powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXXXIV)
marzec 2019

Tu miejsce na labirynt…: Moc i smutek. Współczesność i przeszłość
The Way Ahead ‹Bells, Ghosts and other Saints›
Łatwość z jaką muzycy freejazzowi powołują do życia kolejne projekty, musi wzbudzać zazdrość innych. Dzięki temu ich dyskografie często rozrastają się do ogromnych rozmiarów. Tak jest z każdym z siedmiu artystów tworzących norwesko-szwedzką supergrupę The Way Ahead, która już zdążyła zapisać się w dziejach współczesnego jazzu improwizowanego bardzo udanym albumem „Bells, Ghosts and other Saints”.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gdybyście dokładnie przeanalizowali pojawiające się na łamach „Esensji” teksty poświęcone skandynawskim formacjom z okolic free jazzu, okazałoby się, że przewijały się w nich już nazwiska wszystkich instrumentalistów, których można odnaleźć w projekcie zatytułowanym The Way Ahead. I nic w tym dziwnego. Po pierwsze: trafiło na artystów nadzwyczaj aktywnych na muzycznej scenie; po drugie – co poniekąd wynika z pierwszego – wielu z nich pod różnymi szyldami grało ze sobą wcześniej. Znają się więc doskonale; wiedzą, kogo na co stać – w efekcie współpraca między nimi układa się znakomicie. Co ogromnie skraca dystans pomiędzy skrzyknięciem się, wspólną sesją i – docelowo – publikacją płyty. Choć akurat w przypadku albumu „Bells, Ghosts and other Saints” ten ostatni okres trwał najdłużej. Sesja odbyła się bowiem w studiu Paradiso w Oslo 18 września 2017 (tak, zamknęła się w jednym dniu!), a płyta ujrzała światło dzienne – nakładem lizbońskiej wytwórni Clean Feed – dopiero w połowie listopada następnego roku.
Nie było to jednak wcale spowodowane ani niezdecydowaniem samych muzyków, ani opieszałością wytwórni; wynikło raczej z nadmiaru obowiązków po obu stronach. Motorem napędowym The Way Ahead jest norweski saksofonista i klarnecista André Roligheten (Rune Your Day, Damana, Jon Rune Strøm Quintet, solo), któremu w sekcji dętej towarzyszyli jeszcze jego rodak Kristoffer Berre Alberts (Cortex, Starlite Motel) oraz dwóch Szwedów znanych z Fire! Orchestra, to jest trębacz Niklas Barnö i puzonista Mats Äleklint (Large Unit, Angles 9). Sekcję rytmiczną stworzyli dwaj kolejni Norwegowie, czyli kontrabasista Ola Høyer (Cortex) i perkusista Tollef Østvang (All Included, Universal Indians, Friends & Neighbors), dodatkowo wspierani przez szwedzkiego wibrafonistę Mattiasa Ståhla (Angles 9).
Zaiste, zacny skład! W każdym razie taki, którego każde wydawnictwo można kupować w ciemno. Nie inaczej rzecz ma się z „Bells, Ghosts and other Saints” – płytą w pełni improwizowaną, ale przy okazji też bardzo klasyczną, nawiązującą do dokonań mistrzów gatunku z lat 60. ubiegłego wieku, czyli Johna Coltrane’a, Ornette’a Colemana czy Erika Dolphy’ego. Jest to też album bardzo zwarty, czasowo zamyka się bowiem w niespełna trzydziestu dziewięciu minutach. Co oznacza, że Skandynawowie doskonale wiedzieli, co chcą przekazać, wszystko mieli dokładnie przemyślane, tym samym do minimum ograniczyli poszukiwania nie wnoszące nic nowego do ogólnego wydźwięku dzieła. Jednocześnie wszystkie kompozycje zostały tak zaaranżowane, że żaden z instrumentalistów nie ma prawa czuć się pominięty czy tym bardziej pokrzywdzony. Każdy ma bowiem swoje – co najmniej – „pięć minut”, a niektórzy nawet dziesięć (vide sekcja dęta) lub – w skrajnym przypadku, jak wibrafonista – piętnaście.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Trochę przekornie na otwarcie albumu muzycy umieścili kompozycję najdłuższą i najbardziej zróżnicowaną – dziesięciominutowy „Eclipse”. Zaczyna się spokojnie, od dwugłosu wibrafonu i saksofonu, ale bardzo szybko nabiera właściwego freejazzowego charakteru. Najpierw rozkręca się saksofonista (Roligheten), a zaraz potem stopniowo dołączają do niego kolejni członkowie sekcji dętej (Alberts, Barnö i Äleklint), wchodząc ze sobą w bardzo intensywną interakcję. Tymi, którzy starają się nieco powściągnąć wyobraźnię kolegów, są kontrabasista i bębniarz – w miarę możliwości zwalniają rytm, jednocześnie umożliwiając wibrafoniście budowanie w tle nastrojowych pasaży. Takie „przekomarzanie” się trwa niemal cały czas. Kiedy do głosu dochodzą dęciaki, robi się bardzo free (przy okazji pojawiają się solówki trąbki i puzonu); kiedy sekcja rytmiczna – septet zaskakująco łagodnieje. To zderzenie dwóch filozofii podejścia do improwizacji daje wspaniały efekt zwłaszcza w finale, gdzie moc, wybijająca się, co naturalne, na plan pierwszy, miesza się z melodyjnym tłem.