To nie jest proste zadanie – wymyślać fabułę kolejnych opowieści rysunkowych z bohaterem, który od kilkudziesięciu lat jest maksymalnie eksploatowany, i na dodatek robić to tak, aby jeszcze czymś zaskoczyć czytelnika. Jamesowi Tynionowi IV jakoś to się jednak udaje. W efekcie lektura „odrodzeniowego” „Detective Comics” wciąż sprawia przyjemność. Mimo że tym razem scenarzysta postanowił posłużyć się patentem zwanym od czasów starożytnych… „Deus ex machina”.  |  | ‹Batman – Detective Comics #4: Deus Ex Machina›
|
Choć – przyznajmy to uczciwie na samym początku – tytuł czwartego tomu cyklu „Detective Comics” (wydawanego pod szyldem „DC Odrodzenie”) nie oddaje do końca kontekstu tego łacińskiego powiedzenia. Łacińskiego, ale zaczerpniętego z greki. Pojęcie to – w greckim oryginale „apò mēkhanês theós” – wprowadził Eurypides (jeden z trzech głównych twórców dramatu antycznego), a wiązało się ono z gwałtownym fabularnym zwrotem akcji, którego głównym celem było szybsze zakończenie rozciągniętego w czasie przedstawienia. W pewnym momencie pojawiał się więc na scenie bóg (spuszczany z góry na linach) i – jak Aleksander Macedoński w przypadku węzła gordyjskiego – w ekspresowym tempie rozwiązywał wszystkie problemy, z jakimi nie potrafił poradzić sobie autor. We współczesnej literaturze określenie „deus ex machina” ma raczej pejoratywne znaczenie i symbolizuje fabularną drogę na skróty. Tutaj użyte zostało nie w znaczeniu symbolicznym, lecz dosłownym. Chodzi bowiem zarówno o boga, jak i maszynę. „Deus ex machina” zbiera sześć oryginalnych zeszytów wydanych pierwotnie pomiędzy lipcem a październikiem 2017 roku. Pięć z nich układa się w zamkniętą całość, szósty – w wydaniu zbiorczym umieszczony z jakiegoś powodu jako ostatni, w rzeczywistości jednak opublikowany najwcześniej – jest shortem nawiązującym do wydarzeń przedstawionych w „ Powstaniu Batmanów”. Z kolei pięcioczęściowa tytułowa miniseria jest rozwinięciem wątku wprowadzonego wcześniej w opowieści zatytułowanej „Siły wyższe” (która trafiła do zbioru „ Liga Cieni”). Warto więc najpierw odświeżyć sobie tamtą historię. Chociaż – na upartego – i bez jej znajomości nietrudno jest połapać się w zawiłościach fabularnych. W kolejnej miniserii powstałej w ramach „Detective Comics” na czoło wysuwa się dwóch bohaterów. Jednym jest, co oczywiste, Człowiek-Nietoperz, drugim, który trochę naczekał się na swoje „pięć minut” – Azrael (Jean Paul Valley). To wychowanek Zakonu Świętego Dumasa, któremu sprzykrzyło się być złym i dlatego przybył do Gotham City i przystał do drużyny Batmana. Mający jedną ze swoich rezydencji w Alpach Szwajcarskich Zakon jest jednak jak mafia i służby specjalne w jednym – nie można opuścić go ot tak sobie. Zwłaszcza w tak newralgicznym momencie, gdy w jego szeregach dochodzi do bezpardonowej walki o władzę. Inna sprawa, że Azrael sam w sobie jest ogromną wartością dla tej nie tylko fanatycznej, lecz i bardzo krwawej sekty religijnej. Musi liczyć się więc z tym, że Zło nadejdzie do Gotham w ślad za nim. Jego przybycie poprzedza pojawienie się tajemniczego karła Nomoza, który ostrzega Jean Paula. Ale jest już za późno. Niebawem – jak tytułowy „bóg z maszyny” – wyskakuje… Ascalon. Trzeba przyznać, że jego postać – zrodzona w wyobraźni hiszpańskiego rysownika Álvara Martíneza – robi wrażenie, przyprawiając o ciarki na