powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXXVIII)
lipiec-sierpień 2018

Zagraj to jeszcze raz Sam: Zamienię szyszynkę na szyszkę
Dziś będzie o piosence, którą każdy rozpoznaje, a do tego wszyscy znają jej tekst. Choć, jeśli wspomnę, że chodzi cover „Smells Like Teen Spirit” Nirvany, będzie to tylko połowa prawdy.
Rok 1991 był cudowny dla muzyki rockowej. Powstało wtedy multum klasycznych albumów, jak „Czarny album” Metalliki, „Use Your Illusion” Guns N’Roses, „Innuendo” Queen, „Out of Time” R.E.M., „Blood Sugar Sex Magik” Red Hot Chili Peppers, „Achtung Baby” U2, „Dangerous” Michaela Jacksona – to za granicą, bo u nas „Mój dom” IRY, „Detox” Dżemu, czy „Legenda” Armii… Jednak tym najważniejszym okazał się chyba „Nevermind” Nirvany (choć fani Pearl Jam zapewne wskazaliby na „Ten”). Krążek, który wprowadził grunge pod strzechy, zrobił z Kurta Cobaina światową ikonę i dał nam zestaw nieśmiertelnych przebojów z pomnikowym „Smells Like Teen Spirit” na czele. O tym utworze i płycie napisano już wiele, więc przejdźmy od razu do wspomnianego coveru.
Odpowiada za niego Robert Kasprzycki, który z grungem kojarzy się jak growling z Filharmonią Narodową. Czyli wcale. Tymczasem kawałek Nirvany ma w swoim repertuarze niemal od zawsze, choć nie trafił na żadną z nagranych przez niego płyt. Nosi tytuł „Unplagiat” (co zapewne stanowi nawiązanie do słynnego koncertu Nirvany dla MTV Unplugged) i pokazuje, że poezją śpiewaną można się także bawić.
Oczywiście nie jest to zwykłe wykonanie „Smells Like Teen Spirit”. Twórca „Nieba do wynajęcia” wykorzystuje w nim jedynie muzykę (swoją drogą nieco podkradzioną przez Kurta formacji Boston, do czego sam się przyznawał), by w charakterystyczny sposób zaśpiewać… pierwsze wersy „Inwokacji” z „Pana Tadeusza”. O dziwo doskonale pasują do rytmu i tylko w refrenie trzeba było trochę zamieszać, bo Adam Mickiewicz nie wziął pod uwagę tego, że jego dzieło będzie kiedyś wykonywane na modłę grunge’ową. Dla podtrzymania absurdalnego dowcipu w drugiej zwrotce pojawia się fragment „Wojskiego gry na rogu”, zaśpiewany z niby-angielskim akcentem. Najczęściej na koncertach fragment ten posiada specjalną dedykację, a to dla fanów specyficznej artykulacji Agnieszki Chylińskiej, a to dla młodzieży, której wiatr wiejący z okolic Seattle zamienił szyszynkę na szyszkę.
W sieci jest sporo nagrań „Unplagiatu” – w tym z towarzyszeniem gitary elektrycznej. Mi jednak najbardziej odpowiada wersja akustyczna, co całości dodaje dodatkowego smaczku.
powrót; do indeksunastwpna strona

155
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.