Finał epickiej opowieści Briana Azzarello i Eduardo Risso robi wrażenie. Owszem, wszystko jest przedstawione w dość zawiły sposób, poziom brutalności znacznie wzrasta, ale jednak ostateczna rozgrywka wypada naprawdę imponująco.  |  | ‹100 naboi #5 (wyd. zbiorcze)›
|
Krwawa zemsta i brutalna walka o władzę wkraczają w decydującą fazę. Rozgrywki skonfliktowanych ze sobą Minutmanów, toczą się równolegle do brutalnej gry w Truście. Znów zatem widzimy kolejne działania braci Rome – jeden z nich po tajemniczy obraz udaje się do… Rzymu. Tu na scenie pojawia się nasza stara znajoma – Echo Memoria, która jak się okazuje, nie straciła nic ze swojej przebiegłości. Pojawiają się także inni bohaterowie, których poznaliśmy w poprzednich odsłonach tej epopei. Pozostali Minutmani również nie przebierając w środkach, wyrównując stare rachunki. Niektórych dosięgają ich grzechy z przeszłości. Czasami muszą za nie zapłacić w bardzo zaskakujący sposób, o czym świadczyć mogą na przykład kłopoty, w jakie wpada Lono. Obserwujemy również kolejne rozrachunki w ramach Trustu – i trzeba powiedzieć, że Azzarello nie szczędzi czytelnikowi brutalnych scen. Agent Graves próbuje tymczasem poukładać swoje relacje z Dizzy – jak pamiętamy ich współpraca napotkała ostatnio pewne kłopoty. A wszystko nieubłaganie zmierza do wielkiego finału. Opisując wyrafinowaną zemstę agenta Gravesa, Brian Azzarello stopniowo odsłaniał kolejne tajemnice, by wreszcie doprowadzić do spektakularnego zakończenia. Sam bardzo utrudnił sobie zadanie, bowiem poprzeczka została zawieszona została bardzo wysoko. Cała ta historia była na tyle efektowna, że trudno było wyobrazić sobie finał, który mógłby jeszcze podnieść poziom emocji. Zdaje się, że Azzarello zdawał sobie z tego sprawę i postanowił przykryć nieco tę trudność, zwiększając stopień brutalności tej opowieści. W konsekwencji w ostatnich zeszytach serii cała, budowana wcześniej złożoność i subtelność, zostaje trochę przesłonięta przez krwawe bójki, strzelaniny, eksplozje i pokazy niespotykanego bestialstwa. Cała seria była od samego początku pełna przemocy, ale w finale następuje jej kulminacja, a stwierdzenie, że trup ściele się gęsto byłoby eufemizmem. Nie psuje to oczywiście całego wrażenia, w końcu można było się spodziewać, że dojdzie do totalnej rzezi, ale jednak… pozostaje pewien niedosyt. Lektura ostatniego tomu wymaga szczególnej uwagi. Nie dość bowiem, że autorzy starają się łączyć poszczególne wątki i je domykać, to robią to w swoim starym stylu, czyli całą opowieść nadal snują w bardzo dygresyjny sposób. Znów mamy mozaikę drobnych historii, które składają się na całość. Jeśli ktoś chciałby wszystkie wątki prześledzić jeszcze raz, to na pewno warto zabrać się za lekturę całej serii od początku. Znając zakończenie – będzie można skupić się wyłącznie na samej strukturze opowieści, jej głównych elementach, powiązaniach pomiędzy nimi. Całość jest na pewno tego warta. „100 naboi” pozostaje jedną z najlepszych serii, jakie ukazały się na naszym rynku. Zarówno misterny scenariusz Azzarello, jak i obłędne rysunki Risso stanowią o jego wyjątkowości. Twórcy pokazali ogromne możliwości drzemiące w komiksowym medium i stworzyli wielowątkową opowieść, której lektura stanowi prawdziwą komiksową ucztę.
Tytuł: 100 naboi #5 (wyd. zbiorcze) Data wydania: 27 marca 2019 ISBN: 9788328134225 Format: 492s. 170x260 mm Cena: 119,99 Gatunek: sensacja Ekstrakt: 100% |