Trzeci tom „Kaznodziei” nadal niestety nie przynosi odpowiedzi na pytanie skąd wziął się kult otaczający ten komiks. Po zapowiadającym niekonwencjonalną opowieść pierwszym tomie oraz niezwykle dynamicznym i brutalnym drugim, dostajemy tom, od którego – mówiąc wprost – wieje nudą.  |  | ‹Kaznodzieja: Kaznodzieja #3 (wyda. zbiorcze)›
|
Jesse Custer, Tulip O’Hara oraz Cassidy po trudach walki z siłami Graala powoli dochodzą do siebie. Szczególnie wampir o irlandzkich korzeniach musi się poważnie podleczyć po atrakcjach, jakie mu zafundowano w tajnej siedzibie tej organizacji. Scenarzysta daje zatem odetchnąć swoim bohaterom serwując nam najpierw opowieść o dramatycznej przeszłości Świętego od Morderców, a później przedstawiając drobny, ale istotny z punktu widzenia późniejszych zdarzeń, epizod z życia Cassidy’ego. Po tej retrospekcji wracamy do naszych bohaterów, by towarzyszyć im w wyprawie do Nowego Orleanu. Custer nie rezygnuje bowiem ze swojego planu odnalezienia Boga. Ma on nadzieję, że znający się na magii wudu znajomy Cassidy’ego pozwoli mu sięgnąć w głąb swojej świadomości i poznać tajemnicę Genesis. Tymczasem Herr Starr, który po spektakularnej śmierci dotychczasowego szefa Graala, ogłosił się wszechojcem tej organizacji, nadal ma zamiar schwytać kaznodzieję, by wykorzystać tkwiącą w nim moc. Na scenie pojawia się także pałający żądzą zemsty Gębodupa oraz grupa Dzieci Krwi mających rachunki do wyrównania z Cassidym. Niestety całość, mówiąc delikatnie, nie jest porywająca. Westernowa historia otwierająca tom powiela doskonale znane schematy, opowiastka o Cassidym jest niezbyt ciekawa, a główna część tomu… jest po prostu nudna. Ennis chciał chyba dać swoim postaciom trochę odpocząć i skoncentrował się na ich charakterystykach, ale zdecydowanie przesadził z tym uspokajaniem atmosfery. Bez wątpienia relacja łącząca trójkę bohaterów stała się znacznie bardziej skomplikowana, co zapowiada wiele kłopotów w przyszłości, ale jednak komiksowi niezbyt to się przysłużyło, bo niebezpiecznie zaczął przypominać telenowelę. Sporo tu rozmów oraz uczuciowych dylematów, które na dłuższą metę są dość irytujące i kompletnie nie posuwają akcji do przodu. Niestety tomu nie ratuje także warstwa graficzna. W opowieści o Świętym od Morderców swoje umiejętności prezentuje dwóch nowych rysowników. O ile jednak dość toporne i sztywne rysunki Steve’a Pugha nie wniosły do komiksu nic interesującego, o tyle Carlos Ezquerra zaprezentował bardzo interesujące prace. Szkoda, że dostał do dyspozycji tylko jeden zeszyt. Jeśli zaś chodzi o Steve’a Dillona, to dostajemy dokładnie to, do czego autor już nas przyzwyczaił. Nadal dominują zbliżenia, statyczne i schematyczne kadrowanie oraz uproszczone tła. Wydłużone, kanciaste i bardzo podobne do siebie twarze bohaterów niezmiennie stanowią najważniejszy element niemal w każdym kadrze. Co więcej, można odnieść wrażenie, że nie we wszystkich zeszytach autor w jednakowym stopniu przykładał się do pracy nad rysunkami. Mocną stroną serii nadal pozostają natomiast efektowne okładki poszczególnych zeszytów oraz tomów zbiorczych autorstwa Glenna Fabry’ego. Być może mój brak umiejętności dostrzeżenia kultowości tej serii wynika z faktu, że nie miałem okazji wcześniej zapoznać się z tym komiksem. Czytam go teraz po raz pierwszy w ekskluzywnych wydaniach zbiorczych i cierpliwie wyczekuję momentu, w którym dane mi będzie doświadczyć jego wyjątkowości. Niewykluczone zresztą, że to właśnie te – być może nadmiernie rozbudzone – oczekiwania stanowią główny problem. Tak czy inaczej, po lekturze tomu trzeciego nadal nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, na czym ta kultowość dzieła Ennisa i Dillona ma polegać. No, ale jesteśmy dopiero na półmetku tej serii. Przed nami jeszcze trzy opasłe tomiszcza. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że najlepsze dopiero nadejdzie.
Tytuł: Kaznodzieja #3 (wyda. zbiorcze) Data wydania: 24 stycznia 2018 ISBN: 9788328126411 Format: 352s. 170x260 mm Cena: 99,99 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 70% |