powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXXVIII)
lipiec-sierpień 2018

Druga szansa na pierwsze wrażenie
Ed McDonald ‹Czarnoskrzydły›
Powieść „Czarnoskrzydły” Eda McDonalda jest pierwszym tomem cyklu „Znak Kruka” należącego do popularnego ostatnio nurtu dark fantasy. Książka nosi wyraźne znamiona tego, że jest debiutem angielskiego autora – z jednej strony bardzo przeciętny styl, niezrównoważona prędkość akcji i niedopracowani bohaterowie, a z drugiej odważna próba wyjścia poza schematy w kreacji świata.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
‹Czarnoskrzydły›
‹Czarnoskrzydły›
Fabularnie większość „Czarnoskrzydłego” raczej nie zaskakuje. Oto zmęczony życiem i zapijaczony kapitan bandy zabijaków, otrzymuje zlecenie odnalezienia i ochrony nadobnej pani, która posiada informacje istotne dla ochrony świata. Dalej jest intryga sięgająca najwyższego szczebla władzy, kilka zwrotów akcji, romans i działania wojenne (nie zdradzając szczegółów). W tle wszystkiego oczywiście Wielkie Zło i zbliżająca się Wielka Wojna. Pod tym kątem powieść jest całkowicie szablonowa, jednak nie zawiedzie tego kto oczekuje fabularnego schematu i zwyczajnie jest entuzjastą gatunku. W „Czarnoskrzydłym” nie brakuje nieścisłości, a całość sprawia wrażenie bardzo mocno skróconej przez edytorów. W niektórych, nieraz ważnych momentach, akcja tak dramatycznie przyspiesza, że odnosiłem wrażenie czytania kronikarskiego skrótu, a w innych miałem ochotę przekartkować miałkie rozważania bohaterów rozciągające się na wiele stron. W stylu McDonalda można wyraźnie odczuć, że „Czarnoskrzydły” to jego debiut. Żeby dobrać do pierwszoosobowej narracji w dark fantasy wiarygodną frazę, która nie będzie przesadnie wulgarna i prostacka, a za razem nie popadnie w pompatyczne tony, trzeba nie lada wyczucia. Anglikowi niestety zdarza się popełnić oba te błędy i w efekcie można przeczytać takie fragmenty: „Nienawidziłem odgłosu uderzania pięścią w drzwi. Podejrzewam, że pewnego dnia sama Śmierć obudzi mnie w ten sposób żeby dodać mi cierpień przed zgonem. Taka już z niej suka”. Wplecenie w powieść wątku romantycznego wznosi to wyzwanie dla pisarza na jeszcze wyższy poziom i niestety na tym polu autor poległ chyba najbardziej. Najlepiej chyba dowiedzie tego jeden z fragmentów: „To żałosne, ale miałem nadzieję, że znów przyjdzie. Byłem idiotą. Nawet jej nie lubiłem. Spotkania z nią były jak wyciskanie pryszcza. Dawały satysfakcję, pomimo świadomości, że przez kilka następnych dni będzie się głupio wyglądało”.
Dość jednak narzekań – każdy kto sięga po prozę debiutanta najpewniej spodziewa się podobnych wad, a czytelnik fantastyki nierzadko wręcz oczekuje fabularnych klisz. W wypadku McDonalda stworzenie pierwszej książki wiązało się jednak także z próbą przełamania pewnych schematów. Najlepiej w „Czarnoskrzydłym” czytało się fragmenty opisujące wypaczoną magicznie linię ziemi niczyjej położonej między frakcjami konfliktu. W jej opisach najmocniej widać inspirację autora new weird i aż żal, że brak w powieści dokładnego i przesyconego takimi szczegółami opisu świata. Oto kilka przykładów: mocodawca głównego bohatera porozumiewa się z nim tworząc z tkanki jego przedramienia ptaka, który wyszarpuje się zza skóry i przekazuje informację. Głównym lekarzem – magiem stolicy jest szalbierz o skórze sklejonej z dziesięciu barw aby nikt nie był w stanie rozpoznać jego pochodzenia. Wspomniane ziemie niczyje, czyli Nieszczęście zamieszkują między innymi zacofane istoty potrafiące wypowiadać jedynie trzy losowe sentencje, a nocami podkradające się do obozów i przy pomocy znieczulającej śliny amputujące kończyny. Podobne smaczki budują wyraźnie klimat powieści i były jej najmocniejszymi punktami.
Bohaterowie „Czarnoskrzydłego” wywołali we mnie ambiwalentne odczucia, bowiem autorowi w pewnym sensie udało się stworzyć nie do końca jednoznaczną bandę oprychów, wzbudzającą pewną sympatię czytelnika. O ile jednak główny bohater miał swoje motywacje i złożoną przeszłość, która dawkowana w odpowiedni sposób podsycała zainteresowanie, o tyle w każdym momencie wątku romantycznego zachowywał się absurdalnie i w sposób totalnie oderwany od reszty kreacji. Bohaterowie drugoplanowi stanowią dla autora znakomite pole do popisu w kolejnych tomach powieści, bo choć w „Czarnoskrzydłym” wypadają dość płasko to każdy z nich nosi w sobie ogromny potencjał po nowym otwarciu w zakończeniu.
Czy sięgnę zatem po drugi tom cyklu „Znak Kruka”? Znany powszechnie cytat z Sagi Wiedźmińskiej głosi, że: „Nigdy nie ma drugiej szansy, by zrobić pierwsze wrażenie”, jednak w wypadku prozy McDonalda jest zgoła inaczej. Pomimo opisanych wyżej przypadłości styl autora w miarę zbliżania do zakończenia stawał się przystępniejszy, a powieść czytało się coraz przyjemniej. Największym zaskoczeniem okazał się finał, który przyniósł rozwiązanie nieoczekiwane i znacznie przewyższające poziom fabularny reszty powieści. Zakończenie przyniosło także nowe otwarcie i pole do znacznie większego popisu w kolejnym tomie. Tym samym to drugie wrażenie w zetknięciu z cyklem okaże się ważniejsze niż pierwsze, bowiem pokaże jak autor poradzi sobie z możliwościami, które stworzył otwierając cykl, jak skorzysta z wypracowanych doświadczeń i czy poprawi potknięcia.



Tytuł: Czarnoskrzydły
Tytuł oryginalny: Blackwings
Data wydania: 20 czerwca 2018
Przekład: Robert Waliś
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-917-7
Format: 384s. oprawa twarda
Cena: 35,–
Gatunek: fantastyka
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

42
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.