„Przedszkolanka” jest filmem nieoczywistym. Bo choć łatwo krytykować główną bohaterkę, o wiele trudniej nie docenić (w świetle finału) jej starań.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Tytułowa przedszkolanka jest jednocześnie niespełnioną poetką, gospodynią domową, matką i żoną. Uczęszczając na zajęcia z pisania poezji zdaje się wierzyć w to, że brak talentu uda jej się nadrobić ciężką pracą. Ale żadna z przekombinowanych metafor, których używa, nie znajduje zrozumienia ani docenienia ani wśród innych wannabe-poetów, ani tym bardziej u prowadzącego kursy. Bohaterka chce być kimś, ale brakuje jej iskry czyniącej ze zwykłego wyrobnika prawdziwego artystę. Jej wiersze są tak monotonne, tak bezbarwne, jak życie, które prowadzi, a które zostało kapitalnie przedstawione długimi, milczącymi scenami podróży do pracy czy codziennego przygotowywania klasy na przyjęcie dzieci. Dlatego też, kiedy wśród jej podopiecznych pojawia się chłopiec wymyślający własne wiersze, bohaterka postanawia wykorzystać to odkrycie. I w tym właśnie zawiera się największa nieoczywistość filmu – aż do samego końca nie mamy bowiem pewności, czy motywuje ją miłość do poezji i chęć uratowania talentu małego chłopca, czy raczej pragnie przede wszystkim nadrobić brak własnych zdolności poetyckich zostając jego nieoficjalnym managerem. Interpretacja należy tylko i wyłącznie do nas. Twórcy zagrali z widzami bardzo sprytnie. W pewnym momencie, po jednym z kolejnych niepowodzeń bohaterki, wszystko zaczyna wskazywać na to, że pogodziła się już ze swoim losem. Zaczyna interesować się mężem i własnymi dziećmi, dotychczas zaniedbywanymi. I kiedy mamy wrażenie, że film okaże się kolejnym błahym moralitetem, dostajemy jeszcze jeden zwrot leniwie toczącej się akcji.
Tytuł: Przedszkolanka Tytuł oryginalny: The Kindergarten Teacher Data premiery: 29 marca 2019 Rok produkcji: 2018 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 96 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 60% |