Po lekturze wielu powieści Petera F. Hamiltona pierwszy kontakt z „Przestrzenią objawienia” Alastaira Reynoldsa był dla mnie pewnego rodzaju szokiem.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie dlatego, że spodziewałem się czegoś zupełnie innego, ale dlatego, że po prostu proza Reynoldsa jest zupełnie inna od Hamiltonowskiej. I właśnie owa inność sprawia, że ciężko mi, jak uczynił to niegdyś Jacek Dukaj, starać się zestawiać utwory obu autorów ze sobą. Choć łączy je gatunek space opery, to jednak różnice są ogromne. Pierwsze, co zwraca uwagę u Reynoldsa, to fakt, że mimo niezbyt oddalonej przyszłości ludzkość ma swój wiek świetności już dawno za sobą. Olbrzymie statki kosmiczne łączące zasiedlone planety to szczyt technologii, który jednak bardzo niewielu jeszcze rozumie, a jeszcze mniej – jest w stanie je naprawiać. Na pokładzie jednego z takich kolosów rozgrywa się część akcji, a poczucie zagubienia i izolacji wzmaga tylko tajemnicza choroba tocząca kapitana oraz nie mniej tajemniczy byt gnieżdżący się gdzieś w trzewiach przemierzającego międzygwiezdną pustkę okrętu. Ten sam klimat odnajdujemy na powierzchni dwóch planet, na których toczy się akcja. Na jednej z nich jesteśmy skonfrontowani z trudną do wyjaśnienia zagadką upadku obcej cywilizacji. Na drugiej możemy obserwować, co stało się z niegdyś wspaniałym Chasm City (które zresztą jest miejscem akcji całego drugiego tomu serii). Dość nietypowych mamy tu również bohaterów – są to bez wyjątku ludzie, którymi rządzą ich pasje, co z kolei pcha ich do działań, które można by określić mianem irracjonalnych. Co ciekawe, wbrew fantastycznonaukowej konwencji, idealnie wpasowują się oni w świat przedstawiony – znacząco odmienny nie tylko od naszego, ale też od wielu innych (w tym Hamiltonowskich), bardziej swojskich wizji przyszłości.
Tytuł: Przestrzeń objawienia Tytuł oryginalny: Revelation Space Data wydania: 2002 ISBN: 83-89004-08-8 Format: 600s. Cena: 35,– Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 80% |