Czy może raczej prawie muchy, i nie do końca na uwięzi.  | |
Dzisiaj drugi kadr z puszczonych w zeszłym roku do dystrybucji rosyjskich „Zaszczitników”, w Polsce ochrzczonych tytułem „Guardians: Misja superbohaterów”. Przedstawia transport odłamanej już wieży telewizyjnej Ostankino, osadzonej na szeregu gąsienicowych i kołowych transporterów, podtrzymywanej dodatkowo przez stado śmigłowców. Scena jest dość absurdalna i zarazem komiczna. Już nawet nie dlatego, że budynek tej wagi i konstrukcji trudno by było gładko położyć na transporterach tak, żeby się nie rozpadł w międzyczasie, i żeby transportery – w postaci dwóch kratownic osadzonych na ruchomych podwoziach – były w stanie nadal się poruszać, nie zapadając się przy okazji w jezdni, nieprzystosowanej przecież do dźwigania tak gigantycznych ciężarów. Śmiech wzbudza raczej sposób, w jaki pokazano śmigłowce – niczym próbujące wyrwać się na wolność muchy, przyczepione nitkami do ciężkiego przedmiotu. Bo w istocie one niczego nie unoszą, a po prostu bujają się podczepione linami do wieży. I to podczepione za… koła. Niestety, tak to już jest, gdy twórca ma może i niezły pomysł, ale spece od efektów nie widzą sensu w większym przykładaniu się do swojej roboty. Co w przypadku tego akurat filmu jest o tyle dziwne, że przecież było wiadomo, że fabuła stoi efektami specjalnymi. Wiadomo też, że Rosjanie lubią się chwalić umiejętnościami swoich programistów i na ogół nie wydają na świat chałtur charakterystycznych dla – na przykład – produkcji robionych w Bułgarii. Ale – jak widać – są od tej reguły wyjątki… |