Film pod tym tytułem spowodował niegdyś spore zamieszanie w naszym rankingu, jednak tym razem chodzi o coś zupełnie innego. Mroczniejszego. Jak już pisałam w recenzjach, komiks o Maice Półwilk to prawdziwy klejnot wizualny. Kadry są dopracowane w najmniejszych szczegółach; niektóre z nich po powiększeniu można by wręcz oprawić i powiesić na ścianie. Zwłaszcza po usunięciu dymków. W drugim tomie, pod wiele mówiącym tytułem „Krew”, Maika, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania o swoim pochodzeniu (a może… powstaniu?) trafia na dość upiorną wyspę ze szkieletu boga, z lasem wyglądającym jak koszmarny sen Miyazakiego, oraz miastem zamieszkanym przez istoty, którym lepiej się nie przypatrywać zbyt dokładnie. Natomiast znajdujące się w jego centrum sanktuarium to miejsce zupełnie inne: piękne, spokojne, z kwitnącymi drzewami, przez których korony przesiewa się światło. Wnętrza, czy raczej krużganki, wypełnione są cudnie wykonanymi lampami, rzeźbami, klatkami na ptaki oraz mnóstwem innych przedmiotów o nieznanym przeznaczeniu. Lis jest owinięty łańcuchami tłumiącymi jego magię, lecz postawę ma tak królewską, że trudno się domyślić, że jest w równym stopniu władcą wyspy, co jej więźniem. Czy Maika zgodzi się go uwolnić, czy też zdaje sobie sprawę, jaką grozę by wtedy - nomen omen - rozpętała? |