„Fiolet” Magdaleny Kozak to jedna z tych książek, które więcej obiecują niż są w stanie dać.  |  | ‹Fiolet›
|
Błahe czytadło, mające więcej z romansu niż thrillera czy dramatu, w dodatku bezsensownie wepchnięte w gorset science fiction. Owszem, fabuła startuje od rozprzestrzenienia się plagi pozaziemskich, morderczych roślin, koszących miliony ludzi wyziewami cyjanowodoru. Ale na stronie 80 (z 528!) apokaliptyczne brewerie, teorie pochodzenia zarodników i sposoby walki z intruzem wykonują ukłon w stronę czytelnika i schodzą ze sceny, ustępując miejsca spadochroniarce Milce, jej rozterkom sercowym i koleżeńskim układom wśród spadochroniarskiej braci. Autorka co prawda próbuje urozmaicić akcję kilkoma intrygami iście szpiegowskimi, ale ze względu na lekkie niedorobienie ani one ziębią, ani grzeją. Podobnie zresztą, jak bohaterowie. Zawodzi też lokacja, mająca być swego rodzaju wabikiem. Całość historii rozgrywa się bowiem w Warszawie, w przetrzebionym Centrum, w którym – w bezpośrednim sąsiedztwie Dworca Centralnego – Fiołek raczył był wyrosnąć. Nie czuć jednak specjalnie ani Warszawy, ani realności opisywanych zjawisk, są one bowiem potraktowane trochę pobieżnie, i trochę bez sensu, z istnymi hordami Hien, dowolnie sobie penetrujących wysypane obrzmiałymi już, przegniłymi trupami ulice i budynki. Niby są granice Strefy, niby są Stróżowie, wyposażeni w drony, zapewne gdzieś tam jest też policja, ale w zamkniętym obszarze o średnicy z grubsza kilometra nic nie idzie upilnować. Wątłość konceptu („roślinka” koniecznie musiała wyrosnąć w samym środku miasta? Żaden tam Ożarów, Otrębusy czy pola pod Otwockiem?) w połączeniu z miłosną tęsknotą głównej bohaterki i ogólną fabularną pustką powodują, że książkę czyta się z rosnącym przeświadczeniem daremnej utraty czasu…
Tytuł: Fiolet Data wydania: 8 czerwca 2012 ISBN: 978-83-11-12313-7 Format: 528s. 125×195mm Cena: 35,– Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 40% |