Jak nietrudno zgadnąć z tytułu, czas na humorystyczną odsłonę cyklu. Dzisiejszy odcinek sponsoruje literka D, jak dystans do siebie. Na początek proponuję fiński zespół metalowy „Battle Beast” i słodko świadomie kiczowaty „Black ninja”. Sporo tu zabawy konwencją, może nieco nostalgii gdzieś chyłkiem przemyka. Przy tym – dobrze grają, a wokalistka… tylko koniecznie zaczekajcie przynajmniej do refrenu! O duecie „Die Antwoord” z RPA już kiedyś wspominałam przy okazji. Odkąd brat mi ich polecił, jakimś dziwnym trafem zdarza mi się od czasu do czasu zabłąkać w te raczej obce mi rejony i obejrzeć któryś z ich teledysków. Taki, jak na przykład „Rich bitch”. Pewnie powinnam ostrzec niewinne dziatki przed niecenzuralnymi wyrazami, choć, jak sądzę te akurat znają taką muzykę lepiej ode mnie. Zresztą, to i tak jeden z grzeczniejszych klipów tej grupy. Ostrzegam tylko, że fraza tytułowa jest aż nazbyt chwytliwa – zdarzało mi się potem łapać się na jej podśpiewywaniu. Sądzę, że wielu czytelników Esensji wie, kto zacz Jack Black i kojarzy „Tenacious D”. Trzeba przyznać, że ich humor bywa lotów różnych, ale akurat ten, zaprezentowany w „Tribute” jest całkiem udany. Oglądanie teledysku do niego zawsze wywołuje uśmiech na mej twarzy, szczególnie urzeka mnie Jack wędrujący drogą z węzełkiem na kiju. Na koniec pozwolę sobie na nieco prywaty – sądzę jednak, że anegdota jest wystarczająco śmieszna i na temat, by ją opowiedzieć. Otóż latem wylewałam gdzieś po sieci swoje mocno spóźnione żale na temat tego, jak to Agnieszka Chylińska przefarbowała się na blond i nagrała umcyk-umcyk płytę. Jakiś tydzień później były moje urodziny. Miałam nadzieję iść gdzieś na miasto z lubym, ale on się źle czuł i spać poszedł zamiast. Z mocnym postanowieniem, że i tak będę się dobrze bawić, otworzyłam wino podarowane mi kilka miesięcy wcześniej przez redakcyjnego kolegę Miłosza i zaczęłam odpisywać na życzenia. Wino dobre było. Skończyłam odpisywać, a że wstawać się nie chciało od komputera, w stanie co nieco błogim zaczęłam błąkać się po sieci. I patrzę, a tu teledysk do piosenki „Niebo” z blond Agnieszką Chylińską i to śmieszny nawet (zwłaszcza, gdy oglądać go w stanie wskazującym na spożycie produktów fermentacji alkoholowej). Oglądałam go sobie radośnie, a tu nagle poczułam się jakby mi przez jedno ramię Philip K. Dick zajrzał, a przez drugie Paulo Coelho… Jeśli komuś szkoda czasu na całość, proponuję przestawić sobie gdzieś na okolicę 5 min 50 s – wtedy zrozumiecie, dlaczego oglądałam tę końcówkę pięć razy (i szósty dnia następnego już na trzeźwo). PS. Jakby tego było mało, jeden z moich braci ma na imię Bożydar. |