„Jesienny maraton” to czwarta – i zarazem ostatnia w serii „Klasyka Kina Radzieckiego” – liryczna komedia Gieorgija Danieliji. Choć tym razem słowo „komedia” naprawdę średnio do niej pasuje. Owszem, w kilku momentach można uśmiechnąć się pod nosem, ale niemal zawsze ten śmiech ostatecznie prowadzi do łez. Wszak to film o człowieku, który chciał kochać wszystkich, lecz bardzo boleśnie przekonał się, że to niemożliwe.  |  | ‹Jesienny maraton›
|
Trzeba przyznać, że trafnie dobrano filmy gruzińskiego reżysera Gieorgija Danieliji do kolekcji „Klasyki Kina Radzieckiego”. Każdy z tych, które wybrano – począwszy od wczesnego „ Chodząc po Moskwie” (1963), poprzez późniejsze o ponad dekadę „ Afonia” (1975) i „ Mimino” (1977), aż po „Jesienny maraton” (1979) – to bez najmniejszych wątpliwości dzieła wybitne. Nagradzane przez krytyków i doceniane przez widownię. Ale gdyby seria ta miała być w przyszłości kontynuowana (oby!), koniecznie powinny znaleźć się w niej również obrazy Gieorgija Nikołajewicza zrealizowane przez niego w latach 80., bo to właśnie w nich – a mam tu na myśli „ Łzy płynęły” (1982) oraz „ Kin-dza-dza!” (1986) – zbliżył się do filmowego absolutu. Zanim w listopadzie 1979 roku „Jesienny maraton” trafił do kin w Związku Radzieckim, gdzie obejrzały go w sumie ponad 22 miliony widzów, doceniony został przez jurorów festiwali filmowych w Wenecji (w sierpniu) oraz San Sebastián (we wrześniu). Na początku 1980 roku pokazano go natomiast na festiwalu w Berlinie (wtedy jeszcze Zachodnim), skąd także wrócił z nagrodą. I nic w tym dziwnego, bo to jedno z najdojrzalszych dzieł Danieliji, będące jednocześnie jedną z jego najsmutniejszych „komedii lirycznych”. Scenariusz wyszedł spod ręki, zmarłego w 2001 roku, dramaturga i poety o żydowskich korzeniach Aleksandra Wołodina (w rzeczywistości nazywał się Liwszyc), który najpierw spisał tę historię na potrzeby teatru, a dopiero później dopasował ją do wymagań „dużego ekranu”. Głównym bohaterem uczynił on Andrieja Buzykina – mężczyznę w średnim wieku, gdzieś pomiędzy czterdziestką a pięćdziesiątką. To typowy inteligent starej daty, wykładowca języka angielskiego na Uniwersytecie Leningradzkim, po godzinach dorabiający sobie jako tłumacz literatury pięknej. Chociaż zajęć mu nie brakuje, Andriej nie opływa w dostatki – mieszka wraz z żoną Niną w ciasnym mieszkaniu w bloku. Aż trudno sobie wyobrazić, jak Buzykinowie musieli funkcjonować, kiedy jeszcze mieszkała z nimi córka Lena. Na szczęście dziewczyna już jakiś czas temu zaczęła żyć na własny rachunek. Ale wraz z jej wyprowadzką zaczęły rozpadać się małżeńskie więzy. Praca w wydawnictwie nie jest bowiem jedynym „zajęciem”, jakiemu Andriej oddaje się po uniwersyteckich wykładach. Czas poświęca również swojej młodej kochance. Ałła Jermakowa jest maszynistką w wydawnictwie, przepisuje tłumaczenia Buzykina – tak się poznali. Wie oczywiście o żonie, podobnie jak żona wie o Alle (choć nie widziała jej jeszcze na oczy). Tylko mężczyzna stara się podtrzymywać fikcję i wymyśla wciąż nowe kłamstwa, jakie mają uspokoić Ninę. Mógłby od niej odejść, lecz problem tkwi w tym, że nie chce zranić kobiety, z którą spędził tyle lat. Z tego samego powodu nie potrafi zerwać z Jermakową.  | |
