powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CLXXXV)
kwiecień 2019

Tu miejsce na labirynt…: Ta „samba” nie jest dla wszystkich
Paal Nilssen-Love ‹New Brazilian Funk›
Początek lipca ubiegłego roku był bardzo pracowitym okresem dla norweskiego perkusisty Paala Nilssen-Love’a. Dzień po dniu wystąpił z dwoma swoimi projektami na festiwalu w duńskim Roskilde. Drugiego dnia zaprezentował program zatytułowany „New Brazilian Funk”. I chociaż funku nie słychać tam za wiele, prawdą pozostaje, że trzech muzyków kwintetu pochodziło z kraju kawy i samby.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹New Brazilian Funk›
‹New Brazilian Funk›
Dwa koncerty na – kojarzonym dotąd głównie z muzyką rockową (i gatunkami pokrewnymi) – legendarnym festiwalu w duńskiej miejscowości Roskilde miały miejsce w ciągu dwóch dni, ale dokumentujące je płyty ukazały się sześć miesięcy później dokładnie tego samego dnia – 25 stycznia. Wielbiciele cenionego freejazzowego perkusisty rodem z kraju fiordów mieli więc możność z biegu zapoznać się z obydwoma projektami Norwega. I porównać „na gorąco”, który lepszy, bardziej zadziorny i ekscytujący. Czy ten z udziałem Akiry Sakaty, to jest „New Japanese Noise” (który dał swój występ 4 lipca), czy też „New Brazilian Funk” (który zaprezentował się 5 lipca 2018 roku)? Warto od razu dodać, że w tym drugim przypadku na jednej scenie z Paalem Nilssen-Love’em stanął saksofonista Frode Gjerstad, prawdziwa legenda – podobnie zresztą jak wspomniany wcześniej Japończyk – jazzu improwizowanego.
Paal i Frode współpracują ze sobą od lat. Mają już na koncie kilkanaście wspólnych płyt, w tym tak udane, jak „Russian Standard” (2014), „At Constellation” (2015), „Steam in the Casa” (2016), „Nearby Faraway” (2017) oraz „Bop Stop” (2018). W ich przypadku stwierdzenie, że „znają się jak łyse konie” jest prawdziwe w stu procentach. Tak jak w przypadku Nilssen-Love’a i Sakaty. Pewną niespodzianką mogli być jednak dla lidera pozostali muzycy zaproszeni do udziału w projekcie „brazylijskim”, wszyscy wywodzący się z kraju kawy i samby. Mogli, ale… niekoniecznie byli. Wszak z basistą Felipe Zenicolą Paal grywał już jakiś czas temu w Ameryce Południowej (czego dowodzi wydany w 2014 roku minialbum „Bota Fogo”), natomiast z perkusjonistą Paulinho Bicolorem spotkał się podczas nagrywania krążka „Ana” (2016) orkiestry Large Unit.
Zaskakujące może być to, że w zasadzie najsłabiej znał gitarzystę Kiko (Cristiano) Dinucciego – jedynego muzyka, który, nie licząc oczywiście samego Nilssen-Love’a, wspomógł Norwega zarówno w pracy nad przedsięwzięciem „japońskim”, jak i „brazylijskim”. Oba projekty miały bliźniaczy charakter. Ich występy były kilkudziesięciominutową freejazzową suitą, podzieloną na części, którym nadano osobne tytuły, dopiero na potrzeby publikacji płytowej. Wyodrębniono je w trochę sztuczny sposób, ale tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Równie dobrze można odpalić płytę i nie zwracać w ogóle uwagi na przeskakujące w odtwarzaczu tracki. Ja jednak – dla ułatwienia sobie zadania – będę przywoływał poszczególne utwory stanowiące fragmenty rozbudowanej całości. Otwierający koncert „Biggles and the Gun-Runners” zaczyna się od ostrego saksofonowego ataku Frodego Gjerstada, którego wspomagają grający niezwykle gęsto Dinucci i Zenicola. Dzięki temu powstaje charakterystyczna, kojarząca się zazwyczaj z post-rockiem, dźwiękowa magma, przez którą skutecznie przebijają się dopiero okrzyki Kiko (nie tak przerażające, jak Sakaty).
