Dzisiejszy tekst w zasadzie powinien pojawić się bliżej dnia ojca, ale ponieważ wtedy wszyscy będą zajęci piłką nożną, wyprzedzimy nieco czas. A to za sprawą coveru przeboju zespołu The Killers „All These Things That I’ve Done”.  | |
The Killers to jeden z tych zespołów, które zakończyły krótki żywot ruchu nazywanego Nową Rockową Rewolucją. Jej cechą był powrót do gitarowego, przesterowanego grania i pierwotnej energii, stojącej u podwalin rock’n’rolla. Wszystko zakończyło się w 2004 roku za sprawą utworu „Take Me Out” Franz Ferdinand, który zerwał z niezależnym buntem i wprowadził gitary do dyskotek. W podobnym tonie utrzymany był debiutancki album The Killer „Hot Fuss” (również z 2004 roku), wypełniony ultraprzebojowymi hitami. Na pierwszy ogień poszły single „Mr. Brightside” i „Somebody Told Me” (dotarł swego czasu na szczyt Listy Przebojów Trójki). Wkrótce dołączył do nich „All These Things That I’ve Done”, który za sprawą gospelowej wstawki pod koniec na długo zostawał w głowie. Była to więc forpoczta nowego, obiecującego zespołu, który (przynajmniej w mojej ocenie) nigdy nie wykazał się później ani inwencją w komponowaniu równie chwytliwych melodii, ani nie wykrzesał z siebie takiej ilości energii. Na brak energii nie można za to narzekać oglądając nagrany w domowych warunkach klip towarzyszący coverowi „All These Things That I’ve Done”, teksańczyka Chrisa Hudginsa. Jak sam o sobie pisze z zawodu jest muzykiem, producentem, nauczycielem, ojcem, przyjacielem, mężem i wdzięcznym za życie. I to wszystko czuć w jego nagraniu, które koniecznie trzeba poznać wraz z towarzyszącym mu klipem. Widzimy na nim Chrisa, który bawi się instrumentami ze swoimi dziećmi (Paytonem, Gracie i Asherem). W połączeniu z żywiołowo wykonaną wersją przeboju The Killers mamy zastrzyk pozytywnej energii w pięciominutowej pigułce. Rozbraja zwłaszcza najmłodsza latorośl Hudginsa, które nie za bardzo rozumie, co się dzieje dokoła, ale dziarsko naśladuje rodzeństwo. Chris przy tym jest bardzo sprawnym muzykiem, obdarzonym niezłym głosem. Przede wszystkim przemawia jednak przez niego pasja i radość z dzielenia się nią z najbliższymi. Życzyłbym, aby wszyscy tatusiowie potrafili czerpać tyle radości z przebywania ze swoimi pociechami. Jeśli o mnie chodzi, to jest to najlepsza reklama macierzyństwa (a w zasadzie tacierzyństwa), jaką widziałem. Zgadzam się z jednym z komentujących, który zdziwił się, czemu ten klip ma tak mało odsłon. Trochę to jednak smutne, że nie ma jeszcze 60 tysięcy kliknięć, a siostry Godlewskie lekką ręką nabijają ponad milion. |