powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXXXIV)
marzec 2019

Z filmu wyjęte: Zróbmy sobie statuę
Statuę Wolności niszczono już wiele razy. Bywała też ożywiana. Jednak po płytach jej pancerza biegał chyba tylko Remo Williams.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Remo Williams”, o którego fabule dwa słowa powiedziałem przy poprzedniej okazji, został wyreżyserowany przez Guya Hamiltona, mającego na swoim koncie m.in. cztery Bondy („Goldfinger”, „Diamenty są wieczne”, „Żyj i pozwól umrzeć” oraz „Człowiek ze złotym pistoletem”), „Bitwę o Anglię” czy „Komandosów z Navarony”. „Remo…”, nakręcony w 1985 roku, był tak naprawdę ostatnim wysokobudżetowym filmem Hamiltona. Po nim powstała jeszcze tylko jedna, tania, niezbyt udana komedia kryminalna „Try This One for Size” z Davidem Carradinem.
Jedną z ważniejszych, a do tego bardzo widowiskowych sekwencji „Remo Williamsa”, jest potyczka na szczycie nowojorskiej Statui Wolności. Pierwotnie scenariusz nic takiego nie przewidywał, ale widok nowojorskiego symbolu opakowanego w rusztowanie z okazji remontu na stulecie obecności w mieście tak urzekł Hamiltona, że nie mógł się powstrzymać i przerobił scenariusz tak, by część akcji rozgrywała się tak wewnątrz, jak i na zewnątrz statui. Ponieważ jednak wykorzystanie oryginalnego posągu wiązałoby się z niebotycznymi kosztami, postanowiono zbudować jego replikę na obrzeżach Mexico City. Replika co prawda została wykonana w skali 1:1, ale tylko fragmentarycznie, posąg bowiem zaczynał się dopiero na wysokości księgi (w istocie tablicy z zapisem daty uchwalenia Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych). Większym kłopotem jest to, że replikę modelował dość mierny rzemieślnik. I o ile podczas oglądania filmu nie zauważa się większych rozbieżności z oryginałem, o tyle po seansie, zestawiając obie wersje (podobne ułożenie do tej z kadru ma na przykład ta wersja), widać toporność rysów twarzy podróbki, prostsze udrapowanie fryzury (wliczając w to odwrotnie skręcone dwie spiralki włosów w pobliżu ucha) i niechlujne ułożenie fałdów tkaniny na ramieniu. Niby nic, a jak się bliżej przyjrzeć – zupełnie inna statua. Nie umniejsza to jednak w żadnym stopniu walorów rozrywkowych samego filmu.
Na koniec można jeszcze rzucić okiem na obfotografowaną na blogu Girl vs the Bucket List garść detalu oryginalnej statui, wzbogaconej ostatnio „eleganckimi” piankowymi otulinami konstrukcyjnych pałąków, prowizorycznie chroniącymi głowy zbyt wysokich (czyli wszystkich) turystów pragnących dostać się do wnętrza głowy nowojorskiej damy.
powrót; do indeksunastwpna strona

57
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.