powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLXXXI)
listopad 2018

Non omnis moriar: Apostołowie Trzeciego Nurtu
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy projekt, w który zaangażowali się między innymi Rolf Kühn, Albert Mangelsdorff oraz Dušan Gojković.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pierwsze poważne próby łączenia muzyki klasycznej z jazzem sięgają okresu międzywojennego, czyli lat 20. i 30. ubiegłego wieku, a stał za nimi przede wszystkim George Gershwin, syn żydowskiego emigranta z carskiej Rosji. W jego najsłynniejszych dziełach – orkiestrowej „Błękitnej rapsodii” (1924), poemacie symfonicznym „Amerykanin w Paryżu” (1928) czy operze „Porgy i Bess” (1935) – pojawiają się elementy jazzu, ale głównie w formie bardzo uładzonej, tanecznej i melodyjnej. Niewiele ma to wspólnego z tym, co trzy dekady później zaproponowali Szwajcar Rolf Lieberman (pochodzący z rodziny zasymilowanych berlińskich Żydów) czy Amerykanin Gunther Schuller (również mający korzenie żydowsko-niemieckie), którzy stali się współtwórcami tak zwanego Trzeciego Nurtu (The Third Stream), czyli stylu łączącego hard bop i jazz modalny z klasyczną awangardą. Schuller zresztą był twórcą tego pojęcia; użył go po raz pierwszy podczas wykładu w 1957 roku. Był już wtedy doświadczonym trzydziestodwulatkiem, który miał na koncie zarówno współpracę z orkiestrami symfonicznymi, jak i z początkującym… Milesem Davisem. Nie tylko komponował i dyrygował, ale także grał na waltorni i flecie (w późniejszych latach stanie się jeszcze historykiem jazzu).
Jesienią 1966 roku został zaproszony przez Rolfa Liebermana – ówczesnego dyrektora artystycznego Opery Państwowej w Hamburgu – do wystawienia na jej deskach przedstawienia zatytułowanego „The Visitation”, którego libretto oparte zostało na motywach „Procesu” Franza Kafki. Schuller z radością przyjął tę propozycję i przyjechał do Europy. Premiera opery (w trzech aktach) odbyła się 11 października, a udział w niej – obok orkiestry i dwóch chórów – wzięło siedmioosobowe combo jazzowe, w którym znaleźli się muzycy światowego formatu. Sekcję dętą tworzyli: dwaj Niemcy – puzonista Albert Mangelsdorff („Devil in Paradise”) i klarnecista Rolf Kühn („Solarius”, „Bochum 1965”, „Re-Union in Berlin”) – oraz serbski, chociaż urodzony w Bośni i Hercegowinie, trębacz Dušan Gojković i duński saksofonista i flecista Bent Jædig. Skład uzupełnili jeszcze amerykański pianista John Eaton i niemiecka sekcja rytmiczna, w której znaleźli się kontrabasista Peter Trunk („Sincerely P.T.”, „Spectrum”, „Ultra Native”) oraz bębniarz Ralf Hübner.
Dla muzyków do tej pory jednoznacznie kojarzonych z jazzem występy na deskach opery musiały być bardzo ciekawym doświadczeniem, tym bardziej że i muzyka, jaką grali, znacznie wykraczała poza to, czym zajmowali się zawodowo. Musiało im się to zresztą bardzo podobać, skoro pół roku później zdecydowali się na samodzielny koncert w tym samym miejscu. Zaproponowali w jego ramach własne kompozycje, częściowo tylko inspirowane „The Visitation”. Niektóre z nich nie różniły się niczym od tego, co prezentowali dotąd, ale inne wyraźnie czerpały z doświadczeń klasycznej awangardy, stając się tym samym dokonaniami charakterystycznymi dla Trzeciego Nurtu. Materiał zarejestrowany w operze hamburskiej 30 kwietnia 1967 roku kilka tygodni później wydany został – przez wytwórnię Hör zu Black Label – na niemal kompletnie już dzisiaj zapomnianym – oczywiście niesłusznie – albumie „Jazz at the Opera”. Jego tytuł brzmi jak zbitka dwóch longplayów Queen, lecz jeśli ktoś kimś się w tym przypadku inspirował, to raczej Brytyjczycy (choć i to wydaje się mało realne).