Biorąc pod uwagę fakt, że „Czerwona linia” to już szesnasty rozdział opowieści Hermanna Huppena, można podejrzewać, że Jeremiah i Kurdy Malloy zjeździli już na swoich wierzchowcach całą postapokaliptyczną Amerykę wzdłuż i wszerz. A jednak wciąż jeszcze trafiają się miejsca, w których ich nie było. I przeżywają kolejne mrożące krew w żyłach przygody.  |  | ‹Jeremiah #16: Czerwona linia›
|
Wydawałoby się, że dotarli już wszędzie – do najbardziej oddalonej od głównego szlaku, zabitej dechami dziury. Wszak przemierzają postapokaliptyczne Stany Zjednoczone już od lat. Niejeden raz w tym czasie cudem uniknęli śmierci. Z jednej strony sprzyja im, jak widać, nieprawdopodobne szczęście, z drugiej jednak – mają niesamowity dar pakowania się w kłopoty. Zwłaszcza Kurdy Malloy, który swoim sposobem bycia byłby w stanie zirytować nawet Mahatmę Gandhiego. Nie inaczej dzieje się w „Czerwonej linii” – szesnastym tomie „Jeremiaha”, który swoją premierę miał dwadzieścia sześć lat temu. Co ciekawe, mimo upływu ćwierćwiecza, komiks ten wcale się nie zestarzał. A to oznacza tyle, że dzieło Hermanna Huppena jest po prostu ponadczasowe. Kolejny rozdział opowieści zaczyna się niewinnie. Kurdy i Jeremiah nad brzegiem rzeki czekają na „podwózkę”, choć precyzyjniej byłoby napisać: „podpływkę”. Od kilku dni towarzyszy im tajemniczy mężczyzna. Nie należy do najmilszych, ale zawsze to jakieś urozmaicenie w długiej podróży – w końcu obca, nieopatrzona twarz. Gdy wreszcie pojawia się statek wycieczkowy, cała trójka pakuje się na pokład – i wtedy fabuła zaczyna nabierać rozpędu. Otóż okazuje się, że Frank (przy okazji poznajemy imię nieznajomego) jest zaprzyjaźniony z miejscowymi, z którymi łączyły go wcześniej jakieś podejrzane interesy. Przyjaciołom powinno w tym momencie zapalić się w głowie czerwone światełko, ale nie ma na to szans, ponieważ Malloy, zobaczywszy piękną Priscillę, przeżywa estetyczny wstrząs. Od tej pory przestaje myśleć racjonalnie, choć złośliwcy mogliby stwierdzić, że zawsze miał z tym spore problemy. Główny problem polega na tym, że Kurdy należy do ludzi, którzy absolutnie nie powinni się zakochiwać. Jego nieobliczalny charakter w połączeniu ze ślepą miłością nie wróży bowiem nic dobrego. Nikomu! Ani Jeremiahowi, ani obiektowi westchnień Malloya, a już najmniej samemu Kurdy’emu. Tym bardziej że Priscilla jest kochanką Roda – gościa, którego bez obaw o przesadę można określić mianem lokalnego mafiosa. Zaczynacie sobie dopowiadać resztę? W każdym razie przyjaciele po raz kolejny pakują się w potworne tarapaty. Niby to dla nich nic nowego, lecz tym razem rzeczywiście trafiają do miejsca, z którego ucieczka wydaje się niezwykle trudna. Zwłaszcza gdy jeden z bohaterów wolałby się wcale nie ruszać. A przynajmniej nie bez dodatkowego pasażera. Szalone i niebezpieczne przygody Jeremiaha i Kurdy’ego to jednak tradycyjnie tylko pretekst do tego, by przedstawić kolejny wycinek świata po wielkiej nuklearnej katastrofie. Także w „Czerwonej linii” Huppen maluje obraz mikrospołeczeństwa podzielonego na dwie rywalizujące ze sobą grupy: tak zwanych Lordów i Trashów (nazwa tych ostatnich bierze się stąd, że zarabiają na życie, sortując odpadki na gigantycznym wysypisku śmieci), którzy podzielili między siebie wpływy w mieście. Ale dokonany przez nich podział nie oznacza wcale pokojowej koegzystencji – nieustannie walczą o kolejne sektory, urządzając co jakiś czas bezlitosne walki zapaśnicze. Może to i lepiej, bo przynajmniej nie prowadzą otwartej wojny. Tyle że takie podejście gloryfikuje przemoc z obu stron – czytelnik nie ma więc w zasadzie komu współczuć ani z kim się identyfikować. Hermann opowiedział tę historię w charakterystyczny dla siebie sposób, pozostawiając kilka narracyjnych niedopowiedzeń, które czytający sam powinien sobie wypełnić. I nie jest to żadna scenariuszowa niedoróbka, a jedynie gra intelektualna autora z odbiorcą jego dzieła. Tym samym, jeśli tylko wgłębimy się w fabułę, docenimy kreację najbardziej tajemniczej postaci w „Czerwonej linii” – niejakiego Happy Mike’a. Przewija się on przez cały komiks, będąc w pewnym sensie motorem napędowym wszystkiego, co spotyka Kurdy’ego, Jeremiaha i Priscillę. Choć tak naprawdę ten niepozorny nieudacznik bierze udział w dużo bardziej skomplikowanej grze. Co jest kolejnym przejawem literackiego kunsztu Belga. O stronie graficznej albumu nie da się napisać nic ponad to, co zostało powiedziane już przy okazji recenzowania poprzednich tomów serii. Brzydota rysunków Huppena jest nieustannie urzekająca!
Tytuł: Jeremiah #16: Czerwona linia Data wydania: kwiecień 2018 ISBN: 9788394732479 Format: 44s. 215x290 mm Cena: 39,00 Gatunek: sensacja, SF Ekstrakt: 70% |