„Miesiąc miodowy na safari” Jesse Jacobsa to jedna z najoryginalniejszych historii komiksowych wydanych w ostatnich latach. Z jednej strony odjechana, psychodeliczna historia science fiction, a z drugiej zjadliwa satyra na konsumpcjonizm możnych tego świata.  |  | ‹Miesiąc miodowy na safari›
|
Ona i ona, młode małżeństwo. No, słowo „młode” może nie do końca tu pasuje, bo on to łysiejący już pan w średnim wieku, najprawdopodobniej biznesmen, wzięty prawnik, przedsiębiorca, w każdym razie człowiek majętny, który wziął ślub z dużo młodszą kobietą. Jak przystało na bogatą parę, prowadzącą aktywne życie, szukającą wciąż niestandardowych sposobów spędzania czasu, nie bacząc na koszty, na podróż poślubną wybierają się na safari. Nie jest to jednak takie safari, jakie przychodzi nam do głowy z pierwszym skojarzeniem. Nie zobaczymy tu słoni, żyraf, nosorożców czy hipopotamów – nasza para w towarzystwie wynajętego przewodnika wybiera się na polowanie na… inną planetę. Powiedzieć, że to poślubne safari jest dziwaczne, to mało powiedzieć. Przyroda planety pełna jest osobliwych stworów, właściwie każde napotkane zwierzę czy roślina zwiastuje nieznane niebezpieczeństwo. Pełno tu pasożytów, które nie wzgardzą ludzkim organizmem w roli nosiciela – mogą się wślizgnąć w nocy przez ucho bądź odbyt(!), ale i to nie odstrasza dzielnych turystów. Nawet ich przewodnik jest ofiarą pasożyta – jego język został niegdyś zjedzony przez jakieś stworzenie, które zainstalowało samo siebie w miejscu tego organu i obecnie pobiera odrobinę każdego posiłku, który spożywa przewodnik. W zamian jednak obdarza nosiciela bardziej wysublimowanym smakiem – rzec można więc, że nie jest to pasożytnictwo, ale prawie symbioza… Polowanie sprowadza się co i rusz do roznoszenia na strzępy kolejnych agresywnych stworzeń, ale to w żaden sposób nie zniechęca małżeństwa by kontynuować swój miesiąc miodowy. Na zewnętrzne zagrożenia reagują z szokująca naiwnością i beztroską, w rozstawionym pośród dziwacznej dżungli namiocie oddają się rozkoszom cielesnym, a przewodnik przyrządza dla nich kolejne wyszukane posiłki. Można rzec: nasz klient, nasz pan. Skoro zapłacono słone pieniądze za ekscentryczny wypoczynek w egzotycznej scenerii, jakość usług musi pozostać wysoka. Sytuacja jednak się komplikuje, gdy przewodnik zostaje opanowany przez kolejnego pasożyta – ale i to powoduje bardziej groźby, że agencja turystyczna będzie musiała zwrócić pieniądze za wakacje, niż budzi jakieś mocniejsze instynkty samozachowawcze obojga bohaterów. Nietrudno jest w komiksie Jesse Jacobsa doszukać się satyry na współczesne oblicze turystyki, nastawionej na konsumpcjonizm i szukanie coraz to bardziej wyszukanych wrażeń (wszak w ofertach pojawiają się propozycje określane mianem turystyki ekstremalnej). Oferta dla najbogatszych turystów musi być nie tylko oryginalna, ale dająca poczucie jak najbardziej autentycznych doświadczeń, połączonych z odrobiną dreszczyku, by po powrocie można było się pochwalić znajomym. Jacobs zdaje się mówić: chcieliście wrażeń i egzotyki, to macie – w najbardziej przerysowanej wersji. Bohaterowie komiksu są kompletnie pozbawieni autorefleksji: nie tylko nie zastanawiają się nad tym, jak ich działania wpływają na świat, w którym przebywają, ale ich wyobraźnia nie jest nawet w stanie objąć zagrożeń, z jakimi mogą się sami spotkać. To istoty bezrefleksyjne, całkowicie nastawione na korzystanie z uroków życia, bardzo złośliwy wizerunek „górnego procenta” (czyli najbogatszych). Ale „Miesiąc miodowy na safari” to także bardzo oryginalna, ocierająca się o groteskę wizja obcego świata. Niebagatelną rolę odgrywa tu rysunek. Całość narysowana jest nieskomplikowaną kreską, wyłącznie w zieleni, postacie są dosyć schematyczne, co kontrastuje z złożonymi wizjami pozaziemskiej przyrody. Wiele kadrów, ale i całych stron, pozbawionych dialogów, pokazuje obcy świat – plątaniny pnączy, dziwaczne roślinno-zwierzęce stworzenia, nierzadko w skomplikowanych geometrycznych kształtach. Jacobsowi udaje się nie lada sztuka – jego świat, choć rysowany bez specjalnej szczegółowości, budzi niepokój u czytelnika. Rysownik wyraźnie zdaje sobie sprawę z tego, jakie elementy mogą budzić u odbiorcy jeśli nie odrazę, to przynajmniej powodować, by czuł się nieswojo. i nie waha się tego wykorzystywać. W efekcie odczucia czytelnika tego albumu wciąż oscylują między ciekawością, rozbawieniem i nieokreślonym uczuciem dyskomfortu – co też z pewnością czyni „Miesiąc miodowy na safari” jedną z najciekawszych komiksowych propozycji tego roku.
Tytuł: Miesiąc miodowy na safari Data wydania: 27 marca 2017 ISBN: 9788364858567 Format: 80s. 195x270 mm Cena: 49,90 Ekstrakt: 80% |