Czyli uroki wypraw trycyklowych w XIX-wiecznej Bawarii.  | |
Dzisiejszy kadr prezentuje praszczura dzisiejszego roweru treningowego – trycykl osadzony na gumowych kółkach. Cała konstrukcja funkcjonuje jak zwykły rower, tyle że stoi w miejscu, bowiem cały ruch ogromnych kół odbierają przytwierdzone do podłoża kółka. Wbrew pozorom jest to jednak wehikuł fikcyjny. Wskazuje na to nie tylko dość karkołomna forma urządzenia (przednie kółko wciąż jest skrętne, co nie ma większego sensu), ale także – a raczej przede wszystkim – zasada funkcjonowania trycykla. W połowie XIX wieku – a właśnie wówczas rozgrywa się akcja „Fałszywego króla” – nie używano do ich napędzania łańcuchów. Co więcej, małe kółko nie było wyposażone w kierownicę, sam zaś rower raczej jeździł tyłem naprzód, przy czym kółko pełniło w nim funkcję jedynie stabilizacyjną. Prowadzi to do prostego wniosku, że twórcy filmu doskonale się bawili, wymyślając szereg urządzeń, które bądź nigdy nie zaistniały w przedstawionym kształcie, bądź jeśli zaistniały, to w późniejszej epoce. Kadr pochodzi z wymienionego wyżej „Fałszywego króla”, czyli tak naprawdę „Królewskiego Flasha” („Royal Flash”). Jego bohaterem jest kapitan Harry Flashman (w tej roli Malcolm McDowell – ten w mundurze), angielski awanturnik i zarazem tchórz, a do tego przypadkowo bohater narodowy (jako jedyny przeżył szturm w Afganistanie, ale tylko dlatego, że gdy próbował się poddać, na łeb spadła mu cegła z fortu). Nierozważnie nadepnąwszy na odcisk rozpoczynającemu karierę polityczną Ottonowi von Bismarckowi (Oliver Reed – ten na rowerze) – odbił mu luksusową, zadziorną kochankę (Florinda Bolkan), doprowadził do utraty zęba i ośmieszył towarzysko – zostaje podstępem ściągnięty do Bawarii i uwikłany w intrygę mającą na celu uzyskanie przez Bismarcka kontroli nad niedużym, fikcyjnym księstwem Strackenz. Zmuszony do podszycia się pod łudząco podobnego doń księcia duńskiego poślubia księżniczkę i… wszystko zaczyna się coraz bardziej plątać. Film został zrealizowany na podstawie drugiej z kolei powieści George’a MacDonalda Frasera (pierwsza była zatytułowana po prostu „Flashman”). Niestety, mimo talentu Richarda Lestera, bogatej scenografii, garnituru porządnych aktorów (do wymienionych uprzednio dochodzą jeszcze m.in. Alan Bates i rozpoczynający karierę Bob Hoskins) i całkiem przyzwoitego humoru „Fałszywy król” poniósł finansową klapę, a Fraser – niezadowolony od odstępstw w stosunku do oryginału – kategorycznie odmówił zgody na kręcenie w przyszłości czegokolwiek na bazie jego prozy. Obecnie film jest więc raczej zapomniany, a i nie sposób trafić na jego oryginalną, dłuższą wersję (w pewnym momencie przycięto go ze 118 na 96 minut). |