powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLXXIII)
styczeń-luty 2018

Dobry i Niebrzydki: Jak smakują Porgi?
Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
ciąg dalszy z poprzedniej strony
KW: Nie możemy nie poświęcić kilku słów Markowi Hamillowi. Aktor, który od lat grywał raczej w grach komputerowych i podkładał głos w animacjach, ma bardzo istotną rolę. Widać, że jest dla niego ważna. Widać, że się stara. I żegna się z sagą w sposób godny.
PD: Czy się żegna, to się jeszcze okaże. Tu znów mamy przecież otwartą furtkę, by Luke powracał przynajmniej jako duch, przejmując schedę po Obi-Wanie. Hamill rzeczywiście się stara, można uwierzyć w jego zgryźliwość względem świata po latach spędzonych w pustelni – choć w poczucie humoru już mniej, bo niby gdzie miałby się go nauczyć, to nie takie proste jak przyswojenie Mocy.
KW: Ale przecież nie siedział na wyspie przyssany do cycka jakiejś kosmicznej foki przez trzydzieści lat. Zakładam, że przez długi okres czasu – co najmniej do pełnoletniości Kylo – normalnie funkcjonował w strukturach Republiki. Jego odosobnienie to kilka ostatnich lat, można nie utracić poczucia humoru przez taki czas, ale za to nabrać zgryźliwości.
PD: „Nie utracić"? Zaraz, zaraz, ja mówię o tym, że on to poczucie humoru nagle zyskał, a nigdy wcześniej go nie miał. On się przecież momentami zachowuje zawadiacko niczym Han – weźmy strzepywanie „pyłku” z ramienia.
KW: Ale przecież nie wiesz, jak się zmienił za czasów drugiej Republiki. Pamiętaj, ten facet był wieśniakiem z pustynnej planety, a potem pilotem myśliwca, który prowadzi rozmowy głównie z piszczącym robotem. Trudno w takich warunkach być mistrzem ceremonii. Ale potem przecież stał się jednym z liderów nowego państwa, wszedł na salony, zaczął brać udział w rautach i uroczystych otwarciach szkół podstawowych swojego imienia – musiał nabrać ogłady. I może wykształcić jakieś poczucie humoru.
PD: Ale tu też nie zapędzajmy się za daleko, ten jego dowcip jest generalnie raczej średniego sortu, nie może się równać choćby z kapitalną sceną z żelazkiem – nie wiem, jak ty, ale ja wtedy pomyślałem o przeczesywaniu pustyni w „Kosmicznych jajach” – i taki poziom autoironii w sadze naprawdę mnie zaskoczył. Pozytywnie, rzecz jasna, choć zarazem uważam, że dobrze, że nie było tego więcej, bo zrobienie z „Ostatniego Jedi” starwarsowego odpowiednika „Ragnaroka” nie byłoby chyba najlepszym pomysłem.
KW: Nikt chyba nie ma takiego zamiaru. Zresztą nawet typowych comic relifów nie było jakoś tam znów dużo. Niby Porgi, niby wielki wojownik BB-8, ale skłamałbym, gdybym stwierdził, że te wątki jakoś mocniej zapadły mi w pamięć. I dobrze.
PD: Zauważyłeś, że gadamy już tyle czasu i nie powiedzieliśmy jeszcze ani słowa o wizualnej stronie filmu? To chyba oznaka spowszednienia, bo mimo że nie ma tu się do czego przyczepić, to i tak prawdziwie zachłysnąć, jak za starych czasów, też chyba nie bardzo jest czym. No dobra, bitwa na Crait – gra kolorem, kontrastem czerwonego z białym, tam faktycznie było na czym oko zawiesić. Ale to jedyna tak charakterystyczna lokacja.
