powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXXIV)
marzec 2018

Pani mi ukroi połówkę tego komiksu
Christos Gage, Keith Giffen, Andy Lanning, Mike Lilly, Mike Perkins, Timothy II ‹Anihilacja - Podbój #1›
„Anihilacja” to wielki crossover w kosmicznym świecie Marvela, który spotkał się na ogół z pozytywnym odbiorem. Zaraz po jego zakończeniu wydawnictwo postanowiło kuć żelazo póki gorące i zaserwowała jego kontynuację pod tytułem „Anihilacja: Podbój”, którego pierwszą część zbiorczego opracowania otrzymaliśmy właśnie od Egmontu.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Anihilacja - Podbój #1›
‹Anihilacja - Podbój #1›
Niech jednak nie obawiają się ci, którzy nie czytali wielowątkowej sagi o podboju kosmosu przez Annihilusa. Możecie śmiało sięgać po niniejszą pozycję, ponieważ wszystko co potrzebne jest do jej zrozumienia zostało wyjaśnione w trakcie fabuły. A dla tych, którzy i tak się nie połapią o co chodzi (choć chyba nie będzie ich zbyt dużo) na końcu przedstawiono obszerne streszczenie crossoveru. Tego typu działanie należy na pewno zapisać na plus, zwłaszcza dla tych, którzy nie są na bieżąco z tym co się wyrabiało w Marvelu w 2007 roku, czyli okresie, z którego komiks pochodzi.
Z pozostałymi rzeczami jest już różnie. Na obszerny tom, elegancko oprawiony w twarde okładki, tak na prawdę składają się dwie osobne, choć finalnie ze sobą powiązane historie. Tym co je spaja jest kolejny wróg, jaki zaatakował kosmos, a któremu należy się przeciwstawić – cybernetyczny gatunek o nazwie Phalanx, przejmujący kontrolę nad zarażonymi przez siebie organizmami. Rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie, a poobijane po starciu z Annihilusem międzyplanetarne cywilizacje stanowią dodatkowo łatwy cel. Jak zatem widać konstrukcja głównego przeciwnika jest bardzo podobna co w przypadku „Anihilacji”. Różnica zaczyna się dopiero na poziomie szczegółów.
W pierwszej połowie tomu obserwujemy Star-Lorda, który pośrednio doprowadził do ataku Phalanxa. Aby odkupić swe winy rasa Kree robi go dowódcą zbieraniny więźniów i niczym w „Parszywej dwunastce” wysyła ich na samobójczą misję. Należy dodać, że ekipa składa się niemal w całości z przyszłych Strażników Galaktyki, a więc między innymi Rocket Raccoona, Groota (który jeszcze mówi więcej niż swoje „groot”), Mantis i Kapitana Universum. Zgodnie z klasycznymi wzorami zespół złożony z tak wybuchowych indywidualności musi najpierw się dotrzeć, alby wspólnymi siłami pokonać zagrożenie.
Za scenariusz tej czteroczęściowej miniserii (oryginalnie wydanej jako „Annihilation: Conquest – Starlord”) odpowiada weteran Keith Giffen i trzeba przyznać, że doskonale wyczuł potencjał drzemiący w grupie. Opowiedziana przez niego historia ma swoje dramatyczne momenty, ale nie brak w niej również dowcipu. Zwłaszcza w kwestii słownych sporów między członkami zespołu. Choć mamy tu kilku głównych bohaterów, to każdy ma chwilę dla siebie i faktycznie możemy ich polubić. Pomysły Giffena sprawnie uzupełnia Timothy Green, którego kreska nie jest może specjalnie efektowna, ale dobrze oddaje charakter całości i przede wszystkim charakteryzuje ją indywidualny sznyt, którego brak jest obecnie chroniczny w marvelowskich wydawnictwach.
Znacznie gorzej wypada druga połowa komiksu poświęcona Quasar (Phyla-Vell), która razem ze swoją miłością Moondragon udają się na rubieże galaktyki w poszukiwaniu mitycznego zbawcy, który ma ochronić świat przed Phalanxem. Jak łatwo się domyślić nie będzie to łatwe zadanie, niemniej podane zostało przez scenarzystę Christosa Gage′a w tak mało atrakcyjny sposób, że pomimo licznych przeszkód, ani przez moment odyseja Quasar nie robi się bardziej interesująca. Ot, superbohaterka z prywatnymi rozterkami, które wydają się być zanadto rozdmuchane, pokonuje w ostatniej chwili kolejnych wrogów. Sytuacji nie ratuje rysownik Mike Lilly, któremu co prawda nie można niczego zarzucić, ponieważ tworzy efektowne (efekciarskie?) pejzaże kosmicznych starć, ale są one pozbawione indywidualności. Ot, wysoka średnia. Wszystko to sprawia, że o tej części tomu zapomina się zaraz po przeczytaniu.
Jeśli zatem należałoby sięgnąć po „Anihilację: Podbój” to głównie z racji przygód Star-Lorda i tworzącej się właśnie nowej supergrupy w galaktyce. Reszta lektury nie jest może wybitnie męcząca, ale też nie zostaje w głowie na dłużej. Szkoda, że komiksów nie można kupować jak chleba, bo ja bym zawołał: pani mi ukroi połówkę „Anihilacji: Podbój”, tą ze Strażnikami Galaktyki.



Tytuł: Anihilacja - Podbój #1
Data wydania: 21 lutego 2018
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328127869
Format: 276s. 170x260 mm
Cena: 89,99
Gatunek: superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

103
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.