Przyglądając się „Studni z krwią”, czyli piątemu odcinkowi serialu telewizyjnego Jegora Baranowa, zamykamy opowieść o młodych latach Nikołaja Wasiljewicza Gogola. Ale czy ostatecznie? Według najnowszych doniesień, trylogia kinowa i ośmioodcinkowy serial będą miały kontynuację w postaci kolejnego filmu przeznaczonego na „duży ekran”. Ale to zapewne dopiero w przyszłym roku…  |  | ‹Gogol. Studnia z krwią›
|
Przyznam, że zasiadając półtora roku temu do seansu pierwszej części kinowej trylogii o Gogolu, zatytułowanej „ Początek” (2017), miałem pewne obawy. Raz, że pomysł zrealizowania filmu o młodych latach słynnego pisarza w konwencji horroru i gotyckiego kryminału wydawał mi się nadzwyczaj ryzykowny. Dwa, że wciąż miałem w pamięci czytane niegdyś doskonałe opowiadania i powieści Nikołaja Wasiljewicza i bardzo nie chciałem, aby kinematografiści zohydzili mi je na kilka następnych lat. Na szczęście okazało się, że moje obawy są płonne. Dzieło Jegora Baranowa, choć jakościowo zróżnicowane, w ostatecznym rachunku obroniło się. I mego zdania nie zmienia nawet fakt, że rozdział, który poznałem jako ostatni, to jest nierozpowszechniana w kinach „Studnia z krwią”, okazał się w sumie najsłabszym z wszystkich ośmiu. To piąty odcinek serialu; jego telewizyjna premiera miała miejsce 1 kwietnia. Chronologicznie lokuje się on po przedstawionych w ubiegłym tygodniu „ Martwych duszach” i przed zrecenzowanym na łamach „Esensji” niemal dokładnie rok temu wyśmienitym „ Wijem”. I może właśnie dlatego, że rozdział ten mieści się pośrodku, sprawia wrażenie łącznika pomiędzy znacznie ciekawszymi opowieściami. Fabularnie bowiem w „Studni” nie dzieje się zbyt dużo. Owszem, dopełnia ona całości, rozwija pewne wątki, ale jako samodzielna historia broni się słabo. Decyzja producentów, którzy ostatecznie uznali, że na „duże ekrany” trafią tylko trzy filmy pełnometrażowe (złożone każdy z dwóch odcinków), a nie cztery, jak planowano początkowo – wydaje się w kontekście tego całkowicie zrozumiała. Żeby nie pogubić się w fabule „Studni”, trzeba cofnąć się do – nomen omen – „ Początku”. Pojawiła się tam postać Czernozuba, mera chutoru Dikańka. To właśnie za jego rządów w okolicy zaczęły ginąć młode dziewczęta, a pośredni świadkowie zdarzeń donosili o pojawieniu się tajemniczego Czarnego Jeźdźca. Czernozub za punkt honoru postawił sobie złapanie mordercy. Wkrótce jednak uznano go za szalonego (pamiętajmy, że początkowo nawet szef miejscowego wydziału policji Aleksandr Christoforowicz Binch nie wierzył w tę mroczną legendę) i umieszczono w Żółtym Domu, do którego trafiali wszyscy szaleńcy z całego regionu. I szybko o nieszczęśniku zapomniano. Ale on wcale nie zapomniał o swoim przekleństwie – o demonie, z powodu którego trafił do psychiatryka. Przypomniała mu o tym podsłuchana rozmowa dwóch chłopów, którzy w przejęciu rozprawiali o niezwykłych zbrodniach, wymieniając przy okazji nazwisko pewnego przybysza z Petersburga. Tym przybyszem – teraz możemy przejść już do czasu teraźniejszego – okazuje się prowadzący własne śledztwo w sprawie Czarnego Jeźdźca Gogol. Czernozub, dowiedziawszy się, że Nikołaj Wasiljewicz posiada sporo notatek na temat mordercy, ucieka z Żółtego Domu i w tajemnicy wraca do Dikańki, by włamać się do mieszkania pisarza – kradnie wszystkie jego dokumenty i rysunki. Gdy wkrótce zostaje złapany, jest pewien, że odkrył prawdziwą tożsamość demona. Postanawia więc go zabić i w tym celu przygotowuje intrygę. Jako że nie jest ona przesadnie skomplikowana, nic więcej zdradzić nie można. W każdym razie napięcie z biegiem czasu rośnie, a finał, choć rozczarowujący, wnosi pewien ciekawy motyw, który rzutuje na ciąg dalszy opowieści i otwiera furtkę do różnych interpretacji. Wszystko okaże się jednak w pełni zrozumiałe dopiero po obejrzeniu zamykającej całą historię „ Strasznej zemsty”. Oprócz tego w „Studni z krwią” nie dzieje się wiele. Poza Gogolem i Czernozubem w tym odcinku na plan pierwszy wybijają się jeszcze trzy postaci: kowal Wakuła i jego młodziutka córka Wasilina oraz doktor Leopold Leopoldowicz Bomgart, który po traumatycznych przeżyciach przedstawionych w „ Martwych duszach” postanawia… przestać pić. Czy to mu się uda – pozostawmy bez odpowiedzi. W obsadzie aktorskiej nie dokonano oczywiście żadnych zmian, aczkolwiek znacznie więcej ma tym razem do zagrania, wcielający się w postać byłego mera Dikańki, Wadim Łobanow (rocznik 1940). To aktor mający na koncie występy między innymi w postapokaliptycznych „ Listach martwego człowieka” (1986), wojennym „ Stalingradzie” (1989), gdzie wcielił się w Nikitę Chruszczowa, dramacie „ Półtora pokoju, czyli Sentymentalna podróż do ojczyzny” (2008) oraz wojenno-sensacyjnej „ Sprawiedliwości wilków” (2009). Rola w „Gogolu” to zapewne, z racji podeszłego wieku, jedna z ostatnich okazji ujrzenia go na ekranie. Po zakończeniu emisji serialu w stacji telewizyjnej TW-3 pojawiły się od razu pytania o jego kontynuację. Producenci zostali nimi wprost zasypani, dlatego postanowili zabrać głos. I oświadczyli, że ciąg dalszy zostanie nakręcony. Przybierze on formę jeszcze jednego filmu kinowego, za którego reżyserię ponownie odpowiadać będzie Jegor Baranow. Otwarta natomiast pozostaje ponoć wciąż kwestia tego, kto wcieli się w Nikołaja Wasiljewicza Gogola. Choć naprawdę w tej chwili trudno wyobrazić sobie, aby nie był to Aleksandr Pietrow.
Tytuł: Gogol. Studnia z krwią Tytuł oryginalny: Гоголь. Колодец крови Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: Rosja Czas trwania: 55 minut Gatunek: groza / horror, kryminał Ekstrakt: 50% |