Robert E. Howard był płodnym autorem, ale na pewno nie wszechstronnym (co nie znaczy, że nie z klasą). Wszystkie jego dzieła w mniejszym lub większym stopniu dało się przerobić na opowieści Conana. Przykład tego mamy w piątym tomie Kolekcji Conan Barbarzyńca z podtytułem „Bogowie Bal-Sagoth”.  |  | ‹Conan Barbarzyńca: Conan Barbarzyńca #5: Bogowie Bal-Sagoth›
|
Na album skłądają się trzy dłuższe historie poświęcone Conanowi (tradycyjnie autorstwa Roya Thomasa), pochodzące z numerów 12, 13 i 14 magazynu komiksowego „Savage Sword of Conan” z 1976 roku. W ramach bonusu otrzymaliśmy trzy pierwsze rozdziały adaptacji eseju Roberta E. Howarda, w którym opisywał historię ery hyboryjskiej, a także trzecią część „Kronik miecza”, czyli analizy twórczości Amerykanina sporządzoną przez Lina Cartera. Jeśli chodzi o historie podstawowe, to choć wszystkie zostały oparte na prozie twórcy Conana, tylko jedna oryginalnie opowiadała o przygodach Barbarzyńcy, a mianowicie „Cienie w Zambouli”. Ukazała się na łamach magazynu „Weird Tales” w 1935 roku. Jest to bardzo klimatyczna opowieść z elementami horroru oraz tak lubianymi przez Howarda spiskami w tle. Conan trafia w niej do miasta Zambouli, terroryzowanego przez żerujących nocą kanibali. Jednak to nie oni, lecz wysługujący się ich pragnieniem ludzkiego mięsa możni stanowią największe zagrożenie, o czym nasz Cymeryjczyk rychło się przekona. Ciekawie poprowadzona narracja i intrygująco przedstawione zależności panujące z Zambouli sprawiają, iż mamy do czynienia z jednym z najlepszych opowieści poświęconych Conanowi. Ukoronowaniem całości miał być fakt, że scenariusz narysować miał Neail Adams, cieszący się już wówczas sporym uznaniem twórca komiksów. Niestety, nie wyrobił się w terminie i lwią część pracy musieli wykonać za niego zastępcy. Niemniej na tyle dobrze podrobili jego styl, że nie widać łat. Męską część czytelników na pewno rozpali fakt, że jedna z bohaterek opowiadania praktycznie przez cały czas paraduje topless, choć jej długie włosy zazwyczaj szczelnie zakrywają bardziej pikantne szczegóły (damska część może za to zachwycać się cały czas roznegliżowanym kaloryferem Conana, a więc wszyscy powinni być zadowoleni). Równie ciekawie wygląda koncept historii „Upiory Karmazynowego Zamku”, będącej wariacją na temat opowiadania „Niewolnica”, które pierwotnie poświęcone było nieznanemu szerzej w Polsce innemu bohaterowi stworzonemu przez Howarda – Cormacowi Fitzgeoffreyowi. Jest on główną postacią jedynie dwóch opowieści (i to nie opublikowanych w „Weird Tales”, a „Oriental Stories”), aczkolwiek trzecia, czyli interesująca nas „Niewolnica” przetrwała w formie szkiców i dopiero po latach została dokończona przez Richarda L. Tierneya. W adaptacji Roya Thomasa Cormac został zastąpiony Conanem, ale nie wpłynęło to negatywnie na odbiór całości. Nasz bohater ratuje w niej atrakcyjną niewolnicę z rąk armii pustoszącej miasto. Ponieważ jest ona podobna do pewnej uprowadzonej lata temu księżniczki, postanawia wykorzystać ten fakt i przy jej pomocy wyłudzić od zrozpaczonego ojca nagrodę wyznaczoną za jej odnalezienie. Problem polega na tym, że nie wszyscy chcą, aby księżniczka wróciła cało do domu, zaś przyjaciel Cymeryjczyka, który bierze udział w spisku, potężny Malthom, zakochuje się w niej. „Upiory Karmazynowego Zamku” to świetna, wciągająca lektura, w której mamy do czynienia z kilkoma mocnymi charakterami, z których każdy skrywa jakąś tajemnicę. Nawet postać żeńska, co nie jest powszechne w świecie ery hyboryjskiej, wybija się ponad schemat pięknej pani w opałach, ratowanej przez muskularnego Cymeryjczyka. Zresztą on sam również gra tu wielowymiarową postać, bo choć mu dopingujemy, to jednak tym razem daleko mu do szlachetnego barbarzyńcy z północy, na jakiego czasem jest kreowany. A wszystko to zostało, jak zwykle fantastycznie zilustrowane przez Johna Buscemę i Alfredo Alcalę. Trzecią historią są tytułowi „Bogowie Bal-Sagoth”. Tym razem Thomas skorzystał z opowiadania poświęconemu jeszcze innemu howardowskiego bohaterowi – Turlogh Dubh O′Brienowi. Tu z kolei barbarzyńca zostaje osobistym ochroniarzem Kyrie, córki władcy krainy Bal-Sagoth. Jak łatwo się domyślić, ma ona wielu wrogów i to wysoko postawionych, natomiast Cymeryjczyk zmuszony jest współpracować z Fafnirem, który pochodzi z Vanaheimu, państwa graniczącego z Cymerią, z którym barbarzyńcy toczą permanentną wojnę. Niestety, choć od strony scenariusza nie jest źle, to jednak „Bogowie Bal-Sagoth” wypadają bladziej od dwóch sąsiednich historii. Mimo, że konflikt, a następnie współpraca Conana z Fafirem niewątpliwie stanowi smakowity kąsek, to jednak całość nie jest już tak interesująca. Do tego najgorzej narysowana. Choć odpowiedzialny za szkice Gil Kane to klasyk amerykańskiego komiksu, tu jego nieco kanciasta i nie zawsze dokładna kreska nie za bardzo pasuje. Tom piąty Kolekcji niezbicie pokazuje, że Hachette dokonało trafnego wyboru, nie kończąc jej jedynie na albumach testowych. Wygląda na to, że przed nami sporo bardzo dobrego materiału, a omawiany w tym miejscu album jest tego niezbitym dowodem.
Tytuł: Conan Barbarzyńca #5: Bogowie Bal-Sagoth Data wydania: luty 2018 Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 80% |