„Zgoda” Macieja Sobieszczańskiego to film o… polskich obozach koncentracyjnych.
Prowokacyjnie można by stwierdzić, że pełnometrażowy w pełni samodzielny debiut fabularny Macieja Sobieszczańskiego („Performer”, 2015) to film o… polskich obozach koncentracyjnych. A precyzyjniej: o jednym, ale za to „najsłynniejszym” obozie, który funkcjonował od lutego do listopada 1945 roku w Zgodzie, dzielnicy górnośląskich Świętochłowic. Formalnie był to – podległy Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego – obóz pracy, chociaż warunki, jakie w nim panowały niewiele różniły się od tych, w których wcześniej, do grudnia 1944 roku, Niemcy trzymali w tym samym miejscu Polaków (jako filii Auschwitz). „Zgoda” nie jest jednak li tylko obrazem historycznym; to przede wszystkim dramatyczna opowieść o trójkącie miłosnym i skomplikowanych relacjach polsko-niemiecko-żydowskich. Główny bohater, Franek (grany przez znanego z „
Wołynia” Juliana Świeżewskiego), to prosty chłopak ze wsi. Przed wojną przyjaźnił się z Niemcem Erwinem (w tej roli Jakub Gierszał, „Pokot”) i podkochiwał w Polce Annie (Zofia Wichłacz, „
Miasto 44”). Po wejściu Sowietów ta ostatnia z jakiegoś powodu – może działała w AK, może w NSZ, a może została folksdojczką? – trafia do obozu. Dowiedziawszy się o tym, Franek podejmuje decyzję, która może zaważyć na jego całym dalszym życiu – postanawia wkręcić się do pracy w „Zgodzie” jako strażnik. Ma bowiem nadzieję, że tym sposobem ułatwi ukochanej dziewczynie ucieczkę. Zupełnie niespodziewanie dowiaduje się, że za drutami znalazł się również Erwin. Ich dawna przyjaźń zostaje wystawiona na najtrudniejszą próbę, tym bardziej że komendantem obozu (Wojciech Zieliński, „
Czerwony pająk”) jest okrutny żydowski komunista, wzorowany na oskarżonym po latach o zbrodnie przeciw ludzkości Salomonie Morelu. Sobieszczańskiemu wyszedł obraz bardzo ascetyczny, utrzymany w wyjątkowo posępnym (co podkreślają sceny filmowane głównie po zmroku i w nocy) nastroju, jakże jednak adekwatnym do głównego tematu. Reżyser skupia się bowiem na ewolucji postawy Franka, który znalazłszy się w Piekle, musi przede wszystkim uporać się z własnymi demonami. Nie zawsze wypada to przekonująco, ale trzeba przyznać, że finał rekompensuje wszelkie wcześniejsze niedostatki. W każdym razie „Zgoda” stanowi udaną odpowiedź (choć można ją postrzegać również jako swoistą kontynuację) na „
Letnie przesilenie” (2014) Michała Rogalskiego.