powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXXIV)
marzec 2018

Tu miejsce na labirynt…: Fragmentaryczność na dwa (kontra)basy
Jon Rune Strøm Quintet ‹Fragments›
Norweski kontrabasista (free)jazzowy Jon Rune Strøm to przypadek artysty, który ma na koncie znacznie więcej wydanych płyt niż lat na karku. I nic dziwnego, bo od ponad dekady jest dosłownie rozrywany przez skandynawskich kolegów po fachu. Pewnie dlatego tak późno wpadł na pomysł, aby stworzyć własną formację. Aż w końcu w ubiegłym roku przełamał się i powołał do życia Quintet, który przed miesiącem zadebiutował albumem „Fragments”.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wielokrotnie już zdarzało mi się pisać tutaj o freejazzowych supergrupach. Może nawet niekiedy przesadnie używałem tego wartościującego określenia. Ale skoro jakiś zespół tworzą artyści doskonale znani w środowisku muzycznym, cieszący się dużym uznaniem (słuchaczy, krytyków i kolegów po fachu), mający na koncie po kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt wydawnictw – to jak można ich nazwać inaczej?… Nie oczekuję odpowiedzi. Raczej próbuję się usprawiedliwić, ponieważ wcześniejszy tok rozumowania doprowadził mnie właśnie w „kozi róg”. Skoro już tak często nazywałem inne formacje supergrupami, to jakim mianem powinienem naznaczyć najnowszy zespół, któremu lideruje kontrabasista Jon Rune Strøm? Wszak każdy uczestniczący w tym projekcie artysta to już w zasadzie chodząca legenda współczesnego skandynawskiego jazzu improwizowanego.
Wystarczy wymienić formacje, w jakich udzielali się oni wcześniej (a lista i tak oczywiście nie będzie wcale pełna): Roligheten (saksofonista André Roligheten i Strøm), All Included (trębacz Thomas Johansson i Strøm), Acoustic Unity (Roligheten), Friends & Neighbors (Johansson, Roligheten i Strøm), Cortex (Johansson), Momentum (drugi kontrabasista Christian Meaas Svendsen i perkusista Andreas Wildhagen), Damana (Roligheten), Rune Your Day (Roligheten), Large Unit (Johansson, Svendsen, Strøm i Wildhagen), wreszcie Pan-Scan Ensemble (Johansson). A to i tak jeszcze nie wszystko. Przyglądając się dokonaniom Jona Runego, należałoby bowiem dorzucić jeszcze do powyższego zestawu chociażby Trio Frodego Gjerstada, Universal Indians czy też NU Ensemble.
Zapiera dech, prawda? Ta wyliczanka służy jednak przede wszystkim udowodnieniu, że tym razem jest to supergrupa – jeśli można tak napisać – z najprawdziwszego zdarzenia. Inna sprawa, że w jazzie, podobnie jak w piłce nożnej, same nazwiska nie grają. Fakt, że skrzyknęło się pięciu znakomitych instrumentalistów nie oznacza automatycznie, że stworzyli arcydzieło. Bo też „Fragments” wcale arcydziełem nie jest. Jest za to bardzo przyzwoitym albumem, który nie przenosząc wprawdzie słuchaczy do magicznego alternatywnego świata, zapewni im nieco ponad pięćdziesiąt minut emocji. A w trzech (na sześć) przypadkach – co jest wynikiem zdecydowanie zasługującym na pochwałę – pozwoli przez jakiś czas obcować z artystycznym absolutem. To mało? Skądże! Wystarczająco dużo, aby sięgnąć po debiutancki krążek Kwintetu, który wydała lizbońska wytwórnia Clean Feed.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Materiał nagrano w marcu ubiegłego roku w studiu Nasjonal Jazzscene w Oslo. Jak więc widać, przeleżał się na „półce” prawie rok. Zapewne z tego powodu, że wcześniej zakontraktowana była już publikacja innych płyt artystów tworzących Kwintet. A robienie sobie samemu konkurencji nie ma większego sensu. Najważniejsze jednak, że warto było czekać. O czym przekonuje dobitnie już pierwsza kompozycja w zestawie – oparta na norweskiej melodii ludowej (w specyficzny sposób odczytanej przez Strøma) „Bånsull etter moren”. Od pierwszych chwil do uszu słuchaczy docierają dźwięki