Co w komiksie piszczy...  |  | ‹Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa›
|
„Wieloryb jaki jest, każdy widzi” cytując klasyka, więc po co o nim pisać. Ale po pierwsze mogą być wątpliwości czy to ssak czy ryba, a po drugie to jednak frajda napisać kilka słów o tej kultowej pozycji. Był to debiutancki album Baranowskiego ale historie w nim zawarte zdecydowanie debiutanckie nie były. Autor pokazał w nich pełnię swojego kunsztu zarówno pod względem rysunku jak i scenariusza. Czytelnik od samego początku może zachwycać się przepięknymi rysunkami, całostronicowymi kompozycjami kadrów i purnonsensowym humorem. W albumie dostajemy dwie historie „W pustyni i paszczy” z Bąbelkiem i Kudłaczkiem oraz „Co w kaloryferze piszczy” z Orient Menem w rolach głównych. Mnie w pamięć bardziej zapadła ta pierwsza opowieść być może ze względu na pozorną spójność, którą zapewniała tytułowa puszcza. „Pozorną” bo obydwie historie, tak jak i praktycznie wszystkie inne autorstwa Baranowskiego (może poza „Diplodokiem”) to były li tylko preteksty do przedstawiania jednostronicowych epizodów. To tutaj znajdziemy lopę i anty-lopę, tygrysa, ongrysa, mygrysy i wygrysy. To tutaj słoń uczył się różnicy między zasłanianiem i zafortepianieniem. Co ciekawe album a zwłaszcza „Co w kaloryferze piszczy” jest nieco odmienny od wersji z 1980 roku. Po pierwsze na górze każdej strony, zamiast dużego numeru strony znajduje się dodatkowy rysunek. Po drugie w całym albumie są trzy dodatkowe plansze, których nie było w pierwszym wydaniu. Jak podaje dobrze poinformowane źródło strony 25 i 53 zostały usunięte w wyniku interwencji cenzury, natomiast strona 58 ukazała się w Świecie Młodych ale z wydania albumowego (1980) została usunięta przez samego autora jako słaba. A teraz dostaliśmy „directors′s cut” ze wszystkimi „usuniętymi scenami. I to dodatkowy powód aby sięgnąć po ten album.
Tytuł: Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa Data wydania: 20 października 2018 Format: 64s. 215×290mm Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 100% |