Chociaż grywali ze sobą już na początku dekady, na wspólną płytę kazali czekać niemal do jej końca. O kogo chodzi? O awangardowego pianistę Piotra Rachonia i jednego z najwybitniejszych polskich wokalistów jazzowych i bluesowych Jorgosa Skoliasa. Wydany w listopadzie ubiegłego roku album „Free” nagrali w ciągu zaledwie jednego dnia. Ba! cała sesja – w dwóch podejściach – zajęła im niespełna godzinę.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O potomku greckich imigrantów Jorgosie Skoliasie (rocznik 1950) można by napisać sążnisty elaborat. To człowiek-instytucja, jeden z najpotężniejszych głosów nie tylko w polskim jazzie i bluesie (choć z tymi gatunkami jest powszechnie kojarzony), ale również – od czasu do czasu – folku (w wydaniu stricte etnicznym) i rocku. W ostatnich latach jest twórczo niezwykle aktywny; koncertuje i nagrywa, a jego kolejne produkcje spotykają się ze znakomitymi ocenami krytyków. W „Esensji” również chwaliliśmy jego płyty zarejestrowane w trio z braćmi Olesiami: „ Sefardix” (2013) oraz „ Maggid” (2016). Skolias nie stroni jednak od jeszcze bardziej kameralnych projektów. Przez lata występował z akordeonistą i puzonistą Bronisławem Dużym („Do It”, 1999; „Skolias Duży”, 2006), pianistą Bogdanem Hołownią („…tales”, 2005), a ostatnio ze swoim synem, perkusjonistą Antonisem Skoliasem („Kolos”, 2016). Najnowsza płyta Polaka o greckich korzeniach także została nagrana w składzie dwuosobowym. Tym razem tym „drugim” był pianista Piotr Rachoń. Rachoń (urodzony w Katowicach w 1977 roku) jest muzykiem, którego artystyczne peregrynacje prowadzą na pogranicza awangardy, free jazzu, ale też ethno i klasyki. Karierę zaczynał w rozmiłowanej w jazzie improwizowanym grupie Pulsarus („Digital Freejazz”, 2005); potem można go było zobaczyć i usłyszeć w takich projektach, jak orkiestra Avatar, trio Requiem for Mozart, etniczno-jazzowa Dukha; współpracował również z reggae’owym Lion Vibrations i jazzrockowym JazzBlaster („JazzBlaster plays Depeche Mode”, 2017). Poza tym prowadzi sygnowane własnym nazwiskiem Trio oraz pojawia się na scenach z perkusistą Krzysztofem Dziedzicem i… wokalistą Jorgosem Skoliasem. Gwoli ścisłości, z ostatnim z wymienionych koncertował już na początku dekady. Tym bardziej więc można się dziwić, że ich pierwsza wspólna płyta ukazała się dopiero przed trzema miesiącami. Widać do niektórych decyzji dojrzewa się dłużej. Ale gdy się już dojrzeje, najczęściej szybko dociera się do mety. I tak właśnie było w przypadku „Free”. W czerwcu ubiegłego roku Skolias i Rachoń weszli do studia nagraniowego i sprawę sfinalizowali – jeśli im wierzyć (a nie ma powodu, aby poddawać tę informację w wątpliwość) – w 55 minut. Nie mając wcześniej przygotowanych żadnych kompozycji ani nawet ich ogólnych zarysów. Zagrali na żywo, używając jedynie fortepianu, głosu i posiłkując się – w przypadku Jorgosa – elektroniką. Bez jakichkolwiek dogrywek. Na płytę trafiło więc to, co w chwili jej nagrywania myśleli i czuli, co „grało” im w głowach i sercach. Podobne projekty kończą się pełnym sukcesem tylko pod warunkiem, że powstają w miejscach magicznych. Ale właśnie takim miejscem jest studio Monochrom w Gniewoszowie (w powiecie kłodzkim), usytuowane na stoku góry, z dala od ludzkich siedzib, otoczone dziką przyrodą. Ta „dzikość” w pewnym stopniu udzieliła się artystom, którzy na „Free” – tytuł przecież do czegoś zobowiązuje! – raz bywają zadziorni, to znów niepokojący, chociaż nie stronią też od dźwięków delikatnych i subtelnych, a nawet – mam nadzieję, że się za to nie obrażą – romantycznych.