Bardzo lubię komiksy skupione głównie na superłotrach. Zwłaszcza tych od Spider-Mana. Dlatego też z przyjemnością zabrałem się za „Axis: Carnage / Hobgoblin”. Zwłaszcza, że tytułowe postacie przechodzą przemianę charakteru i próbują być dobre.  |  | ‹Axis: Carnage i Hobgoblin›
|
„Axis” to kolejny wielki crossover w świecie Marvela, po którym nic już nie będzie takie samo… bla, bla… Ile razy już to słyszeliśmy. Od dłuższego czasu podchodzę do tego typu zapowiedzi z rezerwą. Po pierwsze, ponieważ zmiany „na zawsze” w Marvelu nie istnieją, a po drugie, ponieważ najczęściej są to po prostu złe historie. Napakowane bohaterami i akcją, ale absolutnie niewciągające. Przykłady można by mnożyć – „Tajna Inwazja”, „Nieskończoność”, „Pajęcza wyspa”, „Sam strach” – niestety „Axis” ma spore szanse do nich dołączyć. Niemniej tym razem Egmont nie poprzestał jedynie na zaprezentowaniu głównego nurtu opowieści, jaka rozgrywa się na łamach „Avengers” i „X-Men”, ale także wątek poboczny, po który można śmiało sięgnąć bez znajomości skomplikowanej intrygi. Oto bowiem w wyniku użycia zaklęcia inwersji dobrzy bohaterowie stali się źli, a źli dobrzy. W każdym razie odczuwają wzmożoną potrzebę jego czynienia. Tyle wystarczy, by cieszyć się zawartością „Axis: Carnage / Hobgoblin”. Album podzielono na dwie części, poświęcone jednemu z tytułowych przeciwników Człowieka Pająka. Na początek śledzimy więc poczynania Carnage′a, psychopaty, seryjnego i masowego mordercy, pozbawionego ludzkich uczuć. Wewnętrzna siła nakazuje mu czynić dobro. Problem polega na tym, że nigdy nie miał z nim do czynienia i nie bardzo wie, jak się do tego zabrać. Choć niewątpliwie bardzo się stara, często jego działania przynoszą więcej szkody niż pożytku, a jego metody zaimponowałyby nawet Punisherowi. Sytuacji nie poprawia pojawienie się reinkarnacji Zjadacza Grzechów, a także fakt, że aby nauczyć się empatii, Carnage porywa pewną dziennikarkę, której daleko do anioła. Historia ta ma swój urok, zwłaszcza jeśli ktoś lubuje się w czarnym humorze. Otrzymujemy sporo wizualnej przemocy, choć podlega ona irytującej autocenzurze. Punktem zaczepienia będzie klimat znany z przygód Deadpoola. Szkoda tylko, że za rysunki do tej części nie odpowiada twórca okładki – Alexander Lozano, bo mielibyśmy do czynienia z prawdziwą ucztą dla oczu. Druga połowa komiksu poświęcona jest Hobgoblinowi. Temu oryginalnemu – Roderickowi Kingsley′owi. On również odczuwa działanie zaklęcia inwersji i postanawia stanąć po jasnej stronie mocy. Z tą różnicą, że chce przy tym zarobić. Zamiast więc sprzedawać tajne tożsamości superłotrów, oferuje możliwość pozostania superbohaterem. W ten sposób buduje markę zbawcy Nowego Jorku, ale także pozycję medialnej gwiazdy. Fakt ten nie za bardzo podoba się roszczącemu sobie prawo do miana Króla Goblinów Philowi Urlichowi. Konfrontacja jest zatem nieunikniona. O tyle, o ile segment poświęcony Carnage′owi był czarną komedią, o tyle opowiadający o Hobgoblinie można nazwać zjadliwą satyrą na media, które z każdego są w stanie zrobić bohatera. Wystarczy tylko, że za promocją stoją odpowiednio wysokie sumy gotówki. Dlatego też w ostatecznym rachunku wydaje się on nawet ciekawszy. W efekcie poboczne wydawnictwo dotyczące „Axis” wydaje się być o wiele lepsze od głównej opowieści. Zawsze powtarzałem, że siłą Marvela są przede wszystkim barwne postacie – zarówno tych, którzy stoją po jasnej stronie, jak i ciemnej. Nie trzeba więc konstruować gargantuicznych zagrożeń i upychać na jednej stronie setek postaci. Wystarczą jedna – dwie, ale ciekawie poprowadzone. To nauczka dla całego przedsięwzięcia pod hasłem „Marvel Now”.
Tytuł: Axis: Carnage i Hobgoblin Data wydania: 21 lutego 2018 ISBN: 9788328127937 Format: 132s. 165x255 mm Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 80% |