Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj grupa, z której w przyszłości narodził się zespół Embryo, z towarzyszeniem amerykańskiego pianisty Mala Waldrona.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Rozpisywaliśmy się już w „Esensji” (i jeszcze zapewne będziemy to robić w nadchodzących miesiącach) o europejskich „przygodach” legendarnego amerykańskiego saksofonisty i flecisty Charliego Mariano. Nie był on jednak jedynym muzykiem zza Atlantyku, który w latach 60. ubiegłego wieku zdecydował się na opuszczenie ojczyzny i zamieszkanie na Starym Kontynencie. Innym był, pochodzący z Nowego Jorku, czarnoskóry pianista Mal Waldron (rocznik 1925). Mając czterdzieści lat na karku i całkiem przyzwoity dorobek artystyczny, przyjechał do Europy w poszukiwaniu inspiracji. Zatrzymywał się w różnych miejscach – od Paryża, przez Rzym i Bolonię, aż po Kolonię – by ostatecznie w 1967 roku zakotwiczyć w stolicy Bawarii. Tam poznał, młodszego od siebie o dwadzieścia jeden lat, początkującego wibrafonistę jazzowego Christiana Burcharda, który do Monachium przybył z położonego na północy landu miasta Hof. Christian grywał w jednym z klubów muzycznych, gdzie miał okazję poznać wielu wybitnych twórców, w tym właśnie Waldrona. Mimo sporej różnicy wieku, panowie przypadli sobie do gustu. Sporo czasu spędzali razem, słuchając płyt Johna Coltrane’a bądź Mothers of Invention Franka Zappy. W końcu Waldron poprosił Burcharda, by jego zespół – Contemporary Trio (którego skład zmieniał się dość często, najczęstsze zaś roszady następował na stanowisku kontrabasisty) – akompaniował mu na scenie. W efekcie jeszcze w tym samym roku kwartet rozpoczął wspólne występy, grając przede wszystkim na południu Niemiec i w Austrii. Bardzo bliska współpraca Mala z Christianem trwała do 1969 roku, kiedy ten ostatni postanowił stworzyć własny zespół – Embryo (nazwę wymyśliła żona Burcharda, Eva). I chociaż później wcale się nie urwała (Amerykanina można bowiem usłyszeć na paru płytach grupy), to jednak uległa pewnemu rozluźnieniu. Głównie dlatego, że z czasem Embryo ewoluowało od jazz-rocka w stronę krautu i progresywnej world music, wiążąc się bliżej ze wspomnianym już wcześniej Charliem Mariano, którego przyciągnęła do Christiana wspólna fascynacja muzyką orientalną. W latach 70. XX wieku Embryo stało się jedną z najważniejszych formacji krautrockowych. Zespół istnieje zresztą do dzisiaj, ale nie ma co ukrywać, że porusza się na obrzeżach show-biznesu, nie wychodząc ze swojej niszy. O popularności sprzed czterech dekad muzycy mogą jedynie pomarzyć. Nie oznacza to jednak, że o grupie zapomnieli jej liczni wielbiciele. Stare płyty wciąż są przypominane; co jakiś czas pojawiają się również intrygujące archiwalia. Jak chociażby wydany w 1999 roku przez mającą siedzibę w Andorze wytwórnię Disconforme SL album „For Eva”, który sygnowany został jako wydawnictwo Embryo i Mala Waldrona. Co – przyznajmy uczciwie – prawdą jest tylko w połowie. Nagrania pochodzą z 1967 roku, a więc z okresu, kiedy Burchard nie myślał jeszcze o podążeniu drogą jazzrockową. Oficjalnie nazwa Embryo pojawiła się bowiem dopiero dwa lata później. Jest to więc raczej płyta akompaniującego – w pięciu (na dziewięć zawartych na niej) utworach – amerykańskiemu pianiście tria Contemporary. Zapewne z przyczyn merkantylnych podpisano ją jednak inaczej, licząc na to, że tym samym spotka się ze znacznie większym zainteresowaniem.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak na taki zabieg powinni zareagować wierni fani Embryo? Ucieszyć się! Bo to mimo wszystko prezentacja korzeni, z jakich z czasem wyrosła ich ulubiona grupa. Owszem, muzyka zawarta na „For Eva” (w tytule chodzi oczywiście o żonę Burcharda) nie ma jeszcze wiele wspólnego z tym, co znalazło się później na regularnych albumach formacji, ale to wciąż doskonały hard bop i jazz modalny, wyrosły z najlepszych tradycji lat 60., który polskim wielbicielom jazzu może kojarzyć się z nagraniami zespołów Krzysztofa Komedy w składzie z wibrafonistą Jerzym Milianem. Na krążek trafiło w sumie ponad sześćdziesiąt pięć minut muzyki, zarejestrowanej podczas występów w Monachium i austriackim Grazu – z Waldronem (w pięciu przypadkach) i bez (w czterech). We wszystkich nagraniach pojawiają się Burchard i perkusista Dieter Serfas; zmieniają się