Kto by pomyślał, że to właśnie może być najbardziej łagodny fragment utworu, prawda? Bo kiedy Dinucci milknie, jego miejsce zajmuje Gjerstad, którego saksofon bezlitośnie atakuje uszy słuchaczy. To bardzo energetyczny free jazz – muzyka, która nie bierze jeńców. Podobnie prezentują się pierwsze minuty „Beating Back Pain”, w którym dialogowi saksofonu i gitary towarzyszą różnorodne sprzężenia, które generuje Felipe. Tym samym muzyka kwintetu kieruje się w stronę eksperymentalnego noise’u (choć bez użycia klasycznej elektroniki). W części drugiej zespół nieco łagodnieje, odważniej sięgając po inspiracje… folkiem. W „Rural Rides” Kiko przez kilka minut śpiewa (tak, zgódźmy się co do tego, że to jest śpiew) na tle zgrzytów ze wzmacniacza, po czym oddaje „głos” Gjerstadowi. Moment, w którym rozlegają się dźwięki saksofonu, jest także momentem powrotu tej norwesko-brazylijskiej grupy na utarte ścieżki free jazzu. Choć do samego końca, a więc jeszcze przez kilka minut towarzyszą im noise’owe skrzypnięcia.
Rewelacyjnie prezentuje się motoryczny „Five Dollars and a Jug of Rum” – z wyeksponowanym dęciakiem, ale jednocześnie maksymalnie zagęszczonym drugim planem. Słychać, że nikt się tu nie oszczędza. W końcu jednak przychodzi moment, kiedy trzeba zaczerpnąć trochę oddechu. Wtedy przez kolegów do pełnienia roli gospodarza zostaje oddelegowany Zenicola. By jednak nie było zbyt nużąco, Felipe bawi się swoim wzmacniaczem i przetwornikami dźwięku. Sam przy tym nakręca się tak bardzo, że na początku „Restless” przez niemal minutę demoluje uszy słuchaczy swoim basem. Dopiero kiedy na plan pierwszy powraca saksofon, gitara basowa pokornie schodzi na dalszy, podporządkowując się dyscyplinie rytmicznej. Ten numer to z kolei najdelikatniejszy (ale i najkrótszy) fragment całego występu. Bo chociaż introdukcja „Fruit of the Lemon” też koi zmysły, to jednak dość szybko muzycy decydują się na podkręcenie tempa i dodanie mocy. Końcówka zaś sprawia, że możemy zacząć się niepokoić nie tylko o stan psychiczny muzyków, ale i nas samych.
Na szczęście finał w postaci „Pick a Time” nie jest już tak niemiłosierny. Co nie oznacza jednak, że dwaj Norwegowie i trzej Brazylijczycy usypiają nas „pościelówą”. Nic z tych rzeczy! I tu dzieje się wiele (również dzięki modulacjom dźwięków). Zwłaszcza, że wszyscy pragną dorównać intensywnością gry mającemu silne zapędy awangardowe Gjerstadowi. Wszystkich na koniec godzi zaś Nilssen-Love, którego partia solowa wieńczy dzieło. Dzieło może nie tak konsekwentne w budowaniu szaleńczej atmosfery, jak „New Japanese Noise”, ale równie intrygujące i zapewne będące nie mniejszym zaskoczeniem dla stałych bywalców Roskilde Festival. Mając na podorędziu te dwa albumy, można spokojnie czekać na – zapowiadane na końcówkę kwietnia – dwa kolejne wydawnictwa Paala: „Screen Off” nagrany w duecie z Kenem Vandermarkiem oraz „Jikan” tria Arashi.
Skład:
Frode Gjerstad – saksofon altowy
Kiko Dinucci – gitara elektryczna, głos
Felipe Zenicola – gitara basowa
Paulinho Bicolor – cuica
Paal Nilssen-Love – perkusja, instrumenty perkusyjne



Tytuł: New Brazilian Funk
Wykonawca / Kompozytor: Paal Nilssen-Love
Data wydania: 25 stycznia 2019
Wydawca: PNL Records
Nośnik: CD
Czas trwania: 48:22
Gatunek: jazz, noise
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Biggles and the Gun-Runners: 08:17
2) Beating Back Pain: 07:08
3) Rural Rides: 05:56
4) Five Dollars and a Jug of Rum: 05:14
5) Restless: 03:39
6) Fruit of the Lemon: 08:39
7) Pick a Time: 09:29
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

121
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.