Takiego zagęszczenia gwiazd zagranicznych na metr kwadratowy planu filmowego nie było chyba w rosyjskim (względnie radzieckim) kinie od czasu „Czerwonego namiotu” Michaiła Kałatozowa. Jason Flemyng, Jackie Chan, Arnold Schwarzenegger, Charles Dance, świętej pamięci Rutger Hauer (a to jeszcze wcale nie wszyscy) – uświetnili „Tajemnicę smoczej pieczęci” Olega Stiepczenki, obraz będący kontynuacją głośnego „Wija” sprzed pięciu lat.  |  | ‹Tajemnica smoczej pieczęci›
|
Choć mający premierę w 2014 roku „ Wij” nie był arcydziełem, to jednak zapierał dech w piersiach wspaniałymi efektami specjalnymi. Dzięki nim spodobał się zarówno w Rosji, jak i poza jej granicami. Dochód, jaki przyniósł, był na tyle duży (ponad miliard rubli), że nie zastanawiano się długo nad podjęciem decyzją w sprawie nakręcenia kontynuacji. Prace zaczęły się już cztery lata temu; pierwszy oficjalny trailer wpuszczono do sieci wiosną 2016 roku. Parokrotnie w tym czasie zmieniał się tytuł projektu: od „Wij 2: Wyprawa do Chin”, poprzez „Tajemnicę Żelaznej Maski”, by ostatecznie stanąć na… „Tajemnicy smoczej pieczęci”. Z uwagi na temat od samego początku oczywiste było, że obraz będzie koprodukcją z Chińczykami. Nie chciano jednak ograniczać się jedynie do ewentualnego zawojowania rynków azjatyckich, dlatego producenci uznali, że – poza występującymi już w poprzedniej części Jasonem Flemyngiem (grającego głównego bohatera, brytyjskiego uczonego i kartografa Jonathana Greena) i Charlesem Dance’em (lord Dudley, ojciec Emmy) – należy skorzystać także z usług innych gwiazd Hollywoodu. Tym sposobem na plan filmowy, który w zależności od potrzeb przenosił się z Rosji do Czech bądź z Chin do Tunezji trafili między innymi Jackie Chan („ 1911: Rewolucja”) jako uwięziony Mistrz białej magii, wcielający się w Jamesa Hooka – naczelnika więzienia mieszczącego się w londyńskiej Tower – Arnold Schwarzenegger, wreszcie zmarły w lipcu tego roku Rutger Hauer („ Klucz Salamandry”), który użyczył swej twarzy pojawiającemu się w jednym tylko epizodzie brytyjskiemu ambasadorowi w Moskwie. Nic więc dziwnego, że budżet filmu urósł do niebotycznych, biorąc pod uwagę koszty produkcji filmowej w Rosji, rozmiarów prawie 50 milionów dolarów (niemalże 3 miliardy rubli). Czy to się zwróci? Twórcy są prawdopodobnie przekonani, że tak, skoro już zaplanowali na 2020 rok – dotrzymanie tego terminu okaże się chyba jednak nierealne – trzecią część przygód Jonathana Greena („Wyprawa do Indii”). Jak na razie, „Tajemnicę…” oglądać mogą widzowie w Rosji, Chinach, Wietnamie, Filipinach, Kazachstanie, Litwie i Estonii. A w kolejce czekają kolejne kraje. Od wydarzeń opisanych w „ Wiju” minęło kilka lat. Green wciąż nie zdołał wyrwać się z Rosji i wrócić do ukochanej Emmy. Nie wie więc nawet, że owocem jego romansu z córką lorda Dudleya jest syn. By otworzyć sobie drogę do powrotu do ojczyzny, kartograf oferuje swoje usługi carowi Piotrowi Wielkiemu – chciałby wykonać dla niego mapy przedstawiające obszar całego państwa. Jakież jest jego zdziwienie, kiedy władca, znany ze swych naukowych i racjonalizatorskich ciągotek, nie wykazuje większego zainteresowania tą propozycją. Pozwala Jonathanowi jedynie na wyjazd za Ural, na wschodnie krańce imperium, w kierunku Chin. Wraz z Greenem wyrusza jako pomocnik Cheng Lan, który wbrew temu co myśli Brytyjczyk, wcale nie jest młodym chłopcem; na dodatek doskonale zna wschodnie sztuki walki, a w najtrudniejszych sytuacjach pomocą służy mu (jej) latający mały elf (z twarzy przypominający znanego z animowanych bajek Kiwaczka). Gdyby nie fakt, że Jonathan miał już w Rosji do czynienia z dużo bardziej groźnymi i dziwacznymi stworzeniami, elf zapewne wstrząsnąłby jego racjonalistycznym światopoglądem. To jednak i tak jedynie preludium do tego, co czeka