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ta ostatnia uwaga dotyczy przede wszystkim Piotra Rachonia, w którego grze można dostrzec pewne inspiracje fortepianowymi klasykami jazzu improwizowanego (vide Cecil Taylor, McCoy Turner, niekiedy Thelonious Monk), lecz także – z czasów nam współczesnych – wpływ solowego Matthew Shippa. A jeśli się uprzeć, to gdzieś w oddali pobrzmiewa również wczesny Joachim Kühn. Ta wyliczanka nie służy oczywiście żadnemu wypominaniu ani tym bardziej dyskredytowaniu polskiego artysty; są to jedynie luźne skojarzenia słuchacza – spis „furtek”, jakie w jego świadomości otworzyła „lektura” albumu. Albumu niełatwego w odbiorze, wymagającego skupienia, a nade wszystko szeroko otwartych oczu i uszu. Muzyka Rachonia i Skoliasa zmusza bowiem do przekraczania granic. I to niemal dosłownie, ponieważ improwizacje Jorgosa wyśpiewywane są w różnych językach (polskim, greckim oraz… suahili), nader często są to zresztą wokalizy, w których głos artysty traktowany jest po prostu jak kolejny – obok fortepianu – instrument.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Stylistycznie najbliżej jest „Free” do mariażu minimalistycznej awangardy – spod znaku Johna Cage’a i Karlheinza Stockhausena – z free jazzem (patrz: „Tuto”, „Ghiati?”, „To Chieri”). Rachoń i Skolias zdają sobie jednak sprawę z tego, że jeśli chcą swoją muzyką zainteresować szersze grono słuchaczy, muszą od czasu do czasu zaserwować dźwięki nieco przystępniejsze. Stąd stonowane, nastrojowe introdukcje fortepianowe (początek „Tuto”, „Jesień”, „Ta Onda”), ale także klimatyczne melodeklamacje („Jesień”) i słyszalne w warstwie wokalnej inklinacje bluesowo-folkowe („Ximeroma”). Nie jest jednak wcale tak, że to pianista ciągnie całość w stronę awangardy, a Jorgos stara się nawrócić go na mniej wyboistą drogę. Wokalista również nie stroni od eksperymentów, przechodząc od lamentu („Jesień”) do śpiewu operowego („To Chieri”), od zawodzenia (zwieńczenie „Ta Onda”) do groźnych pomruków czy okrzyków („Ergho”). Bywa, że w celu wzbogacenia doznań estetycznych – jak w „Ximeroma”, „To Chieri” czy „Ta Onda” – Skolias wykorzystuje elektronikę. Choć pewnie, przy jego skali i umiejętnościach, poradziłby sobie i bez niej.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Obaj artyści starają się ze swoich instrumentów „wycisnąć” najwięcej, jak się da. Rachoń preparuje więc swój fortepian, zmieniając tym samym barwę i wysokość dźwięków („Ximeroma”, „Kuna”). Z drugiej strony zdarza się, że uderzając rytmicznie w klawisze, bierze na siebie obowiązki… perkusisty („Tuto”, „To Chieri”), nie stroniąc przy tym od wycieczek w stronę klasyki (majestatyczna partia w „To Chieri”). Spyta ktoś: To gdzie tu jest ten sygnalizowany parokrotnie free jazz? Najprostsza i najbliższa prawdy odpowiedź brzmiałaby: Niemal wszędzie! W wokalnej ekwilibrystyce Skoliasa w „Tuto”, „Ta Onda” i nade wszystko „Tu?”. W fortepianowych akrobacjach w „Ghiati?”. Wreszcie w wieńczącym album utworze tytułowym, który jest kwintesencją energetycznego free jazzu, absolutnie szalonego i wymykającego się wszelkim gatunkowym ograniczeniom. Idealnie zresztą podsumowuje on płytę, która ma w sobie coś perwersyjnego. Wszak z jednej strony obcowanie z nią sprawia ból (słuchacze nienawykli do podobnych eksperymentów mogą odczuwać wręcz ból fizyczny), z drugiej jednak – nie sposób przerwać jej „lektury”, ponieważ zbyt wielka jest chęć, by dowiedzieć się, co czeka nas dalej. Skład: Jorgos Skolias – śpiew, elektronika Piotr Rachoń – fortepian
Tytuł: Free Data wydania: 9 listopada 2018 Nośnik: CD Czas trwania: 44:11 Gatunek: jazz W składzie Utwory CD1 1) Tuto: 04:27 2) Ghiati?: 04:22 3) Ximeroma: 06:26 4) Jesień: 02:45 5) To Chieri: 05:12 6) Ta Onda: 08:42 7) Kuna: 02:36 8) Ergho: 03:11 9) Pu?: 04:14 10) Free: 02:16 Ekstrakt: 80% |