Trzeba przyznać, że jak na grę opierającą się na zarządzaniu kostkami, „Sagrada” oferuje o wiele mniej losowości niż podobne tego typu tytuły. Stanowi przy tym dość uniwersalną pozycję – dobrze mogą się przy niej bawić zarówno zaawansowani, jak i niedzielni i rodzinni gracze.  |  | ‹Sagrada›
|
„Sagrada” to jedna z tych gier, w których nie sposób pominąć jakości wykonania – głównie dlatego, że jest ona naprawdę wysoka i utrzymana w temacie i klimacie samej rozgrywki. Gracze wcielają się w role witrażystów, którzy przy użyciu różnokolorowych kostek sześciościennych będą tworzyli witraże na własnych planszach. Każdy obraz ze szkła jest odmienny, wymagając umieszczania odpowiednich kolorów oraz wartości przedstawionych na kostkach w przewidzianych na to miejscach. W każdej rozgrywce każdy z graczy ma do ułożenia jeden witraż składający się z pól cztery na pięć (w sumie dwadzieścia pól). Na samym początku gracze dostają możliwość wybrania wzoru, który będą tworzyli (te miewają różny poziom trudności) – warto nadmienić, że na każdym z nich tylko część pól wymaga umieszczenia na nich określonych kolorów lub wartości, podczas gdy na pozostałych możemy umieścić dowolne kostki. Aczkolwiek z tą dowolnością to nie do końca tak jest, bo obowiązują nas pewne (stosunkowo proste) reguły: kostki o tym samym kolorze lub wartości nie mogą ze sobą sąsiadować. O ile na samym początku nie stanowi to zbyt dużego problemu, to w kolejnych rundach, kiedy na naszej planszy znajduje się coraz więcej elementów witrażu, a miejsca zaczyna być coraz mniej, możliwości stopniowo maleją. Może okazać się, że w pewnym momencie po prostu nie będziemy mogli dodać żadnej kostki. Szczęśliwie możemy posłużyć się narzędziami, które dają nam szansę na niewielkie modyfikacje już wyłożonych kostek (lub kostek, które chcielibyśmy dołożyć). Rozgrywka jest szybka i przyjemna. Z solidnego worka w każdej rundzie ciągniemy odpowiednią liczbę kostek (dwukrotność liczby graczy plus jeden), którymi rzucamy jeden raz. Następnie spośród nich wybieramy po dwie, które następnie trafiają na nasz witraż. Pierwszy gracz (czyli ten, który w danej rundzie losował kostki) wybiera jedną, kolejni gracze również jedną, ostatni zaś gracz bierze dwie, ponieważ w tym momencie kolejka zawraca – dalsze kostki są pobierane od gracza przedostatniego do pierwszego. Jedna, przez nikogo niewybrana kostka trafia następnie na licznik rund (których jest dziesięć) i worek przekazywany jest kolejnej osobie. Te nadmiarowe sześcianiki służą nie tylko odliczaniu kolejnych etapów, ale mogą, przy użyciu niektórych narzędzi, zostać wykorzystane później przez graczy. Na samym końcu następuje podliczanie punktów, które zdobywamy za nasze ukryte cele (czyli za wartości na jednym, określonym przed grą, kolorze kostek, innym dla każdej osoby) oraz za cele ogólne (tych zwykle mamy trzy, losowane spośród dostępnych opcji również przed rozgrywką, jednakowe dla wszystkich). Mimo odmienności, stawiam frajdę płynącą z rozgrywki w „Sagradę” na poziomie tej towarzyszącej grze w recenzowanego już „ Azula”. Owszem, w tym drugim tytule mamy do czynienia z nieco mniejszym elementem losowym i zdecydowanie większymi możliwościami planowania. W „Sagradzie” nie mamy za dużo czasu, by śledzić postępowanie przeciwników – próby skompletowania naszego własnego witrażu są wystarczająco zajmujące.
Tytuł: Sagrada Data produkcji: listopad 2018 Info: 1-4 osoby; od 13 lat Ekstrakt: 80% |