Jeżeli wybieram się do kina na młodzieżową antyutopię przygodową, to zasadniczo wiem, czego się spodziewać (dorośli są źli, uciekamy, nie wiadomo, komu można zaufać), a czego nie (pokazany świat ma jakiś cień szans na realne funkcjonowanie). Nigdy się jednak nie spodziewałam, że młodsza siostra scenarzysty wyrwie mu laptop i podopisuje kolejne romantyczne sceny. I kolejne. I kolejne. Ej, oddawaj to, wybuchające helikoptery są o wiele fajniejsze!  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przepis na młodzieżowy bestseller jest ostatnimi laty dosyć prosty: wymyślamy antyutopijny świat (nie musi być logiczny) po jakiejś katastrofie (nie musi być sprecyzowana) i wrzucamy do niego kilkoro bohaterów w wieku licealnym, którzy z jakichś przyczyn są prześladowani przez dorosłych (jak wiadomo, „nikomu po trzydziestce nie wolno ufać”). Miłym akcentem będzie podział społeczeństwa lub tylko nastolatków na jakieś grupy – na przykład, jak w „Niezgodnej”, oparte na cechach charakteru. Podział na grupy dodaje antyutopijnych smaczków i najwyraźniej w jakiś sposób współgra z emocjonalnymi potrzebami widzów – w końcu skoro istnieje podział, to jest przeciw czemu się buntować, albo z czym utożsamiać. W „Mrocznych umysłach” obdarzonym nadludzkimi mocami dzieciakom przyporządkowane są kolory: od niegroźnej zieleni, oznaczającej wybitną inteligencję, aż po zabójczy czerwony. Bohaterka jest pomarańczowa, co oznacza, że potrafi wpływać na umysły oraz odczytywać wspomnienia za pomocą dotknięcia. I jeżeli komuś od razu kojarzy się to z „To nie są roboty, których szukacie”, to owszem – w filmie jest nieomalże identyczna scena. Z kolei niebieski telekinetyk stosuje podryw metodą Anakina, to znaczy ofiarując wybrance unoszące się w powietrzu jedzenie. Wszelako kolory w tym filmie robią tylko za skróty myślowe i nie są same w sobie niczym groźnym czy upokarzającym. Znacznie gorszy jest fakt, że wszystkie dzieci obdarzone mocami są przez władze wyłapywane, tych niebezpiecznych się likwiduje lub zamienia w żywą broń, a resztę zamyka w obozach… właściwie nie wiadomo, po co, skoro nie widać, żeby zieloni – a tych jest najwięcej – komukolwiek zagrażali. Jedyna scena z życia obozowego przedstawia bohaterkę wraz z innymi geniuszami pracującą w warsztacie produkującym buty wojskowe. Ma to niewiele sensu z puntu widzenia wykorzystania zasobów ludzkich, ale skoro sto lat temu niegrzeczne dzieci straszono oddaniem do szewca, to być może chodzi o jakiś głęboko zakorzeniony kulturowy lęk (żartowałam). Zresztą co tam obóz, w którym bohaterka spędziła prawie połowę życia, ważniejsze jest, że pozwala się z niego wykraść (tak, to właśnie jest TA scena) ludziom z organizacji o niezbyt jasnych, acz silnie militarnych zamiarach, a następnie spotyka Tego Jedynego… Zdecydowanie nie mam nic przeciwko spotykaniu Tego Jedynego w trakcie dramatycznej ucieczki, a Ruby i Liam są sympatyczną parą, jednak fabuła bardzo szybko zaczęła wyglądać tak, jakby młodsza siostra scenarzysty co chwila wyrywała mu laptop i dopisywała sceny według swojego uznania. Czwórka uciekinierów szuka jedzenia w opuszczonym centrum handlowym i przy okazji bez końca bawi się znalezionymi tam rowerami. Ruby pokazuje się Liamowi w czerwonej wieczorowej sukni. Ruby i Liam rozmawiają, stojąc po pas w falującej trawie, ujęcie pod słońce. Ruby i Liam rozmawiają, zbliżenie na twarze, skosem do słońca. I tak dalej. W pewnym momencie fabuła kompletnie straciła dynamikę i zaczęła wyglądać jakby twórcom filmu starczyło pomysłu na jakieś dwadzieścia minut akcji i musieli resztę dopchać ciągnącymi się niczym guma do żucia scenami. W końcu scenarzysta zabrał siostrze laptop i na chybcika dokończył scenariusz, a właściwie dokończył scenariusz pierwszej części, bo zakończenie jest otwarte niczym wrota od stodoły. Gdyby nie to utopienie w romansidle, film byłby całkiem niezłą przygodówką w rodzaju skrzyżowania „X-menów” z „Więźniem labiryntu”. Mimo sporej przewidywalności fabuły, sceny dramatyczne są dostatecznie przekonujące, niepewność i wahania głównej bohaterki dobrze zagrane, na dodatek niesamowicie ujęła mnie trójka dzieciaków uciekająca furgonetką i starająca się stworzyć dla siebie namiastkę rodziny. To właśnie do nich dołączyła Ruby, i gdyby zamiast na powłóczystych spojrzeniach fabuła bardziej skupiła się na budowaniu relacji między nimi, film tylko by zyskał.
Tytuł: Mroczne umysły Tytuł oryginalny: The Darkest Minds Data premiery: 24 sierpnia 2018 Rok produkcji: 2018 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 105 min Gatunek: SF, thriller Ekstrakt: 50% |