Czy NRD-owskie pływaczki mogą robić karierę w USA? Z dzisiejszego kadru wynika, że i owszem, mogą. Na przykład jako pielęgniarki w amerykańskiej publicznej służbie zdrowia. Widzimy bowiem na zdjęciu postawną kobietę z obowiązkowym, choć słabo tutaj akurat widocznym wąsikiem na górnej wardze, oraz ze skromną baterią orderów, przyznanych zapewne za wybitne osiągnięcia tak na niwie sportowej, jak i społecznej. Ordery co prawda mogłyby wskazywać na sowieckie pochodzenie mocarnej pielęgniarki, ale jak wszyscy pamiętamy, to głównie wschodnioniemieckie pływaczki słynęły z nie do końca niewieścich wdzięków. Dodatkowym smaczkiem jest oznaka przesiąkania kobiety zgniłą, imperialistyczną kulturą, na co wskazuje fryzura na wzór pewnej znanej bohaterki filmów sf. A tak na poważnie – Amerykanie też mają kłopoty ze swoją służbą zdrowia, ale zamiast dramatyzować i szczuć widzów na lekarskie środowisko produkcjami w rodzaju odstręczającego „Botoksu”, potrafią nakręcić w tej materii ciepłą komedię sf. „RoboDoc” – bo to o nim mowa – powstał w wielce zasłużonej serii „National Lampoon”, w Polsce znanej jako „W krzywym zwierciadle”. Niestety, o ile wczesne filmy, jeszcze z lat 1980-tych, realizowane przez satyryków związanych z pismem, od którego wzięła nazwę seria, trzymały dość wysoki poziom („Menażeria”, „Święta u Griswoldów”), to w późniejszych latach zaczął się powolny spadek jakości tak serii, jak i periodyku. Pismo ostatecznie wyzionęło ducha w 1998 roku, zaś filmy kręcone są do dzisiaj, choć po przejęciu marki przez National Lampoon, Inc. nastąpił dalszy spadek jakości produkcji i obecnie komedie spod tego szyldu przypominają raczej marny komediowy tasiemiec. „RoboDoc”, nakręcony w 2009 roku, miał jednak szczęście. Nakręcono go bez znaczącego udziału humoru kloacznego i slapsticku, a gros humoru można uznać za całkiem inteligentną satyrę na niewydolny system amerykańskiego lecznictwa. I kilka słów o fabule. Do szpitala, w którym pacjenci raczej mrą niż się leczą, czego przyczyną jest brak wykwalifikowanej kadry, mocno przetrzebionej niezwykle kosztownymi procesami za błędy lekarskie, trafia podesłany przez bogatą firmę farmaceutyczną eksperymentalny lekarz-robot. Wyposażony w komplet najnowocześniejszej wiedzy medycznej, potrafiący od ręki przeprowadzić wszelkie analizy, a nawet serwować (z palca) kawę lub herbatę, zaczyna wyczyniać cuda. Tym samym jednak naraża się tamtejszemu szefowi chirurgii, który dotąd żył sobie jak pączek w maśle, unikając przeprowadzania jakichkolwiek operacji (dzięki czemu nie popełniał żadnych błędów) i – ze względu na współpracę z cwanym prawnikiem, któremu kablował kolegów – ciągnąc prowizje z zasądzanych pacjentom odszkodowań. Film jest sympatyczny, dobrze zagrany i celnie obnaża bolączki tamtejszego systemu, wbrew pozorom doskonale znane i po naszej stronie oceanu. |