powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CLXXV)
kwiecień 2018

Krótko o filmach: Gantz: O
Yasushi Kawamura, Keiichi Saitô ‹Gantz: O›
Trójwymiarowa animacja „Gantz: O” to film zrealizowany w wielu aspektach – również wizualnym – gorzej niż mające już kilka lat na karku aktorskie wersje.
ZawartoB;k ekstraktu: 40%
‹Gantz: O›
‹Gantz: O›
Na początku była sobie manga. Oryginalna, mroczna, z bogatą fabułą, zatrzęsieniem zwariowanych pomysłów i nieszablonową intrygą, która – nawet jeśli z czasem zaczynała wyradzać się w groteskę – nie pozwalała oderwać się od lektury. Potem był przeciętny serial anime, kręcony w czasie, gdy wciąż jeszcze ukazywały się nowe odcinki mangi. Następnie przyszła kolej na kinowe filmy aktorskie: bardzo dobrego „Gantza” z 2010 roku, rozsądnie przycinającego komiksowe wątki i proponującego wartką, ciekawą i dość wiarygodną psychologicznie rozrywkę; późniejszego o rok, zdecydowanie słabszego „Gantz: Perfect Answer”, oderwanego od nici intrygi oryginału i idącego raczej w dyskusje, choć też potrafiącego zapewnić dawkę rozrywki; a w końcu „Another Gantz”, nakręconą równolegle z drugim filmem telewizyjną chałturę, dublującą fabularnie pierwszego „Gantza” pod pozorem podawania historii z innej perspektywy. Pięć lat później ktoś jednak wpadł na pomysł nakręcenia… kolejnej animacji, tym razem 3D. I tak oto powstał „Gantz: O”. Film zrealizowany w wielu aspektach – również wizualnym – gorzej niż mające już kilka lat na karku aktorskie wersje. Przede wszystkim spłaszczono i oberżnięto psychologię postaci, zminimalizowano występowanie dylematów moralnych, zepchnięto na margines samego Gantza, proponując zamiast tego przesadną ilość potworów, morze ognia, kałuże krwi, zastanawiająco duże, raczej trudne do stworzenia przez Gantza bronie oraz… mocno uwypuklone kobiecie biusty – oczywiście opakowane w ciasny kombinezon – wyraźnie falujące za każdym razem, gdy tylko uda się je wcisnąć przed kamerę. I może nawet był to niezły pomysł na przyciągnięcie do obrazu szerszej (czytaj: młodszej) widowni, zwłaszcza że sama manga miała sporą zawartość erotyki, tyle że do kompletu dorzucono katastrofalnie infantylną, piskliwą i zachowującą się jak tępa siksa bohaterkę (potem się okazuje, że jest 23-letnią matką), wyczyniającą takie głupoty i plotącą takie bzdurstwa, że autentycznie ręce opadają. Choć nie wiem, czy część z tych „atrakcji” nie wynikła z kreciej roboty naszych speców od dubbingu. Jeśli więc poznawać uniwersum Gantza, to przede wszystkim w postaci komiksu, a później jako kinowe filmy. Oczywiście po angielsku, bo pewnie nikt nigdy ich u nas nie wprowadzi do dystrybucji. „Gantza: O” można sobie natomiast swobodnie darować…



Tytuł: Gantz: O
Muzyka: Yorihiro Ike
Rok produkcji: 2016
Czas trwania: 95 min
Gatunek: animacja, dramat, fantasy
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 40%
powrót; do indeksunastwpna strona

45
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.