powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXXIV)
marzec 2018

Dzikie stworzenia
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Wzrok Fionna powiedział mi, że jego zdaniem wiem już o wiele za dużo.
– Aha.
– Więc czemu to tajemnica?
– Nie przepadamy za sobą. – Wstał i otrzepał ręce. – Chyba robi się chłodno. Podrzucić cię do domu?
Rzeczywiście, zerwał się wiatr, do tego nie było już słońca. Nie było mi zimno, ale zrozumiałam, że rozmowa skończona. Fionn miał podkasane rękawy koszuli, ale wciąż nie założył na siebie nic więcej i nawet nie zadrżał.
• • •
Następnego dnia wykorzystałam chwilę, gdy znaleźliśmy się z Fergusem sami, pomiędzy butlami z tlenem a szafką, w której trzymaliśmy kombinezony. Siedzieliśmy obok siebie na ławce – on sprawdzał suwaki kombinezonów, ja smarowałam je wazeliną – więc mogłam mówić cicho, nie obawiając się, że ktoś usłyszy.
– Wyjaśnisz mi to wreszcie? Z kim Fionn, do cholery, mógł gadać dwa dni temu w porcie? I czemu robisz z tego taką tajemnicę?
Fergus drgnął, jak zawsze, gdy wypływał ten temat. Podniósł kombinezon do góry, jakby chciał ocenić wykonaną robotę, ale nie patrzył na nic konkretnego, tylko przygryzał wargę.
– Sama go spytaj – rzucił w końcu. – Czemu przychodzisz z tym do mnie?
– Bo pytałam go wczoraj cały wieczór. Zgadnij, jak wyszło. Nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.
Fergus zdążył już sięgnąć po drugi kombinezon, ale teraz odłożył go na kolana i przekrzywił głowę.
– On ci się podoba?
– Fionn?! – zaprotestowałam. – Skąd ci to przyszło… Nie. Chodzi o te zabite foki.
– Co, na litość boską, życie prywatne Fionna ma z nimi wspólnego? – Fergus przestał się garbić nad robotą i odwrócił wzrok jednocześnie. Nawet z moją żałosną zdolnością rozpoznawania uczuć widziałam, że w jego głosie zabrzmiało nie tylko zaskoczenie, ale wręcz panika.
– Widzę, że coś ma.
Kombinezon powędrował do pudła i znów na kolana Fergusa, a potem jeszcze raz w drugą stronę.
– Myślę, że o takich sprawach wolałby ci opowiedzieć osobiście. Zwłaszcza że… – Odetchnął, jakby podejmował decyzję. – Ty mu się chyba podobasz.
– Podobam?! Ja?
– Ty. Pamiętasz Leifa Erikssona?
– Jasne. Co on ma do rzeczy?
Od czasu do czasu zdarzało się, że przyjmowaliśmy pod opiekę zwierzęta, które ludzie znaleźli na plaży, bo były chore albo ranne, tak jak ostatniej zimy ktoś z rybaków znalazł szczenię foki na skale, koło Mutton Island. Miało kosmatą, szczenięcą sierść i wciąż przyczepioną pępowinę, prawdopodobnie przyszło na świat dopiero kilka dni wcześniej. Nowo narodzona foka wygląda jak wypchany serdelek; ta miała całe fałdy luźnej skóry, co oznaczało, że jest wychudzona i prawdopodobnie umiera z głodu. Nasz weterynarz uznał, że trzeba podawać jej elektrolit na podniesienie temperatury ciała. Trzymałam ją na rękach, owiniętą ręcznikiem, żeby nie wyrywała się przy zastrzykach.
Trudno opisać krzyk foki komuś, kto tego nie słyszał. Przeciągłe „maaaw!” nie przypomina miauczenia kota, które jest bardziej piskliwe. Głos foki, nawet tak małej, kilkudniowej jest głębszy, zawodzący. Jeśli ktoś słyszał kiedyś morskie stworzenia, nigdy nie pomyli tego z niczym innym.
– Wiem, mały, wiem – powtarzałam raz za razem. A potem nagle odpowiedziałam – takim samym zawodzeniem. Nie byłam pewna, czy to cokolwiek znaczy, czy dźwięk wydawany przez moje ludzkie gardło może cokolwiek znaczyć, ale foka nagle ucichła. Do końca zabiegu już się nie odezwała.
Nazwaliśmy ją Leif Eriksson. Bez matki nie miał od kogo nauczyć się polować i nie byłam pewna, jak do tego doszło, ale ostatecznie to zadanie spadło na mnie. Spędziłam kilka tygodni, biegając wokół basenu, zachęcając ją, by goniła za śledziem uwiązanym do linki, ciągniętym po powierzchni wody.
– Gdy przynieśli do nas tego szczeniaka, Fionn przez parę tygodni ciągle wodził za tobą wzrokiem. Potem trochę przestał, myślałem, że może się umówiliście i coś wam nie wyszło, a może sam zrezygnował. Z nim trudno wyczuć.
– Fergus – powiedziałam poważnie. – Nie wiem, co Fionn myśli na mój temat, gdybym wiedziała, to byłabym jasnowidzem. Ale wiesz co? Założę się, że nie to jest w tej chwili najważniejsze.
Wciąż uciekał na bok wzrokiem. Wstałam z ławki i przyklękłam przed nim na podłodze, żeby mu to utrudnić.
