Niektórych rzeczy nie warto poprawiać. Świetnym tego przykładem jest koreański „Illang: Wilcza brygada”.  |  | ‹Illang: Wilcza brygada›
|
W 1986 roku Mamoru Oshii stworzył pierwszą historię o Wilczej Brygadzie, jednostce specjalnej przeznaczonej do zwalczania terroryzmu, rozkrzewionego po dziesięcioletniej okupacji niemieckiej (Rosjanie przegrali pod Stalingradem, Stauffenbergowi udało się zabić Hitlera). Po słuchowisku radiowym przyszły dwa filmy aktorskie (pierwszy dobry, drugi tylko poprawny, przy czym do obu muzykę robił Kenji Kawai), wyśmienita animacja z 1999 roku i szereg mrocznych komiksów. A wtedy nadszedł rok 2018, kiedy to za nakręcenie aktorskiej wersji anime wziął się Jee-woon Kim, reżyser m.in. „Spokojnej rodzinki”, „Opowieści o dwóch siostrach”, „Dobrego, złego i zakręconego” oraz „Ujrzałem diabła”. I spaprał sprawę. Historia – osadzona w Korei, jednoczącej się wobec rosnącego zagrożenia militarnego ze strony Chin oraz sojuszu japońsko-amerykańsko-rosyjskiego – jest mocno spłycona względem oryginalnej koncepcji, odarta z mroku i fatalizmu, podcięta plumkaną muzyką i mniej więcej w połowie objętości dorżnięta gorsetem dziwacznego romansu, raz próbującego grać słodyczą, innym razem falującego w rytm melodramatu. Nie rodzi się z tego żaden sensowny klimat, w niczym nie wzbogaca to historii, a i z akcją jest kiepsko, bo ewentualne strzelaniny czy pościgi są rzadkim gościem. Jak zaś w końcu się trafiają, wręcz kwitną od bzdur wszelakich (sposób użycia węża strażackiego, rykoszety pocisków, sposób namierzania bohatera). A wszystko cementuje drapowany na happy end finał, ostatecznie grzebiąc dychawiczne ślady oryginalnej japońskiej koncepcji. Przetrwanie liczącego 2,5 godziny seansu jest więc nie lada wyzwaniem, szczególnie jeśli się ma w pamięci stare anime.
Tytuł: Illang: Wilcza brygada Tytuł oryginalny: 인랑 [Illang] Data premiery: 19 października 2018 Rok produkcji: 2018 Kraj produkcji: Korea Południowa Czas trwania: 139 min Gatunek: akcja, SF Ekstrakt: 40% |