powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLXXXIII)
styczeń-luty 2019

50 najlepszych płyt 2018 roku
Czy zeszły rok był udany dla przemysłu muzycznego? Dobre pytanie. Spróbujemy jednak na nie odpowiedzieć, prezentując nasze tradycyjne zestawienie 50 najlepszych płyt, jakie ukazały się w ciągu minionych dwunastu miesięcy.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nawet najwięksi optymiści zapewne nie spodziewali się, że kiedykolwiek poznamy drugą płytę projektu Damona Albarna i Paula Simonona z The Clash, znanego jako The Good, The Bad And The Queen. Panowie powrócili jednak, ponieważ sytuacja geopolityczna ich do tego zmusiła i stworzyli muzyczny manifest, czyli pierwszy concept album o Brexicie. Od strony muzycznej mamy do czynienia z najbardziej brytyjskim albumem, jaki można sobie wyobrazić, co dla jednych może być wadą, a co my oczywiście traktujemy jako ewidentną zaletę.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
„The Ant” to kontynuacja jazzowych wycieczek Maćka Maleńczuka, jakie rozpoczął albumem „Jazz for Idiots”. Tym razem jednak nie serwuje nic „dla idiotów”. Znacznie poprawił swój warsztat i do gry podszedł na dużo większym luzie. Dzięki temu, pomimo zmiany muzycznego kursu, otrzymujemy sto procent Maleńczuka w Maleńczuku. I nie chodzi wyłącznie o fragmenty śpiewane, ale także partie instrumentalne.
‹Zmartwychwstanie›
‹Zmartwychwstanie›
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po okresie bardziej przystępnych płyt, Frontside wrócił do tego, z czego znany był na początku działalności, czyli ostrego, agresywnego metalu, okraszonego bezkompromisowymi tekstami. Choć ten bardziej komercyjny sznyt wcale mi nie przeszkadzał, to jednak „Zmartwychwstanie” robi wrażenie swoją mocą. Widać, że w zespole od dłuższego czasu rosła potrzeba takiego porządnego rąbnięcia i nareszcie znalazła swoje ujście.
‹Migawka›
‹Migawka›
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Mela Koteluk kontynuuje stylistyczną drogę, jaką obrała na albumach „Spadochron” i „Migracje”. „Migawka” to zestaw ambitnych, popowych piosenek, okraszonych niebanalnymi, często poetyckimi tekstami, co stało się znakiem rozpoznawalnym artystki. A jednak w odróżnieniu od jej poprzednich dokonań, tym razem całość wypada o wiele bardziej spójnie. Album można uznać za podsumowanie jej dotychczasowej działalności, ponieważ stanowi esencję tego, co u niej najlepsze. Czy to znaczy, że czas na zmianę formuły? Być może.
‹Effet Miroir›
‹Effet Miroir›
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Francuska muzyka pop nie dociera zbyt często nad Wisłę. Zaz to się udało, a „Effet Miroir” udowadnia, że nie był to przypadek. Wokalistka prezentuje niezwykle melodyjne utwory o ogromnym ładunku przebojowości. Potrafi nimi uwieść słuchacza, czarując wdziękiem i nieco oldschoolową produkcją. Jak się okazuje, wciąż można porwać słuchacza bez pomocy agresywnej elektroniki i irytujących autotuneów.
‹Anthem of the Peaceful Army›
‹Anthem of the Peaceful Army›
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Z debiutanckim albumem Grety Van Fleet wiązano ogromne nadzieje, podsycane fenomenalnymi EP-kami. Kiedy się jednak ukazała, wielu uznało ten album za rozczarowanie. A to dlatego, że bracia Kiszka i ich kuzyn, postanowili tworzyć własną legendę, a nie pozostawać epigonem Led Zeppelin. Wciąż mamy do czynienia z szalenie przebojowym graniem w stylu retro, ale tworzonym na własnych zasadach. Z legendarną formacją Roberta Planta, Gretę łączy już tylko charakterystyczny wokal. Chłopaki prochu nie wymyślili, ale na pewno ich debiutu nie można nazwać straconym.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
„Marginal” to coś więcej, niż mieszanka ambitnego popu i disco. Pablopavo od dawna wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Fakt, że mamy do czynienia z nośnymi bitami i muzyką, która jednoznacznie kojarzy się z tanecznymi klubami lat 70., wcale nie zachęca do miarowego podrygiwania w świetle reflektorów. Warstwa słowna to wciąż bardzo trafne opisy naszej, spowitej szarością, rzeczywistości. A jednak nie ma w tym dysonansu, a całość to wciągająca, intelektualna wycieczka.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jest to najbardziej osobista płyta Florence Welch w jej dorobku. Zapewne dlatego mamy do czynienia z o wiele bardziej stonowanym materiałem, który w niczym nie przypomina skrzącego się kolorami, rewelacyjnego „How Big, How Blue, How Beautiful” z 2015 roku. Owszem, znalazły się tu także bardziej przebojowe utwory, jak „Big God” i „Hunger”, ale w przeważającej większości to refleksyjne songi, odarte z blichtru poprzednich dokonań formacji. Eksperyment ze wszech miar udany.
‹I Loved You at Your Darkest›
‹I Loved You at Your Darkest›
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Co najmniej od płyty „Demigod” z 2004 roku, każdy kolejny album Behemotha stanowił rozwinięcie uprawianej przez niego deathowo-blackmetalowej estetyki. Na tym tle „I Loved You At Your Darkest” aż tak bardzo nie wyróżnia się względem swojego poprzednika – „The Satanist”. Niemniej to wciąż porcja mocarnego, zagranego na światowym poziomie ekstremalnego metalu, którego nie sposób nie docenić. Kolejna cegiełka, utrwalająca pozycję ekipy Nergala, jako globalnej gwiazdy.
‹Under The Fragmented Sky›
‹Under The Fragmented Sky›
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Był taki moment w czasie kariery Mariusza Dudy, że jego solowy Lunatic Soul wydawał się o wiele ciekawszym i różnorodnym projektem, niż rodzima formacja Riverside. Ostatnio sytuacja zaczyna się zmieniać. Po genialnym „Walking on a Flashlight Beam” z 2014 roku przyszedł nieco rozczarowujący „Fractured”. Na szczęście „Under the Fragmented Sky” to powrót do wyśmienitej formy. Całość nie brzmi może tak świeżo, jak pierwsze wydawnictwa projektu, ale to wciąż porcja pięknej, delikatnej muzyki, płynącej prosto z duszy artysty.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

215
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.