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na siedem kompozycji, jakie trafiły na „Jazz at the Opera”, trzy wyszły spod ręki Dušana Gojkovicia, dwie były autorstwa Rolfa Kühna, jedną „pożyczono” od Rolfa Liebermana, a całość zwieńczono utworem Gunthera Schullera zaczerpniętym z „The Visitation”. Tym samym jazz w jeszcze większym stopniu przemieszał się z muzyką klasyczną, tworząc – przynajmniej w kilku przypadkach – zupełnie nową jakość. Album otwiera „Blues at the Opera” Gojkovicia – utrzymany w ragtime’owym rytmie ponad jedenastominutowy kawałek, który pomyślany został tak, by wszyscy soliści (od trębacza, poprzez klarnecistę, puzonistę, saksofonistę i pianistę, aż po kontrabasistę) mieli co najmniej po kilkadziesiąt sekund na zaprezentowanie się publiczności. Całość natomiast spinają klamrą grające unisono, z dużą dynamiką dęciaki. Lepsze wprowadzenie naprawdę trudno byłoby wymyśleć. Po tak energetycznym wstępie muzycy zaprezentowali nastrojowe, z wyeksponowanymi partiami fletu i trąbki, „Nights of Skopje”, które, co ciekawe, w nieco innej wersji Gojković zamieścił na wydanym w tym samym roku, chociaż nagranym wcześniej, solowym longplayu „Swinging Macedonia”. I nic dziwnego, bo to jedna z tych melodii, które potrafią urzec pięknem i ścisnąć za serce ze wzruszenia.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Co by nie mówić o „Blues at the Opera” i „Nights of Skopje”, były to jednak kompozycje klasycznie jazzowe, dopiero trzeci w kolejności „Rolf’s Groove” (dzieło, jak można się domyśleć, autorstwa Liebermana) wkracza na poletko zarezerwowane dla idei Trzeciego Nurtu. Postbopowa improwizacja miesza się tutaj z awangardowymi partiami fortepianu i klarnetu, ciążąc wyraźnie w kierunku minimalizmu. Nawet jeśli podobna muzyka nie była wcześniej bliska sercu Eatona i Kühna, to przez te kilka miesięcy współpracy z Schullerem zdołali wgryźć się w temat. Po przełożeniu winylowego krążka na stronę B w pierwszej kolejności otrzymujemy „Waltz for Salome” – dzieło niemieckiego klarnecisty, będące jeszcze jedną syntezą awangardy i jazzu. Im bardziej zespół się rozkręca, a czasu nie ma na to zbyt dużo, tym odważniej zmierza w stronę free. Chociaż nie są to wcale improwizacje z „okolic” Johna Coltrane’a czy Ornette’a Colemana, więcej tu chociażby Karlheinza Stockhausena (by pozostać przy artystach niemieckich).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„I Remember O.P.” to kolejna przepiękna melodia, jaka zrodziła się w głowie Dušana Gojkovicia. Jej początek jest nadzwyczaj melancholijny, głównie dzięki elegijnej partii trąbki; dopiero gdy odzywa się saksofon, nastrój nieco się rozjaśnia. W finale jednak zespół zatacza koło i ponownie zagłębia się w bezbrzeżnym smutku (ma w tym również duży udział Peter Trunk). Serb często wracał w następnych latach do tej kompozycji, ale pozwolił także na jej wykorzystanie duńskiemu saksofoniście Bentowi Jædigowi (vide album „Danish Jazzman 1967”). W „Just a Stressless Intro” (autorstwa Kühna) septet wraca do Trzeciego Nurtu, stawiając na awangardowe brzmienie dęciaków i towarzyszącego im praktycznie przez cały czas fortepianu. Eaton ma – dosłownie – ręce pełne roboty, ale to właśnie on przydaje kompozycji klasycznego sznytu. Na zakończenie albumu jazzmani oddają głos mistrzowi ceremonii, dzięki któremu mieli w ogóle okazję pojawić się na scenie hamburskiej opery, czyli Guntherowi Schullerowi. W „Night Music” to on prowadzi zespół – z symfonicznym rozmachem, potężną energią i majestatycznością (co słychać głównie w duecie trąbki i puzonu).
Raczej nie ma co liczyć na to, że longplay „Jazz at the Opera” powróci triumfalnie na pierwsze strony gazet, ale na pewno nie można pozwolić na to, aby pamięć o nim zatarła się. Wszak to jedna z ciekawszych, pochodzących z drugiej połowy lat 60. XX wieku, fuzji klasyki i jazzu. To muzyka, która przecierała szlaki. Nie była wprawdzie wolna od niedoskonałości i niekonsekwencji, lecz to bardzo często cena, jaką płacić muszą pionierzy. W ostatecznym rozrachunku na pewno się opłacało!
Skład:
Rolf Kühn – klarnet, klarnet basowy
Dušan Gojković – trąbka
Albert Mangelsdorff – puzon
Bent Jædig – saksofon tenorowy, flet
John Eaton – fortepian
Peter Trunk – kontrabas
Ralf Hübner – perkusja
Gościnnie:
Gunther Schuller – dyrygent (7)



Tytuł: Jazz at the Opera
Data wydania: 1967
Nośnik: CD
Czas trwania: 46:31
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
W składzie
Utwory
Winyl1
1) Blues at the Opera: 11:27
2) Nights of Skopje: 05:27
3) Rolf’s Groove: 06:48
4) Waltz for Salome: 03:37
5) I Remember O.P.: 06:37
6) Just a Stressless Intro: 08:13
7) Night Music: 04:26
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

132
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.