powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLXXXIX)
wrzesień 2019

PRL w kryminale: Prezes Werwolfu i reflektor śmierci
Zygmunt Sztaba ‹Eryk Müller poszukuje siostry›
Nie był może „człowiekiem renesansu”, ale na pewno miał co najmniej kilka talentów. Napisał teksty do kilku nieśmiertelnych przebojów, sporo książek dla dzieci i niemało kryminałów. Jak jednak przypomniano niedawno, zadebiutował tuż po drugiej wojnie światowej powieścią z gatunku political fiction, która pod wieloma względami przypomina przygody późniejszego agenta 007. Chodzi o Zygmunta Sztabę i sensacyjną opowieść „Eryk Müller poszukuje siostry”.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Eryk Müller poszukuje siostry›
‹Eryk Müller poszukuje siostry›
Po zakończeniu drugiej wojny światowej istniała w Polsce jeszcze przez parę lat względna swoboda gospodarcza. Oznaczało to tyle, że mogły funkcjonować niewielkie prywatne przedsiębiorstwa, w tym na przykład wydawnictwa książkowe. Często drukowały one autorów, którzy z różnych powodów – nie zawsze politycznych – nie mogli liczyć na publikację w państwowych koncernach. Taką oficyną był krakowski Przełom, w którym w 1946 roku ukazała się niepozorna książka dwudziestosiedmioletniego początkującego pisarza i dziennikarza Zygmunta Sztaby. Mało kto zwrócił wówczas na nią uwagę, choć zapewne była ewenementem na rynku i do dzisiaj może zaskakiwać. Z punktu widzenia czytelnika XXI wieku „Eryk Müller poszukuje siostry” to prekursorskie political fiction z elementami thrillera szpiegowskiego, jaki w następnych dekadach kojarzyć będzie się głównie z autorami pokroju Iana Fleminga, czyli ojca Jamesa Bonda.
Zygmunt Sztaba nigdy nie zrobił wielkiej kariery; dzisiaj pozostaje autorem praktycznie zapomnianym, a jego wczesne powieści – wspomniany już „Eryk Müller…” oraz „Giełda przestaje notować” (1947) – wznowiono dopiero po siedemdziesięciu latach. Mimo że publikował sporo… Miał w swoim dorobku zbiory wierszy i bajek dla dzieci („Jedziemy na wakacje”, 1946; „Konik polny bal wyprawia”, 1946; „Nie każda myszka swój ogonek chwali”, 1946; „O dobrych krasnoludkach i złośliwej sowie”, 1946), reportaże i eseje („Kaczym dziobem po węgiel”, 1952; „Dymy nad dżunglą”, 1954; „Sprawa Konrada Piecucha”, 1956), książki dla młodzieży („Nie pij dżinu, bosmanie”, 1975; „Nas troje i reszta”, 1982), wreszcie – najliczniejsze – kryminały („Zielona granica”, 1948; „Zemsta Mariana Boruty”, 1956; „Muszka w białe grochy”, 1957; „Różowa koperta”, 1957; „Co czwartek ginie człowiek”, 1958; „Puszka błękitnej emalii”, 1959; „Mordercy przyszli nocą”, 1965; „Śmierć lichwiarza”, 1970; „To nie było samobójstwo”, 1971; „Zwracam panu twarz”, 1974; „Lew majora Erazma”, 1978; „Milion za milion”, 1985).
Sporo tego, prawda? A dodajcie do tego jeszcze tak znane i chętnie śpiewane podczas biesiad do dzisiaj piosenki, jak „Bajo bongo” czy „Kuba wyspa jak wulkan gorąca”! Jego debiutancką książkę „Eryk Müller poszukuje siostry” przypomniano w serii „Klasyka Polskiego Kryminału”. Czy słusznie? Nie do końca. O ile w późniejszych czasach Sztaba rzeczywiście pisał tak zwane „powieści milicyjne”, w tym przypadku stworzył raczej historię szpiegowską. Na dodatek – patrząc z jego perspektywy – futurystyczną. Akcję umieścił bowiem w Niemczech w pięć lat po zakończeniu drugiej wojny światowej. Jest więc 1950 rok; Międzysojusznicza Komisja Kontroli Niemiec podjęła właśnie decyzję – wbrew wyraźnemu sprzeciwowi Kraju Rad, wyartykułowanemu publicznie przez generała-lejtnanta Łabanowskiego – o wprowadzeniu w życie uchwały Organizacji Narodów Zjednoczonych o zakończeniu okupacji i wycofaniu z kraju wojsk amerykańskich, brytyjskich, francuskich i radzieckich.
