Skład Agusy, w jakim została zarejestrowana trzecia studyjna płyta zespołu, już nie istnieje. Z grupą pożegnał się bowiem jej dotychczasowy organista Jonas Berge. Z tym większą uwagą należy przyjrzeć się wydanemu przed paroma miesiącami albumowi zatytułowanemu po prostu „Agusa”. Ale to nie jest jedyny dobry powód, by sięgnąć po tę produkcję. Jest jeszcze lepszy – to wybitne dzieło progresywne, jedno z najlepszych w 2017 roku.  |  | ‹Agusa›
|
Pochodząca z Malmö Agusa ma w Polsce liczne grono zaprzysięgłych fanów. Wielkim dniem była dla nich na pewno ostatnia sobota sierpnia 2016 roku, kiedy to podczas odbywającego się w Inowrocławiu corocznego Ino-Rock Festivalu szwedzki kwintet pojawił się na amfiteatralnej scenie Parku Solankowego. Grupa promowała wówczas, nagrany w Atenach, swój pierwszy koncertowy (a trzeci w ogóle) album „ Katarsis” (2016). Wystąpiła wówczas w następującym składzie: Mikael Ödesjö (gitary), Jenny Puertas (flet), Jonas Berge (organy Hammonda), Tobias Pettersson (gitara basowa) oraz młodziutki Tim Wallander (perkusja), który kilkanaście miesięcy wcześniej, choć już po publikacji debiutanckiego krążka „ Högtid” (2014), zastąpił dotychczasowego bębniarza Daga Strömqvista. Ta zmiana, jak i dokooptowanie Jenny, zasadniczo wpłynęła na stylistykę zespołu, który, nadal pozostając wierny muzyce progresywnej z lat 70. XX wieku, znacznie odważniej zaczął czerpać inspiracje ze skandynawskiego folku. Czego dowodziły dwie rozbudowane kompozycje umieszczone na longplayu „ Två” (2016). Nie inaczej było z „ Katarsis”, również skrzącym się skocznymi folkowymi melodiami i zachwycającymi partiami fletu. Taką właśnie Agusę, łączącą eteryczne piękno z niepokojącymi dźwiękami rodem z lasów północnej Europy, pokochali polscy fani. Fani, którzy z rosnącym niepokojem oczekiwali na kolejną płytę swych ulubieńców. „Agusa” – bo takim właśnie tytułem ją opatrzono – ujrzała światło dzienne w połowie października ubiegłego roku. Na winylu tradycyjnie wydała ją szwedzka wytwórnia Kommun 2, na kompakcie natomiast Amerykanie z The Laser’s Edge. Zarejestrowano ją w tym składzie co poprzednią, ale gdy doszło do trasy koncertowej, okazało się, że w składzie formacji nie ma już Jonasa Bergego. Jego miejsce w maju 2017 roku zajął mieszkający w Szwecji Duńczyk Jeppe Juul. Dotąd znany był on przede wszystkim jako muzyk sesyjny, obłaskawiający swoim talentem tak różnych wykonawców, jak zespół Baby Woodrose (alternatywa), wokaliści Benny Holst (folk-rock) i Missy Andersen (rhythm and blues), gitarzysta Marcus Miller (jazz) czy skrzypaczka Lily Haydn (pop-rock). Ba! grywał nawet w spektaklach wystawianych na deskach kopenhaskiego Duńskiego Baletu Królewskiego. Na pewno więc nie można było mu odmówić doświadczenia. Ale czy godnie zastąpi Jonasa, okaże się tak naprawdę dopiero za rok, może dwa – w chwili gdy pojawi się kolejna płyta kwintetu.  | |
Pewne jest, że Berge bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę swojemu duńskiemu następcy, co zresztą doskonale słychać właśnie na „Agusie” – płycie dorównującej poziomem swoim studyjnym poprzedniczkom, ale kompozycyjnie jeszcze dojrzalszej. To pięć utworów, spośród których cztery są rozbudowane na progresywną modłę; ten najkrótszy za to („Sorgenfri”) ma wszelkie cechy przeboju, choć pewnie – z uwagi na niszowość zespołu i brak tekstu śpiewanego – nigdy nim nie zostanie. Na co tym razem, mówiąc szczegółowiej, mogą liczyć fani Mikaela Ödesjö, Jenny Puertas i ich kolegów? Płytę otwiera ponad dziesięciominutowy utwór „Landet längesen”. Agusa od samego początku wprowadza w nim wszystkie te elementy, które będą powracać do samego końca albumu, a więc głównie piękną, inspirowaną folklorem melodię zagraną na flecie oraz