powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CLXXX)
październik 2018

Tu miejsce na labirynt…: Paryski delfin na dworze Zeuhla
VAK ‹Budo›
Ustaliliśmy już jakiś czas temu, że Zeuhl nie umarł. Że ma się nieźle, choć wciąż, co oczywiste, pozostaje na marginesie sceny rockowej. Ale we Francji nieustannie cieszy się popularnością i nie brakuje muzyków, którzy oddają mu swoje serce. Dowodem na to najnowsze albumy takich formacji, jak Zwoyld, Scherzoo i – nade wszystko – VAK. Ich drugie pełnowymiarowe wydawnictwo – „Budo” – to dzieło niemal wybitne.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
‹Budo›
‹Budo›
Na zeuhlowym tronie wciąż oczywiście, nieprzerwanie od prawie pięćdziesięciu lat (półwiecze „stuknie” w przyszłym roku), zasiada Jego Eminencja Christian Vander, lider i perkusista kultowej dla wszystkich wielbicieli awangardowego progresywnego jazz-rocka formacji Magma. Ale potencjalnych delfinów wcale nie brakuje. Wśród najważniejszych pretendentów do tronu wyróżniają się w ostatnich latach przede wszystkim tacy wykonawcy, jak Scherzoo, Anaïd („Libertad”), Zwoyld („Zgond”) oraz, mający w tej chwili chyba największe szanse na sukcesję – prowadzony przez perkusistę Vladimira Mejstelmana – VAK („Aedividea”). Swoje aspiracje grupa ta potwierdziła właśnie wydanym na początku września albumem „Budo”, który bez dwóch zdań zaliczyć należy do największych zeuhlowych osiągnięć powoli zbliżającej się do końca dekady.
Zespół powstał w Paryżu w 2008 roku; obchodzi więc swoje dziesięciolecie. Jego skład był dość płynny i w zasadzie nie zmieniło się to do dzisiaj. Pewnie z tego powodu, jak i niszowości swoich dokonań, muzycy nie przejawiali dotąd takiej aktywności wydawniczej, na jaką byłoby ich stać. Dość powiedzieć, że przez pierwszych siedem lat działalności wydali jedynie – i to własnym sumptem – dwie EP-ki: „VAK” (2012) oraz „Aedividea” (2014), które następnie – już po podpisaniu kontraktu z niezależną paryską wytwórnią Soleil Zeuhl – skompilowali w pełnowymiarowy debiutancki album (odrzucając przy okazji jedną kompozycję, którą uznali za najsłabszą). I chociaż wydawnictwo to zbierało utwory powstałe na przestrzeni w sumie czterech lat, prezentowało się nadzwyczaj spójnie i intrygująco. Pewnie dlatego, że Zeuhl to ten gatunek rocka, który od swoich narodzin zmienił się nieznacznie. Płyty Magmy z początku lat 70. ubiegłego wieku wciąż brzmią tak samo świeżo, jakby powstały w ostatnim czasie. Czy z dokonaniami VAK będzie podobnie, okaże się dopiero za kilka dekad.
O ile „Aedividea” podsumowywała pierwszy okres działalności grupy, o tyle zarejestrowane w ubiegłym roku „Budo” prezentuje jej najbardziej aktualne oblicze. Być może także przy okazji wykrystalizował się skład formacji, którą obecnie – obok perkusisty (i lidera) Vladimira Mejstelmana – tworzą: wokalistka Aurélie Saintecroix, gitarzysta basowy i solowy Joël Crouzet oraz klawiszowiec Alexandre Michaan (udzielający się jednocześnie w hardcore’owo-industrialnej formacji Mur oraz noise’owo-postrockowym MARPL). By jednak wzbogacić brzmienie, Vladimir zaprosił do studia gości: saksofonistę Michaëla Havarda (na co dzień związanego z etniczno-jazzowym projektem Arat Kilo), flecistkę Norę Froger oraz gitarzystę ukrywającego się pod pseudonimem Hyder Aga. Spod ich rąk wyszedł materiał trwający prawie godzinę, który jest concept-albumem składającym się między innymi z dwóch suit.
