Marta Kisiel, autorka nominowanej w tym roku do nagrody im. Zajdla „Toni”, znana jest z błyskotliwie dowcipnego stylu, jednak sama „Toń” powieścią humorystyczną nie jest. Opisane z werwą wątki codzienne dryfują w coraz mroczniejsze tajemnice rodzinne i historyczne oraz w malowniczą fantastyczną grozę.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jako jeden z podstawowych wyznaczników urban fantasy podaje się nie tyle samą „magię w mieście”, ile to, by owa magia była z opisywanym miastem powiązana w jakiś szczególny sposób, budując niepowtarzalny nastrój. W przypadku polskich tekstów wykorzystujących tę konwencję często nie sposób uciec od prostej konkluzji, że gdziekolwiek u nas nieco mocniej zanurzy się człowiek w chłodną otchłań czasu – natrafi na wojenne okropności. Tak też dzieje się we wrocławskich książkach Marty Kisiel. „Toń” sprawdza się na wszystkich poziomach fabularnych, ładnie je ze sobą splatając. Gdy jeszcze toczą się z pozoru codzienne, niewinne wydarzenia, opis skrzy się dowcipem, jednak szybko schodzimy głębiej i nie jest nam już do śmiechu. Bardzo lubię w fantastyce te momenty, kiedy zaczyna się poważniejsze psychologiczne spojrzenie na konsekwencje „przygód” wynikających z fantastycznej intrygi. Tutaj mamy rodzinę – z pozoru tak wesoło opisaną, no, może pełną zdziwaczałych pań. A potem drążymy głębiej. I głębiej. I już ciotka, która nakazuje: „Po pierwsze, nigdy nie wpuszczać nikogo za próg. Po drugie, nigdy nie zostawiać pustego mieszkania. Po trzecie, nigdy nie wspominać, co się stało z rodzicami” – przestaje być zabawna. Co jednak najciekawsze, spodziewamy się tu rzecz jasna sensacji i czarów – i tak, dostajemy je oczywiście! – jednak to analiza rodzinnego układu w tym wszystkim wychodzi najlepiej. Nie, żebym uważała, że czegoś brakuje wątkowi nadprzyrodzonemu. Jest bardzo plastyczny, malarski. Buduje niesamowite dekoracje, zanurzone w historycznych okropnościach – i wypuszcza w ten horror galerię nie do końca ludzkich bytów, dodając każdemu z nich indywidualny charakter.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Bardzo udane jest połączenie tych poziomów: humoru, psychologii, przerażających faktów historycznych i fantastycznej wizji. Przejścia następują płynnie, bez dysonansów tonacji, a to co wydaje się dziwactwem czy farsowym żartem – czasem jest czymś o wiele poważniejszym czy smutniejszym, jak w życiu. „Toń” to nie powieść-jednorazówka; zdecydowanie zasługuje na czytelniczy powrót, po to, by rozpoznać te wszystkie rozsiane po tekście wcześniejsze tropy i smaczki, oraz dla okrutnego piękna fantastycznych obrazów. „Toń” można czytać jako powieść całkowicie samodzielną, należy jednak do cyklu wrocławskiego – poprzedzona w kolejności ukazywania się przez „Nomen Omen”. Jest w „Toni” jedna scena wizji, której czytelnik nieznający „Nomen Omen” nie zrozumie, ale to drobiazg. Można jak ja – zacząć i od „Toni”, choć psuje to pewne fabularne niespodzianki „Nomen Omen”. Dla mnie nie stanowiło to problemu, tylko zachętę, by od razu sięgnąć po tom formalnie (choć nie chronologicznie) pierwszy. W „Nomen Omen” mamy te same elementy, jednak może jeszcze nie z taką wprawą zmieszane. Kiedy znamy już „Toń”, z jej płynnym operowaniem zmianami nastroju i tonacji, tu można odnieść wrażenie niespójności: współczesne sceny rodzajowe są tak brawurowo zabawne, że gdy potem wpadamy w wojenny koszmar (może wręcz straszniejszy niż w „Toni”? Albo to moje subiektywne postrzeganie) – kontrast jest jednak zbyt wielki. Mimo to lektura pierwszego tomu również sprawiła mi przyjemność – po prostu drugi jest jeszcze lepszy. „Nomen Omen” to rozrywkowa fantastyka z przerażającym wtrętem historycznym (w roli kluczowego elementu fabularnego), „Toń” to nawet nie tylko dobre urban fantasy – to… po prostu dobra książka.
Tytuł: Toń Data wydania: 23 maja 2018 ISBN: 978-83-280-4515-6 Format: 416s. 135×202mm Cena: 39,99 Gatunek: fantastyka
Tytuł: Nomen Omen Data wydania: 5 lutego 2014 ISBN: 978-83-2800-837-3 Format: 135×202mm Cena: 39,90 Gatunek: dla dzieci i młodzieży, groza / horror |