powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CLXXII)
grudzień 2017

Radzę ci dobrze: Nie wkurzaj Kurdy’ego!
Hermann Huppen ‹Jeremiah #14: Powrót Simona›
W czasie gdy w Polsce aktorka Joanna Szczepkowska oznajmiała oficjalnie, że właśnie w kraju tym skończył się komunizm, Hermann Huppen finalizował prace nad czternastym tomem swej sztandarowej serii „Jeremiah”. Czy oba wydarzenia coś łączy? Chyba tylko tyle, że postapokaliptyczny świat wykreowany przez Belga przypominał najgorsze stadium stalinizmu. Czego refleksy przeniknęły również do „Powrotu Simona”.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
‹Jeremiah #14: Powrót Simona›
‹Jeremiah #14: Powrót Simona›
Seria, która powstaje przez długie lata, musi mieć swoje wzloty i upadki. Niemożliwością jest, aby przez dekadę czy dwie autorowi (względnie autorom) udawało się trzymać jednolity, wysoki poziom. Tak podpowiada logika. „Jeremiah” zdaje się być jednak zaprzeczeniem tej teorii. Owszem, na początku lat 80. Hermannowi Huppenowi przytrafiło się niewielkie wahanie formy (albumy „Laboratorium wieczności”, „Sekta”), ale szybko się pozbierał i kolejne odsłony cyklu prezentowały się już ciekawiej. Ba! pod koniec wspomnianej dekady Belg stworzył zaś najciekawsze epizody swej epopei o niekończącej się podróży Jeremiaha i jego nieokrzesanego przyjaciela Kurdy’ego Malloya. Prawdopodobnie pomogło mu w tym podjęcie wątków, w których – mniej lub bardziej świadomie (kwestia do rozstrzygnięcia przez zaawansowanych huppenologów) – rozprawiał się z ideą świata pogrążonego w totalitaryzmie.
Widmo totalitaryzmu krąży zresztą nad „Jeremiahem” od samego początku. Wybrana przez autora jako tło wydarzeń, zniszczona w wyniku konfliktu nuklearnego Ameryka Północna to nie tylko zgrabna i pociągająca dekoracja – to niemal bohater zbiorowy całej serii. Jak Hydra lernejska, której odcięte głowy wciąż odrastają. Jeremiah i Kurdy bez przerwy mają do czynienia z szaleńcami, którzy korzystając z nienormalnej sytuacji, przejmują kontrolę nad poszczególnymi regionami kraju i próbują urzeczywistniać swą utopijno-morderczą wizję. Stają się tym samym lokalnymi autokratami, panami życia lub śmierci dla okolicznych mieszkańców. W imię poczucia sprawiedliwości, a nierzadko kierując się ideałami anarchistycznymi, bohaterowie komiksu rozprawiają się z nimi (oczywiście w miarę możliwości), po czym – jak się okazuje – wpadają z deszczu pod rynnę – w łapy kolejnego obsesjonata, którego miłość własna pcha do popełniania coraz to okrutniejszych bądź bardziej wyrafinowanych zbrodni.
Jeżeli wydaje Wam się, że po perypetiach opisanych w poprzednich dwóch tomach serii – „Juliusie i Romei” (1986) oraz „Strike” (1988) – Kurdy i Jeremiah nie mogli trafić gorzej… jesteście w olbrzymim błędzie. Sebastian Sikorsky – potomek słynnego konstruktora samolotów i helikopterów – tylko pozornie jest nieszkodliwym dziwakiem i multimilionerem, przypominającym nieco tytułowego bohatera filmu Wernera Herzoga „Fitzcarraldo” (1982). Bohater grany przez Klausa Kinskiego był wielbicielem sztuki operowej, który zdecydował się na budowę gmachu opery pośrodku dżungli; Sebastian natomiast wielbi ponad wszystko Jana Sebastiana Bacha – ubiera się jak on i daje koncerty organowe w potężnej wodnej katedrze. Uchodzi za hojnego filantropa, bez wsparcia którego cała okolica przymierałaby głodem. Trudno dziwić się więc, że zarówno miejscowa policja, jak i burmistrz miasteczka pozostają na jego usługach. Jedynym problemem spędzającym bogaczowi sen z powiek jest jego młodszy brat Simon, który właśnie po paru latach wraca do domu.
Nie jest witany fanfarami; towarzyszy mu doktor Finch, lekarz psychiatra. Dlaczego? Simon Sikorsky poddawany jest bowiem skomplikowanemu leczeniu; w przeciwnym wypadku za to, czego dopuścił się w przeszłości, musiałby spędzić za murami więziennymi czas aż do końca swego nędznego życia. Przyjazd w rodzinne strony nie jest spełnieniem jego marzeń, ale przynajmniej daje mu poczucie wolności. Brak rozrywek, jakie lubi, może zaś rekompensować sobie w inny sposób. Na przykład znęcając się nad przejeżdżającymi nieopodal farmy Sebastiana podróżnymi. Którymi okazują się – inaczej przecież być nie mogło – Jeremiah i Kurdy. Simon nie wie jednak, że z nimi, a zwłaszcza z Malloyem, nie warto zadzierać. Konflikt zaczyna się dość niepozornie, nawet kpiarsko, ale niezwykle szybko eskaluje, prowadząc do niezwykle dramatycznego (i przewrotnego) finału. Gdy jednak naprzeciw siebie stają z jednej strony krewki młodzieniec, który nie pozwala sobie pluć w twarz, a z drugiej psychopata – trudno oczekiwać polubownego zwieńczenia sporu.
Rozbudowując serię, Huppen z czasem zaczął w kolejnych tomach „Jeremiaha” przywoływać bohaterów, którzy pojawili się już wcześniej. I tak w „Powrocie Simona” objawia się po raz wtóry, znany z „Sekty”, Lessley Bates, który w okolicach farmy Sikorsky’ego ma do wypełnienia misję specjalną. Jego działania mogą pokrzyżować plany Kurdy’emu i Jeremiahowi; ewentualnie na odwrót. Czy więc obie strony tego chcą, czy nie – skazane są na współdziałanie. A to dla Sebastiana i Simona oznacza jedno – potworne kłopoty. Huppen kapitalnie rozwija fabułę, umiejętnie przy tym – dzięki przenikaniu się pozornie tylko niepowiązanych ze sobą wątków – dawkując napięcie. Z pierwotnego chaosu wyłania się rasowa sensacyjna opowieść, w której nie brakuje trupów, strzelanin ani wybuchów. Przemoc wylewająca się z kart komiksu ma też jednak silną podbudowę psychologiczną. Szaleństwo staje się momentami niemal namacalne i tym samym przerażające. Podobnie jak i finałowe przesłanie autora. Brrr! Aż trudno się otrząsnąć i pójść dalej.



Tytuł: Jeremiah #14: Powrót Simona
Scenariusz: Hermann Huppen
Data wydania: 14 września 2017
Przekład: Wojciech Birek
Wydawca: Elemental
Cykl: Jeremiah
ISBN: 978-83-947324-3-1
Format: 44s. 215×290mm
Cena: 38,–
Gatunek: sensacja, SF
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

80
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.