Przy okazji recenzji tomu trzeciego wspomniałem, że mój ulubiony album to ten z przygodami Corto w Afryce. Po lekturze „Przygód celtyckich” nie jestem już taki pewien swoich wyborów.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Czwarty tom przygód Corto Maltese, podobnie jak kilka poprzednich, to zbiór luźno powiązanych ze sobą historii. Pierwsza z nich nawiązuje do poprzedniego albumu. Po pobycie w Ameryce Południowej spotykamy Maltańczyka na jednej z wysp niedaleko Wenecji. W wiekowym klasztorze mnisi rozprawiają o relikwii, jaka pozostała po jednym z zakonników-misjonarzy. Relikwia jest raczej specyficzna - to skóra zdarta przez Indian Jiwaro, na której narysowana jest mapa El Dorado. A ponieważ wraz z mnichami w pomieszczeniu znajduje się Corto, wydawać się może, że wiadomo w jakim kierunku potoczą się wydarzenia. Nic bardziej mylnego. El Dorado to już przeszłość, a Pratt wprowadza czytelnika do Europy czasów Wielkiej Wojny. Front znajduje się niedaleko a na niebie pojawiają się austriackie samoloty. Bóg wojny zaczyna zbierać swoje żniwo i nawet tacy jak Corto, którzy starają się pilnować swoich interesów, nie są w stanie stać na uboczu. Ale opowieść o weneckiej wyspie to tylko przygrywka. Przygrywka, bo za chwilę dostajemy prawdziwą perełkę: pierwszowojenną wersję „Złota dla zuchwałych”. Tym razem złoto pochodzi z Bośni, zaś przechwycić je chce międzynarodowe towarzystwo składające się ze Szkotów, Amerykanów, Francuzów, jednego Austriaka i oczywiście Maltańczyka. Sprawa rozwija się ciekawie tym bardziej, że rzecz, podobnie jak film z Eastwoodem rozgrywa się blisko frontu. Nie na darmo jednak album nosi tytuł „Przygody celtyckie”. Najciekawsza i najbardziej zaskakująca historia to ta rozgrywająca się w Irlandii. A musimy pamiętać, że był to czas gdy Zielona Wyspa, podobnie jak Polska, wybijała się na niepodległość. Corto od razu pakuje się w tarapaty, będąc świadkiem ataku na samochód pancerny ale jednocześnie poznaje głównych bohaterów. Zresztą on zawsze przyciąga najważniejsze osoby w danej historii. Kiedy on ich zdążył wszystkich poznać w swoim nie tak wcale długim życiu? W irlandzkiej opowieści Pratt po raz kolejny udowadnia czytelnikowi, że ludzi nie należy sądzić po pozorach, dając na koniec okazję do głębszych przemyśleń na temat ich wyborów i losów. A później dostajemy nieco zabawy. Chwila odpoczynku w okolicy kamiennych bloków Stonehenge daje okazję Corto do włączenia się w prawdziwie celtyckie zamieszanie. Wiecie, takie z Merlinem, królem Arturem i całą resztą. I tylko pozostaje pytanie, sen to czy jawa? Nie mógł sobie za to odmówić Pratt wrzucenia swojego bohatera pomiędzy postaci historyczne. Czerwony trójpłatowiec Fokkera jasno sugeruje, o kogo chodzi. Trzeba przyznać, że Corto został wplątany dosyć precyzyjnie w ostatnie godziny życia barona von Richthofena. Łącznie z informacją, kto ze znanych niemieckich pilotów latał razem z nim. Nie wszystkie historie zawarte w „Przygodach celtyckich” wciągają tak samo. Ale jest duża szansa, że każdy znajdzie coś dla siebie. Z jakiegoś dziwnego powodu Pratt podjął próbę pokazania ludzkiej twarzy konfliktu, jakim była pierwsza Wojna Światowa. Czy to prawdziwa twarz, każdy czytelnik musi sam sobie odpowiedzieć.
Tytuł: Corto Maltese #4: Przygody celtyckie Tytuł oryginalny: Les Celtiques Data wydania: 7 grudnia 2017 ISBN: 978-83-281-1686-3 Format: 136s. 215×285mm; oprawa twarda Cena: 79,99 Gatunek: przygodowy Ekstrakt: 90% |