Greena i Cheng Lan w Państwie Środka. Równie istotne dla dalszego rozwoju akcji wydarzenia rozgrywają się w tym samym czasie w Londynie. W pilnie strzeżonej celi w Tower siedzi trzech skazańców: stary kozak, siwowłosy Azjata oraz człowiek w żelaznej masce, który w kancelarii więzienia zapisany został jako Piotr Michajłow. Dwóch z nich skrywa ważne tajemnice; obu też, kierowanym odpowiedzialnością za los swojej ojczyzny, bardzo zależy na tym, aby wyrwać się z twierdzy. Scenarzyści „Tajemnicy…” trochę sobie tu pofolgowali, ale jednocześnie wpisali fantastyczną fabułę w wydarzenia historyczne, związane chociażby z mającą miejsce pod koniec XVII wieku podróżą cara Piotra Wielkiego po Europie Zachodniej (który zresztą wyprawił się tam incognito).  | |
Od siebie dorzucili natomiast legendę o człowieku w Żelaznej Masce, który rzeczywiście istniał, choć uwięziony był w Bastylii, nie w Tower. Ale przecież Oleg Stiepczenko nakręcił film przygodowo-fantastyczny, nie zaś historyczny… Wszystkie wprowadzone wcześniej wątki przecinają się w finałowej batalii, która rozgrywa się w Chinach. I czegóż tu nie ma! Są waleczni kozacy, jest okrutna i zachłanna na złoto Wiedźma, są ultranowoczesne (oczywiście jak na przełom XVII i XVIII wieków) golemy, wreszcie pojawia się legendarny Smoczy Król. Akcja pędzi na złamanie karku, efekty co rusz wywołują zdrowe podniecenie, nie brakuje też zwrotów wydarzeń, które – choć nie mamy ani przez chwilę wątpliwości, że wszystko musi zakończyć się szczęśliwie – sprawiają, iż widz nerwowo przytupuje nogą. „Tajemnica smoczej pieczęci” kojarzy się tyleż z nieco już staromodnymi opowieściami o Indianie Jonesie (którego tu zastępuje Jonathan Green), co z Marvelowskimi Avengersami (na miarę logiki i możliwości). I o to na pewno twórcom chodziło. A do tego dochodzi jeszcze specyfika rosyjska i chińska, która sprawia, że obraz Stiepczenki ma posmak egzotycznej przygody. Wypada też lepiej niż – z uwagi na pierwowzór literacki, który narzucał autorom pewne ograniczenia – „ Wij”. W tworzeniu scenariusza Stiepczenkę wspomogli debiutujący w tym fachu Dmitrij Palcew oraz dużo bardziej doświadczony Aleksiej Pietruchin (dylogia „ Nauczycielka” i „ Ostatnia próba”), który wcielił się również po raz kolejny w drugoplanową postać Chomy Bruta. Z innych rosyjskich aktorów na ekranie możemy zobaczyć przede wszystkim Annę Czurinę („ Francuski szpieg”, „ Bez pożegnania”), która tym razem – jako Emma Dudley – miała dużo więcej do zagrania niż w „Wiju”, oraz Jurija Kołokolnikowa („ Rasputin”, „ Poddubny”, „ Pojedynek”) jako cara Piotra. Za zdjęcia odpowiadali Iwan Gudkow („ KostiaNika”, „ Kalkulator”) i Chińczyk Ng Man-Ching. Jako że trudno rozgraniczyć, który za co konkretnie odpowiadał – pochwały należą się obu. Ścieżka dźwiękowa wyszła z kolei spod ręki Aleksandry Magakian, która po skromnych telewizyjnych początkach („ Topór”) w ostatnim czasie coraz częściej jest zatrudniana przy produkcjach wysokobudżetowych („ Toboł”, „ Moje życie”). I, co najważniejsze, potrafi okrasić je muzyką, która idealnie wpisuje się w filmową narrację. Dobrze by było, gdyby „Tajemnica smoczej pieczęci” dotarła także do polskich kin. Bo chociaż pojawiają się w niej aktorzy hollywoodzcy, byłaby jednak skuteczną odtrutką na produkcje amerykańskie.
Tytuł: Tajemnica smoczej pieczęci Tytuł oryginalny: Тайна печати дракона Obsada: Jason Flemyng, Yao Xingtong, Jackie Chan, Arnold Schwarzenegger, Anna Czurina, Charles Dance, Ma Li, Jurij Kołokolnikow, Rutger Hauer, Paweł Wolia, Christopher Fairbank, Li Yu, Li Mengmeng, Igor Żyżykin, Aleksiej Pietruchin, Aleksiej Ogurcow, Aleksander Robak, Martin Klebba, Andriej MierzlikinRok produkcji: 2019 Kraj produkcji: Chiny, Rosja Czas trwania: 121 minut Gatunek: fantasy, przygodowy Ekstrakt: 70% |