dwóch kontrabasów (bądź, ale to w późniejszych utworach, dwóch elektrycznych gitar basowych). Muzycy podzielili wpływy tak, że Jon Rune słyszalny jest w prawym, natomiast Christian Meaas w lewym kanale. Jest o tyle intrygujące, że obaj mogą się uzupełniać, niekiedy traktując swoje instrumenty zupełnie odmiennie (na przykład: gdy jeden gra smyczkiem, drugi zadziornie szarpie za struny). W tym numerze jednak współpracują ze sobą nadzwyczaj zgodnie, do spółki budując płaczliwy, wręcz elegijny nastrój, któremu karnie podporządkowują się również grające unisono dęciaki.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W „Bånsull etter moren” mieszają się folk z modern i free jazzem. Który styl przeważa – nie sposób orzec i na tym właśnie polega siła tej kompozycji. Przerabiając ludową melodię, Strøm odniósł się do niej z pietyzmem, ale jednocześnie sporo dodał od siebie. Spod ręki lidera wyszły też pozostałe utwory, choć biorąc pod uwagę, że większość z nich to improwizacje, należy to rozumieć w taki sposób, że Jon Rune podrzucał przyjaciołom pewne pomysły, motywy, brzmienia, a resztę dorzucali już oni sami, wzbogacając na różne sposoby pierwotny autorski zamysł. W „Main Source / 365-B” dominuje – przynajmniej w pierwszej części – free, raz grane bardzo oszczędnie, to znów z rozmachem; im bliżej końca, tym bardziej natomiast robi się awangardowo, aż w końcu w finale wszystko zostaje podsumowane mocną partią saksofonu i trąbki. Utwór tytułowy – „Fragments” – zdecydowanie zasługuje na to miano: to muzyczny patchwork, na który składają się często nieprzystające do siebie – tak by się zdawało – elementy, jak na przykład niepokojący saksofon, przesterowana gitara basowa, rozpędzone kotły. A mimo to, dotarłszy do mety, można stwierdzić, że każdy detal układanki trafił na swoje miejsce.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przepięknie prezentuje się zaskakująco klasyczna kompozycja „Blood” – otwiera ją pochód trąbki Johanssona, której towarzyszy rozbudowana majestatyczna sekcja rytmiczna. Jeszcze smakowitszą ucztą jest jednak ostatnia minuta tego utworu, kiedy Thomas i André zgodnie maszerują – krok w krok – obok siebie. Znacznie energiczniej Kwintet poczyna sobie w „Wallack”. Momentami robi się wręcz skocznie, choć tańczenie do tej muzyki mogłoby okazać się ekstremalnym doświadczeniem. Co prawda mniej więcej w połowie Norwegowie wyhamowują, ale głównie po to, aby tym razem odjechać – po raz kolejny – w stronę awangardy. W końcówce zaś zaskakują ponownie, ale tym razem stonowanym motywem rodem z lat 60. XX wieku. „Stillhetens hav” to godne zwieńczenie wyśmienitej produkcji. W każdym razie takie, które potrafi chwycić za gardło i wyrwać serce. Ciężko pracują na to zarówno obaj kontrabasiści, wypełniając tło frapującymi dudniącymi dźwiękami, jak i sekcja dęta, wprowadzając żałobny nastrój. Czego można chcieć więcej? Kontynuacji „Fragmentów”! Która pewnie jednak szybko nie powstanie. Jeżeli w ogóle. Ale można za to być pewnym, że na następne albumy muzyków tworzących Kwintet nie będziemy musieli czekać długo.
Skład:
Thomas Johansson – trąbka
André Roligheten – saksofon tenorowy
Christian Meaas Svendsen – kontrabas, gitara basowa (lewy kanał)
Jon Rune Strøm – kontrabas, gitara basowa (prawy kanał)
Andreas Wildhagen – perkusja



Tytuł: Fragments
Wykonawca / Kompozytor: Jon Rune Strøm Quintet
Data wydania: 19 stycznia 2018
Wydawca: Clean Feed
Nośnik: CD
Czas trwania: 52:47
Gatunek: jazz
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Bånsull etter moren: 13:15
2) Main Source / 365-B: 10:37
3) Fragments: 07:43
4) Blood: 06:06
5) Wallack: 08:58
6) Stillhetens hav: 06:09
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

117
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.