Czyli mozół dawnych kąpieli w nie całkiem historycznej odsłonie. Dziś trzeci i ostatni kadr z „Fałszywego króla”, również dotyczący mechanicznego urządzenia poniekąd służącego do wyrabiania sobie krzepy, aczkolwiek nie mający już nic wspólnego z bicyklem. Tym razem jest to bowiem… deptany prysznic. Delikwent pragnący zażyć sztucznego deszczu wstępował do metalowej misy brodzika, okolonego poręczą, stawał na dwóch pedałach i zaczynał „iść”, wciskając raz jeden pedał, raz drugi. Czynność ta powodowała działanie połączonej z pedałami pompy, pchającej wodę do rury z sitkiem. Jeśli „szło” się wolno, woda sikała dychawicznie. Jeśli solidnie używało się mięśni nóg, woda leciała prawie tak dobrze, jak dziś. Tu jednak trzeba nadmienić o dwóch detalach. Pierwszy – urządzenie jest absolutną fikcją. Nigdy nie istniało w przedstawionej postaci i stanowi wymysł albo autora książki, na której oparto film, albo scenarzysty. Drugi detal – woda i owszem, leciała, ale w obiegu zamkniętym: z brodzika do rury, przez sitko na delikwenta, po czym z powrotem lądowała w misie. Jeśli więc ktoś nie zadbał o jej wymianę, kolejni chętni na prysznic pluskali się w coraz bardziej egzotycznym zestawie bakterii i zwykłego brudu.  | |
Ten drugi detal – czyli obieg zamknięty – nie był już jednak wymysłem twórców „Fałszywego króla”. Od końca XVIII wieku, a konkretnie od roku 1767, istniały już bowiem mechaniczne prysznice oparte na podobnej zasadzie, czyli pchaniu pompką wody w górę, tyle że polegały one na pracy mięśni rąk, a do tego – z oczywistych względów – pompowanie prowadziło nie do podsikiwania wodą kąpiącej się osoby, a do napełnienia posadowionego na szczycie urządzenia zbiornika. Innymi słowy – przed kąpielą (i w jej trakcie, gdy zabrakło wody) należało przepompować wodę z brodzika do zbiornika na szczycie konstrukcji, a następnie wystarczało odsłaniać dziurkowaną część zbiornika i cieszyć się cieknącą z góry wodą. Jak ktoś był bogatszy, albo leniwy, mógł zatrudnić służącą, która wodę zamiast do misy brodzika, wlewała od razu do górnego zbiornika. Jak by jednak nie było, woda krążyła tam w obiegu zamkniętym. Z czasem wynalazek Williama Feethama, fabrykanta pieców rodem z Ludgate Hill w Londynie, uzupełniono o kranik, pozwalający spuścić ze zbiornika brudną wodę, a także zadbano o bardziej estetyczny wygląd „kabiny”, upodabniając stanowiące jej szkielet metalowe rury do pni bambusa 1). Mechaniczne prysznice zaczęły powolutku znikać dopiero po połowie XIX wieku, kiedy zaczęła się upowszechniać instalacja z bieżącą wodą. Poniżej w ramach bonusu załączam rycinę satyryczną Johna Leecha z połowy XIX wieku, przedstawiającą przygotowanie „kabiny prysznicowej” do działania. 1) – zdjęcie takiej XIX-wiecznej kabiny można obejrzeć tutaj lub tutaj. |