„Lucky Luke” daje radę bez Goscinnego.  |  | ‹Lucky Luke #59: Pony Express›
|
Nie da się ukryć, że w tym albumie punkt wyjścia fabuły jest podobny do jak we wcześniejszej „Nitroglicerynie”. Różnica jest taka, że tym razem o rządowe pieniądze rywalizują nie dwie kompanie kolejowe, natomiast kolejarze z Pacific Railway próbują uniemożliwić działalność tytułowej konnej firmy kurierskiej, aby przejąć 50 tysięcy dolarów nagrody wyznaczonej przez rząd za dostarczenie poczty z Kalifornii do Missouri w mniej niż 10 dni. I zapewne udałoby się im brudnymi zagraniami pokonać właściciela Pony Express, gdyby nie to, że zatrudnił on Lucky Luke’a. To właśnie dzielny kowboj pomaga przeprowadzić skuteczną rekrutację przyszłych kurierów, następnie pomaga ich szkolić, a wreszcie wyrusza na trasę z pierwszą porcją listów. Oczywiście musi pokonać rozmaite niespodziewane przeszkody, które pojawiają się za sprawą sabotażystów z Pacific Railway, ale z punktu widzenia czytelnikom są to jedynie kolejne okazje do śmiechu. Trzeba też przyznać, że kolejarze (a tak naprawdę scenarzyści) wykazali się różnorodnością pomysłów na utrudnianie życia kurierom Pony Express, dzięki czemu w trakcie lektury z niecierpliwością czekamy na to, co oni znowu wymyślą. Pewną monotonię wprowadza wprawdzie to, że przez cały czas wszystko jest w rękach Lucky Luke’a (przy czym oczywiście zawsze może on liczyć na wsparcie swego wierzchowca), ale dla wielbicieli jego przygód nie będzie to raczej specjalnym mankamentem. Biorąc to wszystko pod uwagę, można stwierdzić, że podobny sposób zawiązania akcji zupełnie nie przeszkodził w stworzeniu równie zabawnego albumu jak „Nitrogliceryna”.
Tytuł: Lucky Luke #59: Pony Express Data wydania: luty 2018 ISBN: 9788328119147 Format: 48s. 215x285 mm Cena: 24,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 80% |