Inwazja w wersji budżetowej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To dość dziwny film. Z jednej strony jest oparty na oklepanym pomyśle. Ot, tysięczna inwazja obcych, którzy odparowują opornych i porywają tych, którzy bronić się nie potrafią bądź nie są w stanie. Coś jak „Wojna światów”, tylko na niskim budżecie i z dość absurdalnymi bojowymi robotami, które wyglądem i sposobem poruszania się przywodzą na myśl ożywiony kurzy szkielet z – za przeproszeniem – ogniem w lędźwiach. Z związku z tym czasami jest dość śmieszno, mimo że powinno niby być straszno, a już z pewnością biednie, bo cała ta kreacja robotów ogólnie podśmiarduje fuszerką. A i scenariusz chwilami kuleje (np. im mniej ludzi do niesienia pokaźnego ciężaru, tym szybciej i lżej idzie transport). Z drugiej jednak strony – film dysponuje kilkoma niebagatelnymi plusami. Przede wszystkim jego założenia fabularne są nietypowe jak na tego rodzaju kino. Akcja rozgrywa się w Afryce, będącej bodaj ostatnim kontynentem, gdzie trwa jeszcze jakiś opór. Nie ma tu klasycznych hollywoodzkich standardów, wiec los postaci pierwszo i drugoplanowych wcale nie jest tak oczywisty, jak mogłoby się to początkowo zdawać. Ba! Kilka scen potrafi wywołać wręcz zdumienie obrotem sprawy. Na to zaś nakłada się wyczuwalna dawka brutalności oraz finał, który doprawdy trudno określić mianem happy endu. Jeśli więc przymknąć oko na minusy wynikające z budżetowych niedostatków, „Revolt” może okazać się całkiem znośną rozrywką, szczególnie że obsadzony w głównej roli Lee Pace, pamiętny król Thranduil z „Hobbita”, całkiem dobrze sobie radzi z dźwiganiem lwiej części fabuły. W czym zresztą dzielnie sekunduje mu zgrabna i wysportowana dziewczyna Bonda, Bérénice Marlohe.
Tytuł: Revolt Rok produkcji: 2017 Czas trwania: 87 min Gatunek: akcja, SF, wojenny Ekstrakt: 50% |