Młodsze dzieci lubią gry typu „memory”, w których wystarczy pamiętać, gdzie leży karta z identycznym obrazkiem jak ten który właśnie trzymamy w ręce. Czasem wydaje się, że producenci każdej szanującej się bajki starają się, by ich bohaterowie mieli własne wydanie takiej gry… Wszystkie polegają na tym samym, ale jak tu cokolwiek zmienić?  |  | ‹Budowa zamku›
|
Dominique Ehrhard znalazł sposób. Zrezygnował z dublowania kart, dodał za to do nich kolejne numerki – i oto w „Budowie zamku” mamy na stole rozłożonych 45 kartoników, które – choć podobne – są w dużej mierze unikalne. Jak łatwo zgadnąć, obrazki należy zbierać w kolejności rosnącej. W celu dodania zalążka fabuły, do wyżej wymienionej talii dodano cztery odróżniające się rozmiarem kartoniki, wyobrażające główną wieżę zamku. Każda z pozostałych kart zawiera kolejny fragment jego murów… oraz pewne urozmaicenia. Gdyby jednak chodziło tylko o odkrywanie i układanie w kolejności rosnącej, byłaby to gra dla jednej osoby. Tymczasem mamy tu rywalizację… Do zakończenia gry – czyli do ukończenia budowy zamku – wystarczy bowiem dobrać dziesięć fragmentów muru. Oznacza to, że nie ma potrzeby szukania numeru dwa (karty początkowe są oznaczone jedynką, najwyższy zaś numer w talii to 46), od biedy można rozpocząc budowę nawet od numeru 37. Mamy więc dodatek strategii: czy warto tracić czas na wyszukiwanie numerów najniższych (ale nie niższych od tych, które już użyliśmy), czy też uznać to za stratę czasu i – znając położenie na stole zakrytych kart z numerami większymi, odkrytymi w poprzednich ruchach i zakrytych z powrotem – wykorzystać tę wiedzę, startując z wyższego poziomu? Ale wtedy napotykamy na dwojakie ryzyko: po pierwsze, możemy stracić sporo czasu na znalezienie tych najwyższych numerów (jeśli tylko takie będziemy mogli dołożyć), a po drugie… Pamiętajmy, że nie gramy sami, więc ktoś może nam celowo je „sprzątnąć” sprzed nosa. Jak wspomniałem, gra kończy się w momencie dołożenia dziesiątego fragmentu muru zamkowego (lub gdy na stole nie ma już kart – po szczegóły odsyłam do instrukcji) – lecz o tym, kto wygrał, decydują punkty. Prócz tego, że każda dołożona karta daje jeden punkt, dodatkowe bonusy otrzymuje się za posiadanie króla, królowej, rycerzy i dam dworu. W wersji trudniejszej dochodzą do tego karty specjalne – czarodzieje, armaty i baszty – które dają pewne możliwości w trakcie rozgrywki (właścicielowi na plus, przeciwnikom na minus), lecz nie dodają punktów w końcowym podsumowaniu. Niewielką wadą gry jest potrzeba dość sporego miejsca na rozłożenie kart: 45 zakrytych między graczami oraz głównej wieży (i dołączanych następnie fragmentów muru) przy samych graczach. Rozmiary te sprawiają, że dla najmłodszych sięgnięcie po najdalej położone kartoniki może stanowić problem. Muszę w tym miejscu jednak nadmienić, że – a wiem to z doświadczenia – mniejsze karty jest z reguły trudniej tasować. W porównaniu do poprzedniej edycji, pudełko wydania 2017 roku jest węższe – zrezygnowano ze sztucznie pustych przestrzeni. Opakowanie zawiera także woreczek strunowy na karty, co zawsze poczytuję za plus. Niewielki drobiazg, a cieszy.
Tytuł: Budowa zamku Tytuł oryginalny: Zacrobates Data produkcji: 2017 EAN: 5907078169262 Info: 2-4 osoby, od 6 lat Ekstrakt: 60% |