– Robisz dziwne rzeczy za każdym razem, kiedy ten temat wypływa, a potem nagle nabierasz wody w usta. Ty coś wiesz i nawet podejrzewasz, że to może być ważne, ale uparłeś się, że będziesz milczał i jeśli tak dalej pójdzie, to w końcu oboje nas szlag trafi. Wyrzuć to raz z siebie i miejmy to z głowy. Co ty takiego wiesz? Czy Fionn zrobił coś złego?
Przez chwilę patrzył w kąt pokoju, gdzieś pod sufitem, ponad moją głową, a potem wbił wzrok we własne buty.
– Nie wiem. Ale chyba ja zrobiłem.
– Ty?
– Cholera – mruknął nieszczęśliwym głosem. Wyglądał jak człowiek rozdarty między dwoma złymi wyborami, niepewny, który z nich podoba mu się mniej. – Cholera. Umiesz dochować tajemnicy?
Od strony zatoki wiał świeży, słony wiatr, pozostały po przejściu niżu w nocy i teraz cichł powoli z każdą godziną. Pomyślałam, że do wieczora może uspokoić się zupełnie.
– Ojciec Fionna jest rybakiem – wyjaśnił Fergus, gdy szliśmy do pobliskiego baru z kanapkami. – Jak się okazało, że Fionn wcale nie chce się uczyć łowić, tylko przeprowadził się do miasta i zatrudnił u nas w akwarium, facet strasznie się wściekł. Pewnie trochę też dlatego, że ma tylko jego jednego, jego matka gdzieś wyjechała, no i zawsze myślał, że syn przejmie po nim tę robotę. Chyba od tego czasu się do siebie nie odzywają. Raz tylko przyjechał tutaj, jak Fionn akurat wychodził z pracy, i stali potem na parkingu i na siebie wrzeszczeli. Zamachnął się na niego ręką. – Pokręcił głową. – Boże, zastanawiałem się już, czy nie dzwonić po policję, bo chyba zaraz dadzą sobie po gębach. Ale w końcu tamten wsiadł do samochodu i odjechał. Może jednak trzeba było gdzieś zadzwonić, bo facet chyba nie był trzeźwy. Ale trzeba było to zrobić od razu, a Fionn też tylko postał tam chwilę, a potem sobie poszedł i pomyślałem, że skoro tak, to może nie powinienem się w to mieszać?
Zaczęłam się domyślać, o co chodziło.
– Policja pytała, czy były jakieś szykany albo pogróżki wobec pracowników. Nie powiedziałeś im o tym?
Potrząsnął głową.
– Nie. Jak tylko zapytali, od razu o tym pomyślałem, ale uznałem, że to w końcu prywatna sprawa Fionna i że sam powinien to powiedzieć. Ale nie mam pojęcia, czy to zrobił.
– Nie zrobił. Pamiętasz, ile czasu to trwało. Myślisz, że gdyby pisnął z tego choć słowo, to daliby mu wyjść już po pięciu minutach?
– Jeśli uzna, że to ważne, to może się jednak zdecyduje.
– A ty? Co byś zrobił? Gdybyś jednak uznał, że to ważne?
Fergus wyjął chusteczkę z kieszeni i przetarł okulary, jakby dawał sobie czas na odpowiedź. Postawił krok, zanim je dobrze włożył i wdepnął przy tym w kałużę.
– Kurna żeż mać! – Potrząsnął butem i znów zaklął. – No, takie moje szczęście! Już i tak mnie napieprzają zatoki.
Gdy wracaliśmy, telefon drgnął mi w kieszeni. Spodziewałam się jakichś standardowych powiadomień, ale był to SMS z bramki internetowej: „na mullogh jutro po zachodzie slonca”.
I drugi: „jakby co to ja nic nie mowilem”.
Odwróciłam się do Fergusa, który wciąż krzywił się przy każdym kroku stawianym w mokrych butach. Patrzyłam, jak otrząsa z nich krople wody, potem przeniosłam spojrzenie na jego miłą, okrągłą twarz i grube okulary. Pomyślałam o planie, w który zamierzałam go wtajemniczyć, i resztę drogi przeszliśmy w milczeniu. Zastanawiałam się, czemu Fionna nie było dzisiaj w pracy.
• • •
– Chyba zwariowałaś. Taka wydmuszka?
Fergus miał bardzo wyraźne zasady i konkretne wyobrażenia o tym, co wolno, a czego nie wolno robić. Aila też miała swoje zasady, tyle że trochę inne.
Wprawdzie nie przyjaźniłam się z nią zbyt blisko – nie przyjaźniłam się z nikim, a jeśli kogoś lubiłam, to najprędzej Fergusa, który był otwarty, uśmiechnięty i cudownie łatwy w kontaktach. Aila odwrotnie – była poważna, intensywna i małomówna, nie wyglądała na kogoś, kto nadmiernie interesowałby się sprawami innych ludzi. A jednak, jak się okazało, jej matka czytała bulwarówki i regularnie chodziła na herbatki do sąsiadek, a Aila absorbowała większość tych plotek, jak morska ryba słoną wodę, po prostu jedząc obiad w kuchni. Gdy tylko wspomniałam, że ma to coś wspólnego ze sprawą zabitych fok, najpierw zażądała wyjaśnień, co konkretnie chcę zrobić, a potem opowiedziała mi wszystko, co o tym usłyszała.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

22
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.