plecach. Jeśli już wcześniej takie emocje wywoływał w Was Azrael, to przygotujcie się na jeszcze więcej. Tym bardziej że niechciany w Gotham gość pod każdym względem przewyższa Valleya – jest większy, silniejszy, technologicznie bardziej dopracowany i przede wszystkim… przerażający. Pokonanie go wydaje się przekraczać możliwości nie tylko samego Azraela, ale i całej ekipy Mrocznego Rycerza. James Tynion IV, zapewne zdając sobie z tego sprawę, postanowił pomóc Batmanowi, wprowadzając na arenę kolejnego bohatera (a raczej bohaterkę) z zamierzchłej przeszłości. To Zatanna – nazywana przez Bruce’a Wayne’a zdrobniale Zee – mistrzyni magii, której ponadnaturalne umiejętności przydają się teraz dużo bardziej niż wszystkie nowoczesne technologie opracowane przez Batwinga w jego FoxTechu. Jeśli więc ktoś jest tu „deus ex machina”, to właśnie ona. By jednak nie być posądzonym o pójście na skróty, Tynion IV odpowiednio przygotowuje grunt do pojawienia się Zatanny. Zostaje ono powiązane fabularnie z obsesją niszczącą umysł Mrocznego Rycerza od czasu tragedii, jaka wydarzyła się w finale „ Powstania…”. By ostatecznie rozwikłać dręczące go wątpliwości, potrzebne są nadzwyczajne moce – i stąd odnowienie przez Bruce’a znajomości z Zee, z którą sympatyzował, gdy był nastolatkiem. Scenarzysta chętnie sięga do retrospekcji, których głównych zadaniem jest – oprócz napompowania objętości – przekonanie czytelnika, że bez pięknej i zmysłowej sztukmistrzyni rozwiązanie zagadek nie będzie możliwe. A skoro Zatanna jest na podorędziu, to można – tym razem bez żadnych podtekstów – wykorzystać ją również w innych celach. Dzięki zabiegom Tyniona IV zmierzającym do połączenia dwóch odrębnych wątków fabuła gna na złamanie karku, trup ściele się gęsto, a dylematy moralne, choć bardzo istotne na początku, z czasem schodzą na plan dalszy. „Deus ex machina” przeładowane jest akcją. A czasami wręcz prosi się o chwilę oddechu, również w warstwie wizualnej. Co jednak nie oznacza, że Álvaro Martínez cokolwiek sknocił. Jest przecież w tym komiksie kilka kadrów, kilka niekonwencjonalnych ujęć, którymi długo można sycić oko. Gdyby tak jeszcze trochę więcej – chociażby kosztem klasycznej nawalanki – zamyślenia i kontemplacji. Pamiętać jednak należy, że „Detective Comics” przeznaczone jest przede wszystkich dla nastoletniego czytelnika, a ten ma dość konkretne wymagania. Ma się dziać! No to się dzieje. Album zamyka historyjka zatytułowana „Gniew Spoiler”. W wymyślaniu fabuły wspomógł Tyniona IV tym razem Amerykanin Christopher Sebela, ilustracje są natomiast dziełem Hiszpanki Carmen Carnero. Jeśli komuś w poprzednich rozdziałach brakowało składających się na podbudowę psychologiczną monologów wewnętrznych bohaterów – to tutaj jest ich sporo. A wszystko po to, aby uzasadnić decyzję Stephanie o odejściu z nietoperzowej drużyny. Tradycyjnie wymyślając tytuły poszczególnych rozdziałów (w języku angielskim), Tynion IV nawiązał do filmów – głównie fantastycznonaukowych i cyberpunkowych. Stąd pojawienie się między innymi „Short Cicuit”, czyli „Krótkiego spięcia” (w komiksie „zwarcia”), oraz „Ghost in the Shell”, to jest „Ducha w pancerzu”.
Tytuł: Batman – Detective Comics #4: Deus Ex Machina Data wydania: 27 lutego 2019 ISBN: 9788328141209 Format: 132s. 167x255mm Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 60% |