partie solowe gitar (elektrycznej i akustycznej) i organów, często zresztą wchodzących ze sobą w dyskurs. Muzycy pozwalają sobie w „Landet längesen” na liczne wątki poboczne (znaczone również zmianami tempa), ale za każdym razem powracają do podstawowego motywu, prezentując go z coraz większymi zaangażowaniem i mocą. W finale Jenny usuwa się na bok, oddając „pałeczkę” Mikaelowi i Jonasowi – ten pierwszy dorzuca jeszcze jeden smaczek w postaci efektów zmieniających brzmienie gitary, ten drugi natomiast urzeka patetycznymi – niemalże kościelnymi – dźwiękami Hammondów.  | |
Przywołany już wcześniej „Sorgenfri” to najkrótszy fragment płyty, ale też najbardziej zapadający w pamięć. Bo mimo że trwa tylko pięć minut, dzieje się w nim narawdę dużo. Po delikatnym wstępie gitarowym do głosu dochodzą nie mniej stonowane flet i gitara basowa. Ale to tylko introdukcja, po której następuje znacznie mocniejsze uderzenie. Instrumentaliści zgodnie dzielą się solówkami, dbając o to, aby każda następna rozwijała wprowadzone wcześniej motywy. A że hasło rzuca Jenny, możemy być pewni, że ton całości nadawać będzie melodia zwiewna i urzekająca urodą. By jeszcze wzbogacić utwór brzmieniowo, Berge eksperymentuje z efektami organowymi, jednocześnie przydając całości dynamiki. W efekcie powstał numer, do którego można wracać w nieskończoność. Ale też budzący niepokój, czy kolejne będą mu w stanie dorównać. Wszelkie obawy rozwiewa już jednak „Den förtrollade skogen”, w którym na tle marszowego rytmu snuje swoją czarowną opowieść Jenny Puertas (wspomagana oczywiście wydatnie przez Ödesjö i Berge). Muzyka Agusy jest tak sugestywna, że po zamknięciu oczu bez najmniejszych problemów można sobie wyobrazić zamieszkane przez baśniowe stwory skandynawskie lasy, bagna, torfowiska. Niektóre z nich zapewne nie zaliczają się do najprzyjaźniejszych, ale i tak ma się ochotę podążyć za nimi w tajgę. „Sagor från saaris” dzieli się wyraźnie na dwie części: pierwszą – rockową, z energetycznymi partiami Hammondów i gitary elektrycznej (flet odgrywa tu rolę drugorzędną), drugą – stonowaną, w większym stopniu ilustracyjną, w której dopiero z czasem Mikael przebija się na plan pierwszy ostrymi dźwiękami gitary. Na zakończenie Szwedzi wybrali dziesięciominutowy „Bortom hemom” – o tyle zaskakujący, że w przeciwieństwie do wszystkich wcześniejszych utworów, ten cechują nade wszystko smutek i nostalgia. Od poprzedników różni go jeszcze jedno – typowo progresywny charakter, z kapitalną solówką gitary Ödesjö i partią fletu w stylu Iana Andersona z Jethro Tull. Mniej tu inspiracji folkowych, więcej za to rockowej klasyki z lat 70., a więc muzyki, od której Agusa zaczynała karierę. Czy to wskazówka sugerująca, co może nas czekać na następnej płycie kwintetu? W tej chwili trudno jeszcze orzec, jak odbije się na dalszej twórczości grupy zmiana organisty, który był przecież bardzo istotnym członkiem zespołu, od początku jego działalności mającym duży wpływ na repertuar. Ile „wartości dodanej” wniesie Jeppe Juul – przekonamy się zapewne po wydaniu następnej płyty. Choć może być i tak, że aklimatyzacja Duńczyka potrwa nieco dłużej. Nie „gdybajmy” jednak. Na razie cieszmy się „Agusą” i cierpliwie czekajmy na jej następcę. Skład: Mikael Ödesjö – gitara elektryczna, gitara akustyczna Jenny Puertas – flet Jonas Berge – organy Hammonda Tobias Pettersson – gitara basowa Tim Wallander – perkusja, instrumenty perkusyjne
Tytuł: Agusa Wykonawca / Kompozytor: AgusaData wydania: 13 października 2017 Nośnik: CD Czas trwania: 43:41 Gatunek: folk, rock W składzie Utwory CD1 1) Landet längesen: 10:29 2) Sorgenfri: 05:00 3) Den förtrollade skogen: 08:33 4) Sagor från saaris: 09:21 5) Bortom hemom: 10:19 Ekstrakt: 90% |