KW: Zgoda co do Crait, choć sama scena była w gruncie rzeczy kopią bitwy na Hoth, tylko bez śniegu, za to z czerwoną solą. Przyznam, że od strony wizualnej (bo choreograficznie nie było tu jakichś nowinek) podobał mi się też pojedynek z gwardią Snoke’a – ta czerwień w tle, te iskry wszędzie latające, ten finałowy obraz zniszczenia i chaosu, w jakiś sposób fascynujący.
PD: Racja.
KW: No to jeszcze chyba czas na małą analizę polityczno-społeczną. Nie ma już królestw i rycerzy. Są kasyna, w których bogaci trwonią majątki zdobyte kosztem biednych na galaktycznej wojnie. Nie ma już elitarności Mocy, która towarzyszy głównie członkom hermetycznego zakonu oraz rodowi Skywalkerów (poczynając od pierwszego, niepokalanie poczętego). W „Ostatnim Jedi” mamy za to demokratyzację Mocy, która może stać się orężem maluczkich – dzieci, niewolników, złomiarzy z pustynnych planet. Galaktyka się zmienia.
PD: I to jest coś, co mnie ujęło najbardziej. Saga oczywiście zawsze miała lewicowe ciągoty, ale tutaj po raz pierwszy ta lewicowość tak wyraźnie i wielokierunkowo rezonuje z tym, co za oknem w naszym jak najbardziej przyziemnym świecie. Silne kobiety są motorem napędowym zmian, mniejszości się emancypują, Moc trafia w ręce ludu, szykuje się rewolucja z prawdziwego zdarzenia. Nieprzypadkowo najsilniej oddziałującą na mnie emocjonalnie sceną była ta, gdy konio-kanguro-alpaki, czy co to tam było, tratują kasyno kosmicznych Trumpów zbudowane na niewolniczej pracy biedoty.
KW: Te wątki z pewnością zostaną pociągnięte. Ostatnia scena filmu nie była przypadkowa…
PD: …a Ostatni Jedi nie był ostatnim. I w ten sposób można w koło Macieju, ale naiwnie chcę wierzyć, że „dziewiątka” wytyczy wreszcie jakiś nowy kierunek, że te podwaliny w „ósemce”, przecięcie Lucasowskiej pępowiny, że to wszystko było „po coś”, a nie tylko dla doraźnego efektu.
KW: Ale z drugiej strony zważ, że od czasów starej trylogii nie było filmu, który by wzbudził aż takie emocje. Prequele – po „Mrocznym widmie” – przyjmowano na zasadzie „całe szczęście, że przynajmniej lepsze od Phantom Menace„. „Przebudzenie Mocy” było odebrane jako przyjemna, ale bezpieczna kalka „Nowej nadziei”, „Łotr 1” niektórych ujął mroczniejszym klimatem i zwrotem do kina wojennego, ale przecież wielkich dyskusji nie wzbudził. Tymczasem „Ostatni Jedi” już w kilka dni po premierze wstrząsnął gwiezdnowojennym fandomem. Są ludzie, którzy film zdążyli obejrzeć kilkanaście razy i analizują każde słowo Kylo Rena, ale 13 tysięcy fanów podpisało petycję o usunięcie „Ostatniego Jedi” z kanonu (!). Są krytycy, którzy mówią, że „dziewiątki” już nie obejrzą, ale na poważnych serwisach filmowych pojawiają się artykuły uzasadniające, że mamy o czynienia z najlepszymi „Gwiezdnymi wojnami” od czasów „Imperium kontratakuje”. My jak zwykle pozostajemy symetrystami…
PD: Wypraszam sobie!
KW: …ale przyznam, że cieszy mnie ta wrzawa i że sam jestem ciekaw swoich wrażeń po drugim seansie. No i mam wrażenie, że za dwa lata będziemy bardziej niecierpliwie wyglądać kolejnego filmu, niż robiliśmy to w tym roku.



Tytuł: Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
Tytuł oryginalny: Star Wars: The Last Jedi
Dystrybutor: Disney
Data premiery: 14 grudnia 2017
Reżyseria: Rian Johnson
Zdjęcia: Steve Yedlin
Rok produkcji: 2017
Kraj produkcji: USA
Gatunek: akcja, fantasy, przygodowy
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

100
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.