powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CLXXV)
kwiecień 2018

Tu miejsce na labirynt…: Skandynawski klimat sprzyjał SBB
SBB ‹Karlstad 1975 Plus›
Raczej nie należy mieć co do tego wątpliwości – płyty SBB będą ukazywać się do końca świata i o jeden dzień dłużej. Zespół miał bowiem to szczęście, w przeciwieństwie do wielu innych polskich grup lat 70. XX wieku, że jego liczne koncerty były rejestrowane, a taśmy z nimi przechowywane są do dzisiaj. Na podwójnym wydawnictwie „Karlstad 1975 Plus” znalazły się trzy pełne występy, jakie trio dało w maju 1975 roku podczas trasy po Szwecji.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W ostatnich miesiącach mamy prawdziwy wysyp płyt z archiwalnymi koncertami SBB. Universal postanowił bowiem wznowić (niemal w całości), publikowaną przed dekadą przez nieistniejącą już Silesię, „kolorową serię” (w ramach której ukazał się między innymi album „Live in Opole 1974. Rock przez cały rok”); swoje „trzy grosze” od czasu do czasu dorzuca też GAD Records, który wcześniej miał już na koncie „Live Jazz nad Odrą 1975” (2013), „Warszawa 1980” (2014) oraz „Hofors 1975” (2016). Ostatnie z wydawnictw zawierało występ śląskiego tria podczas trasy po Szwecji (zatytułowanej „Europop”), w ramach której polska grupa supportowała „gwiazdy” z Zachodu: brytyjskie folkowo-rockowe Jack the Lad oraz szwedzkie freerockowe Splash!. Szybko jednak okazało się, że SBB przewyższa i umiejętnościami, i wizją artystyczną obie formacje – w efekcie od pewnego momentu role się odwróciły.
Tym samym koncert z Hofors dołączył do znanej już dobrze polskim fanom Józefa Skrzeka płyty „Karlstad 1975” (z 13 maja), która doczekała się wcześniej dwóch wydań: w 2001 roku nakładem KOCH Poland, a pięć lat później – Metal Mind (z dwoma bonusami). Można było jednak podejrzewać, że skoro koncertów było więcej – ile dokładnie? – to zachowały się też jeszcze inne taśmy. Niestrudzony w poszukiwaniu zaginionych muzycznych perełek Michał Wilczyński z GAD Records zdołał dotrzeć do dwóch kolejnych zapisów: z Kolbäck (14 maja) i Sundsvall (15 maja). I postanowił wydać je razem, dołączając do tego zremasterowane nagrania z Karlstad, które – co było ewenementem – po raz pierwszy zaprezentowano w Polskim Radiu jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku. Gdyby szukać dziury w całym, można by tylko trochę ponarzekać, że szkoda, iż całość nie ukazała się na trzech (a jedynie na dwóch) kompaktach. Skutek tego jest bowiem taki, że koncert z Kolbäck został podzielony na dwie płyty.
Wieść gminna niosła, że w czasie trasy po Szwecji w maju 1975 roku SBB codziennie grało inny program. Muzycy mogli sobie na to pozwolić z dwóch powodów. Po pierwsze: mieli już bardzo bogaty repertuar (choć na koncie tylko dwie sygnowane nazwą grupy longplaye: „SBB” i „Nowy horyzont”); po drugie: znane było ich zamiłowanie do improwizacji. W efekcie ten sam utwór byli w stanie bez najmniejszych problemów zaprezentować dzień po dniu w zupełnie innych wersjach (wystarczy porównać „Born to Die” z Karlstad i Kolbäck). Mając teraz obszerny materiał porównawczy – w sumie cztery pełne występy – można bez najmniejszych wątpliwości stwierdzić, że naprawdę (niemal) za każdym razem płynęły ze sceny – przez mniej więcej czterdzieści pięć minut – inne, chociaż wciąż niezwykle charakterystyczne, dźwięki. Dźwięki, po których z miejsca da się rozpoznać grający zespół.
A teraz przyjrzyjmy się materiałowi wypełniającymi nowe wydawnictwo GAD Records. Chronologicznie pierwszy jest koncert z Karlstad, kilkudziesięciotysięcznego miasta położonego w południowo-zachodniej części kraju, nad jeziorem Wener. Józef Skrzek, Apostolis Anthimos i Jerzy Piotrowski wybrali do prezentacji utwory, które zaklasyfikować można jako progresywny jazz-rock (z naciskiem na rock). Ułożyli je w – rozpisaną na sześć części – suitę, w której lider, oprócz śpiewu, skupia się przede wszystkim na grze na instrumentach klawiszowych (wykorzystuje organy Hammonda, fortepian elektryczny Wurlitzera oraz syntezator Davolisint). Dzięki temu kompozycje zyskują na rozmachu, a brzmienie staje się bardziej przestrzenne. Teksty, jakie się pojawiają (nieliczne), Skrzek wykonuje w języku angielskim, choć czasami jest to angielski… mocno naciągany (w każdym razie Józef tak przeciąga sylaby, że trudno zrozumieć, co konkretnie śpiewa, ale o to zapewne chodziło). Otwarcie w postaci „Pretty Face” jest, nie licząc fortepianowej introdukcji służącej jako podkład do zapowiedzenia grupy, niezwykle dynamiczne. Duża w tym zasługa „Kety”, na którego barkach spoczywa dodatkowo cały ciężar utrzymania rytmu i tempa.