natomiast kontrabasiści. Słychać ich aż trzech: Dietera Gewisslera. Lothara Meida i Reinharda Kniepera. Dwaj z wymienionych – oczywiście oprócz Christiana – zasilą w przyszłości skład Embryo: Serfas (który do dzisiaj towarzyszy Burchardowi) oraz Meid. Przejdźmy jednak do zawartości płyty. Pierwsze dwa utwory prezentują Contemporary Trio (pozostańmy przy tej, bliższej prawdy, nazwie) z Gewisslerem w składzie. „Sugar Lump” to przeróbka utworu amerykańskiego wibrafonisty Walta Dickersona (w tamtym czasie wielkiego mistrza Burcharda), który znalazł się na wydanym w 1962 roku longplayu „Relativity”. Christian gra bardzo delikatnie i melodyjnie – dokładnie tak, jak kompozycja twórcy zza Oceanu na to zasługuje. Podobnie poczynają sobie członkowie sekcji rytmicznej. Dopiero kiedy lider w drugiej części przechodzi do improwizacji, Gewissler i Serfas pozwalają sobie na bardziej energetyczne podejście do tematu. Numer tytułowy wyszedł spod ręki Burcharda (inaczej zresztą być nie mogło). A skoro dedykowany jest jego małżonce, można by się spodziewać „pościelówy”. Owszem, takie momenty też się trafiają, ale w „For Eva” nie brakuje również mocniejszych akcentów. Pojawia się nawet minutowa solówka perkusyjna. Finał jest jednak – odpowiednio do tematu – stonowany i romantyczny. Pani Burchard, której zdjęcie zdobi zresztą okładkę albumu, na pewno miała powód jednocześnie do radości i dumy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Trzy kolejne kompozycje – „For Bob”, „Cool World” oraz „Anka’s Trance” – zagrane zostały w kwartecie, czyli z Waldronem. Wszystkie są jego autorskimi kompozycjami. To ponad półgodzinna porcja smakowitego jazzu modalnego, w którym na plan pierwszy co rusz wybijają się ekscytujące partie solowe fortepianu i wibrafonu. Nie brakuje też jednak fragmentów – i one są najciekawsze – w których oba instrumenty toczą ze sobą zażarte „dyskusje”. Wszystkie trzy utwory układają się zresztą w jedną całość, zwłaszcza zaś „Cool World” i „Anka’s Trance”, w których Waldron rozwija te same motywy. Świetną podbudowę daje też sekcja rytmiczna, którą w tych numerach współtworzy Lothar Meid. Kolejne dwa punkty płyty, czyli „Autumn Leaves” i „Infinite You”, to następne przeróbki, które do swego repertuaru włączyło Contemporary Trio. Pierwsza to balladowy standard Josepha Cosmy (z 1945 roku), druga – znacznie żywsza jest dziełem wspomnianego już Dickersona (z wydanego w 1961 roku albumu „This is Walt Dickerson!”). Ostatnie dwa utwory pochodzą z koncertu w Grazu i są ponownie wytworem bogatej wyobraźni artystycznej Mala Waldrona, choć prezentują trochę inne jego oblicze – bardziej rozrywkowe, skoczne, wpadające w ucho. W „Bud Study” w pamięć zapada jednak przede wszystkim improwizacja wibrafonisty, który na plan pierwszy wybija się także w zamykającym zestaw „Fire Waltz”. Waldron, co może nieco dziwić, wspomaga tutaj sekcję rytmiczną, co zdarzało mu się już wcześniej, aczkolwiek nie w takim stopniu. Zawierający archiwalia album Contemporary Trio (czy, jak kto woli, pre-Embryo) i amerykańskiego pianisty to doskonały portret swoich czasów, to jest połowy lat 60. XX wieku. Nie brakuje na nim utworów ambitnych, ale nie przeintelektualizowanych. Melodyjnych, lecz nie pozbawionych improwizacji i poszukiwań. Pojawiają się motywy niepokojące, ale bije od tych nagrań optymizm. Taka to była po prostu epoka – epoka niewinności, epoka artystycznego tyglu, z którego niebawem zrodzi się krautrock ze wszystkimi swoimi fantazjami (jazzowymi, psychodelicznymi, awangardowymi i progresywnymi). Muzycy Contemporary Trio, a konkretnie Burchard i Serfas, zrobią ku niemu krok, wiążąc się na krótko z monachijskim kolektywem Amon Düül II – można ich usłyszeć na debiutanckim longplayu tego zespołu „Phallus Dei” (1969) – by po chwili otworzyć zupełnie nowy rozdział w dziejach niemieckiego rocka. Skład: Christian Burchard – wibrafon Mal Waldron – fortepian Dieter Gewissler – kontrabas (1,2,5,6) Lothar Meid – kontrabas (3,4,5) Reinhard Knieper – kontrabas (8-9) Dieter Serfas – perkusja
Tytuł: For Eva Data wydania: 1999 Nośnik: CD Czas trwania: 65:57 Gatunek: jazz Utwory CD1 1) Sugar Lump: 05:09 2) For Eva: 07:55 3) For Bob: 11:29 4) Cool World: 12:07 5) Anka’s Trance: 10:26 6) Autumn Leaves: 03:50 7) Infinite You: 05:17 8) Bud Study: 05:21 9) Fire Waltz: 04:29 Ekstrakt: 80% |