Large Unit to najambitniejszy, orkiestrowy projekt, jaki sygnuje swoim nazwiskiem perkusista Paal Nilssen-Love. Wydawałoby się, że nic ambitniejszego Norweg wymyśleć już nie będzie w stanie. Tymczasem w ubiegłym roku postanowił powiększyć skład swego freejazzowego big bandu, przekształcając go tym samym w… Extra Large Unit. Nowe wcielenie formacji zadebiutowało właśnie albumem „More Fun, Please”.  |  | ‹More Fun, Please›
|
Paal Nilssen-Love to prawdziwy „człowiek Renesansu” – artysta, który doskonale odnajduje się w każdym (free)jazzowym składzie, do jakiego dołącza. Nic więc dziwnego, że jest muzykiem rozchwytywanym w środowisku. Na dodatek nagminnie sam tworzy wciąż nowe projekty, spośród których najambitniejszym – jeszcze do niedawna – jawił się big band o nazwie Large Unit. Powstał on w 2013 roku i od tamtego momentu regularnie wypuszcza na rynek kolejne płyty – zarówno pełnowymiarowe (3CD „Erta Ale”, 2014; 2CD „2015”, 2015; „ Ana”, 2016; składankowe „Selected Tracks 2013-2017”, 2017; „ Fluku”, 2017;), jak i EP-ki („ First Blow”, 2014; „ Rio Fun”, 2015). Ale z czasem nawet z jego składem Paal zaczął eksperymentować, okazjonalnie zapraszając do współpracy twórców spoza Skandynawii. Było to jednak najwyżej dwóch, trzech dodatkowych muzyków, więc pewnie nikt się nie spodziewał, że któregoś dnia Norweg wyjdzie na scenę z orkiestrą liczącą w sumie… dwadzieścia osiem osób! A tak właśnie stało 20 maja ubiegłego roku podczas występu w sali koncertowej restauracji Sentralen w Oslo. Paal uznał jednocześnie, że dokooptowanie tylu nowych artystów – co wiązało się nie tylko z poszerzeniem instrumentarium o fortepiany, akordeony i sekcję smyczkową, ale również z rozbudowaniem i tak okazałej sekcji dętej – stworzyło zupełnie nową jakość. Stąd pomysł na drobną modyfikację nazwy formacji i dodanie przed dotychczasową jednego, lecz za to niezwykle istotnego słówka – Extra. Tak narodziło się… Extra Large Unit! Nie wiemy, jak długi był majowy koncert big bandu, ale na debiutancki album trafiła tylko jedna, za to trwająca ponad pół godziny kompozycja Paala – „More Fun, Please”. Tytuł ten nie powinien szczególnie dziwić, ponieważ utworów odwołujących się do „szczęścia”, „radości” i tym podobnych uczuć na wcześniejszych płytach skandynawskiej orkiestry nie brakuje. Jak widać, Nilssen-Love lubi ze wszech miar dzielić się ze swoimi wielbicielami wypełniającymi go pozytywnymi emocjami. Gdy jednak przyjrzymy się „More Fun, Please” bliżej, okaże się, że wcale nie jest on tak mocno przesiąknięty wesołością, jak mogłoby się wydawać. Przede wszystkim warto podkreślić, że Paal zadbał o to, aby kompozycja wykraczała znacznie poza ramy gatunkowe. Owszem, można wobec niej użyć określenia „jazz”, ale warto zaznaczyć, że równie trafne będą słowa: „awangarda” i „muzyka konkretna” (tak, ta spod znaku Karlheinza Stockhausena czy Johna Cage’a). Zaczyna się z wyciszenia od chaotycznych pojedynczych dźwięków instrumentów dętych, w tle których słyszalne są skrzypce (wprowadzające element ludowości). W drugiej turze włączają się flet i elektronika, ale jedynie jako forma introdukcji do grających unisono dęciaków, które tną przestrzeń ostro i bezlitośnie jak chirurgiczny skalpel.  | |
Po nich do akcji wkraczają pianiści, a następnie dwa zestawy perkusyjne. Praktycznie każdy instrument ma w tej orkiestrze swojego „bliźniaka”, co w efekcie nieprawdopodobnie zagęszcza fakturę, przy okazji podbijając także dynamikę utworu. Przez większość czasu to sekcja dęta nadaje kompozycji ton – kolejni jej członkowie (w sumie dziesięciu) „organizują” słuchaczom wycieczki w różne epoki historyczne, podrzucając motywy dixielandowe, postbopowe, jak również freejazzowe. Pieczę nad nimi wszystkimi, trzymając całość w ryzach rytmicznych, sprawują zaprawieni w bojach kontrabasiści (Jon Rune Strøm, Christian Meaas Svendsen) i perkusiści (Andreas Wildhagen, Nilssen-Love).  | |
Oni również podkręcają tempo, dając z jednej strony sygnał do frontalnego ataku, z drugiej – gdy stopniowo cichną – do uspokojenia. Mniej więcej w połowie utworu całkowicie zmienia się jego charakter – z tła na plan pierwszy powoli wyłaniają się, dotychczas karnie milczące, smyczki i akordeony, z czasem wspierane najniżej strojonymi dęciakami (tuby, puzony, waltornia). Im bliżej końca, tym bardziej robi się awangardowo i „konkretnie”. Publika jednak, sądząc po reakcji, była z tego eksperymentu Paala zadowolona. Co oznaczać może tylko jedno – może jeszcze w tym roku, a może dopiero w przyszłym, ale dyskografia Extra Large Unit na pewno poszerzy się. Daj Boże, by o pełnowymiarowy album! Skład: Klaus Ellerhusen Holm – saksofon altowy, klarnet basowy Mats Äleklint – puzon Per Åke Holmlander – tuba Tommi Kéranen – efekty elektroniczne Jon Rune Strøm – kontrabas Christian Meaas Svendsen – kontrabas Andreas Wildhagen – perkusja Paal Nilssen-Love – perkusja Oraz: Julie Helgeland Davidsen – flet, flet piccolo Reindert Spanhove – saksofon tenorowy Markus Dvergastein – gitara elektryczna Torunn Hofstad – skrzypce Maria Quevedo Meloni – wiolonczela Rebekka Eikefet – wiolonczela Torstein Johansen – kontrabas Håkon Bjørgo – kontrabas Tatia Chikovani – fortepian Joao Grilo – fortepian Shayila Mahestuti – fortepian Ásta Sofia Thorrgeirsdóttir – akordeon Mykola Sheremeta – akordeon Kalle Moberg – akordeon Richard Köster – trąbka Edo Hayek – róg Eirik Sanner – eufonium Mats Hägerlind – puzon Magnus Breivik Løvseth – tuba Torgrim Halse – instrumenty perkusyjne
Tytuł: More Fun, Please Data wydania: 13 kwietnia 2018 Nośnik: CD Czas trwania: 33:28 Gatunek: jazz, klasyczna W składzie Utwory CD1 1) More Fun, Please: 33:28 Ekstrakt: 70% |