„Nienawidzę Baśniowa” to komiks o brutalnej intrydze, za to nad wyraz słodkiej szacie graficznej. A moją ulubioną postacią jest… mucha. Główna bohaterka, zielonowłosa Gertrude, jest od trzydziestu lat uwikłana w beznadziejny quest w poszukiwaniu klucza, który pozwoli jej wrócić do własnego świata. Królowa Chmuria (ciekawe, jak to brzmi w oryginale – pewnie Cloudia) jako pomocnika przydzieliła jej muchę imieniem Larrington Wensworth III. Larry, w swoim pomiętym cylindrze i fraku, z nieodłącznym petem w zębach oraz kaprawymi oczami wygląda niczym arystokrata, który się stoczył. Z cylindra wyciąga rozmaite przedmioty przydatne w danej chwili: mapę, księgę, spluwę i tak dalej. Dziewczyna określa go mianem jedynego kumpla, choć tak naprawdę często się kłócą, posuwając nawet do gróźb karalnych. Mój ulubiony fragment z udziałem Larry’ego to ta, kiedy przy nieprzytomnej po upadku do wąwozu Gertrude buduje sobie szałas z liścia dla ochrony przed deszczem, następnie mały domek, który potem powiększa, przyprowadza panią muchową, dochowuje się dwójki muszątek, zostaje porzucony i domek podpala – jednak jest aż dwanaście kadrów, zatem do naszego cyklu się nie kwalifikuje. Wybrałam więc obrazek, na którym najlepiej oboje widać – i który zarazem dał się w miarę porządnie zeskanować. Tło jest, niestety, wyjątkowo mało efektowne, ponieważ oboje przebywają w wymiarze luster (przechodzi się do niego przez portal próżności), do którego Gertrude udała się porozmawiać z królową. Natomiast bardzo dobrze widać oboje z nich. Larry’ego już opisałam. Gertrude jest jak zawsze obszarpana i szczerbata, ponieważ jej przybycie do Baśniowa odbyło się poprzez bycie wessaną w podłogę swojego pokoiku, a następnie spadanie przez nie wiadomo ile kilometrów. Po rąbnięciu z pełną siłą w bruk baśniowskiego miasteczka nigdy już nie powróciła do dawnego wyglądu. |