powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXXXIV)
marzec 2019

Thelma. Tym razem bez Louise
Joachim Trier ‹Thelma›
To oczywiste, że reklamom nie należy do końca wierzyć. Gdy jednak pochwalne peany słane są pod adresem duńskiego reżysera Joachima Triera, można na moment złagodzić czujność i uznać, że jeśli film podpisany jest jego nazwiskiem – to warto obejrzeć. I rzeczywiście: choć „Thelmie” daleko do arcydzieła, jest to całkiem zgrabnie opowiedziana historia młodej kobiety na krawędzi szaleństwa. A może…
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Thelma›
‹Thelma›
No właśnie. Joachim Trier tak prowadzi fabułę, że do końca nie wiemy, co tak naprawdę dotknęło główną bohaterkę. Jest szalona? Opętana? A może święta? W głośnych przed laty „Egzorcyzmach Emily Rose” (2005) Scotta Derricksona wszystko było znacznie prostsze i wyrazistsze. Ale też film Amerykanina miał w sobie dużo mniej subtelności niż obraz Skandynawa. Choć w zasadzie dotykają tych samych kwestii. Tytułowa Thelma (w którą wcieliła się Eili Harboe, znana z „Rodziny Orheimów” i „Fali”) to młoda kobieta, która po raz pierwszy na dłużej opuszcza rodzinny dom. Przyjeżdża na studia do Oslo, gdzie jej rodzice wynajmują dla niej mieszkanie. Niby jest samodzielna, ale każdego dnia musi telefonicznie zdawać dokładną relację z tego, co robiła ojcu Troudowi i poruszającej się na wózku matce Unni (w rodziców wcielili się Norwegowie Henrik Rafaelsen oraz Ellen Dorrit Petersen, którzy przed pięcioma laty zagrali główne role w „Ślepowidzeniu” Eskila Vogta, scenarzysty „Thelmy”).
Kobieta traktuje to w sposób najzupełniej naturalny, co może nieco dziwić widza. Wszystko z czasem zostaje jednak wyjaśnione. Jak zresztą wiele innych zagadek. Trier bowiem powoli odsłania przed nami kolejne elementy układanki. Przy okazji, niestety, odziera akcję z niesamowitości. Wprawdzie wciąż udanie balansuje na granicy horroru, thrillera i dramatu psychologicznego, lecz kiedy stara się wszystkie zawiłości wyjaśnić racjonalnie, sprawia, że stopniowo spada napięcie. Dopiero w finale udaje mu się ponownie podnieść ciśnienie, głównie dzięki temu, że zagłębia się w przeszłość Thelmy i jej najbliższych.
Trier (który ma na koncie również cenione, ale generalnie średnio udane „Oslo, 31 sierpnia” oraz „Głośniej od bomb”) wie, że dotykając kwestii stricte religijnych, wkracza na dość grząski grunt. I pewnie z tego powodu stara się poruszać w miarę delikatnie, aby nikogo nie urazić. Zmusza więc swoją bohaterkę do grzechu, ale pilnuje się, aby nie przekroczyła ona granicy, spoza której nie będzie już miała powrotu. Sugeruje kłopoty psychiczne Thelmy wynikające z rygorystycznego, konserwatywnego, pełne zakazów wychowania w dzieciństwie, lecz robi to tak, by w każdej chwili móc się wycofać i przerzucić winę na co (lub na kogo) innego. Nie ma odwagi, a może po prostu nie czuje takiej potrzeby, podążyć szlakiem wyznaczonym przez Dietricha Brüggemanna w „Drodze krzyżowej” (2014).
Wszystkie powyższe uwagi nie oznaczają jednak wcale, że „Thelma” to film zły lub niewarty zachodu. Skądże! Zasiadając do niego, warto jednak wiedzieć, że nie zaspokoi on potrzeb duchowych gorliwych chrześcijan ani nie podsyci niechęci do religii, jaką pielęgnują w sobie wojujący ateiści. Im więcej czasu mija od seansu, tym bardziej jestem przekonany, że Duńczyk chciał tylko zrealizować intrygujący mistyczny thriller, a religię wykorzystał jedynie jako atrakcyjny, przyciągający uwagę kostium.



Tytuł: Thelma
Dystrybutor: Gutek Film
Data premiery: 14 listopada 2018
Reżyseria: Joachim Trier
Zdjęcia: Jakob Ihre
Muzyka: Ola Fløttum
Rok produkcji: 2017
Kraj produkcji: Dania, Francja, Norwegia, Szwecja
Czas trwania: 116 min
Gatunek: dramat, fantasy, kryminał
EAN: 5908262707703
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

77
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.