„Vice” Adama McKaya wyszedł ostatecznie z tegorocznej ceremonii Oscarowej z jedną statuetką – za charakteryzację. Najzupełniej zasłużoną, ale pewnie ambicje twórców były większe. W końcu to kino polityczne, które chciało przez pryzmat pewnej jednostki spojrzeć kompleksowo na nasze czasy.  |  | ‹Vice›
|
Adam McKay (reżyser i twórca scenariusza) bohaterem swego filmu czyni Dicka Cheneya, najbardziej znanego jako wiceprezydenta za czasów rządów George’a W. Busha, ale też polityka z wieloletnim stażem, który swą karierę zaczynał pod koniec lat 60., był potem szefem personelu Białego Domu za prezydentury Geralda Forda, kongresmenem, sekretarzem obrony za prezydentury George’a W.S. Busha i wreszcie wiceprezydentem. Karierę polityczną Cheneya McKay przedstawia jako sposób na wyrwanie się z alkoholizmu. Młody chłopak, bez pomysłu na życie, zapijający smutki i wałęsający się bez celu, zostaje zmotywowany przez swą energiczną dziewczynę (kapitalna jak zwykle Amy Adams). Udaje mu się znaleźć zaczepienie przy biurach prominentnych polityków Partii Republikańskiej i od tej chwili wie już co w życiu robić. Pnie się bez skrupułów po kolejnych szczeblach kariery politycznej, co prowadzi go ostatecznie do roli wiceprezydenta. Wie dobrze, że jest to funkcja tylko z pozoru istotna, w gruncie rzeczy w amerykańskim systemie głównie reprezentatywna. Zna zapewne żart Marka Twaina, mówiący, że było sobie dwóch braci, z których jeden został marynarzem, a drugi wiceprezydentem i od tej chwili słuch po nich zaginął. Ale Cheney, poznawszy chwiejnego i niedoświadczonego Busha, zaczyna widzieć dla siebie szansę… Filmowa opowieść o Dicku Cheneyu czyni z niego nie tylko realnego lidera, demiurga, za kulisami pociągającego za sznurki, posługując się prezydentem-figurantem, ale też osobę, która w jakimś stopniu odpowiada za większość zła współczesnego świata – kryzys gospodarczy, zanieczyszczenie środowiska, efekt cieplarniany, destabilizację obszarów Bliskiego Wschodu, kryzys uchodźczy… Przesada? Zapewne tak, choć z naszą wiedzą o kulisach światowej polityki trudno będzie zakwestionować nieprawdziwość przedstawionych faktów. Ale pytanie, czy osoba pozbawiona tak naprawdę własnych poglądów, wzór politycznego karierowicza, byłaby w stanie być aż tak wpływowa, pozostaje. McKay nie odmawia swemu bohaterowi ludzkich cech, przyznaje na przykład, że Cheney decyduje się nie poświęcać swojej córki na ołtarzu swej kariery politycznej. Gdy ta przyznaje, że jest lesbijką, Cheney, wiedząc jak taka informacja mogłaby być odebrana przez jego ultrakonserwatywnych wyborców, na pewien czasy wycofuje się z polityki na rzecz biznesu. Ale poza tym gestem serca mamy tu do czynienia ze skrajnie cynicznym bohaterem, dla którego największą wartością jest kariera i w gruncie rzeczy swe poglądy dostosowuje do potrzeby chwili. W innej konfiguracji, gdyby nie zafascynował się stylem bycia Donalda Rumsfelda, mógłby spokojnie robić karierę jako demokrata. Ale i te fascynacje nie są wieczne – gdy przyjdzie potrzeba Cheney jest w stanie bez wyrzutów sumienia porzucić dawnego mentora. Od strony realizacyjnej mamy do czynienia z połączeniem dramatu politycznego ze swego rodzaju czarną komedią, z łamaniem czwartej ściany nieco w stylu niedawnego „Big Short”. Ten miszmasz daje lekkie poczucie niespójności przyjętej konwencji i trochę ukrywa główne przesłanie filmu, choć przynajmniej z pewnością nie ma nudy podczas seansu. Mimo wszystko odnosi się wrażenie, że o ile w „Big Short” koncepcja była spójna, to w „Vice” poważny momentami dramat polityczny nieco niespodziewanie jest przerywany odjechanymi żartami w stylu rozważań, czy dobrym pomysłem jest zakładanie peruczek na penisy i masturbowanie się przed Białym Domem, co ma symbolizować talent Cheneya do przekonywania innych ludzi do naprawdę absurdalnych idei. Złego słowa nie można za to powiedzieć o aktorstwie – znakomity jest, ukryty pod doskonałą charakteryzacją Christian Bale w głównej roli, świetnie wypada na drugim planie Sam Rockwell w roli prezydenta Busha, Amy Adams daje popis w kreacji współczesnej lady Makbet, bardzo dobry jest też Steve Carell w roli Donalda Rumsfelda, najpierw buńczucznego i bezczelnego, potem zgaszonego i przegranego. Szkoda jedynie, że film nie potrafi dobrze na koniec podsumować tej opowieści. Bo co właściwie oglądaliśmy? Zwykłą biografię, prezentującą nieznane fakty z życia swego bohatera? Opowieść o cynizmie współczesnej polityki? Źródło problemów współczesnego świata? Żaden z tych tematów nie wybrzmiewa dostatecznie mocno w filmowym finale.
Tytuł: Vice Data premiery: 11 stycznia 2019 Rok produkcji: 2018 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 132 min Gatunek: biograficzny, dramat, komedia Ekstrakt: 70% |