni cenny artefakt. Diran, który wie, że artefakt Ciemnych nie przyda się do obalania jego ojca, beztrosko zgadza się im pomóc – byleby wyrwać się z domu. Cała kompania wyrusza więc w podróż, podczas której przeżywają wiele przygód. Podczas lektury najlepiej wyłączyć myślenie. Jeśli bowiem spróbujemy zastanawiać się, jaki sens mają kolejne wydarzenia, dojdziemy do smutnego wniosku, że tego sensu po prostu nie ma. Na przykład kilkuosobowa drużyna, która chce obalać Władcę Ciemności, mająca do dyspozycji magię, miecze, łuki i nadnaturalną siłę, co rusz popada w niewolę. Przez większą część książki główny bohater nic, tylko musi ratować swoich towarzyszy, którzy dali się pojmać – a to łowcom niewolników, a to goblinom, a to sekcie czcicieli chaosu, a to znów łowcom niewolników. Ewentualnie wleźli do jakiegoś grobowca pełnego potworów. Momentami wydaje się, że nasza dzielna kompania nie potrafi nie tylko walczyć, ale też i myśleć – a przecież nie są przedstawieni karykaturalnie i autorki wyposażyły bohaterów w różne (w teorii) przydatne umiejętności. Bohaterowie nie powinni więc wciąż zachowywać się jak zagubione dzieci we mgle. Za nic nie mogłam też zrozumieć, czemu oni w ogóle tak bardzo chcą Władcę Ciemności obalać, skoro ani na ich kraj nie nastaje, ani nie dręczy swojego – wręcz przeciwnie. W zarządzanych przez niego krainach panuje równouprawnienie, miasta same czekają, żeby oddać mu hołd lenny, niewolnictwo jest surowo zakazane, a gdy Jasnych zaatakowały hordy orków, to Władca Ciemności uratował wszystkim tyłki. Ale jest Władcą Ciemności, więc jest zły. Koniecznie trzeba go zabić. Gdyby jeszcze postacie zostały przedstawione jako idioci, dałoby się to zrozumieć, tymczasem to tak nie wygląda. W dodatku o ile przynajmniej jedna miała przykre przejścia z Ciemnymi, o tyle inną, jeśli dobrze rozumiem, to armie Ciemnych wybawiły od niewoli… Równie przesadzone są także ogromne możliwości, jakimi dysponuje Diran: moc chłopaka zdaje się niemal nie mieć granic. Och, no dobrze, poza jedną, za którą czeka potencjalnie szaleństwo. Nieraz też rozwiązanie sytuacji spada dosłownie z nieba. Ot na przykład czystym przypadkiem w ich ręce dostaje się pergamin, który wyjaśnia, w jaki sposób uratować życie Władcy w określonym wypadku. (Nie będzie chyba spojlerem, jeśli zdradzę, że oczywiście później trzeba go ratować właśnie w takim wypadku?) O dziwo, mimo tych wszystkich niedoskonałości, książkę czytało mi się bardzo miło. Gdy już przywykłam do lekko specyficznego stylu i przestałam doszukiwać się logiki, bawiłam się przy lekturze całkiem nieźle. Powieść wciągnęła mnie do tego stopnia, że przeczytałam ją w jedną noc. Jest bardzo lekka, zabawna, a wszystkie schematy zostały użyte z premedytacją (i czasem są wręcz wprost wyśmiewane, bohater nieustannie na przykład prycha na stereotypową drużynę Jasnych albo na nadmiernie długie tytuły rodziny królewskiej). Chociaż część sześcioosobowej grupy bohaterów poznajemy raczej słabo (ustawicznie na przykład zapominałam, że należy do niej krasnolud) tak Dirana i całą jego mroczną rodzinkę bardzo łatwo polubić. Niektóre pomysły to małe perełki, są też fragmenty, przy których uśmiech sam ciśnie się na usta, chociaż do stylu musiałam przywyknąć (być może taka, a nie inna narracja wynikała z faktu, że wydarzenia obserwujemy oczami nastolatka), to niektóre przemyślenia Dirana szybko zaczęły mi się podobać. Lekkość, humor i główny bohater ratują „Ciężko być najmłodszym” – dzięki nim to, co mogłoby przypominać zapis marnej sesji RPG, podczas której Mistrz Gry zrzuca na postacie wszelkie możliwe katastrofy, a sami gracze nie zastanawiają się nad posunięciami, staje się przyjemną lekturą. Godną polecenia tym, którzy oczekują chwili prostej rozrywki.
Tytuł: Ciężko być najmłodszym Tytuł oryginalny: Тяжело быть младшим… Data wydania: 4 października 2017 ISBN: 978-83-65568-35-9 Format: 500s. 145×205mm Cena: 42,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 60% |