Od jednej z nich płyta ta się zaczyna. Tytułowe „Budo” – autorstwa Mejstelmana z niewielką pomocą pozostałych członków grupy – podzielone zostało na trzy części, choć równie dobrze można było się bez tego obejść. Otwarcie jest bardzo energetyczne, z wyeksponowaną gitarą basową i jazzrockowymi klawiszami, które przez większość czasu biorą na siebie obowiązek głównego instrumentu solowego (w zastępstwie gitary, zazwyczaj pełniącej w muzyce VAK rolę drugoplanową). Czysto instrumentalnie traktowany jest również głos Aurélie Saintecroix, która śpiewając, obywa się bez słów. Nie oznacza to jednak wcale, że jest postacią mniej istotną od swoich kolegów. Jej wokalizy często są bowiem największą ozdobą albumu. W przypadku „Budo” Francuzka pozwala sobie zarówno na rockowy zadzior, jak i partie z pogranicza muzyki operowej (zwłaszcza w części drugiej). Nie inaczej poczynają sobie pozostali, płynnie przechodząc od fragmentów progresywnych (z wybijającymi się na plan pierwszy syntezatorami w stylu lat 70. XX wieku), przez jazzrockowe (głównie te, w których rozbrzmiewa saksofon Havarda), aż po awangardowe (znaczone skomplikowanymi podziałami rytmicznymi).
We fragmencie wieńczącym tytułową suitę, czyli w jej części trzeciej (notabene jedynej noszącej własny tytuł: „Un grand sommeil noir”), VAK udowadnia, że nie są mu obce także klimaty psychodeliczne, chociaż dość szybko ustępują one pełnemu rozmachu progresowi. Nie mniej emocji niesie ze sobą druga suita (tym razem wprawdzie czteroczęściowa, ale za to krótsza o ponad cztery minuty) – „Hquark”. Alexandre Michaan istotnie wzbogaca tu brzmienie, na większą skalę wykorzystując tu – obok syntezatorów i fortepianu elektrycznego – również fortepian akustyczny i organy. Dzięki temu nawet gdy zespół zapędza się w rejony hardrockowe, jego muzyka nie traci nic na klimacie. Czujna Aurélie reaguje na te stylistyczne zmiany, dopasowując się do nich. Przy okazji udowadnia (nie po raz ostatni zresztą), że dysponuje potężnym głosem i nie boi się wchodzić w „pojedynki” z gitarą czy organami (te pojedynki ujęte są w cudzysłów, albowiem najczęściej wokalistka „gra” z nimi unisono). Im bliżej końca utworu – skomponowanego przez Michaana (choć z pomocą trojga pozostałych) – tym bardziej robi się niepokojąco i eterycznie, a improwizacje ustępują miejsca bardziej przemyślanym frazom. Mimo że sam finisz – z jazzrockową partią gitary i progresywnymi syntezatorami – może przyprawić o zawrót głowy.
Już te dwa rozbudowane utwory wystarczyłyby, aby okrzyknąć najnowsze wydawnictwo VAK rewelacją. Ale muzycy, a konkretnie Vladimir Mejstelman, postanowili jeszcze podarować słuchaczom na deser trzecią kompozycję – najkrótszą, ale wcale nie najsłabszą (bo słabych czy nawet średnich nie ma tu wcale) – „Au fond des creuses”. Nowym elementem jest w niej flet, który nie jest jedynie „kwiatkiem do kożuszka”, lecz odgrywa bardzo istotną rolę. Na jego tle kwartet snuje nieśpiesznie swą zeuhlową opowieść, nasyconą emocjami do tego stopnia, że nawet kiedy zwalnia tempo, czuć podskórną moc. Całość wieńczą delikatne dźwięki fortepianu elektrycznego Alexandre’a Michaana i głos Aurélie Saintecroix – i jest to w dużym stopniu finał symboliczny, wszak te dwa instrumenty w największym stopniu decydują o obliczu paryskiej formacji. Wydany przed trzema laty temu, złożony z dwóch EP-ek, album „Aedividea” prezentował się znakomicie, ale „Budo” jest jeszcze ciekawsze, dojrzalsze, bardziej przemyślane i konsekwentne. Aż strach pomyśleć, na jaki poziom mogą wznieść się Francuzi, pracując nad kolejną płytą!
Skład:
Aurélie Saintecroix – śpiew
Joël Crouzet – gitara basowa, gitara elektryczna (1,2)
Alexandre Michaan – fortepian elektryczny, syntezatory, organy, fortepian
Vladimir Mejstelman – perkusja
Gościnnie:
Michaël Havard – saksofon altowy (1), saksofon sopraninowy (1)
Nora Froger – flet (3)
Hyder Aga – gitara elektryczna (3)



Tytuł: Budo
Wykonawca / Kompozytor: VAK
Data wydania: 7 września 2018
Wydawca: Soleil Zeuhl
Nośnik: CD
Czas trwania: 58:51
Gatunek: jazz, rock
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Budo: 27:28
2) Hquark: 23:03
3) Au fond des creuses: 08:19
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

94
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.