Seria Moon Knight to jedna z najlepszych rzeczy, jakie w ostatnim czasie Egmont przechwycił z Marvela. Tom drugi serii „Z martwych powstaną” tylko tę opinię potwierdza.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Choć Moon Knight ma swoje lata, postać tę poznaliśmy dopiero niedawno. I bardzo dobrze, bo aby umiejętnie ukazać problemy różnorakich osobowości, jakie w nim drzemią, potrzebny był dobry scenarzysta. A Brian Wood jest dobry, a nawet bardzo dobry. Nie serwuje nam kolejnej prostej, trykociarskiej historii, polegającej na odparciu kosmicznego zagrożenia, a preferuje bardziej kameralne klimaty. Do tego nie podaje wszystkiego na tacy. Czytając pierwszy rozdział komiksu można poczuć się mocno zdezorientowanym. Warto jednak się w niego wgłębić i nie zniechęcać po pierwszych stronach. Później bowiem wszystko się wyjaśni. Nasz bohater będzie bowiem zmuszony do podjęcia trudnej decyzji, czy istnieje coś takiego, jak mniejsze zło. Czy zgładzenie byłego watażki z pewnego afrykańskiego państwa, na sumieniu którego znajdują się setki, jeśli nie tysiące ofiar, jest lepszym i pewniejszym rozwiązaniem, niż spróbowanie postawić go przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, sprzed którego za pomocą sprawnych prawników miałby szansę uciec. A to tylko jeden z wielu aspektów poruszanych w komiksie, albowiem mamy tu jeszcze zachwianie kwestii zaufania i dezercję egipskiego boga Khonshu, dzięki któremu Moon Knight zyskał swoje moce. Dużo tu psychodelicznej atmosfery, nie tak odległej od twórczości Enkiego Bilala. Sporo wewnętrznych przemyśleń i całkowity brak typowo superbohaterskich akcji. Niemniej scenariusz obfituje w zaskoczenia i potrafi utrzymać w napięciu lepiej niż niejedno starcie Avengers z X-Men. Nie chcę mówić o szczegółach, by nie zepsuć radości z czytania, ale wspomnę, że nawet mało wymagające obezwładnienie terrorysty, przetrzymującego zakładników, zostało przedstawione jako zarzewie dyskusji na temat brutalności i jej granic. Być może całość nie miałaby tak porażającej mocy, gdyby nie genialne rysunki Grega Smallwooda, który unika jak ognia tradycyjnego kadrowania. Dla niego plansze są powierzchnią, z którą można zrobić wszystko. I nawet jeśli czasem można się pogubić w chronologii, to nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z pracami prawdziwego wizjonera, co w świecie Marvela w ostatniej dekadzie jest bardziej wyjątkiem niż regułą. Na pierwszy rzut oka kreska Smallwooda może wydać się nieczytelna i odpychająca, jednak gwarantuję, że każdy, kto uczyni trud wniknięcia w nią, będzie oczarowany szczegółami i pomysłowością. Dobrze wiedzieć, że Marvel nie odpuszcza we wszystkich dziedzinach, nastawiając się na kontrowersyjne zmiany i dopasowywanie komiksowego universum do kinowego. A jeszcze lepiej, że Egmont nie wystraszył się i zaryzykował publikację cyklu, który odbiega schematami od poczynań innych herosów.
Tytuł: Moon Knight #2: Z martwych powstaną Data wydania: 20 czerwca 2018 ISBN: 9788328126602 Format: 132s. 165x255 mm Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 90% |