Z tej okazji w Berlinie odbywa się wielka uroczystość i raut w hotelu Metropol, podczas którego przemawia stojący na czele Tymczasowego Rządu Wolnych Niemiec prezydent profesor Wilhelm Neugebauer. Dziękuje on aliantom za pomoc w wyrugowaniu z jego ojczyzny narodowego socjalizmu i pod niebiosa wychwala anglosaską demokrację. Jednym z uczestników balu jest polski dziennikarz Roman Wirski, w czasie wojny uczestnik ruchu oporu i partyzant, któremu hitlerowcy zabili ukochaną. Zupełnie przypadkiem wpada on na ślad spisku i odkrywa straszliwą tajemnicę – Neugebauer jest w rzeczywistości przywódcą nazistowskiego podziemia, stoi na czele Werwolfu i szykuje się do zbrojnego przejęcia władzy w momencie, kiedy alianci opuszczą Niemcy. Licząc się z tym, że w takiej sytuacji przywódcy mocarstw zachodnich nakażą swoim wojskom na nowo zaatakować Rzeszę, ma on zamiar wykorzystać przeciw nim nową straszliwą broń – skonstruowane przez doktora chemii Ottona Vogta, przypominające działaniem laser, promienie V-x.
Wirski, zdobywszy taką wiedzę, powinien oczywiście natychmiast powiadomić rezydentów alianckich w Berlinie, ale gubią go emocje i w efekcie dostaje się w ręce nazistów. Ci jednak, zamiast zlikwidować go na miejscu, przerzucają do tajnego ośrodka w Alpach, gdzie ma swoje laboratorium doktor Vogt. Fakt, że będzie obserwował udany dla Werwolfu zamach stanu, ma być swoistą zemstą za poznanie ich planów. Tyle że Polak nie ma zamiaru przyglądać się biernie rozwojowi wypadków… Elementów wspólnych z historiami o Bondzie, zwłaszcza tymi wczesnymi – z lat 50. i 60. (chodzi oczywiście o książki) – jest całkiem sporo. I nie chodzi tylko o szalonego naukowca, który skonstruował cudowną broń; do tego dochodzą jeszcze ucieczki i pościgi, strzelaniny i interwencje wojska. Wreszcie rozbudowany wątek miłosny! Na stronę Wirskiego przechodzi bowiem – pod wpływem jego niezaprzeczalnego uroku i odwagi – osoba powiązana z nazistami.
W książkach Iana Fleminga nie brakuje fabularnych uproszczeń. Bond jest bohaterem, który wychodzi cało z największych nawet opresji. Nie inaczej jest z Wirskim. Choć, szczerze mówiąc, niektóre zwroty akcji rzeczywiście mogą razić niedorzecznością. Chociażby wyjaśnienie, w jaki sposób dziennikarz trafia na ślad spisku… W książce nie brakuje też antyniemieckiej i proradzieckiej propagandy. O pokonanych Sztaba nie pisze inaczej, jak z pogardą, używając słów „szkop”, „szwabski”, „niemiaszki”. I dotyczy to wszystkich Niemców. Kilkudziesięciu milionów! Nie ma ani jednego wyjątku. Jakby tego było mało, wrogowie są na tyle głupi, że przemawiając na tajnym spotkaniu Werwolfu, szef wydziału bezpieczeństwa, a niegdyś zastępca dowódcy SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie, robi rachunek sumienia, który okazuje się bezlitosnym… samooskarżeniem. Co ciekawe jednak, podkreślając niezliczone zbrodnie niemieckie popełnione na Polakach w czasie wojny (mowa jest o sześciu milionach ofiar), autor powieści ani razu nie wspomina Żydów. Jakby nie było Holokaustu.
Pomijając wszystkie te nonsensy, „Eryka Müllera…” czyta się nieźle. Napisany jest zaskakująco dobrym językiem, niekiedy nawet nazbyt wyszukanym. Dowodzącym jednak tego, że autor musiał odebrać przed wojną całkiem niezłą edukację.



Tytuł: Eryk Müller poszukuje siostry
Data wydania: 2018
Wydawca: Wielki Sen
Format: 176s. 140×120mm
Cena: 30,–
Gatunek: kryminał / sensacja / thriller
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

18
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.