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na tle mocnego pulsu perkusji pojawiają się partie solowe pozostałych instrumentów: organów, gitary i syntezatorów, które nierzadko wchodzą ze sobą w dyskurs. Chwila wyciszenia staje się natomiast sygnałem do przejścia do części drugiej, czyli „Born to Die”, który to numer „Lakis” ozdabia jedną z najwspanialszych gitarowych solówek. To progrock najwyższych lotów, prawdziwe mistrzostwo świata – Grekowi udaje się bowiem połączyć techniczną wirtuozerię z budowaniem nastroju. W tej partii nie ma ani jednego zbędnego dźwięku, nie ma też progresywnej „sztuki dla sztuki”; są za to najszczersze emocje. Z kolei w „Clouds”, zahaczającym o awangardę typową dla tria z czasów współpracy z Czesławem Niemenem, grupa pozwala sobie na krótki oddech; zwłaszcza Piotrowski ma chwilę, aby zetrzeć pot z czoła. Co jest konieczne, ponieważ chwilę później to właśnie on daje sygnał do ataku. Tak zaczyna się „Stormy Bay”, które zapisuje się w pamięci głównie dzięki dialogowi gitary i perkusji; Skrzek w tym czasie wypełnia tło organami. Zmiana ról następuje w „Wonderful Sky-Ride”, w którym to na plan pierwszy wybijają się majestatyczne Hammondy, całość zaś zamyka szalona gitara Anthimosa. Koncert w Karlstad wieńczy natomiast prawie dziesięciominutowy improwizowany „Return to the South”, z adekwatnym do sytuacji, podniosłym finałem.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Następnego dnia (14 maja) zespoły uczestniczące w trasie pojawiły się w położonym na wschód od Karlstad miasteczku Kolbäck. Dzisiaj liczy ono niecałe 2 tysiące mieszkańców. A ile miało ponad cztery dekady temu? W każdym razie można podejrzewać, że i publika w sali koncertowej była odpowiednio mniej liczna. Pewnie dlatego SBB pozwoliło sobie na nieco inne – co wcale nie oznacza, że mniej profesjonalne – podejście do występu. Skrzek, Anthimos i Piotrowski postanowili bowiem przypomnieć sobie czasy, gdy jeszcze przed przystaniem do Niemena grywali w śląskich klubach pod nazwą Silesian Blues Band. Przez pierwszych kilkanaście minut Józef gra tu na basie, a cały zespół prezentuje repertuar stricte bluesowy i boogie („I Want Somebody”, „Swingus”, „Rock for Mack”). Dopiero w „Born to Die” – także zagranym w konwencji bluesowej – siada do organów; w „Wyjątku z Wolności” natomiast eksploatuje – momentami mocno „skrzypiącego” – Davolisinta. Po perkusyjnej solówce – oznaczonej jako… „Drums” – ma miejsce finał, na który trio wybrało rozimprowizowane „Figo-Fago”. Lider sięga tutaj po harmonijkę, na której gra motywy z różnych tradycyjnych utworów. Jednocześnie też walczy z „głuchymi” odsłuchami, co – jak można usłyszeć – niezwykle go irytuje.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
15 maja zespoły polski, brytyjski i szwedzki dotarły do położonego na północy (chociaż w środkowej części kraju), nad Zatoką Botnicką, miasta Sundsvall (wielkością porównywalnego z Karlstadem). Ten koncert muzycy oparli o utwory, które znalazły się na debiutanckim albumie koncertowym. Choć oczywiście nie mieli najmniejszego zamiaru wykonywać ich nuta w nutę. Stylistycznie starali się zaś połączyć rock progresywny z bluesem, a więc to, co zagrali w Karlstadzie, z tym, co usłyszeli mieszkańcy Kolbäck. Efekt okazał się, zgodnie z przewidywaniami, rewelacyjny. „I Need You, Baby” z bluesowym fortepianem elektrycznym Skrzeka, dynamiczny „Odlot” ze stonowaną gitarą Anthimosa. wreszcie skrzące się różnymi nastrojami „Wizje”, które zaczynają się lekko orientalnie (możliwe, że to nawiązanie do granego z Niemenem „Pielgrzyma”), a kończą jak rasowy rock – to tylko część atrakcji, jakie czekały na słuchaczy w Sundsvall. Czegóż można chcieć więcej?! Dla fanów SBB nowe wydawnictwo to po prostu lektura obowiązkowa, dla pozostałych – ciekawostka, dowodząca, że w połowie lat 70. ubiegłego wieku tworzyli nad Wisłą artyści, którzy mogli stawać w szranki z największymi zachodnimi gwiazdami rocka i wcale w tej rywalizacji nie byliby na straconej pozycji.
Skład:
Józef Skrzek – śpiew, gitara basowa, harmonijka, organy Hammonda, fortepian elektryczny (Wurlitzer), syntezator (Davolisint)
Apostolis Anthimos – gitara elektryczna
Jerzy Piotrowski – perkusja



Tytuł: Karlstad 1975 Plus
Wykonawca / Kompozytor: SBB
Data wydania: 30 marca 2018
Wydawca: GAD Records
Nośnik: CD
Czas trwania: 136:38
Gatunek: rock
EAN: 5901549197990
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Pretty Face: 10:16
2) Born to Die: 09:44
3) Clouds: 04:38
4) Stormy Bay: 04:21
5) Wonderful Sky-Ride: 05:31
6) Return to the South: 09:43
7) I Want Somebody: 07:09
8) Swingus: 05:08
9) Rock for Mack: 03:21
10) Born to Die: 11:12
CD2
1) Wyjątek z Wolności: 06:34
2) Drums: 02:51
3) Figo-Fago: 10:27
4) I Need You, Baby: 08:08
5) Odlot: 15:48
6) Wizje: 21:43
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

111
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.