Każdemu trafiają się słabsze momenty. Po serii rewelacyjnych pozycji, jakie mogliśmy śledzić w ramach Kolekcji Conan Barbarzyńca, dziewiąty tom „Krew bogów” łapie lekką zadyszkę.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Podziwiam tempo, jakie sobie narzucili scenarzysta Roy Thomas i rysownik John Buscema. Ten pierwszy napisał skrypty do wszystkich historii, jakie do tej pory czytaliśmy, natomiast ten drugi zilustrował ich lwią część. Nawet jeśli pomagali mu inni, to i tak jest to imponujący wynik. W omawianym tomie jego prace śledzimy w dwóch historiach. Za pierwszym razem towarzyszy mu Tony Dezuniga, a za drugim Alfredo Alcala. Zaczynamy od kontynuacji adaptacji opowiadania Roberta E. Howarda „Za Czarną Rzeką”. Tu jeszcze bardziej, niż w poprzedniej odsłonie widzimy, że autor inspirował się legendami o dzikim zachodzie. Piktowie, z którymi musi zmierzyć się Conan jako żywo przypominają stereotypowy wizerunek Indian, zakorzeniony w popkulturze przez westerny, natomiast granice Akwilonii zamieszkują ludzie, których spokojnie można wziąć za pionierskich osadników i traperów, zmuszonych do walki z nieprzyjazną przyrodą i dzikimi plemionami. Choć większy udział w historii otrzymał tu młody towarzysz Conana Balthus, to jednak i tak wszystko sprowadza się do przemierzania lasów i potyczek z kolejnymi niedobitkami Piktów. Drugą opowieścią jest „Krew bogów”, czyli luźna adaptacja opowiadania Roberta E. Howarda, pierwotnie poświęcona innemu jego bohaterowi El Borakowi. Jej akcja rozgrywa się tuż po tym, kiedy Conan przestał dowodzić Zuagirami, a jego imię wciąż budzi grozę wśród podróżujących po pustyni. Niemniej niejeden chciałby go dopaść w swoje ręce. Tytułowa Krew bogów to nazwa diamentów, o które będzie toczył się krwawy bój. Zaś kulminację stanowi oblężenie przez całą armię skał, w których schronił się Conan, wraz ze zdradzieckim Vallonem z Akwilonii. Dużo tu z klimatu, jaki pamiętamy z filmu z Arnoldem Schwarzeneggerem, tyle tylko, że wtedy Cymeryjczyk odpierał ataki wojsk Thulusa Doom. Niestety trochę to wszystko jest za długie. W końcu ile czasu można śledzić Conana szatkującego kolejnych wrogów, bez jakiegokolwiek rozwinięcia fabularnego. Do tego tym razem John Buscema się nie popisał i miejscami odstawił fuszerkę. Takie w każdym razie można odnieść wrażenie, kiedy porówna się dopracowane rysunki „Za Czarną Rzeką” i niniejsze. Prawdopodobnie terminy goniły i nie było czasu bardziej się nad nimi skupić. Trzecim i ostatnim rozdziałem jest całkiem odmienne klimatem „Dziecię magii”. A to dlatego, że tym razem nie mamy do czynienia z adaptacją Howarda, a pracy Christy Marx, młodej autorki, która rozpoczynała karierę w świecie komiksu. I to właśnie kobiecy punkt widzenia wyróżnia tę pozycję. Conan nie musi już mordować kolejnych wrogów, których imię legion, a reaguje na prośbę nieszczęsnej kobiety, uwięzionej przez paskudnego czarnoksiężnika. A siłę napędową opowieści stanowi zakazana namiętność. W sumie więc to nieco inne fantasy, niż barbarzyńska Era hyboryjska, ale po dwóch „męskich” rozdziałach, przydało się takie urozmaicenie. Warto również dodać, że całość została elegancko narysowana przez Erniego Chana, który nie skąpił nam szczegółów. W ramach dodatków zamieszczono kilka całostronicowych grafik i pierwszą część eseju Roberta Y. Yaple′a poświęcony bogom Ery hyboryjskiej. Oraz obowiązkowe, oryginalne okładki „The Savage Sword of Conan”. Ciekawostką jest, że choć generalnie ilustrują opowiadania, to muszą zawierać stały element, czyli przerażoną, roznegliżowaną niewiastę w opałach. Jest to o tyle dziwne, że w przypadku tomów 27 i 28 takowe się nie pojawiały. Dziewiąty tom Kolekcji nie jest zatem wielkim rozczarowaniem, ale odbiega nieco jakością od wyśrubowanego uprzednio poziomu. Fani na pewno pochłoną go bez popitki, ale jeśli ktoś dopiero rozpoczyna swoją przygodę z komiksowymi adaptacjami prozy Howarda, proponowałbym zabrać się za któryś w poprzednich odcinków.
Tytuł: Conan Barbarzyńca #9: Krew Bogów Data wydania: 18 kwietnia 2018 ISBN: 9788328215221 Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |