Komiksy Tadeusza Baranowskiego są moimi ulubionymi jeśli chodzi o surrealistyczny humor (scena z wejściem do narysowanego na tęczy domku w „Antresolce Profesorka Nerwosolka” po prostu mnie oszołomiła) oraz zabawę materią komiksu („Nie wchodź mi z napisem na kapelusz, mów w przeciwną stronę!”). Kadr z tortem wywarł jednak na mnie dość szczególny wpływ.  | |
W wyprawie do źródła wody sodowej Kudłaczek i Bąbelek napotkali wiele dziwnych stworzeń i osób. Już pod koniec trasy zanocowali w zamku, gdzie rezydują dwa dziwnie do nich z wyglądu podobne upiory (być może prototyp Szlurpa i Burpa, których autor rysował jakieś dwadzieścia lat później). Jednak to nie noc spędzona w ich towarzystwie była przyczyną dziwacznego snu Bąbelka, a raczej przejedzenie tortem. Którego pochodzenie nie zostało wyjaśnione, któż zatem wie, jakie środki halucynogenne mógł zawierać… W każdym razie traperowi przyśnił się gigantyczny tort oraz różne wcielenia jego własnej osoby, w sytuacjach w większości związanych z poprzednio przeżytymi przygodami (Don Chichot, potwór z jeziora Loch Ness czy hodowanie kwiatka na pustyni). Absurdalność obrazka sprawiła, że zapamiętałam go na długo. W jakiś czas później weszłam w fazę rysowania dziwnych konstrukcji, na których postaci (przypominające w ogólnych zarysach moje koleżanki i kolegów z klasy) wyczyniały najróżniejsze akrobacje, czytały, spały albo jadły. Ponieważ w wieku ośmiu lat znajomość prawideł perspektywy miałam dokładnie żadną, konstrukcje wyglądały jak przekrój pionowy. Niezależnie od tego, zabawę przy ich projektowaniu miałam przednią. |