powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLXXXI)
listopad 2018

Zagraj to jeszcze raz Sam: Potszebujesz krifi
W zeszłym tygodniu mówiliśmy o fenomenie, jakim jest zespół Beatallica. Dziś kontynuujemy ten temat, sięgając po jego przeróbkę klasyka The Beatles „All You Need is Love”. Z tym, że jego wykonanie będzie wiązało się z małą niespodzianką.
The Beatles, a zwłaszcza John Lennon, aktywnie angażowali się w kwestię szerzenia pokoju na świecie. Stali się symbolem flower power i Lata Miłości, które przypadło na rok 1967. „All You Need is Love” to jeden z hymnów mu towarzyszących. Warto odnotować, że był to pierwszy utwór nagrany na żywo, który miał swoją transmisję satelitarną. W studio Abbey Road, z którego nadawano program, zespołowi towarzyszyło sporo gości, wśród których można na nagraniu dopatrzeć się Micka Jaggera, Marianne Faithfull, czy Keitha Richardsa. Jest to kolejny dowód na to, że pomiędzy Wielką Czwórką i The Rolling Stones nie było wojny, o której rozpisywały się plotkarskie gazety.
Beatallica, czyli amerykańscy metalowcy, którzy mieszają utwory Beatlesów z dokonaniami Metalliki, nie mogli ominąć także tego niezwykle popularnego kawałka i wzięli go na warsztat w 2008 roku. Otrzymał nowy tytuł „All You Need is Blood” i zgodnie z tradycją, przy zachowaniu linii melodycznej, został zaaranżowany na ostre gitary i hetfieldowską manierę wokalną. Nagranie nie trafiło na żadną z pełnowymiarowych płyt Beatalliki i ukazało się jedynie na singlu. Zespół podszedł jednak do sprawy w sposób nieszablonowy i zaprezentował kawałek w czternastu odsłonach (w edycji japońskiej w piętnastu). Pomijając wersję podstawową i skróconą na potrzeby radiowe, pozostałe odsłony zostały zaśpiewane w różnych językach: francuskim, niemieckim, węgierskim, estońskim, portugalskim, hiszpańskim, włoskim, niderlandzkim, rosyjskim, koreańskim, hebrajskim i… polskim.
Tłumaczenia na swoje ojczyste języki zespołowi dostarczyli fani grupy, pieszczotliwie nazywani Beatallibangers. W naszej wersji utwór został zatytułowany jako „Potrzebujesz krwi” i jego wykonanie Amerykanom sprawiło wyraźną trudność. Nie można im jednak odmówić ambicji, choć czuć, że w studiu panowała dość luźna atmosfera. Przyznam, że nie rozumiem większości tekstu, niemniej ich nieporadne „potszebujesz krifi” zawsze wprowadza mnie w dobry nastrój. Do tego mile łechce narodową dumę.
powrót; do indeksunastwpna strona

127
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.