Chociaż mieszkają w Norwegii, grają muzykę, jakiej nie powstydziliby się Amerykanie. Muzykę, w której czuć fascynację bagiennym bluesem znad Missisipi, psychodelią i klasycznym hard rockiem. Nazwę też przyjęli nadzwyczaj godną – The Devil and the Almighty Blues. W ostatni piątek marca wydali trzecią płytę długogrającą, którą dla niepoznaki zatytułowali… „Tre”.  |  | ‹Tre›
|
Najbardziej intrygujące w tym wszystkim jest to, że zarówno w swoich poprzednich zespołach, jak i w formacjach, w jakich występują obecnie niejako „na boku”, trzymali bądź wciąż trzymają się z dala od bluesa, psychodelii, hard rocka i stoner metalu. Widać jednak mocno ciągnęło ich do klimatów z lat 60. i 70. ubiegłego wieku, skoro odnaleźli się w stogu siana i postanowili stworzyć grupę będącą hołdem dla takich wykonawców, jak Muddy Waters, Jimi Hendrix, Peter Green, Free, Canned Heat czy wczesne ZZ Top. Kto wpadł na taki pomysł? Dwaj muzycy działającego na początku wieku alternatywno-rockowego Cinnamoon: wokalista (i basista) Arnt O. Andersen oraz gitarzysta Petter Svee (mający na koncie również występy w „garażowym” The Goo Men). Wkrótce dołączyli do nich jeszcze: gitarzysta (i wokalista) Torgeir Waldemar Engen (z powodzeniem rozwijający swoją solową karierę jako typowy songwriter), basista Kim Skaug (z punkowo-hardcore’owej formacji The Good, the Bad and the Zugly) oraz perkusista Kenneth Simonsen (wspierający swym talentem także indierockowy The Dogs). Wymieszawszy w worku wszystkie ich dotychczasowe doświadczenia, na pewno nie wyciągnęlibyśmy z niego The Devil and the Almighty Blues. To jednak oczywiście nie oznacza, że Norwegowie (z Oslo) nie znają się na rzeczy. Wręcz przeciwnie! Wsłuchując się w ich nagrania, myślami można zbłądzić gdzieś na bagna Luizjany albo w okolice Nowego Orleanu. Podjąwszy się niełatwego przecież zadania, postanowili wykonać je perfekcyjnie. Choć do ideału dochodzili latami. Pierwsze płytki – single „Distance” (2011) i „świąteczny” „The Christmas Ghost of Charlie Barracuda” (2012) – nie znamionowały jeszcze zespołu takiej klasy. Pierwsze tego oznaki pojawiły się dopiero na debiutanckim wydawnictwie zatytułowanym po prostu „The Devil and the Almighty Blues” (2015). Wydany dwa lata później album „II” był jeszcze ciekawszy, ale oba krążki i tak bije na głowę ten najnowszy – mający premierę w piątek 29 marca „Tre”. Wszystkie płyty Skandynawowie wydali w tej samej wytwórni – w mającej siedzibę w Tromsø Blues for the Red Sun.  | |
Nazwa tej oficyny też jest oczywiście znacząca, wszak taki tytuł nosił drugi pełnowymiarowy longplay Kyuss, pionierów amerykańskiego stoner rocka i stoner metalu, do których muzykom z Oslo jest znacznie bliżej, niż mogłoby się na pierwszy „rzut ucha” wydawać. „Tre” to tylko sześć utworów, ale trwają one łącznie prawie pięćdziesiąt minut. Co oznacza, że wielbiciele rozbudowanych kompozycji mogą zacierać ręce. Taki właśnie numer otwiera album – dwunastominutowy „Salt the Earth”, którego bluesowo-stonerowy początek z miejsca wprowadza dużo niepokoju. Który z czasem, zwłaszcza kiedy dołącza drugi gitarzysta, jeszcze narasta. Od razu czuć, że to nie będzie podróż lekka i łatwa. Lecz za to na pewno nad wyraz przyjemna. Zwłaszcza dla tych, którzy lubią mięsiste brzmienia gitar i motoryczną grę sekcję rytmiczną. Plus oczywiście śpiew – raz delikatny, to znów przyprawiający o drżenie szarych komórek w mózgu. To wszystko znajdziecie w „Salt the Earth” – na dodatek podane bardzo stylowo, z odpowiednimi zmianami nastrojów i zapadającymi w pamięć kontrastami.  | |
W drugim w kolejności „One for Sorrow” więcej jest bluesa niż stoneru, a największe wrażenie robi chórek z zaśpiewem znad brzegów Missisipi, w którym członków zespołu wspomagana wokalistka Kristine Marie Aasvang. Motyw ten powraca po każdej zwrotce i uzależnia do tego stopnia, że gdy utwór się kończy, ma się wielką ochotę natychmiast do niego wrócić. W drugiej części utworu blues schodzi jednak na dalszy plan, a Norwegowie odważniej podążają w stronę hard rocka i stoner metalu. Głównie za sprawą obu gitarzystów. Zahaczające o stylistykę doom metalu „Lay Down” brzmi z kolei tak, jakby utwór ten nagrali na początku lat 70. panowie z Black Sabbath po rocznym pobycie gdzieś pomiędzy Missisipi a Red River. Jest wolno, ciężko i klimatycznie. Bluesowe zacięcie słychać wyraźnie w znacznie spokojniejszym od dotychczasowych „Heart of the Mountain”. Dzieje się tak z jednej strony za sprawą swampowej gitary Torgeira Waldemara Engena, z drugiej – z powodu zasłuchanego w chropawy wokal Watersa Arnta Andersena.  | |
W ostatnich minutach muzycy grają jednak z coraz większym zaangażowaniem (choć wcześniej też im go nie brakowało) i coraz bardziej emocjonalnie, docierając do granic wytrzymałości – własnej i słuchaczy. „No Man’s Land” zaczyna się od perkusyjnego ataku Kennetha Simonsena, do którego szybko dołączają grający rytmicznie i stonerowo Petter i Torgeir. Mimo mocy, z ich partii przebija wielki smutek, pięknie kontrastujący z tym, co dane jest nam usłyszeć w dalszym ciągu. Mam na myśli jedną z najbardziej zniewalających i jednocześnie zwalających z nóg gitarowych solówek. Uff! Dobrze, że pierwszych kilkadziesiąt sekund wieńczącego album „Time Ruins Everything” daje choć odrobinę wytchnienia. Wprawdzie później kwintet wskakuje na swoje normalne tory, ale przynajmniej po częściowej reanimacji jesteśmy w stanie dotrwać w miarę dobrym zdrowiu do końca. „Tre” nie pozostawia wątpliwości, że The Devil and the Almighty Blues to projekt w pełni przemyślany (zerknijcie, proszę, na okładkę!) i powołany do życia od serca. Choć potrafi też wprawić serce w groźną dla życia palpitację. Skład: Arnt O. Andersen – śpiew Torgeir Waldemar Engen – gitara elektryczna, chórki Petter Svee – gitara elektryczna, chórki Kim Skaug – gitara basowa, chórki Kenneth Simonsen – perkusja Gościnnie: Kristine Marie Aasvang – chórki
Tytuł: Tre Data wydania: 29 marca 2019 Nośnik: CD Czas trwania: 48:35 Gatunek: blues, metal, rock W składzie Utwory CD1 1) Salt the Earth: 12:32 2) One for Sorrow: 05:14 3) Lay Down: 07:16 4) Heart of the Mountain: 08:26 5) No Man’s Land: 06:57 6) Time Ruins Everything: 08:11 Ekstrakt: 80% |