Otóż nie. Dzisiejszy odcinek wcale nie będzie o zombie. Wiadomo o dwóch grupach konsumentów, które są łase na ludzkie mózgi – są to wiecznie nienasycone zombie oraz całkiem swojscy kanibale, próbujący poprzez konsumpcję mózgów przejąć inteligencję i mądrość swoich ofiar. Od czasu do czasu ten czy innych twórca próbuje jednak błysnąć oryginalnością i wynajduje dodatkowych, mniej typowych amatorów szarego, pofałdowanego cymesu. Zaprezentowany obok kadr pochodzi z klasyki meksykańskiego sf, czyli z nakręconego w 1962 roku filmu „El barón del terror”, znanego również pod angielskim tytułem „The Brainiac”. Na zdjęciu widać pokaźnych rozmiarów metalowy puchar, wypełniony po brzegi mózgami, w domyśle oczywiście ludzkimi, z którego to pucharu – dodam, że złowieszczym ukradkiem! – czerpie smakowitości znajdujący się poza krawędzią obrazu dżentelmen. Kim jest ów dżentelmen? Otóż jest to baron Vitelius d’Estera, czarnoksiężnik, który trzysta lat po spłonięciu na stosie wrócił wraz z kometą na Ziemię, by wywrzeć zemstę na potomkach swoich oprawców. A wrócił tak naprawdę pod postacią odpychającego humanoida z gumową, nieudolnie diaboliczną twarzą, z gumowymi, rurkowymi chwytako-szczypcami w miejscu dłoni oraz z długim, obowiązkowo gumowym językiem, którego rozwidlonym końcem wpija się w karki ofiar i w sekundę wysysa całe mózgi. Jakim cudem te wyssane przez dwie małe dziurki mózgi lądują później w stanie nienaruszonym w pucharze? Nie wie nikt. Czemu trzeba je chomikować w pucharze, zamiast spokojnie przyswoić zaraz po wyssaniu? Też nie wie nikt. No ale jest oryginalnie, prawda? Rzekłbym, że to trzeba zobaczyć na własne oczy, aczkolwiek doskonale zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi obciachowe, kręcone na śmiertelnie poważnie kino sprzed wielu dekad. Smakoszy kuriozów i tandety zachęcam jednak do internetowych łowów na to cudactwo. |