powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLXXXIX)
wrzesień 2019

Z filmu wyjęte: Polska szkoła plakatu
Wbrew pozorom hasło „Polska szkoła plakatu” swego czasu znaczyło całkiem dużo. Tak dużo, że dzieła rodzimych plakacistów można było niekiedy zauważyć nawet w zagranicznych filmach. I to tych lepszych.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Polska szkoła plakatu była jednym z towarów eksportowych PRL-u. Święcąca triumfy od połowy lat 1950., docierała na Zachód za pośrednictwem międzynarodowych biennale, branżowych pism oraz dystrybuowanych tam polskich wersji plakatów filmowych. Wielu europejskich i amerykańskich twórców – m.in. Martin Scorsese – chwaliło polskie plakaty, doceniając zawarcie w jednym rysunku sedna fabuły filmu czy teatralnej sztuki. Nieustannie rosnąca popularność plakatów zgasła jednak wraz z upadkiem ustroju i zapaścią państwowego mecenatu kulturalnego. Na afiszach zaczęła królować chałtura, czyli kolorowe, pozbawione większego polotu plakaty zagraniczne, pobieżnie tylko dostosowane językowo do polskiego rynku. Dawne polskie plakaty znalazły schronienie w nielicznych muzeach i dziś można je zobaczyć głównie na portalach filmowych oraz… w zagranicznych filmach.
Jednym z takich filmów jest dramat „Dwaj ludzie z miasta”. Powstał w 1978 roku jako protest wobec stosowanej wciąż wówczas we Francji kary śmierci. W założeniu miał pokazywać wynaturzenia francuskiego wymiaru sprawiedliwości, chwilami jednak jego fabuła popada we wręcz groteskowe skrajności. Wypuszczony z więzienia po 10-letnim wyroku kasiarz (Alain Delon) próbuje ułożyć sobie na nowo życie z żoną, która na niego cały ten czas czekała. Osiada pod Paryżem – bo w samym mieście mu nie wolno, znajduje pracę i zaczyna zacieśniać więzi przyjaźni z rodziną więziennego wychowawcy (Jean Gabin). Jednocześnie odmawia kontynuowania znajomości z kumplami z gangu (uważne oko wypatrzy wśród jego członków młodego Gérarda Depardieu). Niestety, żona ginie w bezsensownym wypadku drogowym, a bohaterem – pracującym obecnie w drukarni i budującym związek z młodą pracownicą banku – zaczyna interesować się komisarz policji (Michel Bouquet). Nachodzi drukarza, nęka dziewczynę, grożąc wyjawieniem w banku informacji, że jej narzeczony jest kasiarzem, ciąga bohatera na przesłuchania… Finał raczej nie jest przesadnie trudny do odgadnięcia.
Mimo przejaskrawienia niektórych wątków i upartego wybielania byłego przestępcy, przy jednoczesnym demonizowaniu funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości, film wciąż – mimo upływu tylu lat – ogląda się bardzo dobrze. Po części odpowiada za to doświadczenie reżysera, José Giovanniego, a w rzeczywistości Josepha Damianiego, Korsykanina, który w 1948 roku ledwo wymigał się od gilotyny za kolaborację z Niemcami, szantażowanie osób ukrywających żydów i potrójne morderstwo. Z karą zamienioną na dożywotnie ciężkie roboty, wyszedł z więzienia w 1956 roku i zabrał się za pisanie książek i robienie filmów. Szczególnie gangsterskich, bo na ten fach znał z pierwszej ręki.
A co do samego kadru – widać na nim polską wersję plakatu do „Zabawy w masakrę”, francuskiej komedii sensacyjnej z 1967 roku. Ów plakat wisi sobie po prostu na drzwiach mieszkania bohatera…
powrót; do indeksunastwpna strona

70
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.