Debiut Aleksieja Wasina zmieniał się w trakcie powstawania. Początkowo miała to być miłosna historia dwojga nastolatków z rosyjskiej prowincji, ale już po zakończeniu właściwego okresu zdjęciowego reżyser postanowił dokręcić kilka scen w atelier „Mosfilmu”, w efekcie czego „…inna ja” przeobraziła się w dramat psychologiczny o przemocy seksualnej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Niełatwo znaleźć jakiekolwiek informacje o Aleksieju Wasinie, reżyserze dramatu „…inna ja”. Poza tymi, że urodził się w Moskwie w 1979 roku i od lat związany jest z miejscową wytwórnią, dla której realizował programy telewizyjne i sitcomy. Jak każdy w swojej profesji, marzył jednak o tym, aby dostąpić zaszczytu realizacji obrazu kinowego. I doczekał się tego jesienią 2016 roku. Bardzo późny to debiut i może dlatego nie do końca doskonały, sprawiający wrażenie, jakby nakręcił go twórca co najmniej o dekadę, a może i dwie, młodszy. Taki odbiór może też być jednak spowodowany niskim budżetem, w efekcie czego „…inna ja” przypomina produkcję niezależną, która wyszła spod rąk nie zawodowych kinematografistów, ale pasjonatów. Zaskakuje trochę fakt, że materiał wyjściowy, jaki Wasin otrzymał od scenarzystki Swietłany Sazonowej (do tej pory pracującej jedynie przy serialach i filmach telewizyjnych), różnił się ponoć dość znacznie od tego, co ostatecznie powstało. Kręcone nad „jak Wisła szeroką” rzeką Oką w obwodzie tulskim dzieło było dość sztampową opowieścią o niedojrzałej nastoletniej miłości dwojga wrażliwców – pragnącej zostać malarką Lizy i zafascynowanego artystycznym fryzjerstwem Miszy. Po zmontowaniu filmu reżyser uznał jednak, że to za mało, że taka historia nie obroni się we współczesnym świecie. Dlatego postanowił dodać nowy wątek, który w całości „dokręcono” w pawilonie „Mosfilmu”, bo na ponowny wyjazd w plener brakowało już środków. W efekcie „…inna ja” zamieniła się w dramat społeczno-psychologiczny o przemocy seksualnej. Trzeba przyznać, że Wasin miał nosa. Nie nakręcił wprawdzie arcydzieła – na co nie pozwolił przede wszystkim marny budżet – ale wyszedł mu film, który nie pozostawia obojętnym. Choć jednak, jak można sądzić, dużo bardziej przejmą się nim widzowie nastoletni, czyli rówieśnicy głównej bohaterki, aniżeli dorośli. Dość egzotyczne jest miejsce akcji – głęboka rosyjska prowincja, wieś zagubiona gdzieś pomiędzy rozległą rzeką a przepastnymi lasami. Liza mieszka tam ze swoją śmiertelnie chorą matką Zinaidą i nadużywającym alkoholu ojczymem Aleksiejem (Liochą). Dziewczynę od lat męczą koszmary senne, którym daje wyraz w swoich „demoniczno-satanistycznych” rysunkach. Koleżanki i koledzy z klasy są przekonani, że Liza nie jest normalna. Ze zrozumieniem odnoszą się do niej jedynie matka i Misza – najbliższy przyjaciel, trochę, jak ona sama, szkolny wyrzutek, dystansujący się od „maczystowskiego” otoczenia.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zinaidę dręczy to, co stanie się z córką, gdy jej już zabraknie. Prosi więc męża, by zaopiekował się nią. Jak ta opieka może wyglądać, Liza przekonuje się, gdy tylko matka ląduje w szpitalu. Wasin nie epatuje naturalizmem, ale też nie oszczędza widza. To, co najstraszniejsze, przenosi jednak profilaktycznie do świata metafizycznego, oblekając w – bliskie stylistyce horroru – pełne przemocy sny. One są bodajże najmocniejszą stroną obrazu; przekonują również, że reżysera stać na znacznie więcej, pod warunkiem jednak, że producenci mu zaufają i następnym razem nie będą szczędzić środków. Choć trzeba szczerze przyznać, że plenery, które pięknie sfotografował debiutujący w roli operatora aktor Dmitrij Goriewoj („ Mroczny świat: Równowaga”, „ Gromozeka”), zrekompensowały pewne niedostatki techniczne dzieła. Główne role zagrali młodzi aktorzy, wówczas jeszcze studenci: w Lizę wcieliła się Masza Remer, natomiast w Miszę – Anar Chalilow, Azer z pochodzenia, który rok wcześniej zadebiutował w komedii romantycznej Michaiła Szewczuka „Zatańcz ze mną”. Ojczym dziewczyny ma z kolei twarz popularnego aktora moskiewskiego Teatru „Satirikon” Aleksandra Korżenkowa („ Zadziw mnie”), a jej matka – Julii Siłajewej („ Tak tu cicho o zmierzchu…”). Każdy z nich – może poza nazbyt przez większą część czasu ekranowego cukierkowym Miszą / Chalilowem – wywiązał się ze swego zadania na ocenę pozytywną. Warto więc w przyszłości obserwować rozwój kariery obecnie dwudziestopięcioletniej Remer – jeśli tylko nie da się wciągnąć w świat seriali, kino rosyjskie może mieć z niej spory pożytek.
Tytuł: …inna ja Tytuł oryginalny: …другая я Rok produkcji: 2016 Kraj produkcji: Rosja Czas trwania: 96 min Ekstrakt: 60% |