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Nieco oddechu Skandynawowie zapewniają w „Lakenskrekk”. Leniwie snujące się unisono saksofony, wsparte równie stonowanymi instrumentami rytmicznymi, otwierają przestrzeń dla kolejnych popisów – choć może akurat tutaj słowo to nie jest najodpowiedniejsze – solowych, z czego korzystają najpierw Alberts (saksofon barytonowy), a następnie Høyer (kontrabas). Na koniec zespół zatacza koło i powraca do hipnotycznie brzmiących dęciaków. „Headway Heat” to – dla odmiany – popis rytmicznych łamańców, w czym aktywny udział biorą także członkowie sekcji dętej. Przy okazji siła przekazu przekłada się tu na klasyczne freejazzowe szaleństwo, aż do atomowego przesilenia, po którym głos zabiera Mattias Ståhl. Jego partia wibrafonu należy bezsprzecznie do najciekawszych fragmentów płyty, zwłaszcza że stanowi wstęp do rozbudowanej solówki saksofonu altowego. W jeszcze inną rzeczywistość przenosi słuchaczy „Tåkefyrste” – z jednej strony bardzo nastrojowy, z drugiej jednak nieco posępny, wręcz elegijny. Rzewne dęciaki są ewidentnie w stanie wzruszyć. Może nie aż tak, jak „In Tears” Trespass Trio (z płyty „The Spirit of Piteşti”), ale blisko. Naprawdę blisko.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Echa „Tåkefyrste” pojawiają się jeszcze w „Skremmerud” w postaci krótkich, przejmujących, kilkunastosekundowych wrzutek, ale generalnie jest to utwór dużo bardziej energetyczny, oparty na improwizowanych dialogach (raz wibrafonu z puzonem, to znów pozostałych instrumentów dętych). „Molefonken” natomiast to najbardziej oczywista podróż w lata 60. XX wieku. Delikatna perkusja, pobrzmiewające w tle dęciaki i wybijający się przed nie wibrafon (sam Jerzy Milian w swoich najlepszych latach nie powstydziłby się takiej solówki) – wszystko to decyduje o wartości tej przepięknej kompozycji. Nader udanie zwieńczonej smutnym pochodem saksofonów, puzonu i trąbki oraz nastrojową repryzą wibrafonu. Jeszcze jedną niespodziankę septet przygotował na finał. Utwór tytułowy zaskakuje bowiem… wyeksponowanym parokrotnie w ciągu zaledwie czterech minut skandynawskim motywem ludowym. Przeplatany jest on freejazzowymi wtrętami, ale co rusz powraca w trochę odmienionej formie. Ktokolwiek wpadł na taki pomysł zwieńczenia „Bells, Ghosts and other Saints”, należą mu się wielkie brawa.
Po dotarciu do mety robi się trochę żal, że album The Way Ahead jest tak krótki, mimo że parę akapitów wyżej uznałem to przecież za ewidentny plus. Mając jednak do czynienia z produkcją tak intrygującą i urzekającą, chciałoby się mimo wszystko otrzymać trochę więcej. Tym bardziej że nie mamy żadnej pewności, iż zespół ten jeszcze kiedyś powróci. Trzeba mocno ściskać kciuki.
Skład:
André Roligheten – saksofon tenorowy, klarnet
Kristoffer Berre Alberts – saksofon altowy, saksofon barytonowy
Niklas Barnö – trąbka
Mats Äleklint – puzon
Mattias Ståhl – wibrafon
Ola Høyer – kontrabas
Tollef Østvang – perkusja



Tytuł: Bells, Ghosts and other Saints
Wykonawca / Kompozytor: The Way Ahead
Data wydania: 17 listopada 2018
Wydawca: Clean Feed
Nośnik: CD
Czas trwania: 38:30
Gatunek: jazz
EAN: 5609063005030
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Eclipse: 10:20
2) Lakenskrekk: 05:52
3) Headway Heat: 05:12
4) Tåkefyrste: 03:45
5) Skremmerud: 03:49
6) Molefonken: 05:28
7) Bells, Ghosts and other Saints: 04:05
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

132
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.