Henry Kuttner urodził się (w 1915 roku) i zmarł przedwcześnie (1958) w Los Angeles, lecz warto nadmienić, że jego dziadkowie po mieczu pochodzili z Leszna (po kądzieli zaś – z Wielkiej Brytanii).  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ożenił się z C. L. Moore, również pisarką, którą poznał w ramach „Lovecraft Circle”, kręgu pisarzy i fanów Mitologii Cthulhu – i wspólnie z nią pisał i publikował opowiadania oraz powieści (a także scenariusze komiksów z serii „Green Lantern”) pod wieloma pseudonimami: Edward J. Bellin, Paul Edmonds, Noel Gardner, Will Garth, James Hall, Keith Hammond, Hudson Hastings, Peter Horn, Kelvin Kent, Robert O. Kenyon, C. H. Liddell, Hugh Maepenn, Scott Morgan, Lawrence O’Donnell, Lewis Padgett, Woodrow Wilson Smith. Jak wspominał Lyon Sprague de Camp, współpracowali tak ściśle – gdy jedno z nich przerywało pisanie na maszynie w połowie strony, drugie bez problemu kontynuowało – że po zakończeniu utworu sami do końca nie byli pewni, które z nich napisało który fragment. 1)Właśnie pod pseudonimem Lewis Padgett ukazały się jedne z najsłynniejszych opowiadań Kuttnera (jego żona przyznała, że właśnie te napisał on sam) – o genialnym wynalazcy Gallowayu Gallegherze, który w stanie upojenia alkoholowego jest w stanie skonstruować… no, praktycznie wszystko – tyle że po wytrzeźwieniu zwykle nie ma on pojęcia, co i właściwie po co to zrobił. Nieodłącznym towarzyszem Galleghera jest jego robot Joe, o przezroczystej obudowie, wirujących wewnątrz bebechach i narcystycznym usposobieniu. W opowiadaniu „Gallegher Bis” robot wydaje się wiedzieć o wiele więcej od wynalazcy na temat stojącej w kącie maszyny i ziejącej na podwórku dziury, ale nie ma najmniejszej ochoty pomagać. Z tego też tekstu pochodzi moje ulubione połączenie fantastyki, algebry i humoru: „Spójrzmy na to jak na równanie. Nazwijmy klientów a, b i c. Nazwijmy cel maszyny – oczywiście nie samą maszynę – x. Wtedy a (lub) b (lub) c = x. […] No Grubasek był odrobinę mnej tajemniczy. […] Jeśli J.W. to b, w takim razie Grubasek będzie c plus tkanka tłuszczowa. Nazwijmy tkankę tłuszczową t, co wtedy mamy? Pragnienie.” Z kolei w tytułowej historyjce „Świat należy do mnie” („The World Is Mine”) miejsce Joego zajmuje Dziadek. Jego podświadomość nie jest co prawda genialna, ale za to świadomość potrafi wygrać zawody z wnukiem w ilości spożytego alkoholu. Skutkiem kolejnej maszyny zaś są lible, trójka uroczych królikowatych stworków przybyłych z przyszłości, z Marsa, których jedynym pragnieniem (poza filiżanką mleka) jest podbój Ziemi. Problemem z kolei nie są tracący cierpliwość (i pieniądze) klienci, lecz martwe ciała pojawiające się na podwórku wynalazcy…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dwa opowiadania o Gallegherze wypełniają cały piąty Zeszyt. Pozostałe teksty z tego cyklu wydał w Polsce rok później Czytelnik w zbiorze „ Stos kłopotów”. W szóstym Zeszycie, zapewne dla urozmaicenia lektury, redaktor zdecydowała się więc zawrzeć teksty spoza nie tylko tego, ale w ogóle spoza wszelkich innych autorskich serii. „Gdy się przebierze miarka” ma u podstaw założenie podobne do jednego z najsłynniejszych, w dodatku zekranizowanego opowiadania Kuttnera – „Tubylerczykom spełły fajle”. Oto małe dziecko dostaje do rączek przedmioty edukacyjne z odległej przyszłości. O ile jednak w „Tubylerczykach” rodzeństwo (siedmiolatek i dwulatka) musiało same sobie radzić z niezrozumiałymi zabawkami, o tyle do niemowlęcia Aleksandra przynoszą je sami wysłannicy – potomkowie „praktycznie nieśmiertelnego” homo superior. Co ciekawe, opowiadanie (zajmujące niewiele ponad połowę zeszytu) w ogóle się nie zestarzało, co więcej, można w nim dostrzec także pewne analogie do obserwowanego współcześnie „bezstresowego wychowywania”. „Polisa ubezpieczeniowa na dożywocie” to lekka, sensacyjna historyjka, podczas lektury której – skoro wiemy, że przynależy do science fiction – można się domyślić, o co z grubsza chodzi, choć wyjaśnienia szczegółów podane są oczywiście na samym końcu. Zakończenie zaś można odczytać zarówno pesymistycznie, jak i optymistycznie, zależnie od bieżącego nastroju czytelnika. Dla odmiany tytułowe „De profundis” to już o wiele cięższa sprawa. Pierwszoosobowa narracja osoby chorej umysłowo (co ma niebagatelny wpływ na język opowieści), która weszła w kontakt z Obcymi, tu nazywanymi Gośćmi. Albo i nie weszła, bo przecież „mówili, że jeśli chcę, mogę powiedzieć lekarzom; lekarze będą słuchali życzliwie i zadawali pytania, i w nic nie uwierzą. Halucynacje słuchowe i wzrokowe.” Wybór takiej osoby do Kontaktu nie jest przypadkowy, o czym świadczą pierwsze „usłyszane” słowa Gości: „Nadaje się. Inteligencja ponadprzeciętna. Psychoza pożądana.” Chodzi więc nie tyle o Kontakt, ale o możliwość obserwacji naszej czasoprzestrzeni, bez ryzyka ujawnienia się. Piekielnie sprytny koncept, który również się nie zestarzał. Twórczość i osobowość Kuttnera zainspirowały wielu innych twórców SF. Do inspirowania się nim przyznała się Marion Zimmer Bradley, która zadedykowała mu powieść „The Bloody Sun”. Roger Zelazny mówił, że tworząc serię o Amberze, inspirował się jego powieścią „The Dark World”. Richard Matheson zadedykował Kuttnerowi powieść „Jestem legendą”, dziękując za pomoc i wsparcie. Ray Bradbury przyznał, że Kuttner praktycznie napisał ostatnie 300 słów jego pierwszej powieści grozy „The Candle”. Biorąc pod uwagę, że z zawartych w dwóch Zeszytach pięciu opowiadań po kilkudziesięciu latach od pierwszej publikacji tylko jedno wypada słabiej, niewątpliwie teksty sygnowane mianem Henrego Kuttnera warte są ponownej lektury.
Tytuł: Świat należy do mnie Tytuł oryginalny: The World Is Mine Data wydania: 1985 ISBN: 83-207-0748-X Format: 78s. 145×205mm Gatunek: fantastyka
Tytuł: De profundis Tytuł oryginalny: De profundis Data wydania: 1985 ISBN: 83-207-0749-8 Format: 56s. 145×205mm Gatunek: fantastyka |