Jakby tych problemów było Andriejowi mało, na głowie ma jeszcze duńskiego profesora literatury Billa Hansena, który przyjechał do Leningradu tłumaczyć na swój ojczysty język Dostojewskiego. I Warwarę – przyjaciółkę z czasów studenckich, która również jest tłumaczką, ale wyjątkowo kiepską, w efekcie czego Buzykin wciąż musi wyciągać ją z tarapatów. Do tej menażerii dorzućmy jeszcze natrętnego sąsiada Wasilija Charitonowa, ślusarza, który dziwnym trafem więcej czasu spędza w domu niż w pracy. Andriej, poddany ogromnej presji z wielu stron, stopniowo traci kontrolę nad swoim życiem, przekonując się przy okazji, jak trudno jest żyć w permanentnym kłamstwie. Pierwotny tytuł filmu brzmiał „Smutne życie łajdaka”. Czy byłby lepszy od – symbolicznego – „Jesiennego maratonu”? Pewnie nie, bo przecież Buzykin wcale nie jest łajdakiem. Owszem, kręci, kluczy, ciągle zmyśla, ale spróbujcie go znielubić! Nie da się. To z nim widz sympatyzuje od pierwszej do ostatniej minuty, trzyma za niego kciuki, wierzy w to, że ostatecznie uda mu się wszystko poukładać – i że będzie dalej mieszkał z Niną, a wieczorami odwiedzał Ałłę.  | |
Ale tak przecież się nie da. Wołodin i Danielija, kręcąc film, też to oczywiście wiedzieli. Dołożyli więc starań, aby zniuansować postać głównego bohatera, do szczętu zagubionego w rzeczywistości opartej na kłamstwach i przeinaczeniach. Dzięki temu zabiegowi „łajdak” staje się poniekąd ofiarą, człowiekiem, do którego należy wyciągnąć pomocną dłoń, sprawić, by w końcu – o ile to w ogóle możliwe – „stanął w prawdzie”. Wszyscy, którzy otaczają Buzykina, stają się więc dla niego drogowskazami moralnymi. Nie potępiają go, a jedynie wskazują popełniane przez niego błędy i nakłaniają do podjęcia decyzji, które sprawią, że wyjdzie na prostą. To oczywiście długa droga i symboliczna jak codzienny poranny bieg, na który wyciąga Andrieja profesor Hansen. Bieg… dokąd? Kto lub co czeka bohatera na finiszu? Te pytania akurat pozostają bez odpowiedzi. A zastanawiamy się nad nimi, wsłuchując się w piękną muzykę Andrieja Pietrowa, który idealnie, jak mało kto w tamtej epoce, potrafił oddać tragikomiczne rozterki radzieckich inteligentów za pomocą nut (vide „ Chodząc po Moskwie”, „ Biurowy romans”, „ Dworzec dla dwojga”), podkreślając jednocześnie nostalgię bijącą ze zdjęć autorstwa Siergieja Wronskiego („ Bracia Karamazow”). Rolę Buzykina, z którego to zadania aktor wywiązał się fantastycznie, reżyser powierzył Olegowi Basiłaszwilemu („ Biurowy romans”, „ Dworzec dla dwojga”); w jego żonę wcieliła się Natalia Gundariewa (zmarła przed czternastoma laty), a w kochankę – Marina Niejołowa („ Monolog”, „ Karp rozmrożony”). Ciągle podpitą Warwarę zagrała Galina Wołczek („ Don Kichot”, „ Król Lear”), ślusarza Charitonowa – ulubiony aktor Danieliji, nieoceniony Jewgienij Leonow („ Czajkowski”, „ Dworzec Białoruski”), natomiast Duńczyka Hansena – dziennikarz Norbert Kuchinke, w tamtym czasie moskiewski korespondent „Der Spiegel”. Początkowo miał on być niemieckim profesorem literatury, ale wtedy powstał problem – z jakich Niemiec: federalnych czy demokratycznych? Ostatecznie zdecydowano się zmienić mu narodowość, aby nie zamykać drogi do sprzedaży „Jesiennego maratonu” ani do RFN, ani do NRD. Warto wspomnieć jeszcze o pojawiającym się w epizodzie, jako wujek Kola (opiekun Ałły), wiekowym już wtedy Nikołaju Kriuczkowie, legendzie kina radzieckiego („ Szczors”, „ Czterdziesty pierwszy”, „ Ballada o żołnierzu”).
Tytuł: Jesienny maraton Tytuł oryginalny: Осенний марафон Data premiery: 29 października 2018 Obsada: Oleg Basiłaszwili, Natalia Gundariewa, Marina Niejołowa, Jewgienij Leonow, Norbert Kuchinke, Galina Wołczek, Nikolaj Kriuczkow, Olga Bogdanowa, Władimir Firsow, Władimir Grammatikow, Wadim Miedwiediew, Gieorgij Danielija, Borisław BrondukowRok produkcji: 1979 Kraj produkcji: ZSRR Czas trwania: 89 minut Gatunek: dramat, komedia, obyczajowy Ekstrakt: 80% |