Jeżeli w dzieciństwie czytaliście książki Karola Maya albo Wiesława Wernica i zazdrościliście bohaterom posiadania mądrych wierzchowców, które przybiegały na wezwanie i potrafiły przyklęknąć albo w razie ostrzału położyć się na ziemi, to ten kadr pomoże przywołać wspomnienia.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Binio Bill i skarb Pajutów” opowiada o kłopotach, w jakie wpakował się nasz dzielny szeryf, próbując pomóc Indianom. Przy czym, w przeciwieństwie do „Binio Bill kręci western i… w kosmos”, przedstawieni są oni jeżeli nie sympatycznie, to przynajmniej neutralnie. W każdym razie z wyjątkiem zapijaczonego wyrzutka o wiele mówiącym imieniu Tępy Nóż. W każdym razie, Binio śledząc pewnego opryszka trafia do salonu w innym miasteczku, gdzie w czasie bójki fanów pewnej urodziwej piosenkarki dostaje butelką w głowę i traci przytomność. Budzi się następnego dnia rankiem, kiedy to poszukiwany osobnik właśnie oddala się w pełnym galopie wozem wyładowanym dynamitem. Szeryf gwizdnięciem przywołuje swojego rumaka. Cyklon najwyraźniej nie tylko sam otworzył sobie zagrodę (to akurat potrafi niejeden koń, ku utrapieniu opiekunów), ale w dodatku przyniósł siodło, żeby było szybciej. Chyba tylko brak zdolności mowy sprawia, że nie popędził sam zaaresztować gangstera. |